Tag "Chimera"

Powrót na stronę główną
Agnieszka Wolny-Hamkało Felietony

Jeszcze jak!

W Krakowie zawsze trafiamy do Chimery, bo żarcie jest tam od razu i niedrogie. Gotowe do wzięcia leży w srebrnych kuwetach. Stoi się w kolejce, je przy małych, chybotliwych stolikach. Jest ciasno i głośno. Buła śmierdzi drożdżami, a do kibla trzeba się udać na półpiętro. Wychodząc, przysięgamy, że nigdy tam nie wrócimy, próbujemy zagryźć preclem. I za miesiąc, dwa – wracamy. Tym razem było jeszcze gorzej, bo kurty zimowe i jakiś remont. Połowa knajpy wyłączona. Wcisnęliśmy się między trzech

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.