Tag "dzikie zwierzęta"

Powrót na stronę główną
Nauka

To pies udomowił człowieka

Duże zwierzęta Europy, Azji i obu Ameryk stanęły na krawędzi wymarcia, gdy ludzie i psy połączyli siły jako myśliwi Część moich praprzodków pozostała na terenie dzisiejszej Hiszpanii i południowo-zachodniej Francji, część zaś – także dzieląca nasze wspólne mtDNA – powędrowała na południe. Ci drudzy przekroczyli Cieśninę Gibraltarską i wkroczyli do Afryki Północnej, po czym posuwając się wzdłuż wybrzeża, dotarli z jednej strony do górzystej Kabylii, z drugiej zaś aż na ziemie obecnego Senegalu. Po dziś dzień można w tych miejscach znaleźć ich potomków. Da się to stwierdzić dzięki występowaniu w komórkach mieszkańców tamtych terenów mtDNA przynależnego do haplogrupy U5b1. Nie jest to częste, ale zdarza się. Jeszcze inna część moich praprzodków, gdy skończył się glacjał, powędrowała na północ za stadami reniferów, które były ich główną zwierzyną łowną. Przekroczyli przy tym rzekę, którą dzisiaj znamy jako Ren. 14 700 lat temu klimat w Europie Północnej zaczął się ocieplać. Na stepach pojawiły się drzewa, takie, jak brzoza, wierzba i osika. Lasy liściaste nie są naturalnym habitatem reniferów, ponieważ zimą nie zapewniają im pokarmu. Moi praprzodkowie żyjący w Dolinie Renu (niem. Rheintal) musieli się przestawić na łowienie innej zwierzyny, takiej jak

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Addio, pomidory

Co będziemy jeść, gdy nie będzie pszczół? Dr hab. Marcin Zych – Ogród Botaniczny Uniwersytetu Warszawskiego Pszczelarze biją na alarm – w całym kraju masowo wymierają pszczoły, w niektórych pasiekach nawet dwie trzecie pszczelich rodzin. Grozi nam katastrofa? – Uściślijmy: co ma pan na myśli, mówiąc katastrofa? No przecież pszczoły zapylają nie tylko ozdobne kwiatki, ale także mnóstwo upraw żywnościowych. To działa na wyobraźnię – jaki będzie świat bez pszczół? – I tak powinno brzmieć pytanie: jaki będzie świat bez pszczół, a nie tylko bez pszczoły miodnej. Ona jest zmartwieniem pszczelarzy, natomiast nie jest jedynym owadem zapylającym, czyli tzw. zapylaczem. Poza tym gdy mówimy pszczoły, to wszyscy mamy na myśli właśnie ten jeden, bardzo konkretny gatunek, hodowany w ulach. A trzeba wiedzieć, że różnorodność pszczół jest ogromna, w Polsce to prawie 500 gatunków, na świecie ponad 20 tys. Rzeczywiście pszczoła miodna zapyla wiele upraw i jest bardzo przydatna w różnych monokulturach, gdzie nie występują inne dzikie zapylacze. Jednak wcale nie jest idealnym, najlepszym zapylaczem – bywają zdecydowanie lepsze! To o co tyle szumu? – Ponieważ drastyczne zmniejszanie się populacji pszczoły miodnej pokazuje, że to zagrożenie dotyczy także innych owadów zapylających, które żyją dziko.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Ekologia

Intruzi w ekosystemie

Niebezpieczeństwem w przyrodzie są obce gatunki Proces biośmiecenia nabiera rozpędu. Zaczyna to mieć poważne konsekwencje nie tylko ekologiczne, ale również ekonomiczne i zdrowotne. Według szacunków świat traci na tym minimum 100 bln dol. rocznie. Nowe niebezpieczeństwo stanowią gatunki obce, żywe śmieci, czyli nowe organizmy, które biologicznie zanieczyszczają ekosystemy. Przy ich działaniu bledną skutki zanieczyszczeń chemicznych, których jeszcze do niedawna wszyscy tak się obawialiśmy. Polska jako kraj i region Morza Bałtyckiego nie jest od tego problemu wolna. W Bałtyku odnotowano już ponad 100 obcych gatunków, a liczba ta rośnie. Na szczęście tylko część intruzów zaczyna się zachowywać inwazyjnie. W Europie występuje obecnie ok. 11 tys. nierodzimych gatunków, ale tylko 15% jest szkodliwych. Frutti di mare Po raz pierwszy kraba wełnistorękiego odkryli w 1912 r. niemieccy rybacy, w rzece Aller, najdłuższym dopływie Wezery. W Polsce pojawił się w Zalewie Szczecińskim oraz w dorzeczu Odry w 1928 r., a rok później został zlokalizowany na terenie Śląska. W 1932 r. występowanie krabów wełnistorękich zanotowano już we wszystkich dopływach Odry poniżej Wrocławia i tym samym znalazły się one w Nysie Łużyckiej, Bobrze, Kwisie Śląskiej, Ślęzie i Oławie. Dziś krab zamieszkuje w Polsce nie tylko słabo zasolone wody Bałtyku,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Ekologia

Na haju z ropuchą

Halucynogenne zwierzęta powszechnie zamieszkują nasze lasy i jeziora Specyficzna wydzielina z gruczołów ropuchy – bufotenina – została po raz pierwszy wyizolowana dopiero w 1920 r. Substancja ta ma silne właściwości halucynogenne, a także podnosi ciśnienie tętnicze krwi, działa żrąco, podrażnia błony śluzowe jamy ustnej i nosa. Osoby, które znalazły się pod jej wpływem, uskarżały się na krótkotrwałe złudzenia optyczne przypominające błyski płomieni lub snop iskier. Takie efekty pojawiają się już przy dawce 0,05 mg na kilogram wagi ciała. Bufotenina ma również działanie znieczulające, dzięki czemu może być stosowana w terapii nowotworów występujących w obrębie gardła i nosa. Inny płaz znany z halucynogennych właściwości to salamandra plamista. Zamieszkuje ona wilgotne i cieniste lasy liściaste w górach do wysokości 1800 m n.p.m. Wielokrotnie stawała się „czarną bohaterką” legend i baśni. Uważano m.in., że można nią zgasić ogień. To oczywiście mit, natomiast salamandra naprawdę jest jadowita – jej skóra zawiera gruczoły, które uwalniają wydzielinę pod wpływem bodźców mechanicznych. W jadzie odkryto alkaloidy chinolizydynowe: salamandrynę, samandaron i samandarydynę. W dawnych czasach często wkładano żywe salamandry do wysokoprocentowego alkoholu i marynowano. Jeszcze i dzisiaj w Słowenii w ten sposób

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Ekologia

Egzotyczny Bałtyk

Po rekinach i solach w naszym morzu pojawiły się mieczniki – Trudno powiedzieć, dlaczego mieczniki upodobały sobie akurat Bałtyk. Wiele wskazuje na to, że mogą tu przypływać w pogoni za dużymi ławicami śledzi. Ale nie można wykluczyć, że najzwyczajniej poznają nowe tereny w związku z procesem globalnego ocieplenia klimatu – mówi dr Tomasz Brodowski z Uniwersytetu Gdańskiego. Latem do Bałtyku wpływają egzotyczni przybysze, zwykle duże ryby zamieszkujące tropikalne i subtropikalne części oceanów. W Europie najliczniej występują one w Morzu Śródziemnym i Czarnym. Tym razem po rekinach i solach w Morzu Bałtyckim pojawiły się mieczniki, blisko spokrewnione ze słynnymi (bo kto nie czytał Hemingwaya…) marlinami błękitnymi i żaglicami. Mieczniki mają charakterystyczny torpedowaty kształt, a ich górna szczęka jest wydłużona w ostry, spłaszczony miecz, który u dorosłych osobników dochodzi do jednej trzeciej długości ich ciała. Mają też szorstką, bezłuską skórę i skromne jak na mieszkańców ciepłych, egzotycznych mórz ciemnoszare ubarwienie. W środowisku naturalnym miecznik może osiągnąć długość 5 m i ciężar kilkuset kilogramów (do 590 kg), przeciętnie jednak dorasta do 2-3,5 m i waży 60-150 kg. Drapieżnik potrafi pływać z prędkością dochodzącą do 100 km/godz., nie pozostawiając ofiarom najmniejszych szans ucieczki. Zabrzmi to nieprawdopodobnie, ale ryby

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Roman Kurkiewicz

Ilu Polaków pożre pyton tygrysi?

Uwielbiam ten moment, kiedy w coraz gorętsze lipcowe dni (a co tam gorąco, lato jest, musi być gorąco, dobrze, że gorąco, to do Egiptu nie trzeba jechać, olinkluziw se można zrobić pod oknem i na balkonie) pojawia się ON, temat, potwór, stwór, dziwo, OBCE nad obcymi, straszne i groźne, czyhające na niewinnych Polaków, ich życie, cześć i honor, a także, co może być jednak zaskoczeniem, ciała. W tym roku jest nim pyton tygrysi, co to wyrzucon w okolicach Konstancina-Jeziorny, matecznika polskich miliarderów, płynie dzielnie nocami rozgrzaną Wisłą (a co tam, lato jest, musi być ciepło), wylinkę pięciometrową zrzucił, na bobra Polaka się zasadził, co widział wędkarz, też Polak, i policjant polski też ponoć widział, i na drugi brzeg przehycnął już ten gad przebiegły. Pyton-Putin jest po swojej stronie Wisły i Polakom, czyli Polsce, zagraża. Och, jakże się myli ten (i ta), który uważa, że sprawa pytona to klasyczny temat sezonu ogórkowego, że trzeba zapchać serwisy naokrągłowiadomościowe, że wakacje żądają atrakcji, że strach jest najpiękniejszą z polskich letnich emocji, że pyton może to i owo, bo może mieć nawet 6 m i 50 kg. No żeż, potwór przebrzydły, wijący się i bezskrzydły, podstępnie skrywający się w wodach

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Ekologia

Z węgorzem przez las na Bermudy

Poza środowiskiem wodnym węgorz europejski może przetrwać nawet cztery-sześć tygodni „Pośród ryb nieznany jest żaden inny przykład gatunku, który musiałby okrążyć ćwierć globu, by dopełnić historii swego życia”, napisał o węgorzach w 1923 r. Johannes Schmidt. Wszystko zaczyna się zwykle w wodach leśnego, bezodpływowego jeziora. Niektóre węgorze, m.in. europejskie Anguilla anguilla, w pewnym okresie życia opuszczają zajmowane terytorium i wiedzione instynktem zaczynają mozolną wędrówkę do miejsca swoich narodzin – Morza Sargassowego. Daleki zachód Dlaczego składają ikrę aż w Morzu Sargassowym, w zachodniej części Atlantyku? Według jednej z legend węgorze były niegdyś mieszkańcami mitycznej Atlantydy. Gdy kataklizm zmiótł ją z powierzchni Ziemi, musiały szukać innego lądu. Dotarły do Europy, ale na czas rozrodu zawsze wracają do swojej dawnej ojczyzny. Zdolność węgorzy do przemieszczania się jest wręcz nieprawdopodobna. Pojawiają się w jeziorach, które nie mają żadnego połączenia z oddalonym morzem. W deszczowe noce potrafią pokonywać lądem przestrzeń od zamkniętego zbiornika do rzeki, wykorzystując swoje wilgotne i wężowate ciało. Wychodzą z wody zwykle w ciepłe i parne letnie noce oraz jesienią, w okresie od września do października, po zmroku, przy deszczowej pogodzie. Przemykają po wilgotnej trawie z prędkością około 3 km/godz., coraz

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Tomasz Jastrun

Lud zaczyna wątpić

Święta u teścia, który jest ledwie, ledwie, gaśnie w oczach, ale ma siłę, by mnie badać, czy przekonałem się do PiS. Wielką moc ma wiara. Teść siedzi cały czas naprzeciw reżimowych programów informacyjnych w telewizji jak podłączony do kroplówki, którą sączy się trucizna. Na progu świąt abp Marek Jędraszewski mówił podczas kazania: „Piłat szybko się zorientował, że Jezus jest niewinny, ale uległ presji ulicy i zagranicy, uciekając w ten sposób od moralnego problemu”. Potem arcybiskup wyjaśniał niepojętnym, że chodzi mu o protesty kobiet i tę przeklętą Unię. Taki właśnie jest polski Kościół. Beton. A papież Franciszek kwestionuje istnienie piekła. W dzieciństwie bałem się piekła, ale jak nieco dorosłem, już byłem pewien, że go nie ma. Kościołowi dojście do tej prawdy zajęło 2 tys. lat. Podoba mi się „ostateczny” dowcip, jaki pisarz André Gide zrobił koledze. Parę dni po jego pogrzebie katolicki twórca François Mauriac dostał depeszę: „Piekła nie ma. Możesz sobie pohulać. Daj znać Claudelowi. André Gide”. • Niedawno „Fakty” ujawniły pismo kierownictwa Orlenu (PiS przejęło ten koncern), rozesłane na wszystkie stacje paliw, z nakazem, by periodyki narodowo-prawicowe były wystawiane z przodu, a liberalne z tyłu. Nie mogłem uwierzyć. Ale biorę

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Ekologia

Co zrobić z kormoranem?

Pozwolenia na odstrzał nie rozwiązują problemu szkodliwego wpływu kormoranów na środowisko Kormoran to największy szkodnik naszego środowiska. W Polsce żadne inne stworzenie nie niszczy swojego otoczenia tak bezwzględnie i nieuchronnie. Drzewa, na których gniazdują te ptaki, zmieniają się w martwe słupy. Przykładem niech będzie wysepka Gardzka Kępa na Zalewie Kamieńskim, niegdyś zalesiona, dziś pozbawiona przez kormorany jakiegokolwiek żywego drzewa. Ptasie odchody wypalają poszycie pod drzewami, wsiąkają w glebę i zatruwają wodę, a ich odrażający odór jest nie do zniesienia. Kormorany odżywiają się rybami. Według badań Instytutu Rybactwa Śródlądowego w Olsztynie, w polskich wodach śródlądowych zjadają tyle ryb, ile łącznie łowią tu rybacy śródlądowi i wędkarze. Niszczą przy tym więcej ryb, połykają bowiem także sztuki zbyt duże, których nie mogą strawić, a potem je wypluwają. Spustoszenie sieją zwłaszcza w stawach hodowlanych, które traktują jak spiżarnię, narażając hodowców na znaczne straty. Osłabiają efekt zarybień, bo w ujściach rzek polują na wyhodowane młode łososie i trocie płynące na morskie żerowiska (smolty). Ptasie kolonie odstraszają turystów. Powoduje to straty finansowe gmin nadmorskich oraz położonych w pobliżu rzek i jezior, których budżet w dużym stopniu kształtują urlopowicze. Niebagatelny jest czynnik sanitarny. Populacje kormoranów roznoszą pasożyty niebezpieczne dla

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Tomasz Jastrun

Ptaki już fruną na południe

W niewielkim Braniewie na tle wież bazyliki mniejszej dostrzegam nagle na niebie wielki klucz ptaków odlatujących na południe, jak znak od Boga. Ten widok zostanie mi na zawsze w pamięci. Wyczytałem, dlaczego ptaki, gdy mają pokonać wielkie dystanse, lecą w kluczach. Pierwszy tworzy korytarz powietrzny, który ułatwia lot następnym, szybciej się męczy, więc jest co jakiś czas zastępowany przez inne. Identycznie zachowują się kolarze w grupie. Wszystkie zwierzęta są naszymi bliskimi krewnymi, co tylko czasami chcemy dostrzec. A mój sześciolatek Franio pyta, przekręcając słowo: „A czemu najpierw były dinozrały, a dopiero potem Bóg wyczarował człowieka?”. • Naiwni czekali na wystąpienie Dudy z jego poprawkami ustaw, jakby stąd miało przyjść jakieś wybawienie. A okazało się, że tylko Ziobro nadepnął na odcisk Dudzie, stąd cała wrzawa. Czy tylko dlatego? Czasami mam wrażenie, że Duda na własne życzenie wlazł do przerębli i teraz się w niej szamoce. Wygląda na to, że na razie nadal będzie Dudą, a nie prezydentem Dudą. Trudno jednak wykluczyć, że na tej odrobinie samodzielności, którą teraz wyskrobał, coś kiedyś wyrośnie i będą wetowane najdrastyczniejsze pomysły prezesa. Nie jestem prawnikiem – chociaż mam syna prawnika, nie wrodził się we mnie – nie mam zupełnie głowy do prawa i przyznam

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.