Tag "Hamas"

Powrót na stronę główną
Felietony Tomasz Jastrun

Dom wypełniony dynamitem

Ktoś napisał dla idealizujących Hamas: „Hamas głosi otwarcie hasło »śmierć wszystkim Żydom« – państwo Izrael podobnego hasła nie wznosi. Tak – można wśród Żydów znaleźć radykałów, którzy najchętniej wszystkich Palestyńczyków wycięliby w pień, ale nie jest to izraelską doktryną wojenną. Wycięcie w pień wszystkich Żydów jest za to doktryną wojenną Hamasu – tak samo, jak było doktryną hitlerowskich Niemiec”. Anna Grabowska pisze na Facebooku, odnosząc to do Izraela i Gazy: „Świat, który płacze, zamiast myśleć, w końcu zapłacze naprawdę, kiedy zrozumie, że emocje nigdy nie zastąpią prawdy”. Tak, usprawiedliwiona litość wobec Palestyńczyków w Gazie, chociaż ma tyle walorów moralnych, zaczyna być wątpliwa przez brak pamięci i rozumu. Antysemitami stali się nawet ludzie, którzy nigdy siebie nie podejrzewali, że są do tego zdolni. Syn znajomych z Londynu zrobił film dokumentalny o tematyce żydowskiej, podobno świetny, ale nie przyjęto go na festiwal ze względu na temat. Tłumaczka Etgara Kereta pisze mi, że wydawnictwa boją się drukować tego mistrza krótkiej formy. Nic, tylko zamknąć Muzeum Polin. To ma wiele wspólnego z emocjami i bezmyślnością, mało z rozumem. Litość też powinna mieć rozum, by nie zmieniła się w potwora.

W poniedziałek kolacja u Zuzanny Lipińskiej, córki Eryka; mieszka w Londynie, tu ma mieszkanie. Jest Elżbieta, nasza zguba z Toronto, i pisarka Agata Tuszyńska. Elżbieta zaginęła nam na kilkanaście lat, tonąc w swoich problemach, odizolowała się od bliskich i znajomych. Pyszne rydze i inne atrakcje kulinarne, ale najważniejsza rozmowa, wiele wspomnień.

Z Elżbietą byłem w jednej grupie na studiach polonistycznych. Potem została żoną reżysera Ryszarda Bugajskiego, przez wiele lat byłem z nimi blisko. Ryszard po słynnym „Przesłuchaniu” nie mógł już robić filmów. Poza tym nie znosił Polski w postaci opresyjnej i gnijącej. Kilka lat później byłem akurat w Nowym Jorku, gdy jechał na swoją emigrację, odbierałem go z lotniska ze znanym amerykańskim dziennikarzem Renem Weschlerem. Ryszard zrobił w Kanadzie bodajże jeden film i jakieś odcinki seriali i wrócił do już

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Tomasz Jastrun

Ten mechanizm działa zawsze

Ku utrapieniu tych, co uwierzyli, że Hamas jest szlachetną organizacją narodowowyzwoleńczą, terroryści zaczynają rozstrzeliwać niechętnych sobie Palestyńczyków i robią z tego spektakl. Skwapliwie filmują egzekucje, więc możemy je oglądać. Hamas uważa, że w ten sposób powinno się załatwić Żydów, wszystkich, jak robił to Hitler. Izrael jednak nie ma takiej doktryny wobec Palestyńczyków. Powstanie państwa palestyńskiego wolnego od przemocy i demokratycznego jest mrzonką, żadne państwo arabskie nie jest demokracją. A na marginesie: Izraelczycy nigdy nikogo nie rozstrzeliwali, nawet zbrodniczych terrorystów skazywali w jawnych procesach co najwyżej na dożywocie. I teraz to towarzystwo wyszło na wolność. Ale wiara w zbrodniczość Izraela ma już charakter religijny, argumenty nie mają znaczenia.

A przecież Izrael został skazany na to, by zaatakować Gazę. Liberalny premier też wydałby taki rozkaz po 7 października 2023 r., tylko nie brnąłby w to dalej, widząc, że nie da się zlikwidować Hamasu bez burzenia Gazy. Zrzucane ulotki ostrzegające mieszkańców przed bombardowaniami to było za mało. Rozkaz kontynuowania niszczenia Gazy wydał faszyzujący premier. Niemal połowa mieszkańców Izraela uważa Netanjahu i jego bandę za paranoików i nie boi się słowa faszyści. O tym też zapominają krytycy Izraela, tam podział jest taki jak w Polsce i w Stanach. W Izraelu to tylko bardziej skomplikowane, gdyż istotny procent ludności to religijni Żydzi, to skamielina. Są jak przybysze z Marsa. Liberalny Izrael ich nienawidzi. Wielu z nich nie uznaje zresztą istnienia Państwa

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Świat

Zatrzymać ludobójstwo w Palestynie

Ludobójstwo w Gazie trwa nieprzerwanie mimo globalnego sprzeciwu, mocnego głosu ONZ i innych organizacji międzynarodowych oraz liczonych w milionach protestów na całym świecie. Izrael nie reaguje na nic, wszak ma za plecami Stany Zjednoczone z Donaldem Trumpem. Zastygły w uporze jak owad w bursztynie ustami swojego premiera Netanjahu powtarza propagandową mantrę: „Izrael ma prawo do obrony”, „Żadnego państwa palestyńskiego nie będzie”, „IDF jest najbardziej moralną armią świata”. W ostatnich dniach opublikowano raport specjalny komisji śledczej ONZ, który potwierdza, że Izrael dopuścił się ludobójstwa na Palestyńczykach w Strefie Gazy.

Ludobójcze intencje

Pojęcie ludobójstwa, które stworzył polski żydowski prawnik Rafał Lemkin w reakcji na Zagładę Żydów europejskich dokonaną podczas II wojny światowej przez hitlerowskie Niemcy, weszło do zapisów prawa międzynarodowego w latach 40. Zapewne do głowy mu nie przyszło, że potomkowie ofiar Zagłady zostaną kiedyś o takie zbrodnie oskarżeni.

W ludobójczej agresji Izraela po 7 października 2023 r. – kilka tysięcy bojowników Hamasu z Gazy przedarło się wówczas przez zasieki i ogrodzenia i rozpoczęło walkę, w której, jak dziś się podaje, zginęło ok. 1,2 tys.

Izraelczyków, w tym 800 cywilów (izraelskie dane nie mogą być potwierdzone przez niezależne gremia, organizacje, media – nie mają one wstępu do Gazy) – śmierć poniosło już co najmniej 65 tys. osób, w tym ok. 20 tys. dzieci, spośród których 12 tys. nie miało ukończonych 12 lat. Ponad 20 tys. dzieci straciło jednego lub oboje rodziców. Miesięcznik „Lancet” uważa, że dane te (źródłem jest Ministerstwo Zdrowia Gazy) są radykalnie zaniżone.

Cała populacja Gazy (2,4 mln osób) została wygnana ze swoich domostw i wysiedlona. Ponad 90% budynków leży w gruzach. Zniszczone są szpitale, szkoły, uniwersytety, meczety i cmentarze, o infrastrukturze handlowej czy gastronomicznej nie wspominając. Gaza de facto jest zrównana z ziemią. Od października 2023 r. do 19 września br. odnotowano w niej 440 zgonów spowodowanych niedożywieniem, w tym 147 dzieci.

Represje dotykają także Palestyńczyków mieszkających na Zachodnim Brzegu: w 2025 r. zniszczono tam więcej palestyńskich domów niż łącznie w ciągu ostatnich 60 lat. Od 27 maja 1,4 tys. Palestyńczyków zostało zabitych przez Izrael podczas próby zdobycia żywności; od października 2023 r. w izraelskich więzieniach osadzono ponad 1,5 tys. palestyńskich dzieci. Również od października 2023 r. liczba palestyńskich więźniów politycznych sięgnęła bezprecedensowych 18 tys., przy czym w wyniku tortur i/lub złego traktowania zmarło ich co najmniej 76, w tym 46 ze Strefy Gazy.

Ponadto Izrael zabił w Gazie więcej dziennikarzy, niż zginęło łącznie podczas wojny secesyjnej w Stanach Zjednoczonych, w I i II wojnie światowej, wojnie koreańskiej i w Wietnamie (także konflikty w Kambodży i Laosie), w wojnie w Jugosławii w latach 90. i 2000. oraz w wojnie w Afganistanie po 11 września 2001 r.

W najważniejszej jak dotąd polskiej książce poświęconej Gazie, „Gaza. Rzecz o kulturze eksterminacji” Pawła Mościckiego, pada stwierdzenie, że w sprawie ludobójstwa najtrudniejsze jest udowodnienie ludobójczych intencji rządzącym i decydentom. Co właściwie niewyobrażalne, nieogarniona buta izraelskich elit politycznych pcha je tymczasem do mówienia o tym expressis verbis. Przytoczmy kilka wypowiedzi najwyższych funkcjonariuszy państwa. Minister obrony Izraela Jo’aw Galant: „Ogłaszam totalną blokadę Strefy Gazy. Odcinamy wszystko. Zero elektryczności. Zero jedzenia. Zero paliwa. Takie metody są konieczne, bo naszymi wrogami są ludzkie zwierzęta”. Jisra’el Kac, minister energii: „Cała ludność cywilna w Gazie musi natychmiast opuścić ten obszar. Wygramy. Nie dostaną ani kropli wody, ani jednej baterii, dopóki nie opuszczą tego miejsca”. Minister finansów Becalel Smotricz: „Nie ma półśrodków… Rafah, Dajr al-Balah, Muchajjam an-Nusajrat – całkowita zagłada. (…) Nie ma dla nich miejsca pod słońcem”. Nissim Vaturi, wiceprzewodniczący Knesetu: „Teraz wszyscy mamy jeden wspólny cel – wymazanie Strefy Gazy z powierzchni ziemi”. Gen. dyw. Ghassan Alian: „Nie będzie prądu ani wody [w Gazie], będzie tylko zniszczenie. Chcieliście piekła, dostaniecie piekło”.

W konsekwencji do maja 2025 r. Izrael zrzucił na Gazę w ponad 11 tys. nalotów ponad 100 tys. ton „trotylu” (szacunkowe dane). To 10-krotnie więcej niż moc bomby zrzuconej przez USA na Hiroszimę. I wielokrotnie więcej niż siła alianckich bombardowań Drezna, Kolonii i Hamburga.

Potwornym paradoksem jest, że firmy produkujące pociski użyte do ataku na konwój humanitarny World Central Kitchen – mimo że był poprawnie oznakowany i poinformował Izraelczyków o swoim przejeździe, zabici zostali wszyscy uczestnicy, w tym polski wolontariusz Damian Soból – bez żenady reklamowały swoje produkty na międzynarodowych targach broni w Kielcach, gdzie wystawiało się 10 izraelskich firm zbrojeniowych. W tej sprawie osobiście, we współpracy z propalestyńską inicjatywą Kaktus, złożyłem w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Kielcach oficjalne doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa „pomocnictwa w ludobójstwie” przez pracowników izraelskich firm zbrojeniowych obecnych na targach. Policja przesłuchała kilku z nich. Sprawa jest w rękach prokuratury. To pierwsza taka interwencja wobec Izraelczyków, którzy reklamowali swoje produkty jako „przetestowane w boju” i używane właśnie w ludobójczej operacji IDF „Swords of Iron” (Żelazne miecze).

Konflikt? Nie – okupacja!

Samo określenie konflikt wprowadza w błąd, bagatelizując istotę nadużyć Izraela. Tymczasem relacje społeczności palestyńskiej – tej mieszkającej w Gazie i tej na Zachodnim Brzegu (w tzw. Autonomii Palestyńskiej) – znajdują odniesienie w przepisach prawa międzynarodowego. Te zaś precyzują: to okupacja, która trwa od wojny w 1967 r. I niemal wszystkie zapisy o obowiązkach państwa okupacyjnego Izrael łamie systematycznie od samego początku. Sztandarowym przykładem jest tzw. polityka nielegalnego osadnictwa. Zachodni Brzeg zamieszkuje obecnie ponad 750 tys. nielegalnych osadników izraelskich, którzy dokonują nieustannie aktów przemocy, kradzieży, dewastacji i mordów na ludności palestyńskiej. Wszystko to pod osłoną izraelskiej armii, policji i służb specjalnych. Izrael ma wobec okupowanych obowiązki, z których się nie wywiązuje, nie ma natomiast żadnego „prawa do obrony”. Prawo do obrony, w tym militarnej, mają natomiast wedle prawa międzynarodowego Palestyńczycy (czyli także Hamas). Wynika to z zapisów konwencji haskiej i genewskiej.

Samo określenie terroryzm jest uznaniowe i nieprecyzyjne. Szafuje nim tak potężny gracz świata polityki jak USA, które same jako państwo spełniają wszystkie warunki takiej oceny. Oto więc światowy terrorysta i jego totumfacki – Izrael decydują o tym, kogo napiętnować tym określeniem. Działania Mosadu, izraelskiej agencji wywiadowczej, wyczerpują wszelkie znamiona tego, co definiuje się jako terroryzm. W Polsce wznowiono właśnie książkę Ronena Bergmana, izraelsko-amerykańskiego dziennikarza (w tym „New York Timesa”), „Powstań i zabij pierwszy. Tajna historia skrytobójczych akcji izraelskich służb specjalnych”. Nieprzerwanie od lat 50. Izraelczycy prowadzą akcje podkładania bomb i mordowania tych, których uznają za wrogów.

Hamas, który wyrósł z tradycji działalności

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Tomasz Jastrun

Pogadanka o nieśmiertelności

Coraz niechętniej oglądam polityczne obrazy płynące z Polski i ze świata. Mrocznieje nam krajobraz. Sroży się Rosja, niesie śmierć Ukraińcom i groźbę okupacji. Drony ze wschodu poszybowały do Polski. Nawrocki pieszczący się z Trumpem. Potem wielka parada wojskowa w Chinach, Putin, Kim Dzong Un i Xi Jinping w objęciach. Wzruszająca trójca. Wszystkich ich łączy głęboki humanizm, szczególnie zaś cechuje Kim Dzong Una, który na masową skalę morduje i dręczy obywateli, a Rosji dostarcza mięsa armatniego. Sojusz tej świętej trójcy robi ponure wrażenie. I to zupełne ogłupienie ludzi, często mądrych i pełnych empatii, którzy zaczęli kochać Hamas i traktować go jako szlachetny ruch narodowowyzwoleńczy. W świecie, a też u nas, jest coraz podlej. Grozi nam rozmnożenie broni jądrowej i zbliża się katastrofa klimatyczna, w którą powszechnie się nie wierzy. Prezydent USA głęboko nie wierzy, podobnie nasz.

Jako przypis do spotkania w Pekinie, gdzie planowano nowy podział świata, Putin i Xi, nie wiedząc, że mikrofony nie zostały wyłączone, pogadali o nieśmiertelności. Wszyscy dyktatorzy mają problem ze śmiercią, śmierć to słabość i koniec władzy, a oni zasłużyli na wieczność jak egipscy faraonowie. „W przeszłości ludzie rzadko dożywali 70 lat, dziś mówi się, że w tym wieku wciąż jest się dzieckiem”, miał optymistycznie powiedzieć Xi. Putin dodał, że rozwój transplantologii pozwala mieć nadzieję na coraz dłuższe życie. Xi Jinping mówił, że część naukowców przewiduje

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Tomasz Jastrun

Powrót

Z niemieckiego Dinkelsbühl do Bolesławca. Niemieckie miasteczko nas oczarowało, hotel też niezwykły, dekorowany lokalnymi wzorami ludowymi. Spacery starymi uliczkami i placami. Gotycki kościół jakby żywcem wyjęty z dawnego czasu. Jest duża księgarnia, nawet sporo książek po angielsku, plus dwie małe. Miasto liczy 11 tys. mieszkańców. W Polsce wszystkie księgarnie w małych miasteczkach umarły. Dinkelsbühl nigdy nie doświadczyło wojny, dlatego takie piękne. I znowu bolesne uczucie, że dzisiaj nie potrafimy budować przytulnie, że nasza architektura utraciła duszę i poczucie harmonii. Niemcy ociekają bogactwem, jeśli mają teraz gospodarczy kryzys, to daj nam Panie Boże taki kryzys.

W samochodzie polska stacja radiowa, Nawrocki celebruje w Szczecinie rocznicę powstania Solidarności, cały czas mówi głosem podniosłym. Dudzie zajęło kilka lat, zanim zaczął krzyczeć, Nawrockiego nawiedziło to do razu.

Bolesławiec ma piękny rynek, oświetlony w nocy wygląda olśniewająco. Rano do Warszawy, ale żona najpierw chce jechać do manufaktury ze słynną już w świecie ceramiką. Mamy w kuchni kubki, miski i talerze z Bolesławca. Uważam, że w nadmiarze, ale Ewa, jak mała dziewczynka, która ma wybierać sukienki dla lalki, jedzie tam kierowana wielką namiętnością. Droga do Warszawy luksusowa, w Polsce na autostradach nie ma korków, w Niemczech są co chwilę, bo autostrady tam stare, więc nieustannie naprawiane, a to blokuje ruch.

W domu jak zawsze – najpierw witają mnie obrazy, choćby

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Świat

Kto uzna państwo palestyńskie

USA wycofują Palestyńczykom wizy na Zgromadzenie ONZ

Internet i zachodnie media huczą od informacji o „Cebulowym Rycerzu”, który zmierza do Gazy, by przełamać blokadę morską. Chodzi o irlandzkiego aktora Liama Cunninghama, znanego z roli sir Davosa Seawortha, byłego przemytnika w serialu „Gra o tron”. Grana przez niego postać również przełamywała morskie oblężenie, by dostarczyć żywność, w tym cebulę. Cunningham znany jest z propalestyńskich poglądów i od dwóch lat chętnie zabiera głos w obronie Gazy. Tym razem postanowił działać i dołączył do flotylli Sumud. To kolejna w ostatnich latach próba przełamania blokady morskiej Gazy i dostarczenia jej mieszkańcom pomocy humanitarnej.

Poprzednie starania, w tym głośny rejs z czerwca tego roku, zostały zablokowane przez izraelskie wojsko. Wcześniejsze akcje nie zawsze jednak kończyły się pokojowo. W 2010 r. na pokład statku Mv Mavi Marmara wtargnął oddział izraelskich komandosów; doszło do walki, w której zranionych zostało 10 izraelskich żołnierzy, ale śmierć poniosło też 10 aktywistów (Rada Praw Człowieka ONZ podała w raporcie, że stan przynajmniej sześciu ciał wskazywał na to, że ofiary zostały poddane egzekucji). Wszystkich pasażerów i załogę statku deportowano.

Tym razem rejs flotylli Sumud ma szansę zyskać o wiele większy rozgłos. 31 sierpnia z Barcelony wyruszyło ok. 100 jednostek, co stanowi największą próbę przełamania blokady morskiej Gazy w historii. Na ich pokładach znaleźli się aktywiści i dziennikarze z 40 państw świata.

Choć deklarowanym celem jest dostarczenie pomocy humanitarnej, można się spodziewać, że i ta flotylla zostanie zatrzymana przez izraelskich wojskowych, a jej uczestnicy deportowani. Mimo wszystko akcja i tak odegra swoją rolę – będzie wyrazem protestu przeciwko sytuacji w Strefie Gazy oraz izraelskim działaniom zbrojnym, które doprowadziły do śmierci 60 tys. Palestyńczyków (według wspólnego śledztwa izraelskich magazynów internetowych +972 Mag i Sicha Mekomit oraz brytyjskiego „Guardiana” same dane Sił Obrony Izraela pokazują, że 83% ofiar ich działań to osoby cywilne). A także przeciwko katastrofie humanitarnej, która jest skutkiem blokowania dostępu ciężarówek z pomocą, uniemożliwienia działania ONZ czy utworzenia nieefektywnej Gaza Humanitarian Foundation, której akcje naraziły życie wielu osób udających się do punktów dystrybucji żywności.

Waszyngton zawłaszcza ONZ?

Choć z perspektywy Palestyńczyków sprawy dzieją się być może zbyt wolno i świat nieskutecznie zapobiega ich tragedii, trudno nie zauważyć zmian, przynajmniej symbolicznych. Już kilka państw europejskich – wśród nich Francja i Wielka Brytania – zapowiedziało, że lada chwila uzna państwo palestyńskie. Do tej listy dołączyła Belgia, stawiając jednak twarde warunki. Była to trudna decyzja, wypracowana w drodze kompromisu między socjaldemokratami, chadekami, centrystami i flamandzkimi nacjonalistami. Belgia ma zamiar uznać palestyńską państwowość jeszcze w tym miesiącu. Nałoży także na Izrael sankcje uniemożliwiające import produktów z nielegalnych żydowskich osiedli na Zachodnim Brzegu, o ile z Gazy zostaną wypuszczeni izraelscy zakładnicy, a Hamas odda władzę.

Tego rodzaju warunki zdają się trudne do spełnienia; może nawet chodzi o to, aby belgijski rząd nie musiał wywiązywać się z obietnic. Zdaje sobie bowiem sprawę z tego, że Hamas uważa się za legalną palestyńską władzę, po tym jak w 2006 r. zwyciężył w wyborach parlamentarnych, a prezydent Mahmud Abbas nigdy nie rozpisał kolejnych.

Niezależnie od tego, czy belgijski rząd wyda oświadczenie o uznaniu Palestyny, czy nie, z tego zamiaru nie wycofali się inni europejscy gracze. Tymczasem rosnąca presja na Izrael sprawiła, że do akcji włączył się Waszyngton. Do uznania Palestyny miało dojść na 80. sesji Zgromadzenia Ogólnego Organizacji Narodów Zjednoczonych, podczas szczytu, który zacznie się 9 września. 29 sierpnia na stronie Departamentu Stanu USA pojawił się artykuł stwierdzający, że „Administracja Trumpa potwierdza swoje zobowiązanie, by nie nagradzać terroryzmu, i wycofuje wizy palestyńskich urzędników przed Zgromadzeniem Ogólnym ONZ”.

Czy zatem Stany Zjednoczone uznają teraz również Fatah i Autonomię Palestyńską za organizacje terrorystyczne? Być może to nadinterpretacja, ale Waszyngton zaburza neutralność forum ONZ, w którym z założenia mogą brać udział państwa członkowskie i członkowie obserwatorzy, a taki status ma w ONZ Palestyna.

Europejscy ministrowie podzieleni

Po spotkaniu unijnych ministrów spraw zagranicznych w Kopenhadze (29-30 sierpnia) szefowa europejskiej dyplomacji Kaja Kallas wezwała Waszyngton do odwołania jego decyzji, która łamie porozumienia między ONZ a Stanami Zjednoczonymi. Zgodnie z nimi bowiem Amerykanie nie mają prawa wycofywać wydanych wiz. Tego samego zdania jest minister spraw zagranicznych Francji Jean-Noël Barrot, który podczas konferencji prasowej zaprotestował przeciwko ograniczeniom możliwości dostępu do Zgromadzenia Ogólnego. Barrot udzielił tego komentarza w przeddzień spotkania ministrów, które w agendzie miało przede wszystkim omówienie wspólnych reakcji na wojnę w Ukrainie i potencjalnego zawieszenia broni między Kijowem a Moskwą. Ale także kwestii wojny w Strefie Gazy i katastrofy humanitarnej, jaka dotyka Palestyńczyków.

Rozmowy, co nie było zaskoczeniem, zakończyły się bez wypracowania wspólnego stanowiska. Już przed spotkaniem Kaja Kallas przyznała, że ministrowie „na pewno nie podejmą dzisiaj decyzji” o nałożeniu sankcji na Izrael, czego zdaje się oczekiwać duża część społeczeństw państw europejskich. Tym samym Europa wysyła wyraźny sygnał, że jest podzielona.

Ministrowie dyskutowali jednak o wstępnym etapie kar, które w ramach wywierania presji mogliby nałożyć na Izrael. Mowa chociażby o zawieszeniu unijnego finansowania dostępnego dla izraelskich start-upów. To z ich działalności Tel Awiw uczynił element swojej silnej dyplomacji publicznej, prezentując się skutecznie jako

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Tomasz Jastrun

Migawki i obrazy

Bieszczady, blisko granicy ukraińskiej. Ból, że tak mało pamiętamy o wojnie, o zabitych i o naszych rannych braciach. Piękne krajobrazy z grzbietu zapory solińskiej, w wodzie kłębowisko nadzwyczaj dużych karpi wąsatych, ludzie je dokarmiają ze szczytu zapory. Potem Sanok, zamek, a w nim muzeum. Rewelacyjne zbiory obrazów Zdzisława Beksińskiego. Pochodził z Sanoka, zapisał miastu w spadku swoje obrazy. Pamiętam, jak byłem w jego mieszkaniu na Służewie nad Dolinką. Mieszkanie i zarazem pracownia Beksińskiego znajdowały się w brzydkim bloku, tam został zamordowany. Słabo pamiętam malarza, najlepiej to, jak stoję w oknie i patrzę na krajobraz tej smętnej dzielnicy. Świetny film o nim „Ostatnia rodzina”.

Dwór w Komborni, luksusowy hotel z basenem, tam kilka dni. Niedaleko wieś Haczów, gdzie znajduje się najstarszy w Europie drewniany kościół gotycki. Jakim cudem ocalał? Zdumiewające, bo wokół pusto i głucho, a świątynia otwarta, nikt jej nie pilnuje, w środku tylko my. Wiele mroku i zapach drewna pociemniałego od upływu czasu. Obok niepiękny murowany kościół, o tyle oryginalny, że wzniesiony w 1944 r. Pamiętam czasy, gdy kościoły były zawsze otwarte, dzisiaj to dziwi. Wsiadamy do samochodu, gdy z nowego kościoła wychodzi ksiądz, otwiera drzwi auta, zdejmuje sutannę i od razu traci powagę. Mundur i sutanna mają moc.

Rzeszów, oszołomienie jego urodą i dostatkiem, piękny rynek, promenada. Franek, który ma słabość do wieżowców, zachwyca się niemal już ukończonym wysokościowcem, który stoi nad Wisłokiem, niedaleko starego miasta. Ten kontrast – wieżowiec i stare miasto. Budynek jest zaskakująco wzniosły

Świat

Podzielona Europa, głodna Gaza

Wojna informacyjna w konflikcie izraelsko-palestyńskim

Od kilku tygodni użytkownicy mediów społecznościowych w Polsce oglądają materiały o Gazie sponsorowane przez izraelskie MSZ. To odpowiedź Tel Awiwu na apele organizacji humanitarnych o umożliwienie udzielania pomocy Palestyńczykom i na padające pod adresem Izraela oskarżenia, w tym o dopuszczanie się zbrodni ludobójstwa, m.in. przez głodzenie mieszkańców Strefy Gazy.

Sponsorowane przez ministerstwo filmy przekonują, że w istocie przejścia graniczne zostały otwarte po miesiącach blokady, a za to, że nie jest dystrybuowana pomoc humanitarna, która dzisiaj znajduje się w przyczepach ciężarówek zaparkowanych w pobliżu Kerem Szalom, odpowiedzialne są ONZ i Hamas. Dowiadujemy się, że „ONZ odmawia rozdzielenia pomocy”, a według innych materiałów to Hamas głodzi izraelskich zakładników, ignorowanych przez media zajęte przekazywaniem „propagandy Hamasu”.

W ten sposób wojna informacyjna weszła w dużo intensywniejszą fazę, a Izrael stara się przejąć inicjatywę. Zdjęcia i materiały o panującym w Strefie Gazy głodzie uznawane są w tej narracji za kłamstwa rozpowszechniane przez media. Organizacje humanitarne wzywające do umożliwienia im pracy oskarża się o kolaborację z Hamasem, m.in. poprzez koordynację działań (lub to, że niektórzy pracownicy szkół prowadzonych przez UNRWA okazują się członkami Hamasu, co z punktu widzenia części palestyńskiego społeczeństwa nie jest kontrowersyjne, Hamas jest też organizacją polityczną pełniącą funkcje rządu w Gazie).

Nie ma głodu?

Izraelska narracja w sprawie głodu jest jednak niekonsekwentna.

27 lipca premier Netanjahu poinformował, że w Strefie Gazy nie ma mowy o klęsce głodu, zarazem obarczył Hamas odpowiedzialnością za kradzież pomocy humanitarnej. Tymczasem Lekarze bez Granic czy Polska Akcja Humanitarna podkreślają, że ich zespoły nie spotkały się z przypadkami okradania transportów pomocy humanitarnej przez Hamas.

Wersję premiera podważa również Agencja Stanów Zjednoczonych ds. Rozwoju Międzynarodowego (USAID). Jej pracownicy przeprowadzili analizę przypadków kradzieży pomocy dostarczanej przez organizacje humanitarne między październikiem 2023 r. a majem 2025 r. Efekt? Nie ma dowodów na to, że pomoc jest systematycznie rozkradana przez Hamas, choć pojawiły się dowody na kradzieże pomocy z mniejszych organizacji.

Z kolei Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Usług Projektowych (UNOPS), analizując wjazdy do Gazy ciężarówek ONZ z pomocą humanitarną między majem a 6 sierpnia 2025 r., wskazuje, że 2,3 tys. z 2,6 tys. ciężarówek zostało przejętych „pokojowo przez głodnych ludzi lub siłowo przez uzbrojonych aktorów podczas tranzytu w Gazie”. W ten sposób przechwycono 31 tys. ton żywności.

Informacja ta jest wykorzystywana jako dowód, że pomoc nie dociera do potrzebujących, choć 5 sierpnia Jacob Magid, dziennikarz portalu Times of Israel, powołując się na rozmowę z Olgą Cherevko z Biura Narodów Zjednoczonych ds. Koordynacji Pomocy Humanitarnej, podał, że znaczna część żywności jest rozkradana przez mieszkańców Strefy Gazy, a nie uzbrojone gangi. Problem ten nie istniał w styczniu, przed wprowadzeniem przez Izrael ścisłej blokady pomocy humanitarnej, kiedy przyjeżdżała większa liczba ciężarówek z żywnością.

Już sama liczba ciężarówek, które wjeżdżają do Strefy Gazy, od kiedy Izrael pozwolił na poluzowanie blokady, jest zbyt niska według wyliczeń ONZ. Jeszcze przed eskalacją konfliktu szacowano, że dziennie musi przyjeżdżać 500-600 ciężarówek z żywnością. Dzisiaj, gdyby taka liczba przyjeżdżała każdego dnia, byłby to jedynie początek walki z głodem w Gazie. Głodem, który Izrael neguje, jednocześnie winiąc za niego Hamas.

Biuro Koordynatora Działań Rządu na Terytoriach (COGAT), czyli jednostki Ministerstwa Obrony będącej

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Tomasz Jastrun

Błędne koło

Pesymiści twierdzą, że dni brakowało Iranowi do stworzenia bomby atomowej, sceptycy marudzą, że aż trzech lat. Czy Izrael miał czekać? Iran nie ukrywa, że chce wymazać Izrael z mapy świata. Broń jądrowa świetnie do tego się nadaje. Iran to odrażający reżim, wspierający teraz czynnie Rosję, to państwo ortodoksyjnie religijne, nienawidzące cywilizacji zachodniej. Netanjahu jest politycznym bandytą, Izrael jest głęboko podzielony, jak Polska. Połowa Izraela, ta liberalna, nienawidzi go jak połowa Polski Kaczyńskiego i jego bandy. Netanjahu to typ dyktatora psychopaty, rządzi jednak w demokratycznym kraju, to jedyna demokracja na Bliskim Wschodzie (sądy są tam bardziej niezależne niż u nas, dlatego jak Bibi przestanie być premierem, idzie siedzieć). Paradoksalnie chyba tylko on, nacjonalista, mógł podjąć tak drastyczną decyzję jak uderzenie w 90-milionowy Iran przez liczące 10 mln państwo, oddalone na dodatek o tysiące kilometrów. To była decyzja straszna, ale racjonalna. Jak żyć w niewielkim kraju, leżącym jak na otwartej szczupłej dłoni, z bombą atomową trzymaną nad głową twoją i twoich dzieci przez psychopatę?

Iran stworzył dwie wielkie organizacje terrorystyczne, które popełniły wiele potwornych zbrodni, jest państwem zbójeckim, stosującym drakońskie kary i tortury, ciemiężącym obywateli, szczególnie kobiety. A był to kiedyś, nie tak bardzo dawno, względnie normalny, cywilizowany kraj, pełen sympatycznych ludzi – do chwili przejęcia władzy przez fanatyków religijnych. I trzeba pamiętać, że Irańczycy to Persowie, nie Arabowie. Wiele państw arabskich ich nienawidzi, bo to islamscy szyici. Mają mocarstwowe ambicje oraz złowrogie plany wobec sąsiadów.

Straszna jest spuścizna inwazji z 2003 r. na Irak, gdzie według szacunków mogło zginąć nawet 1 mln ludzi. Operacja wojskowa Izraela była „arcydziełem militarnym”, tak mówią wojskowi. Ale co to gwarantuje na dalszą przyszłość Izraelowi? Niczego nie gwarantuje, doprowadzi do opóźnienia irańskiego programu nuklearnego, za to spowoduje, że nienawiść Iranu do Izraela przybierze formę psychozy. Czy było inne wyjście? Nic nie robić – to czekać na zagładę. Rokowania i inspekcje ich programu nuklearnego to była gra pozorów i seria oszustw.

Jak wiemy, to teraz niejedyna wojna Izraela. Czy ten kraj poczęty

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Świat

Izraelczycy i Palestyńczycy żywią do siebie nawzajem głęboką nienawiść

Skazani są na powracające cykle przemocy i radykalizację młodzieży

Najnowszą bronią w konflikcie izraelsko-palestyńskim są ograniczenia w swobodzie wyrażania poglądów i wolności zgromadzeń, wprowadzone przez administrację amerykańską. Symbolem poczynań Donalda Trumpa stało się zatrzymanie przez funkcjonariuszy Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego palestyńskiego aktywisty Mahmouda Khalila, absolwenta nowojorskiego Uniwersytetu Columbia. Khalil ma zieloną kartę, a jego żona jest obywatelką amerykańską. Mimo to, wedle tego, co mówi sekretarz stanu Marco Rubio, Khalil może się spodziewać deportacji i utraty statusu. Rubio zaznaczył też, że tak będzie wyglądała procedura postępowania wobec wszystkich osób, które „wspierają Hamas”.

Choć Mahmoud Khalil nie usłyszał oficjalnych zarzutów, wiadomo, że przyczyną zatrzymania był jego propalestyński aktywizm, w tym organizowanie wieców i demonstracji na uniwersytecie, szczególnie przeciwko działaniom izraelskiego wojska w Strefie Gazy po wydarzeniach z października 2023 r. Przeciwnicy wieców przekonują, że w czasie protestów wykrzykiwano antysemickie hasła, dystrybuowano materiały popierające Hamas, a żydowscy studenci uniwersytetu nie czuli się bezpiecznie, ponieważ byli nękani przez propalestyńskich aktywistów.

11 marca br. w obronie Mahmouda Khalila zwołano na uczelni demonstrację, która zakończyła się ingerencją policji i aresztowaniem tuzina protestujących. Amerykańskie środowiska konserwatywne przekonują, że interwencja i zatrzymania były konieczne, gdyż działalność Khalila nie nosi w istocie znamion obrony wolności słowa, choć tak przekonują organizacje broniące praw obywatelskich, utrzymując, że arbitralne zatrzymania demonstrujących uderzają w swobody mieszkańców Stanów Zjednoczonych.

Nie tylko w USA, ale także w Europie zwraca się jednak uwagę na to, że demonstracje, prócz tego, że polaryzują, używają w dodatku języka nienawiści – są pełne antysemickich, antyarabskich czy po prostu nienawistnych haseł wykrzykiwanych przez jednostki czy grupy. Te działania w oczywisty sposób dezintegrują, tak samo jak polaryzujący jest konflikt izraelsko-palestyński.

Gdyby spytać osoby ze środowisk zaangażowanych w demonstracje i w dyskusje na temat izraelsko-palestyńskiego konfliktu, „kto kogo bardziej nienawidzi”, można by usłyszeć bardzo zróżnicowane odpowiedzi. Każdy, kto tym konfliktem się interesował, słyszał zapewne cytat z Goldy Meir, pierwszej (i na razie ostatniej) kobiety w Izraelu będącej szefową rządu: „Pokój nadejdzie, gdy Arabowie zaczną kochać swoje dzieci bardziej, niż nienawidzić nas”. Cytat głośny, doniosły, być może nawet

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.