Sztaudynger miałby dziś sto lat

Sztaudynger miałby dziś sto lat

Ludziom się wydaje, że fraszka to drobiazg, nic, bzdecik, dwie czy cztery linijki, a już naród będzie chichotać Sporo z niego weszło na stałe do potocznej polszczyzny. Cytują go starzy i młodzi, chociaż wielu, zwłaszcza młodych, nie ma o tym pojęcia i nawet nie wie, że „Każda jej pozycja / to już propozycja”, „Myjcie się dziewczyny / Nie znacie dnia ani godziny” czy „Jej drabina do kariery / ma cztery litery” to nie przysłowia, lecz fraszki Jana Sztaudyngera. Zdaniem prof. Henryka Markiewicza, literaturoznawcy, to jego pośmiertny sukces: – Jego fraszki żyją w języku, stały się powszechną własnością narodu. Funkcjonują samodzielnie, w oderwaniu od ich twórcy, jako słowa skrzydlate. Niewielu autorom to się udaje. Z pospiesznie przeprowadzonej sondy ulicznej wynika, że spośród ludzi przed czterdziestką większość w ogóle nigdy nie słyszała nazwiska Sztaudyngera i z niczym go nie kojarzy. Zresztą poza instytutami literackimi trudno znaleźć o nim jakiekolwiek informacje. Ani w dwutomowym przewodniku encyklopedycznym „Literatura polska”, ani w leksykonach „Polscy poeci XX wieku”, „Poeci polscy” czy w zwykle niezawodnym słowniku „Polscy pisarze współcześni 1939-1991” L. Bartelskiego jego nazwisko nie figuruje. Nawet w najbardziej popularnych wyszukiwarkach internetowych, gdzie znaleźć można prawie wszystko. Może w takim razie Sztaudynger

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 18/2004, 2004

Kategorie: Kultura
Tagi: Ewa Likowska