Tag "austriacka polityka"

Powrót na stronę główną
Świat

Austria według Kickla

Szef zwycięskich nacjonalistów chce obalić fundamenty liberalnej demokracji

„Bądź wola Twoja” – to jedno z haseł minionej kampanii wyborczej do austriackiego parlamentu. Wola wolą, a względna większość Wolnościowej Partii Austrii (FPÖ) nie oznacza przejęcia steru rządów. Wygrana antyimigranckiego i nacjonalistycznego ugrupowania – taka była wola wyborców. 29 września zagłosowało na FPÖ 28,8%, o 13% więcej niż w poprzednich wyborach. Stan jej posiadania w izbie niższej, Nationalrat, zwiększył się z 31 mandatów do 57, to największa liczba posłów jednej partii w 183-osobowej izbie.

Nie tylko wola, ale i serce chciało. „Twoje serce mówi tak”, widniało na plakatach z przywódcą partii, Herbertem Kicklem. Wolnościowcom, przyjaciołom Putina i Orbána, formacji antyunijnej, kontestującej porządek europejski, kampania się udała. Sondaże przed wyborami dawały im pierwsze miejsce, mogą więc polegać na swoich wyborcach. Zadbali też, by nie odstraszyć od siebie tych, którzy rozważali ich wybór po raz pierwszy. 55-letni Kickl, agresywny, krzyczący, szczujący, na czas kampanii zamienił się w „oswojonego pana Kickla”. Małą prowokacją miało być tylko to hasło „Bądź wola Twoja”, oparte na modlitwie. FPÖ organizowała zresztą ostatnie kampanijne wydarzenie na placu św. Szczepana, przed wiedeńską katedrą. Zakończenie kampanii u wejścia do najważniejszej austriackiej świątyni uznano za szyderstwo.

Strach się bać

Jörg Haider, uważany za ojca europejskiego prawicowego populizmu, byłby dumny z FPÖ. Po skandalu z 2019 r., nazwanym Ibiza-Affäre, kiedy jako koalicjant współrządzący Austrią z ludowcami (ÖVP) z hukiem wypadł z gry w oparach alkoholu, podejrzanych geszeftów i rosyjskich kontaktów, zniknął też ze sceny politycznej Heinz-Christian Strache, lider wolnościowców. Średnio charyzmatyczny, ale dość wyrazisty technik dentystyczny wypadał blado na tle nieżyjącego już Haidera. Jeszcze mizerniej wypada Kickl. Ale jest skuteczny – wyniki wyborcze ma najlepsze w historii tej partii. Podejrzliwy, nieufny, niespecjalnie lubiany zwolennik hasła „Twierdza Europa” dąży do likwidacji mediów publicznych. Wchodzi w spory z dziennikarzami, udziela wywiadów tylko zaufanym, nie wyklucza powrotu do kary śmierci. Czego chce, jak ustawia partię?

Praworządność oraz prawa człowieka i mniejszości mają być regulowane przez „ustawy nadzwyczajne”, zawieszające np. prawo do azylu.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Świat

Misja pod ochroną

50 lat temu wpisano do austriackiej konstytucji niezależność mediów publicznych.

Publiczne media w różnych miejscach świata starają się zachować niezależność albo ją odbudowywać – tak jak na polskim podwórku. Tegoroczny raport „Liberties” Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka na temat wolności mediów w wielu krajach alarmuje, że znalazła się ona niebezpiecznie blisko punktu krytycznego. W raporcie nie został ani razu przywołany przykład rażących naruszeń niezależności mediów w Austrii. Właśnie tu mija 50 lat od przyjęcia przez parlament 10 lipca 1974 r. federalnej ustawy konstytucyjnej o ochronie niezależności radiofonii i telewizji. Weszła w życie 10 dni później. To czasy kanclerza Brunona Kreisky’ego, austriackiego socjaldemokraty, czerwonego „Króla Słońce”, jak się o nim mówi. Rządził krajem od 1970 do 1983 r., pełniąc najdłużej funkcję kanclerza. To bardzo ważny okres historii II Republiki, pełen istotnych, trwałych zmian. Właśnie w latach 70. zapisano w tamtejszej konstytucji mechanizmy związane z demokratyzacją życia, takie jak zapis o Austriackiej Radiofonii i Telewizji (ORF), zapewniający ochronę publicznych instytucji medialnych przed naciskami np. polityków. Zmiany w kodeksie karnym oznaczały m.in. zniesienie kary śmierci, częściowe dopuszczenie aborcji i warunkowe wyłączenie jej spod penalizacji. Czasy Kreisky’ego to także powszechny dostęp do służby zdrowia i reforma edukacji.

ORF jest niezależną organizacją mediów publicznych, fundacją na mocy prawa publicznego. Zapewnia dostęp do informacji, kultury, sportu i rozrywki w radiu, telewizji i internecie. Wspólnie z dziewięcioma studiami regionalnymi jest wiodącym medium elektronicznym w Austrii. Nie nastawia się na zysk, a dochody (także abonamentowe) inwestuje w programy i usługi dla odbiorców ORF. Ramy działalności zapewnia wspomniana federalna ustawa konstytucyjna z 1974 r. z ponad 40 już poprawkami, pierwszą z 1984 r., najnowszą z roku zeszłego.

Półwiecze tak przełomowego wydarzenia nie było w Austrii świętowane, zabrakło nawet okolicznościowego komunikatu prasowego. W wieczornym paśmie informacyjnym ZIB 2 pojawił się dwuminutowy materiał, w opiniotwórczym tygodniku „Falter” – artykuł Barbary Tóth, a redaktorka ORF Margit Schuschou opublikowała opowieść o stanie niezależnych mediów. W tekscie pisze, że ORF jest nieustannie atakowana politycznie.

Zbliżają się jesienne wybory do parlamentu, politycy stają się coraz bardziej agresywni i populistyczni. Także studia regionalne muszą nieustannie bronić swojej suwerenności. Z prawie 2 mln widzów dziennie „Bundesland heute” jest jednym z najchętniej oglądanych programów w dziewięciomilionowym kraju. W zależności od kraju związkowego istnieje różne podejście do tego, jak często pokazują się tam lokalni politycy, ale Schuschou podkreśla, że mandat służby publicznej i poczucie misji są wciąż wyznacznikami pracy w ORF, szczególnie na prowincji. Mieszkańcy regionów mówią: „ORF przychodzi do mojego domu w wiosce”. Czują się „widziani”, studia lokalne pokazują rzeczywistość, na którą żadne inne media nie zwróciłyby uwagi ze względu na niewielką skalę tematu, brak opłacalności itd.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.