Tag "wojna w Kosowie"
Ćwierć wieku po interwencji NATO
Niemogąca wyjść z cienia Srebrenicy i Kosowa Serbia szuka nowych sojuszników i przyjaciół.
Korespondencja z Belgradu
Brzozy rosnące na dachu ruin przy alei Kneza Miloša zdają się podpowiadać mieszkańcom Belgradu, że może pora zapomnieć o tragicznych wydarzeniach z końca ubiegłego stulecia. Ale wiosną 2024 r. nikt tych pokojowych podpowiedzi natury nie słucha. Bo nikt w Serbii nie ma zamiaru wymazywać z pamięci tego, co przy Kneza Miloša działo się ćwierć wieku temu. Przeciwnie, zbombardowane w marcu 1999 r. w wyniku nalotów NATO i operacji Allied Force budynki Ministerstwa Obrony są pomnikiem tamtych dni. Świadkami czasu strachu i śmierci. Mają przypominać Serbom o krzywdach, jakich doznali od tzw. kolektywnego Zachodu. A działania prezydenta Aleksandara Vučicia i jego patriotyczno-populistyczne hasła podsycają u rodaków poczucie niesprawiedliwości i podziały na przyjaciół (których szukają zawsze i wszędzie) oraz tzw. obcych nieprzychylnych, którzy nie rozumieją serbskiej wizji świata.
Koniec „świętej ziemi”?
Symboliczne ruiny ministerstwa otoczone są dziś gigantycznymi plakatami pokazującymi siłę i możliwości serbskiej armii. Armii od nikogo niezależnej i niemożliwej do pokonania. Przez całą dobę okolica pilnowana jest przez wojskowe patrole. Z kolei na pobliskiej alei Nemanjina wisi plakat o jasnej treści – na tle serbskiej flagi możemy przeczytać: „Kiedy serbskie wojska wrócą do Kosowa?”. Podobnych plakatów, banerów i graffiti w wielu miejscach stolicy jest więcej.
Choć wydaje się to nieprawdopodobne, symbol agresji NATO na Serbię wkrótce może zniknąć. Jak podała telewizja NOVA, minister budownictwa Goran Vesić podpisał dokument, na mocy którego „święta ziemia” w sercu Belgradu i znajdujące się na niej ruiny mają trafić do firmy należącej do rodziny Jareda Kushnera, zięcia Donalda Trumpa, a także do innej amerykańskiej firmy ze stanu Delaware. Nigdy nie wiadomo, kto w oczach Serbów jest częścią tzw. kolektywnego Zachodu.
Ruiny ministerstwa to jedyne zachowane do dziś w Belgradzie ślady tragicznych wydarzeń sprzed ćwierć wieku. 29 kwietnia 1999 r. bombowce NATO doszczętnie zniszczyły też Avalski toranj, wieżę telewizyjną na wzgórzu Avala na południe od Belgradu. Życie straciło tam 16 pracowników państwowej telewizji RTS. O tym tragicznym dniu przypomina tablica pamiątkowa. Avalski toranj odbudowano w latach 2006-2009 i dziś mierząca 205 m wieża należy do najnowocześniejszych na świecie.
W wyniku trwających 78 dni bombardowań NATO ucierpiała też sąsiednia Bułgaria. Wystrzelona przez bombowiec NATO 29 kwietnia 1999 r. rakieta nie trafiła w cel w mieście Nisz i uderzyła w dom mieszkalny na przedmieściach Sofii. Rakieta zmiotła górną kondygnację budynku. Jakimś cudem rodzinie, która w tym czasie była na parterze, nie spadł nawet włos z głowy!
Z kolei 7 maja 1999 r. amerykański bombowiec omyłkowo zbombardował chińską ambasadę w Belgradzie. Zginęło trzech chińskich dziennikarzy, a 21 pracowników zostało rannych.
Zieloni to nie socjalizm
W Niemczech Zieloni rosną w siłę, ale już dawno nie są partią typowo lewicową Gdy 21 listopada niemieccy Zieloni transmitowali kongres partyjny zorganizowany zdalnie, garstka czołowych polityków i polityczek partii występowała na tle przytulnego pokoju: ciepłe brązy, obrazy na ścianie sugerujące kameralność i rodzinną atmosferę. To nie przypadek – partia mierzy wysoko, więc każdym medialnym przekazem celuje także w liberalno-konserwatywny środek społeczeństwa. Widać to w treści „zasadniczego programu” ugrupowania, uchwalonego po dwóch latach konsultacji właśnie w trakcie zjazdu.