Tag "Ruch Obrony Granic"

Powrót na stronę główną
Felietony Jan Widacki

A Marszałek by powiedział…

Histeria w sprawach imigrantów zapoczątkowana została przed laty przez Kaczyńskiego, który twierdził, że przywloką ze sobą zarazki nieznanych mu chorób i pierwotniaki. Już mniejsza o zarazki, ale te pierwotniaki! Samo to brzmiało złowrogo, szczególnie dla rodzimych pierwotniaków. Temat okazał się chwytliwy, a strach przed imigrantami świetnie nadawał się do administrowania, dając to, co wielu politykom jawi się jako wartość nadrzędna: wzrost słupków poparcia! Imigranci, biali z Ukrainy lub Białorusi, czy kolorowi z Afryki albo Azji, ku radości rodzimych narodowców zastąpili nieobecnych niemal w Polsce Żydów. Z kolei ogólny rasizm mógł zastąpić dotychczasowy wybiórczy, jakkolwiek by było, antysemityzm, a właściwie mało porywającą jego współczesną polską odmianę, czyli „antysemityzm bez Żydów”. Chociaż Braun robił, co mógł, a Mentzen w programowej piątce umieścił Żydów. W swoim, jak sądził, konserwatywnym programie (gdyby jeszcze wiedział, na czym konserwatyzm polega!) pisał: „Nie chcemy w Polsce Żydów, homoseksualistów…”. Co prawda z braku Żydów w Polsce antysemityzm koncentrował się raczej na Żydach z Brukseli, ale nie było to specjalnie porywające dla mas. Na szczęście pojawili się migranci.

Środowiska prawicowe szczuły na imigrantów, straszyły nimi, kłamiąc, że popełniają najokropniejsze przestępstwa (wiemy, że popełniają ich mniej niż Polacy), że pochłaniają środki z opieki społecznej, zajmują miejsca w kolejkach do lekarzy, a co najgorsze – szerzą islam! To znów kłamstwo, bo żadnych przywilejów, zwłaszcza nadanych im kosztem prawdziwych Polaków, nie mają. Na ogół pracują na takich stanowiskach, których Polacy przyjąć nie chcieli, i płacą podatki – w przeciwieństwie do nieroba Bąkiewicza, który w wieku prawie 50 lat jest utrzymywany jeszcze przez rodziców i dochodu narodowego nie przysparza. W dodatku ten Bąkiewicz ma czelność tworzyć bojówki, które pod nazwą Ruchu Obrony Granic przywłaszczają sobie uprawnienia organów państwowych i mają nas rzekomo chronić przed przybyszami, którzy są tu nielegalnie.

W czasie gdy skrajna prawica nakręcała antyimigrancką histerię, rząd w najlepszym razie milczał i nie reagował. Umizgiwał się do prawicowego elektoratu, jakby wierzył, że przeciągnie go na swoją stronę. Tymczasem tracił wyborców. Ludzie patrzyli ze zgorszeniem, jak prominentnym politykom Koalicji Obywatelskiej

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Kraj

Polska przesuwa się na prawo, bo na to pozwalamy

Czy Braun i Bąkiewicz mają nam mówić, co jest słuszne, a co nie?

Mamy zjazd na prawo. W ostatnich tygodniach na granicy polsko-niemieckiej rozstawiły swoje namiociki bojówki Ruchu Obrony Granic, organizowane przez Roberta Bąkiewicza. Rząd, zamiast szybko je stamtąd przegonić, zwlekał, więc zrobiono z tego wielkie halo. – Jeżeli państwo nie daje rady, jeżeli się godzi, by Niemcy podrzucali nam imigrantów, przepychali ich na naszą stronę, to obywatele muszą wziąć sprawy w swoje ręce – wołało PiS. A Kaczyński już zaczął zapowiadać, że bojówkarzy będą wspierać pisowscy posłowie.

Oto polityczne złoto – jedno wydarzenie, a tyle korzyści. Można straszyć inwazją imigrantów. W efekcie w Gorzowie członków zespołu muzycznego z Senegalu, który przyjechał na tamtejszy festiwal Folk Przystań/Folk Harbor, musiała chronić policja. Bo pisowscy politycy zaczęli upubliczniać ich zdjęcia, pisząc, że „migranci już w Gorzowie!”. Można zohydzać Europę, że to prawie kalifat. No i zohydzać Niemców, że ich nam „podrzucają”. A jest jeszcze jedna korzyść – można wołać, że państwo nie działa, nie daje rady, wiadomo, przy Tusku państwo upada.

Ta prosta propaganda trafiła do gustu hierarchów Kościoła. „Granice naszego kraju tak samo z zachodu, jak i wschodu są zagrożone. A jeden z polityków mówi, że więcej niesie ze sobą zła Ruch Obrony Granic niż imigranci, o których nic nie wiemy. Rządzą nami ludzie, którzy samych siebie określają jako Niemców”, wołał na Jasnej Górze bp Wiesław Mering.

Dał o sobie znać w tych dniach także Grzegorz Braun, europoseł, szef Konfederacji Korony Polskiej. W audycji radiowej oświadczył, że komory gazowe w Auschwitz to fejk i zmyślona historia, bo nie ma dowodów na to, że stały i działały. Po tych wypowiedziach, po zawiadomieniach, które złożyli politycy lewicy i aktywiści, prokuratura wszczęła w sprawie Brauna śledztwo. Za kłamstwo oświęcimskie grozi mu kara grzywny lub do trzech lat pozbawienia wolności.

Braun raczej tym się nie przejmuje. Ma to skalkulowane, ważniejszy jest dla niego rozgłos. I to, że przesuwa polską debatę na prawo. Bo media natychmiast zaczęły pytać, co na jego temat myślą teraz politycy PiS. Kaczyński Brauna potępił. Ale inni… Prezydent elekt Karol Nawrocki w tej sprawie milczy. Przemysław Czarnek pytany, co sądzi o wypowiedzi Brauna, odpowiedział krótko: „Nie słyszałem”. Za to dłużej mówił o możliwej koalicji PiS z Konfederacją Korony Polskiej w przyszłym Sejmie: „Gdyby miała się zbierać większość, to ja nie widzę żadnych przeszkód, aby w tej większości był również poseł Skalik, Fritz i Zawiślak (posłowie partii Brauna – przyp. RW), z którymi mam bardzo dobre relacje”.

Czyli wszystko jasne. Sojusz PiS z Braunem jak najbardziej, a wypowiedzi Brauna… Ich Przemysław Czarnek nie słyszał, podobnie jak pewnie nie widział Brauna z gaśnicą. Taki ma dar od Boga.

Nie ucichły jeszcze komentarze dotyczące kłamstwa oświęcimskiego, gdy pojawiło się nowe wydarzenie. Muzeum Gdańska zorganizowało wystawę „Nasi chłopcy”, na której prezentowane są losy Polaków, mieszkańców Pomorza, wcielonych do Wehrmachtu.

Uderz w stół… Natychmiast odezwali się politycy PiS, prezydent Andrzej Duda, a nawet wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz. „Z oburzeniem przyjmuję informację o wystawie »Nasi chłopcy« w Muzeum Gdańska – napisał na portalu X Andrzej Duda. – Przedstawianie żołnierzy III Rzeszy jako »naszych« to nie tylko fałsz historyczny, to moralna prowokacja, nawet jeśli zdjęcia młodych mężczyzn w mundurach armii Hitlera przedstawiają przymusowo wcielonych do niemieckiego wojska Polaków. Polacy jako naród byli ofiarami niemieckiej okupacji i niemieckiego terroru, a nie jego sprawcami czy uczestnikami. Gdańsk – miejsce, gdzie zaczęła się II wojna światowa – nie może być sceną dla narracji, które rozmywają odpowiedzialność sprawców. Takie działania podważają fundamenty naszej tożsamości i godzą w szacunek dla Ofiar. Jako Prezydent Rzeczypospolitej stanowczo się temu sprzeciwiam. Kto relatywizuje zbrodnie, ten rozbraja sumienie narodu”.

Oto myślenie polskiej prawicy w pełnej krasie – czarno-białe, proste i bezkompromisowe niczym marksizm-leninizm w swoich najlepszych latach. Polska była umęczoną ofiarą wojny, więc pokazywanie Polaków w mundurach Wehrmachtu rozmywa ten podział. I „rozbraja sumienie narodu”. Czyli sumienie bojowe, nierozbrojone, jest najważniejsze. W jakiej epoce tak myślano?

Przy okazji warto wspomnieć, że wystawa w Gdańsku nie jest jakąś sensacją. Podobna ekspozycja była już przedstawiana w 2015 r. na Śląsku. Organizował ją tamtejszy IPN i dotyczyła losów Ślązaków w niemieckich mundurach. Wtedy awantury nie było. Jak to rozumieć? Odpowiedź jest prosta. Czasy były inne. W 2015 r. idea

r.walenciak@tygodnikprzeglad.pl

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Jan Widacki

Ruch Obrony Granic Rozsądku – pilnie potrzebny

Na granicy z Niemcami pojawiły się grupy osiłków o byczych karkach i z szaleństwem w oczach; ubrali się w żółte kamizelki z napisem „Ruch Obrony Granic” i wyposażyli w biało-czerwone flagi. Zatrzymywali (nie wiem, czy jeszcze to robią, czy już im się znudziło) prywatne samochody, usiłowali legitymować kierowców, sprawdzali, czy w pojazdach nie ma ludzi o skórze innej niż biała. Rozbili też jakieś namioty, udekorowali pobocza dróg banerami i tablicami z rasistowskimi i nacjonalistycznymi hasłami. Zdarzało się przy tym, że ponaglali do aktywności, a przy okazji czasem obrażali, funkcjonariuszy Straży Granicznej czy policji, którzy ich zdaniem mało aktywnie i zbyt łagodnie wykonywali swoje obowiązki.

Z głębi kraju mieli wsparcie polityków PiS i Konfederacji, którzy na różnych forach i przy różnych okazjach rozdzierali szaty, że Niemcy „podrzucają nam” tysiące imigrantów, a rząd polski i podległe mu służby zachowują się biernie, o ile nie współdziałają po cichu w tym haniebnym procederze. A Niemcy to przecież – wiadomo!

Te tępogębne osiłki na granicy uzyskały także ogromne wsparcie w internecie. Nawet jacyś zagubieni intelektualnie harcerze dostrzegli w nich wysławianych w harcerskiej pieśni „rycerzy spod kresowych stanic, obrońców naszych polskich granic”. Wielu ludzi uwierzyło, że nasze granice są zagrożone, że tysiące nielegalnie przybywających do nas imigrantów, w dodatku na ogół – aż strach pomyśleć – muzułmanów, nie dość, że szturmują nasz płot na białoruskiej granicy, to jeszcze są przez zdradzieckich Niemców podrzucani przez zachodnią granicę.

Skoro nikt tego nie prostuje, to ludzie wierzą, że tak się dzieje, nabierają przekonania, że rząd i jego służby są w najlepszym razie nieudolne, jeśli nie zdradzieckie (pamiętają przecież, że „Tusk jest niemieckim agentem”, co zdemaskował niegdyś w Sejmie Jarosław Kaczyński). Są więc wdzięczni, że pojawili się samozwańczy „obrońcy naszych polskich granic”, że dzięki nim znów stajemy się „przedmurzem chrześcijaństwa”.

Może trzeba ludziom na początek wytłumaczyć, co to jest readmisja (odsyłanie migrantów, którzy nielegalnie przekroczyli granice, do państwa, z którego przybyli). Wyjaśnić, że Polska jest sygnatariuszem zarówno wielostronnych, jak i dwustronnych umów o readmisji, że taką umowę z Niemcami podpisaliśmy jeszcze w 1993 r. Readmisja wynika również z unijnego rozporządzenia („Dublin III”). To, co robią Niemcy, jest właśnie realizacją tych umów i zobowiązań międzynarodowych. Odsyłani nam przez nich migranci to ci, którzy najpierw nielegalnie przedostali się do Polski, nie zostali tu zatrzymani i z Polski nielegalnie przedostali się do Niemiec. To po pierwsze. Po drugie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Kraj

Brunatna Polska wstaje z kolan

Politycy PiS i środowiska nacjonalistyczne przypuścili histeryczną nagonkę na Niemców, uchodźców, policjantów i funkcjonariuszy Straży Granicznej

Narracja szowinistów i ksenofobów jest następująca: bezczelni Niemcy, zamiast przeprosić za zbrodnie sprzed 80 lat i wypłacić Polakom 6,22 bln zł reparacji, stanęli po stronie Putina i Łukaszenki w wojnie hybrydowej przeciwko Najjaśniejszej. Każdego dnia potomkowie Adolfa Hitlera przerzucają za Odrę tysiące nielegalnych imigrantów z Afryki, którzy mają za zadanie siać zniszczenie na świętej słowiańskiej ziemi. Zamachy terrorystyczne, gwałty, mordy, śmiertelne choroby, islamskie enklawy – już wkrótce będzie to codzienność polskich miast, miasteczek i wsi. Donald Tusk, który jest marionetką w rękach niemieckich elit (lub wręcz niemieckim agentem), zamiast stanąć w obronie rodaków i ojczyzny, bezczynnie wszystkiemu się przygląda.

Samozwańczy obrońcy granicy

Ponieważ rząd i podległe premierowi służby abdykowały, arcypatrioci wzięli sprawy w swoje ręce. Związany ze środowiskiem ziobrystów Robert Bąkiewicz, niedoszły poseł PiS, uliczny chuligan i były działacz faszyzującego ONR, stworzył Ruch Obrony Granic. Gdy go organizował, mówił m.in.: „Zdajemy sobie sprawę, że zezwolenie na masową migrację nieodwracalnie zniszczy bezpieczeństwo w naszym kraju, nieodwracalnie pociągnie olbrzymie koszty finansowe. Zdrowe byczki, które już są wpychane przez Niemcy na teren Polski, którzy mieli być rzekomo inżynierami czy lekarzami, najczęściej nie chcą pracować, utrzymują się z socjalu”.

Jednak wódz polskich nacjonalistów też jest na swoistym socjalu. Bąkiewicz nie ma żadnego fachu w ręku, ukończył jedynie liceum i od wielu lat nie pracuje zawodowo. Niegdyś razem z żoną założyli firmę budowlaną i – jak napisała „Gazeta Wyborcza” – zatrudniali grupkę Polaków i Ukraińców, „którzy za pięć złotych na godzinę robili wylewki betonowe, tzw. szlichty, i kładli tynki gipsowe, a potem je malowali”. Oprócz tego „Bąkiewicz brał kredyty i otwierał składy budowlane, (…) sprzedawał styropian, piasek, kostkę betonową, wełnę mineralną, ziemię ogrodową”. Interes jednak splajtował. Aby uciec przed wierzycielami (było ich ponad 150, długów zaś kilka milionów), Bąkiewicz z żoną wzięli fikcyjny rozwód, podzielili firmę, a potem złożyli w sądzie wniosek o upadłość. Sąd umorzył wszystkie zobowiązania. Od wielu lat Bąkiewicz utrzymuje się ze zbiórek w internecie i dotacji państwowych. Rząd PiS przyznał powiązanym z Bąkiewiczem organizacjom gigantyczną kwotę – ponad 14 mln zł.

Szeryfowie przejmują władzę

Wróćmy jednak do sytuacji na granicy. Bojówki ROG (odziane w charakterystyczne żółte kamizelki odblaskowe i z biało-czerwoną opaską na ramieniu) złożone z kiboli, chuliganów i nacjonalistów patrolują granicę polsko-niemiecką, wyłapując osoby o ciemnym kolorze skóry, które są bezprawnie legitymowane, zatrzymywane, pozbawiane wolności. Często też znieważane i zastraszane. Arcypatrioci zatrzymują samochody przekraczające granicę, dokonują rewizji pojazdów. Kierowcy, którzy nie chcą się zgodzić na przeszukanie, spotykają się z agresją.

Jak to wygląda w praktyce, pokazał Przemysław Słowik, szczeciński radny KO, który na Facebooku zamieścił relację z Dobieszyna zilustrowaną krótkim filmem. „Co tam się dzieje?! Samozwańcza milicja blokuje pasy ruchu. Auta z zakrytymi tablicami rejestracyjnymi, stoją na awaryjkach z trójkątem na łuku jezdni, na linii ciągłej, w środku lasu. Grupy ludzi z latarkami świecą kierowcom po oczach, próbują zatrzymywać przejeżdżające samochody. To jest skandal! Polska policja powinna w pierwszej kolejności zająć się tą partyzantką stwarzającą zagrożenie na drodze. W drugiej postawić stały patrol pilnujący przejścia. Nie może być zgody na taką anarchię, do tego bazującą na szerzeniu dezinformacji o szturmie nielegalnych imigrantów na granice”, napisał.

Dumni „obrońcy granicy” też dokumentują swoje bezprawne działania, zamieszczając w sieci liczne relacje z, jak to nazywają, „zatrzymań obywatelskich”. Nie ma to jednak nic wspólnego z prawną definicją zatrzymania obywatelskiego – można bowiem go dokonać, tylko ujmując sprawcę przestępstwa na gorącym uczynku.

Tak zwane patrole obywatelskie operują zarówno na przejściach, jak i w przygranicznych miastach, m.in. w Szczecinie, Świnoujściu, Zielonej Górze, Słubicach, Zgorzelcu, Gorzowie. W Zielonej Górze kilkudziesięciu kiboli miejscowego Falubazu ubranych w czarne koszulki wyruszyło patrolować ulice, skandując: „Cała Polska śpiewa z nami: Wypierdalać z uchodźcami!”. Stało się tak po opublikowaniu na związanym z PiS portalu Gazeta Zielonogórska tekstu zatytułowanego „Nielegalni imigranci przesiadują przed szkołami. Obserwują młodzież. Strach wśród rodziców i uczniów”. Jak wszystko wskazuje, tekst jest zmyślony, został opatrzony fikcyjnym zdjęciem, podpisał się pod nim nieistniejący dziennikarz i chodziło tylko o wywołanie niepokoju wśród mieszkańców miasta. Histerię potęgował były premier Mateusz Morawiecki, zamieszczając w sieci wpis: „Zielona Góra. Nielegalni imigranci przesiadują pod szkołami, obserwują młodzież, chodzą półnadzy. Rodzice alarmują, rząd milczy!”.

Już nie murem za polskim mundurem

Na celowniku Bąkiewicza i jego kamratów z ROG znaleźli się funkcjonariusze Straży Granicznej. Pogranicznicy oskarżani są o „uległość” wobec Niemców. Bąkiewicz pokazał w internecie filmik, na którym zarejestrowano niemieckiego policjanta w towarzystwie polskich policjantów i strażników. Na tej podstawie stwierdził, że niemiecki policjant „pilnuje” polskich pograniczników. „Przecież to absurd! Niemcy przemycają migrantów do Polski, a jednocześnie nadzorują, by polskim funkcjonariuszom nawet nie przyszło do głowy im w tym przeszkadzać. To niebywały skandal! Na nagraniu widać, jak niemiecki funkcjonariusz – przyłapany na gorącym

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Wojciech Kuczok

Milicjanci obywatelscy

Polska puściła głośnego Bąkiewicza, smród się niesie na zachód. Tak to już teraz będzie, skoro na prezydenta ma zostać zaprzysiężony kibol – ten wybór legitymizuje wszelkie chuligańskie bojówki, podnosi je do rangi ochotniczych rezerw milicji obywatelskiej, kraj teraz zbrunatnieje błyskawicznie niczym w solarium. Łyse pały o cofniętych żuchwach na razie przeczesują pograniczne chaszcze i samochody przed szlabanami w poszukiwaniu niepokojąco smagłych twarzy, aby przed nimi bronić „naszych kobiet i dzieci” – ale już niedługo poczują się w prawie do prowadzenia czystek na znacznie większą skalę. Nadchodzi rzeczpospolita kibolska krokiem marszowym, pod patronatem głowy państwa stadionowa bandyterka będzie teraz wyręczać państwo tam, gdzie uzna, że przepisy nazbyt krępują skuteczność egzekucji.

Tuż po nieszczęsnym wyroku drugiej tury zauważyłem wyraźne wzmożenie ustawkowe – policja nie nadąża z wyłapywaniem „grzybiarzy” na sterydach, a niebawem pewnie w ogóle odpuści, bo prezydent obdarzony supermocą łaski nie będzie przecież karał swoich ziomali za to, że chcą się bić. Nigdy dość cytowania Maxa Liebermanna, który na widok marszu nazistów po dojściu NSDAP do władzy powiedział: „Nie mógłbym tyle zjeść, ile chciałbym wyrzygać”. Mdli mnie od Polski rozmodlonej w podzięce za to, że Bóg zesłał narodowi kolejnego Karola Zbawiciela; rozmydlony mam obraz jej przyszłości, bo zaprawdę przekracza moją wyobraźnię większość konstytucyjna koalicji PiS i skrajnej prawicy, a na to się zanosi po najbliższych wyborach wedle sondaży. Jedno nie ulega wątpliwości – w Unii Europejskiej z takim rządem długo nie pozostaniemy. Trzeba się zatem nacieszyć na zapas.

Na szczęście oszołomy w odblaskowych kamizelkach na razie odpuszczają kontrolę granic południowych, dzięki czemu mogę do woli i na co dzień korzystać z błogosławieństwa mieszkania w pobliżu polsko-czesko-słowackiego trójstyku. Jak tylko mi się nadmiernie odbija Polską, jak mi Polska zgagą do gardła podchodzi, czynię przechadzki, przebieżki i przejażdżki do południowych sąsiadów, to mi działa higienicznie na psychikę, zawsze zresztą uważałem się za szczęśliwie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.