Tag "Jastrzębie-Zdrój"
Bal na węglowym Titanicu
W Jastrzębiu-Zdroju, które na węglu wyrosło i z węgla miało żyć, już tylko 4 tys. mieszkańców zarabia na chleb w kopalniach
– Anna Hetman, nauczycielka, kobieta wykształcona, w bajki wierzyć nie powinna. Nawet w te, które sama wymyślała – piekli się emeryt z kopalni Borynia. – A nawijała, panie, i to serio, że przenicuje górnicze Jastrzębie-Zdrój na turystyczny raj, do którego zjeżdżać będzie reszta świata, żeby podziwiać… duchy. Duchy jastrzębskiej przeszłości.
Przez cały 2023 r. jastrzębianie nie zaznali spokoju. Czy mżył deszcz, czy dął wiatr, w trąby dęła orkiestra górnicza. Rozpruł się wór z imprezami ku czci, a magistrat, nie bacząc na 100-milionowy deficyt budżetu miasta, zafundował jastrzębskim noworodkom A.D. 2023 ciepłe kocyki i body z dedykacją, że są skarbem. Co to był za bal! Dęty i nadęty, jak na jubileusz 60-lecia górniczej sypialni przystało, choć w mieście, które na węglu wyrosło i z węgla żyć miało po wsze czasy, już tylko 4 tys. mieszkańców zarabia na chleb w kopalniach.
– Bal na węglowym Titanicu – kwituje sentencjonalnie, bo po drugim już kuflu piwa, emeryt z Boryni, który pół wieku temu (z żoną, podkreśla, i bajtlem w kołysce) pożegnał rodzinne zadupie na Lubelszczyźnie i jak tysiące podobnych mu „łapańców” z setek biedaprzysiółków przyjechał budować górniczą potęgę Jastrzębia-Zdroju.
Miasto na węglu, kopalnie na aut
A na jastrzębski węgiel koksowy, o czym w aurze niedawnej fety warto przypomnieć, ostrzyła sobie zęby nie tylko ludowa ojczyzna. Już w połowie XIX w. baron Emil von Schlieben, a 40 lat później hrabia Heinrich Larisch w biznesowym duecie z firmą Westböhmische Gesellschaft instalowali na okolicznych polach badawcze wiertnie. Schlieben dokręcił się tylko do źródeł solanki, na których niejaki Felix Silvius Ferdinand von Königsdorff zbudował kurort swojego imienia – Bad Königsdorff-Jastrzemb (późniejsze, już pod polskim zarządem, Uzdrowisko Jastrzębie). Jeszcze mniej fartu mieli Larisch & WG. W 1903 r. wybuch metanu widowiskowo zmiótł ich wiertnię, a potężny słup ognia przez kilka nocy nie pozwalał zasnąć mieszkańcom. Trzy lata później, kiedy metan wysadził w powietrze kolejną wieżę wiertniczą, Larisch i spółka wywiesili białą flagę.
W 1951 r., 100 lat po eksperymencie von Schliebena, na polach okalających zdrojową osadę po raz kolejny zainstalowały się ekipy wiertnicze. W kontrze do poprzedników nie szukały węgla, bo jego zaleganie nie budziło już wątpliwości, a technika górnicza na tyle okiełznała wybuchową naturę metanu, że złoża uznano za bezpieczne do eksploatacji – najnowsze wiercenia miały określić zasobność pokładów i przesądzić o miejscu budowy kopalń. A plany były ambitne, niczym przekop Mierzei Wiślanej i CPK razem wzięte. W ciągu 25 lat, zakładali węglowi planiści, w rejonie miało fedrować 27 kopalń, przewidywano też, że Jastrzębie-Zdrój jako górniczą sypialnię zasiedli 200 tys. mieszkańców. Łącznie z przyległymi gminami, gdzie również planowano budowę blokowisk dla górników, jastrzębska metropolia miała liczyć 400 tys. dusz.
– Zajechałem kiedyś na jeden z odwiertów – opowiadał mi 30 lat później doc. dr Józef Paździora, szef Głównego Instytutu Górnictwa, który nadzorował pracę wiertaczy – a tam cała ekipa leżała pokotem narąbana jak helikoptery. Przewiercili trzymetrowy pokład węglowy i nawet go nie zauważyli. Efekt jest taki, że górniczą sypialnię zbudowano na najgrubszych pokładach, a kopalnie tam, gdzie złoża są już mniej zasobne. Dziś opłacałoby się wyburzyć miasto, by wybrać zalegający pod nim węgiel.
Alkoholowe ciągoty wiertaczy trochę w planach namieszały. Na węglu stanęło miasto, ale nie bądźmy drobiazgowi. W dzień św. Barbary 1962 r. z podziemi kopalni Jastrzębie wyjechał pierwszy wagonik z węglem. A potem było już z górki. W 1965 r. z fedrunkiem ruszyła kopalnia Moszczenica
Józef Romanowski jest dziennikarzem prasy regionalnej, czasopism branży wydobywczej (górnictwo węgla, miedzi, siarki) i okazjonalnie tygodników o zasięgu krajowym
Gorzki kawałek górniczego chleba
Za bezpieczeństwo energetyczne naszego kraju zdrowiem i życiem płacą górnicy „Z czym wraca do domu górnik, któremu udało się przeżyć wybuch metanu w kopalni? Z rękami zapisanymi numerami telefonów… Brat mojego szwagra, chłopak, którego znam od ponad 20 lat, tak właśnie wrócił z nocnej zmiany. Jego ręce pokrywały numery telefonów do żon poparzonych kolegów. Numery, które podawali mu, póki jeszcze mieli siły. Zapisywał je jakimś flamastrem. Kilka godzin wcześniej szli razem na szychtę, rozmawiając
Sobowtór Glika
Śląski smog mocno szkodzi. A najbardziej zatruwa główki polityków „dobrej zmiany”. Na przykład posła PiS Grzegorza Matusiaka. Notabla, którego dopadły omamy piłkarskie. Zaczęło mu się wydawać, że dał kasę na budowę boiska Kamila Glika w Jastrzębiu-Zdroju. O swojej hojności poinformował ludność. Miał pecha, bo billboard wkurzył Kamila Glika. Piłkarz na Facebooku kazał mu jak najszybciej usunąć to badziewie. I nie przyklejać się do niego. Bo to Glik sam przekazał własne pieniądze na boisko.









