Tag "Andrzej Rafał Potocki"
Plastikowa szabelka Potockiego
Samozwańczy ekspert wojenny Andrzej Rafał Potocki zarobił w tygodniku „Sieci” kupę kasy na tasiemcowym serialu o wielkich sukcesach Ukraińców i klęskach Rosjan. By aż tak się nie kompromitować, Karnowski przesunął pracowitego konfabulanta na sam koniec tygodnika. Potocki nie protestował. Kasa ta sama, a myśleć można jeszcze mniej. 3 lutego Potocki wysłał w świat taką myśl: „Prezydent Zełeński już porzucił swoich dotychczasowych niemieckich przyjaciół i kadzi Trumpowi, że w negocjacjach z Rosją Europa jest niepotrzebna, wystarczą Stany i Ukraina. Ten facet ma dwie wybitne zdolności. Pierwsza to szybkie zjednywanie sobie przyjaciół, a druga to jeszcze szybsze zrażanie ich do siebie. Jednak tak otwarte olanie ludzi, którym przed chwilą wciskało się bez wazeliny, jest grubo niesmaczne”.
Czytanie felietonów Potockiego jest jednak pożyteczne. Śmiech to zdrowie.
Bojowy czołgista
Kurteczka wojskowa. Oczywiście amerykańska. Z wieloma naszywkami. Na bogato. Prawie tyle naszywek, ile medali dźwigają generałowie Kim Dzong Una. Mina bojowa. Tak prezentuje się światu dziarski pisowiec przed emeryturą. Andrzej Rafał Potocki. Zasłużony. Bo przecież dojna zmiana nie wpuściłaby byle kogo do polskiego leoparda. Taki on polski, że go Niemcy zrobili z Amerykanami i przekazali Polakom, by trafił na Ukrainę. Potocki jedzie więc w leopardzie i „czuje się jak bóg terenu”. Relacja Potockiego z przejazdu czołgiem po poligonie zachwyciłaby
Z Potockim na Mińsk
Upał taki, że człowiek zdejmuje z siebie, co może. Ale nie Andrzej Rafał Potocki. Ten dumnie prezentuje się w przydużej skórzanej kurtałce („Sieci”). Obwieszony nalepkami jak nie przymierzając jakiś ważny generał od Kim Dzong Una. Mina marsowa i duch bojowy. I to tak bojowy, że „gdyby nie Moskal z bronią atomową, w dwa dni byśmy byli w Mińsku (…); w trzy dni, bo nasi dowódcy musieliby wygłaszać przemówienia powitalne do cieszącej się z wyzwolenia lokalnej ludności”.
Pałace im. Zniewolonego Chłopa
Jakież to musiało być dla nich okrutne! Dwory i pałace, dokąd wiejskie pospólstwo miało zakaz wstępu, przejęła władza ludowa. I zrobiła tam biblioteki, szkoły, przedszkola, domy kultury. Straszne to było draństwo. Żeby bosonodzy obsmarkańcy łazili po pańskich parkietach. To przecież takie nieestetyczne. O krzywdzie Czartoryskich, Lanckorońskich, Lubomirskich i Krasickich pisze „wSieci” Andrzej Rafał Potocki. Uważa pewnie czytelników za idiotów, którzy nie wiedzą, skąd się te pałace wzięły. Że te fortuny powstały z niewolniczej pracy









