Ja – zło narodowe – Rozmowa z Adamem „Nergalem” Darskim

Ja – zło narodowe – Rozmowa z Adamem „Nergalem” Darskim

Polacy nie mają w sobie genu zwycięstwa, genu sukcesu, a oprócz tego nie mamy woli ekspansji i jesteśmy strasznie zakompleksieni

Rozmowa z Adamem „Nergalem” Darskim, liderem zespołu Behemoth

W Polsce odsądzany od czci i wiary, a na Zachodzie okrzyknięty gwiazdą. Jedyny Polak, który aż dwukrotnie znalazł się na listach amerykańskiego „Billboardu”. Za podarcie Biblii poluje na niego PiS. Nominowany w pięciu kategoriach do Fryderyków.

– Jak się żyje w kraju, który docenił cię tak późno? Przecież za granicą twój zespół Behemoth od lat ma status gwiazdy.
– To jest pytanie, które powinno być zadane socjologom (śmiech). My tak naprawdę zrobiliśmy okrężną drogę. Najpierw zdobyliśmy popularność m.in. w USA, Japonii i Europie i tamten rynek nas wciągnął – szybko staliśmy się częścią tzw. sceny zachodniej. Świat szybko nas zaakceptował, a niestety inaczej było w Polsce. Choć muszę przyznać, że nigdy nie myślałem: „Kiedy wreszcie docenią mnie w Polsce?”. Przez to, że rzeczywiście stoją za mną i za moim zespołem różne wydarzenia – płyty, trasy – to nagle ludzie zaczęli grzebać i zobaczyli, że jest to po prostu bogata historia, za którą stoi jakość i szczerość przekazu.

– Masz takie wrażenie, że w gruncie rzeczy zostałeś dostrzeżony w Polsce nie z powodu muzyki, tylko z powodu darcia Biblii i narzeczonej z okładek kolorowych gazet?
– Może. Mam oczywiście świadomość tego, co się dzieje wokół. Zdaję sobie sprawę z tego, że są tzw. okoliczności zewnętrzne.

– Trafiłeś na czołówki polskich gazet głównie ze względu na Dodę, a za granicą byłeś na dziesiątkach okładek prestiżowych gazet muzycznych z „Revolverem” i „Metal Hammerem” na czele, na trasy koncertowe zapraszały Behemotha największe gwiazdy w rockowej branży z Ozzym Osbournem z Black Sabbath, Slayerem i Marilynem Mansonem na czele, koncertowaliście na całym świecie, masz gitarę sygnowaną własnym nazwiskiem…
– …i mam dystans do siebie.

– Ale to są sukcesy, o których inni w Polsce mogą tylko pomarzyć. Próbowano już przecież wielokrotnie wypromować polskie gwiazdy na Zachodzie. Tak było np. z Edytą Górniak czy Myslovitz, ale również rockowymi zespołami TSA i Acid Drinkers.
– Cóż, tutaj jestem na okładkach „Tele Tygodnia”, czy jak to się nazywa, albo „Życia na Gorąco”, w Anglii zaś na froncie magazynu „Kerrang” czy „Terrorizer”. Widzisz różnicę? (śmiech). Kiedy widzę swoją facjatę na okładkach szmatławców, to sam siebie nie poznaję. Koledzy zaczęli się śmiać i dali mi ksywę „Botox”, bo na tych wszystkich zdjęciach wygląda to koszmarnie, strasznie nienaturalnie, niczym woskowe figury rodem z Madame Tussauds. Ale prawda jest taka, że moja wartość ma swój fundament w zupełnie innym miejscu, więc dlaczego miałbym się czymkolwiek przejmować? Dla mnie polski show-biznes jest jak bagno, nie czujesz gruntu, bo masz wrażenie, że stoisz na ruchomych piaskach.

– Pod jakim względem bagno?
– Pod względem jakichkolwiek wartości, a raczej ich braku…

Estradowy barbarzyńca

– 15 lat temu powiedziałeś, że robisz to wszystko dlatego, żeby Behemoth był największym zespołem metalowym na świecie.
– Nie trzymam się kurczowo tego, co powiedziałem 15 lat temu, ale w ogólnym rozrachunku oczywiście chciałbym, żeby Behemoth był największym zespołem na świecie. Czy to jednak znaczy, że obgryzam nerwowo palce w oczekiwaniu na wyniki nominacji Fryderyków? Nie! Wiesz, gdzie stoją wszystkie moje nagrody? W kiblu – bo tam ich miejsce! Nie jestem osobą, która będzie się tym afiszowała. Nagrody i uwaga mediów są ulotne, dlatego skupiam się na tych wartościach i rzeczach, na które upływ czasu czy rdza nie mają wpływu…

– Uważasz siebie nie za muzyka i instrumentalistę, tylko za estradowego barbarzyńcę. Co masz na myśli, mówiąc „estradowy barbarzyńca”?
– Muzyk – brzmi grzecznie, brzmi zdecydowanie za ładnie. Bliżej mi do wizjonera. Mam w głowie jasny obraz tego, co robię, i chcę to realizować. Nie wiem, jak to się nazywa tak naprawdę i tak naprawdę nie mnie oceniać. Wiesz, jeśli ja jestem muzykiem, to kim jest David Gilmour z Pink Floyd? Nie obrażajmy MUZYKÓW (śmiech).

– Powiedziałeś o sobie, że jesteś mentalnym apostołem, który niesie dobrą nowinę. Tylko prowokujesz, czy rzeczywiście chcesz coś ludziom przekazać?
– Mam do przekazania uniwersalne, ważne treści, bez względu na to, w jaki płaszcz są ubrane. Promuję bardzo liberalne wartości: myślenie za siebie, szacunek dla własnej natury i otaczającego nas świata. Rozsądek, wolność, samostanowienie. Pomyślisz: truizmy – ale dla mnie to są istotne rzeczy.

– Co chciałeś ludziom powiedzieć, drąc Biblię?
– Katolicyzm to wciąż najbardziej wpływowa religia na świecie, która w linii prostej wynikła z sekciarstwa. Historia nie zna instytucji, która miałaby na swoim koncie więcej ofiar. W tym przypadku trudno więc o bardziej wyrazisty symbol niż Biblia. Mój akt i słowa, które mu towarzyszyły, nie były niczym nowym. Nasza sztuka przesiąknięta jest krytycznym spojrzeniem na historię i naturę tej instytucji, ale manifestacja takich opinii nie jest chyba jeszcze zabroniona? Jednak żeby zrozumieć sens naszej twórczości, nie możesz się sugerować wyrwanymi z kontekstu cytatami.

– A nie zrobiłeś tego tylko dla rozgłosu?
– Absolutnie nie. Nie cofam teraz tych słów. To są naturalne zachowania, a nie przemyślane ruchy marketingowe. Podpisuję się pod tym i biorę odpowiedzialność za wszystko, co robię.

– Wiesz, że jeśli zostaniesz skazany, to możesz nie dostać wizy i nie wylecisz do USA, gdzie Behemoth jest bardzo popularny?
– Jeżdżę po całym świecie, gram dla różnych nacji, ludzi różnej wiary i rasy. Nigdy nigdzie nie miałem takich problemów. Z jakiegoś powodu tylko w Polsce przekaz Behemotha jest solą w oku. Jeśli ktoś się obraża i czuje się dotknięty tym, co robimy, świadczy to tylko o kryzysie jego wiary. Zauważ, że Kościół w ogóle nie zabrał głosu w tej sprawie. Dlaczego? Odpowiedź jest oczywista. Jeśli coś takiego potrafi zachwiać twoją wiarą, to znaczy, że jest ona krucha i prędzej czy później runie. Powinna runąć. Nie oczekuj ode mnie współczucia dla słabych w swej wierze.

– Radio Maryja zareagowało na piosenkę „Chwała zabójcom Wojciecha” głosem jednego z ojców prowadzących: „Pan Behemoth popełnił taki, że tak powiem, „utwór” – nie wiem, czy tak to można nazwać – który był zatytułowany „Chwała zabójcom Wojciecha”. Chodziło tu o świętego, który przyniósł nam świętą wiarę”, czyli Kościół odezwał się w twojej sprawie.
– Nie utożsamiałbym Radia Maryja z prawdziwym Kościołem katolickim. To jakaś fanatyczna sekta, a mnie fanatyzm przeraża. Ale cieszę się, że w Radiu Maryja czasem też rozmawiają o mądrych rzeczach.

– Wywodzisz się z rodziny katolickiej.
– Tak, zostałem ochrzczony, byłem u komunii, ale bierzmowania już nie przyjąłem. Zresztą wciąż jestem katolikiem, na szczęście tylko statystycznym. Formalne wyjście z Kościoła jest dla mnie kwestią czasu.

Etyka i grzech

– Uznajesz dekalog?
– Uważam 10 przykazań za średnio kompatybilne z naszym życiem. Weźmy ten najcięższy kaliber: „Nie zabijaj”. Nie zabijam innych ludzi, bo uważam, że byłoby to niezgodne z moją naturą. Ale czy nie zabiłbym w obronie własnej, rodziny czy dziecka? To pytanie retoryczne.
Rozumiem popularność nakazów, zakazów, dekalogów etc. Ludzie z natury lubią tego typu drogowskazy, rzadko kiedy się nawet zastanawiamy, czy nam coś pasuje, czy nie… Chyba po prostu nie lubimy myśleć i wygodnie jest, jak ktoś lub coś prowadzi nas przez życie za rękę. Na szczęście są ludzie, którzy wolą kreować samych siebie, tworzyć swoje własne kodeksy życiowe…

– Czym dla ciebie jest grzech?
– Jeżeli mam jakąś etykę, to nie ma w niej miejsca na grzech (śmiech). Grzechem mogłoby być dla mnie występowanie przeciwko sobie, przeciwko swojej naturze. W obrębie własnego życia i osoby powinniśmy mieć prawo robić to, co nam się żywnie podoba…

– Wracając do pytania o podarcie Biblii, czy zrobiłbyś to samo z Koranem lub Torą? Dlaczego nie uderzysz np. w muzułmanów, którzy, jak wiesz, mogliby ci odpowiedzieć o wiele radykalniej niż katolicy?
– Uderzając w Biblię, automatycznie atakuję pięcioksiąg, czyli Torę. Także Koran ma swoje punkty wspólne z Nowym Testamentem. Biblia jest więc najbardziej uniwersalistyczną książką i miała największy wpływ na losy tzw. cywilizowanego świata. Uderzam we wszystkie religie świata. Swoją drogą dlaczego miałbym atakować Koran?

– Bo jesteś przeciwnikiem religii zinstytucjonalizowanej.
– OK. Ale ja nie znam wielu muzułmanów. A jeżeli znam, to nigdy nie zrobili mi żadnej krzywdy. Wolę się skupiać na środowisku, w którym się wychowałem, czytaj tym, które znam od podszewki…

– Czy jakakolwiek wiara jest ci bliska? Czy twój tok rozumowania pokrywa się z jakąkolwiek wiarą?
– Nie, raczej nie. Na szczęście nie.

– Czyli również nie jesteś satanistą?
– Nie lubię szufladek. Utożsamiam się ze zdrowym rozsądkiem. „Kościół zdrowego rozsądku” – brzmi dobrze, co?

– A żyjesz tym, co się dzieje na polskiej scenie politycznej?
– Nie. W dzisiejszym natłoku informacji i wydarzeń nie nadążam za wszystkim, co się dzieje w świecie. A polityka jest na ostatnim miejscu na mojej liście zainteresowań. Interesuję się polityką tylko wtedy, kiedy dotyczy ona bezpośrednio mojego życia.

– Jesteś z Gdańska – miasta Donalda Tuska i zagłębia Kongresu Liberalno-Demokratycznego, który, można powiedzieć, był pre-Platformą Obywatelską. Czy tamto środowisko jest ci bliskie?
– Nie, nie jest. O PO mogę powiedzieć tylko tyle, że jeśli jest mniejsze zło, to oni są mniejszym złem. Ale czy są przeźroczyści, czyści i w ogóle w porządku? Nie sądzę. Orientuję się w polityce bieżącej, mam świadomość, że były prawybory itd., ale też wiem, że moja sprawa z PiS wynika z ich gry politycznej. Wiem, że jestem kozłem ofiarnym, a nie realnym niebezpieczeństwem. Moje zainteresowanie polityką można zamknąć w słowach „świadomy ignorant”. Stoję z boku. Uważam, że w życiu są dużo ciekawsze rzeczy.

– Powiedziałeś, że jesteś kozłem ofiarnym. Co miałeś na myśli?
– Trzy lata po „biblijnym incydencie” zaocznie zgłasza się trzech polityków PiS, którzy nagle poczuli się urażeni. W dodatku nawet nie byli częścią tej imprezy. Czy to nie jest dziwne?!

– PiS chce politycznie coś na tobie ugrać?
– Oczywiście. Liczą na kilka dodatkowych głosów.

Myślę inaczej

– Jak ci się żyje w kraju katolickim?
– W ogóle Polska jest krajem OK do życia, ale to zależy od dystansu. Ja miewam dystans. Ale mam też negatywny stosunek do Polski i Polaków.

– Powiedziałeś kilka lat temu, że Polska daje ci coraz mniej powodów do bycia z niej dumnym. Czy te słowa wciąż są aktualne?
– Niestety tak. Mam bardzo ambiwalentne podejście do naszego kraju. Z czego mam być dumny? Spójrz na naszych sąsiadów z południa. Czesi mają o wiele więcej powodów do dumy ze swoich dokonań i spuścizny. Poza tym nie mają tego martyrologicznego balastu, potrafią się śmiać z samych siebie, mają dystans… Myślę, że można się od nich wiele nauczyć.

– Nie czujesz się dumny z tego, jak Polska jest reprezentowana np. na zewnątrz?
– A jest w ogóle? Sposób, w jaki Polska jest reprezentowana na zewnątrz, jest żenujący. Tragikomiczna jest reprezentacja Polski przez np. prezydenta, ale nie tylko o polityków chodzi. Niech tylko jakiś sportowiec zdobędzie złoty medal, to od razu stawiamy go na piedestał, ale niech mu się następnym razem noga powinie, to… nie chciałbym być w jego skórze.

– Zdobyliśmy ostatnio osiem medali na igrzyskach w Vancouver.
– To jest kropla w morzu potrzeb. Polską wizytówką na zewnątrz są ksenofobia, antysemityzm, nacjonalizm, rasizm i to nie są stereotypy, ale bolesna prawda. Polskie piekiełko gotujące się we własnym sosie. Jesteśmy narodem zakłamanym, niepotrafiącym się cieszyć ze swoich sukcesów, niepotrafiącym walczyć o te sukcesy. Każda inność spotyka się z totalną wrogością. Ile osób może się przyznać do homoseksualizmu, do tego, że ktoś jest Żydem, nie narażając się na szykany czy pośmiewisko?

– To w takim razie jak tobie, Polakowi na stałe wciąż mieszkającemu w tym kraju, udało się odnieść sukces najpierw za granicą – na całym świecie – a potem również w Polsce?
– Być może dlatego, że myślę inaczej? A może dlatego, że nie jestem typowym zapyziałym Polakiem wychowanym na pierogach? Swoją drogą dlaczego ma się udać komuś, kto nie pokonał bariery językowej? Musisz być bardzo zdeterminowany, musisz bardzo chcieć i wierzyć w siebie.

– Właśnie, dlaczego Polakom tak rzadko udaje się osiągnąć sukces za granicą?
– Polacy nie mają w sobie genu zwycięstwa, genu sukcesu, a oprócz tego nie mamy woli ekspansji i jesteśmy strasznie zakompleksieni. Spójrz na Polańskiego. On zbudował swoją pozycję za granicą, dopiero potem został naprawdę utytułowany w rodzinnym kraju.
Prawdę mówiąc, nie wierzę, że np. „Dziecko Rosemary” mogłoby powstać nad Wisłą. Spójrz, jak jest np. w Norwegii. Muzyka blackmetalowa jest dotowana ze środków państwowych. U nas mogę liczyć co najwyżej na publiczny ostracyzm.

– Może to jakiś przyczynek do dyskusji nad promowaniem polskiej kultury za granicą.
– Jestem za, ale żeby było jasne: ja z wyjątkiem paszportu niczego od tego państwa nigdy nie dostałem. Myślę, że Behemoth dobrze reprezentuje nasz kraj za granicą, ale czuję pewną gorycz… Nie oczekuję owacji na stojąco, ale życzyłbym sobie chociaż, żeby bez stresu wykonywać swoją sztukę. Kiedy Penderecki dostał Fryderyka w kategorii „Dobro Narodowe”, pomyślałem, że Behemoth mógłby dostać nagrodę w kategorii „Zło Narodowe”. Taki kraj…

– Artur Rojek jakiś czas temu dostał od ministra kultury „Dyplom za wybitne zasługi dla promocji Polski w świecie”.
– Wow! Ja dostałem ostatnio nagrodę od miasta Gdańska i to było miłe. Nie zdążyłem podziękować, gdyż nagrodę odebrał mój ojciec. Korzystając więc z okazji, dziękuję.

– Twoje miasto cię doceniło.
– Doceniło i to cieszy. Zawsze powtarzałem, że czuję się bardziej gdańszczaninem niż Polakiem. Raz, że stamtąd jestem, a dwa, wielowymiarowa kultura Gdańska bardzo mi odpowiada…

– Polska dusi, tłamsi i nie stwarza dobrych warunków rozwoju?
– Tak. Przez ostatnie 20 lat demokracji zbudowali nam w Polsce centra handlowe, szare bloki przemalowane na kolorowo i dali markowe auta, w leasing oczywiście. To wszystko jest bardzo powierzchowne, płaskie i płytkie. Jak mamy tworzyć coś wspaniałego w atrapie luksusu i szczęścia? W Polsce każde odstępstwo od normy jest źle postrzegane. Wszyscy wyglądamy i myślimy tak samo. Jesteśmy szaroburzy. Mamy takie same mordy, tak samo się ubieramy, wierzymy w te same bzdury i jemy tego samego kotleta schabowego, a w weekend spotykamy się na spacerze w tej samej galerii handlowej. Rzygać mi się chce na ten widok.

Selekcja negatywna

– A propos, myślisz, że Bronisław Komorowski, który wygrał prawybory w Platformie, to jest taki kandydat z obciachowym wąsem?
– Nie wiem, jestem apolityczny. Nie znam się i jest mi z tym dobrze. Powiem w ten sposób: jestem estetą, więc zawsze wybiorę tzw. przyjemniejszą twarz, czyli te rysy, które mnie nie odstraszają, które nie powodują złego grymasu na twarzy. Jeżeli za tym szłaby jakaś mądra myśl, to czemu nie? W całej współczesnej historii Polski Kwaśniewski był pierwszym politykiem, który wyglądał dobrze. Miał proporcjonalną twarz, uśmiech i dobrze skrojony garnitur. Nie daje ci to do myślenia?

– Za rządów PiS chyba nie czułeś się zbyt komfortowo, jeżeli mówimy o tych walorach estetycznych?
– W PiS musi działać selekcja negatywna. Czyli im brzydziej, tym lepiej.

– Nie miałeś czegoś takiego, że wstydziłeś się, kiedy postkomuniści wrócili do władzy?
– Nie, absolutnie. Nie mam takich lotów, że trzeba tych komunistów wytępić jak karaluchy. Należy pamiętać, że to MY byliśmy ofiarami czasu i przestrzeni. Zarówno ci u władzy, jak i ci nękani przez nią byli ofiarami tego samego systemu. Staram się więc nie wartościować.

– Wywodzisz się z heavymetalowej subkultury, która jest dosyć hermetyczna, jest gettem.
– Tak, ale ja nawet nie wyglądam jak metalowiec. Jestem bardzo otwarty na świat… Ale zmienia się też środowisko fanów ciężkiej muzyki. Nie ma już tylko rycerzy metalu ubranych od stóp do głów na czarno. Na spotkania z zespołem do sklepów Empik przychodzą również ludzie ubrani różnokolorowo, którzy słuchają różnej muzyki, przychodzą 50-letni faceci, ale również ich dzieci. A tę całą rodzinę łączy fakt, że kochają, jak ten młot pneumatyczny wali ich od czasu do czasu po głowie (śmiech).

– A może przychodzą zobaczyć tego skandalistę lub faceta Dody?
– Może…

– A chciałbyś jakoś pomóc Dodzie w jej karierze?
– Chciałbym. Często mam wrażenie, że Polska nie nadąża za jej myśleniem wyobraźnią. Że gdyby gdzieś tam morze wyrzuciło ją w Wielkiej Brytanii albo w Stanach, to zrobiłaby rzeczy rewolucyjne i przełomowe. Na skalę światową. Ona tutaj walczy z bardzo oporną materią i to jest nierówna walka. Pamiętasz tę scenę w „Matriksie”, jak Neo wygina łyżeczkę? Tak się chyba nie da, prawda? Ona cały czas próbuje tę łyżeczkę wygiąć. Ja uważam, że w Polsce zrobiła wszystko. Wciąż zaskakuje i to zaskakiwanie wychodzi jej z totalną łatwością, ale zabrnęła już na sam szczyt. Fajnie by było, gdyby rzeczywiście miała szersze pole manewru, bo w Polsce jest ono mocno ograniczone. Cenię Dorotkę za konsekwencję, za to, że potrafi. I trzymam za nią kciuki jak nikt inny.

– A ty tworzysz dla siebie czy z potrzeby misji?
– Gdybym grał dla siebie, to gdzieś tam w garażu stroiłbym sobie teraz gitarę. Mam poczucie misji i wysoko trzymam sztandar. Walczę o wolność. Mam nadzieję, że działalność Behemotha daje ludziom mnóstwo energii i mocno ich inspiruje.

– A nie chcesz ludziom na szyjach odwracać krzyży do góry nogami?
– Nie jestem sekciarzem, politykiem ani księdzem. Nie chcę nikogo nawracać na jedyną słuszną wiarę, bo taka nie istnieje. Jeżeli otwieramy ludziom głowy i mamy wpływ na ich tok rozumowania, to znaczy, że uruchamiamy bardzo ważne procesy, stymulujemy. Jeżeli Behemoth okaże się katalizatorem takich kreatywnych zmian, to będę szczęśliwy. Niech ludzie podążają, w jakimkolwiek chcą kierunku i niech czują się wolni i szczęśliwi. My ich nie będziemy oceniać i wartościować.

– Co z twoją karierą naukową?
– Po raz kolejny dostałem propozycję od swojego promotora z Uniwersytetu Gdańskiego, żebym zrobił doktorat z historii, i przyznam, że bardzo bym chciał, ale jest taki pęd pracy, że będzie ciężko. Studiowałem historię i muzealnictwo i gdybym dzisiaj pracował w zawodzie, to mógłbym się już zamienić w jeden z eksponatów. Propozycja jest kusząca. Pięknie byłoby zagrać na nosie tym, którzy uważają mnie za jakiegoś pseudointelektualistę, Nikodema Dyzmę sceny muzycznej, prymitywa itd. Nie muszę nikomu nic udowadniać, ale myślę, że byłoby fajnie zrobić ten doktorat. Może kiedyś…

– Karierę zawdzięczasz w pewnej mierze Kościołowi katolickiemu.
– Mówiłem już o tym chyba sto razy. Pierwszą gitarę kupiłem za pieniądze z komunii świętej. Poniekąd więec istnienie Behemotha zawdzięczamy Panu Jezusowi.

———————————————-

NERGAL – wł. Adam Darski, ur. 10 czerwca 1977 r. w Gdyni. Wokalista, kompozytor, producent muzyczny i multiinstrumentalista. Absolwent Wydziału Filologiczno-Historycznego Uniwersytetu Gdańskiego. Założyciel, lider, główny kompozytor i autor tekstów blackmetalowego zespołu Behemoth. Grupa w przyszłym roku będzie obchodzić 20-lecie istnienia. Behemoth jest pierwszym i jedynym zespołem w historii polskiej muzyki rozrywkowej, którego płyty („Apostasy” w 2007 r. i „Evangelion” w 2009 r.) znalazły się na amerykańskiej liście sprzedaży „Billboardu”. Również w Polsce płyta „Evangelion” była na pierwszym miejscu list przebojów OLiS – Oficjalnej Listy Sprzedaży, uzyskując status złotej płyty.
Darski wraz z grupą Behemoth był trzykrotnie nominowany do Fryderyka – nagrody polskiego przemysłu fonograficznego. W tym roku Behemoth nominowany jest do Fryderyków w pięciu kategoriach. Zespół koncertował na całym świecie u boku takich wykonawców jak Ozzy Osbourne, Slayer, Danzing czy Marilyn Manson.
W 2008 r. Ryszard Nowak, przewodniczący Ogólnopolskiego Komitetu Obrony przed Sektami, złożył przeciwko Darskiemu pozew, gdy ten spalił na scenie egzemplarz Biblii (postępowanie umorzono). Również Nergal wytoczył proces Nowakowi, który wielokrotnie nazwał go „przestępcą”. W marcu 2009 r. zapadł wyrok w sprawie nakazujący Nowakowi przeproszenie Darskiego w „Gazecie Wyborczej” oraz wpłacenie 3 tys. zł na rzecz schroniska dla zwierząt Ciapkowo w Gdyni.
Nergal prywatnie związany jest z wokalistką popową Dorotą „Dodą” Rabczewską.

Wydanie: 15/2010, 2010

Kategorie: Kultura

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy