Tag "Anna Materska-Sosnowska"

Powrót na stronę główną
Kraj Wywiady

Strach zagląda im w oczy

Politycy PiS złapali się telewizji jak tonący brzytwy. Ale się pogubili i za chwilę to przejdzie w groteskę Dr Anna Materska-Sosnowska – prowadzi zajęcia w Katedrze Systemów Politycznych na Wydziale Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych UW. Członkini zarządu Fundacji Batorego. Doczekaliśmy się okupacji instytucji publicznych przez polityków PiS pod pozorem kontroli poselskiej. Widzieliśmy w mediach, jak zaczynali legitymować przechodzących ludzi, zatrzymywać ich… – Te wydarzenia pokazują dwie rzeczy. Z jednej strony, bezkarność polityków. A z drugiej – niewydolność instytucji i państwa. Politycy w tym, co oni nazywają interwencją poselską, a co kiedyś nazwalibyśmy liberum veto, posunęli się za daleko. Przecież to ma znamiona rebelii! To jest absolutny brak podporządkowania się prawu, normalnym zasadom. Rozumiem, że w takiej sytuacji trudna jest interwencja policji czy sił porządkowych, ale to pokazuje bezhołowie i przekraczanie uprawnień. Niestety, przez ostatnie osiem lat mieliśmy do czynienia z poczuciem pełnej bezkarności ludzi PiS, co w dużym uproszczeniu możemy nazwać: „bez żadnego trybu”. Ale ten czas się kończy. I nawet jeżeli czytam oświadczenie, że przez najbliższe dwa tygodnie nie zostanie wydana decyzja w sprawie zatrzymania panów Kamińskiego i Wąsika, to myślę, że jednak strach zaczyna zaglądać im w oczy. Widziała pani gest Kamińskiego w Sejmie? –

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Pytanie Tygodnia

Czy rząd Tuska może liczyć na lojalność urzędników?

Dr Anna Materska-Sosnowska, politolożka, Uniwersytet Warszawski Oczywiście należy pamiętać, że w Polsce rozbrojono korpus służby cywilnej i zepsuto szkołę, która miała kształcić urzędników. Chcąc ująć sprawę zwięźle: można założyć, że najwyższy szczebel urzędniczy zostanie zwolniony i zastąpiony nowymi ludźmi. Jednakże pewna pamięć DNA korpusu służby cywilnej na pewno była, jest i będzie. Pytanie, które trzeba dziś zadać, to jak ten korpus odbudować, żeby zapewnić w niedalekiej przyszłości systemową ciągłość działań państwa niezależnie od kolejnych zmian władzy. Prof. Robert Alberski, politolog, Uniwersytet Wrocławski W modelu charakterystycznym dla demokracji zmiana władzy powinna oznaczać tyle, że zmienia się najwyższy szczebel decyzyjny w ministerstwach. Powinniśmy mieć urzędników służby cywilnej, którzy są apolityczni, dzięki czemu ich pozycja zawodowa jest stabilna. To oznacza, że pracują z każdą władzą, która w demokratycznym trybie obejmuje rządy. Próbowano w Polsce taki model stworzyć. Mieliśmy ustawę o służbie cywilnej, a nawet szkołę, która kształciła urzędników. Niestety, ten system awansu urzędniczego leży dziś w gruzach. Dlatego nie ma jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, na ile nowy rząd może polegać na urzędnikach. Wszystko zależy od tego, jak bardzo przez ostatnie osiem lat udało się PiS skolonizować aparat administracyjny.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj Wywiady

To nie będą wybory, to będzie plebiscyt

W Polsce głosuje się różańcem i portfelem. Pytanie, co zwycięży Dr Anna Materska-Sosnowska – prowadzi zajęcia w Katedrze Systemów Politycznych na Wydziale Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych UW. Członkini zarządu Fundacji Batorego. Mamy w mediach wielkie halo – operację namawiania na wspólną listę opozycji. – Uczestniczyłam w prezentacji tego sondażu obywatelskiego. Doceniam tę inicjatywę. Ale jeżeli będziemy mówić: albo wspólna lista, albo nic, to właściwie możemy zostać w domu, bo efekt będzie demobilizujący. Taka akcja jest po prostu kontrskuteczna. Razem czy osobno Jak więc odbierać tych wszystkich, którzy powtarzają: „jedna lista, jedna lista”? Czy to ludzie naiwni, czy różni naganiacze Platformy, bo takie odnoszę wrażenie. – Ja takiego wrażenia, że to naganiacze, nie odnoszę. Natomiast obawiam się, że jak tak dalej pójdzie, to idea wspólnej listy zostanie pogrzebana. Z prostego powodu – gdybym była politykiem PSL czy Hołowni, dokładnie tak bym to wszystko odczytywała. Te namowy na wspólną listę. Bo wiadomo, że w tej chwili na jednej liście opozycji korzystałaby przede wszystkim Platforma, ale nie w liczbie posłów czy posłanek, tylko w dojściu do celu, jaki sobie stawia. Wydaje mi się, że Donald Tusk mógłby tę sprawę dosyć łatwo przeciąć, np. proponując mniejszym graczom układy bardziej partnerskie. – Tusk to proponował, padały takie propozycje w przestrzeni publicznej. Mówił

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Pytanie Tygodnia Z dnia na dzień

Jakie są największe grzechy TVP Jacka Kurskiego?

Jakie są największe grzechy TVP Jacka Kurskiego? Krystyna Mokrosińska, dziennikarka, dokumentalistka, honorowa prezeska Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich To już nie telewizja, ale tuba propagandowa rządzącej partii. Jacek Kurski nie kieruje medium publicznym, tylko bierze udział w rozgrywce politycznej. Tak wyraźne opowiedzenie się po jednej stronie sporu sprawia, że przekaz TVP jest chyba nawet bardziej fundamentalistyczny niż to, co głoszą środowiska, którym tradycyjnie przypisujemy fundamentalizm. To praktyczna realizacja znanych w psychologii technik manipulacji. „Ciemny lud to kupi” i niestety kupuje! Robert Kwiatkowski, członek Rady Mediów Narodowych, były prezes TVP Najcięższy z nich polega moim zdaniem na całkowitym ubezwłasnowolnieniu telewizji, które zdało ją na łaskę i niełaskę partii w danym momencie będącej u władzy. Doszło bowiem do tego, że większość społeczeństwa nie cierpi państwowego nadawcy, co pokazują choćby sondaże Centrum Badania Opinii Społecznej, zresztą zbliżonego do rządu. Wskaźniki zaufania do TVP runęły – kiedyś oscylowały wokół 80%, teraz blisko im do 40%. Tym samym Jacek Kurski doprowadził do sytuacji, w której zarządzana przez niego instytucja nie może w zadowalającym stopniu liczyć ani na abonament, ani na reklamy. Ten proces, praktycznie nieodwracalny, najpoważniej obciąża obecne kierownictwo telewizji, gdyż ma charakter systemowy. O estetyce aktualnie realizowanych

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Pytanie Tygodnia

A najpilniejsze po wyborach to…

A najpilniejsze po wyborach to… Dr Anna Materska-Sosnowska, politolożka, Uniwersytet Warszawski Sprawienie, żebyśmy obudzili się w jednej Polsce. Będziemy musieli, jako wspólnota, spróbować wziąć oddech i zabezpieczyć społeczeństwo przed całkowitym rozpadem, m.in. hamując triumfalizm obozu zwycięzców. Nie będzie to łatwe, gdyż w moim przekonaniu negatywne emocje towarzyszące tej kampanii są dużo silniejsze niż kiedykolwiek w przeszłości. Wzajemna pogarda obu stron sporu politycznego osiągnęła taki poziom, że słowa zamieniają się w kamienie. Musimy pamiętać, że to aż wybory, ale i tylko wybory. Andrzej Radzikowski, przewodniczący OPZZ W mojej ocenie najpilniejszym zadaniem będzie przywrócenie rzeczywistego, trójstronnego dialogu pomiędzy organizacjami pracodawców, związkami zawodowymi i rządem. Niezbędne jest bowiem uczciwe podzielenie się skutkami kryzysu ekonomicznego i wspólne szukanie dróg poprawy sytuacji. Rzetelna dyskusja na ten temat jest nieodzowna, gdyż wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że wiele branż silnie odczuje skutki przerw w produkcji wywołanych epidemią oraz zmniejszenia się popytu w związku ze spadkiem przychodów rodzin pracowniczych. Równie ważna z punktu widzenia odbudowy gospodarki jest kwestia dużej niepewności – zarówno po stronie przedsiębiorców, jak i pracowników – co nie skłania do inwestowania. Ryszard Bańkowicz, przewodniczący Rady Etyki Mediów Najpilniejsze zadania dla państwa i społeczeństwa

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Pytanie Tygodnia

Ile razy polityk może zmieniać poglądy?

Ile razy polityk może zmieniać poglądy? Dr Anna Materska-Sosnowska, politolożka, UW Zależy jakie. Jeżeli nie były trafne, to dobrze, gdy je zmienia. Na pewno nie powinien jednak kłamać, zwłaszcza w kwestiach absolutnie podstawowych. Wiemy, że niektórzy politycy oszczędnie gospodarują prawdą, ale są takie sprawy, w których po prostu nie można kręcić, gdyż w ten sposób traci się zaufanie nie tylko swoich wyborców, ale ogółu obywateli. A jeżeli już ktoś zmienił stanowisko, niech nie mówi: „jeżeli ktoś poczuł się urażony…”, ale: „przepraszam, pomyliłem się”. Maciej Wiśniowski, Strajk.eu Tylko krowa nie zmienia zdania, a uparte tkwienie przy swoich opiniach grozi fanatyzmem. Cenię polityków, którzy zmieniają poglądy w sposób ewolucyjny, wyrozumowany. Czymś zupełnie innym jest jednak częsta w polskiej klasie politycznej zmiana zdania w zależności od ugrupowania, do którego chce się wstąpić w nadziei na większe korzyści. Jest to obrzydliwe i niemoralne, a przede wszystkim to oszukiwanie ludzi, którzy na takiego człowieka głosowali. Zresztą każdy polityk, który w sposób diametralny zmienił poglądy – np. wygrał wybory jako kandydat lewicy, a potem zaczął opowiadać się za rozwiązaniami neoliberalnymi – niezależnie od przyczyn tej zmiany powinien poddać się osądowi swoich wyborców. Nie mamy jeszcze odpowiednich procedur, ale trzeba je wypracować. Joanna Załuska, Fundacja Batorego Zmiana

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Pytanie Tygodnia

Czy opozycja ma rezerwy przed październikowymi wyborami?

Czy opozycja ma rezerwy przed październikowymi wyborami? Dr Anna Materska-Sosnowska, politolożka, UW Myślę, że ma pewne rezerwy. Świadczy o tym choćby frekwencja w wyborach samorządowych, a zwłaszcza to, że nawet wtedy niemal połowa z nas nie poszła do urn. Pytanie, czy opozycja ma rezerwy intelektualne – nowe idee i pomysły. W tej kwestii dużo będzie zależeć od tego, czy pójdzie do wyborów w jednym bloku, czy w dwóch lub trzech. W tym pierwszym przypadku będzie jej dużo trudniej sformułować spójną propozycję dla wyborców. Drugi wariant ułatwi to zadanie, ale znacznie utrudni odsunięcie PiS od władzy, jednak nadal nie będzie to niemożliwe. Sebastian Wierzbicki, SLD Aby je uruchomić, każda z partii wchodzących w skład ewentualnej koalicji musi zrobić wszystko, by przekonać swój elektorat, że takie porozumienie jest koniecznością, żeby odsunąć PiS od władzy. Podstawowym narzędziem do tego celu jest przekonująca propozycja programowa, dzięki której Polacy odczują, że opozycja potrafi rozwiązać ich rzeczywiste problemy, a nie mówi o sprawach sprzed 30 lat, takich jak Okrągły Stół. PiS obiecuje konkrety i – co najważniejsze – je realizuje, mimo że są kosztowne dla nas wszystkich. Koalicja musi pokazać, że nie odbierze społeczeństwu tego, co dał obecny rząd, a dodatkowo zajmie się innymi sprawami, które są dla ludzi

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Pytanie Tygodnia

Jak uzdrowić polską politykę?

Jak uzdrowić polską politykę? Prof. Andrzej Rychard, socjolog, PAN Moim zdaniem wyłącznie poprzez procesy długofalowe i dziejące się niejako poza polityką, w społeczeństwie. Polską politykę może zmienić to, że będzie ono coraz bardziej wyedukowane, coraz bardziej proeuropejskie i – mimo nierówności – zamożne, a także racjonalne i zsekularyzowane. Wszystkie wspomniane tendencje istnieją i są dobrze udokumentowane. W dłuższej perspektywie doprowadzą one do tego, że polityka będzie musiała się zmienić i zacznie bardziej odpowiadać stanowi polskiego społeczeństwa, które jest od niej znacznie nowocześniejsze. Samymi manipulacjami wewnątrz polityki, rozmaitymi apelami czy zaklęciami typu „likwidujmy mowę nienawiści” niczego nie zmienimy. Wierzę w moc czynników strukturalnych w polskim społeczeństwie, problem w tym, że one nie zadziałają z dnia na dzień. Dr Anna Materska-Sosnowska, politolożka, UW Nie ma jednej odpowiedzi na to pytanie, ponieważ polskie życie polityczne jest tak popsute i zdemoralizowane, że właściwie nie ma dziedziny, której nie należałoby poprawić. Być może trzeba zacząć od uznania opozycji za równoprawnego partnera, a nie wroga. Pozwoliłoby to przywrócić odpowiednią rangę parlamentowi, tak aby pełnił funkcję prawdziwie ustawodawczą i kontrolną, a nie był maszynką do głosowania i miejscem, gdzie długość wypowiedzi jest ograniczona do 30 sekund. Drugim warunkiem jest przywrócenie kontroli parlamentu i odpowiednich

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Pytanie Tygodnia

Jakie twarze ma dziś patriotyzm?

Jakie twarze ma dziś patriotyzm? Dr Anna Materska-Sosnowska, politolog, UW Smutne, dlatego że jedna strona próbuje zawłaszczyć to słowo, mówiąc: nasz patriotyzm jest prawdziwy, wasz nie. Patriotą według niej jest ten, kto zgadza się z opcją rządzącą, a ten, kto pozwala sobie na krytykę czy inne spojrzenie, na pewno patriotą nie jest. Oczywiście to dla bardzo wielu osób wykluczające i krzywdzące. Okazuje się, że prawdziwie kochają ojczyznę i chcą jej dobra tylko ci, którzy np. szli w Marszu Niepodległości. Pomija się choćby uczestników uroczystości państwowych z udziałem pana prezydenta, którzy również przyszli zademonstrować swój patriotyzm. Patriotą można być na wiele sposobów, ale na pewno patriota to nie nacjonalista – to są dwie zupełnie różne kategorie. Piotr Kaszczyszyn, portal opinii Jagielloński24 Dzisiejszy patriotyzm ma dwa zasadnicze oblicza. Pierwsze – na które nie ma miejsca w przekazach medialnych – to pracownicy administracji, dla których praca jest służbą, nauczyciele z „Polski małych miast”, których akademie szkolne zbyt łatwo wyśmiewamy, oraz miliony Polaków, którzy płacą podatki i 11 listopada wywieszają na balkonach biało-czerwone flagi. Oblicze drugie – internetowo i ulicznie krzykliwe, ubrane w bluzy Red is Bad, często rozumiejące historię w sposób zbyt czarno-biały, konfrontacyjne, swój styl

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Zabójcza centralizacja

Pozując do zdjęć z wypoczynku w górach, prezes PiS pokazał, jak niewiele go obchodzi klęska żywiołowa na północy kraju Dr Anna Materska-Sosnowska – adiunkt w Zakładzie Systemów Politycznych Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego, członek zarządu Fundacji Batorego. Czy to nie dziwne, że twarzą walki z katastrofalną nawałnicą nie została pani premier, któryś z prężących muskuły ministrów lub choćby wojewoda, lecz sołtys wsi Rytel? – Mnie to nie dziwi, bo jestem zwolenniczką decentralizacji i społeczeństwa obywatelskiego, uważam, że to one składają się na siłę państwa. Kto miał najbliżej do miejsc, w które uderzył żywioł? Okoliczni mieszkańcy, dlatego pierwsi pośpieszyli na ratunek sąsiadom i osobom przebywającym w tych okolicach na wakacyjnym wypoczynku. A do tego trafił się człowiek, myślę o sołtysie Łukaszu Ossowskim, absolutnie kompetentny, komunikatywny i zorganizowany, który świetnie zarządzał działaniami mieszkańców. Z drugiej strony gdyby mnie zapytano, czy rząd stracił twarz w wyniku tej katastrofy, odpowiedziałabym twierdząco: zachował się arogancko, zabrakło wyobraźni oraz zwyczajnej wrażliwości na krzywdę i cierpienie ludzi oczekujących szybkiej pomocy. Niemniej jednak nie uważam, że całe państwo zawiodło: Państwowa Straż Pożarna i spółki energetyczne usuwające uszkodzenia sieci zdały egzamin. Bezkarna arogancja Strażacy – zawodowi i ochotnicy – jak zwykle nie zawiedli,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.