Tromtadracja trumpolska

Tromtadracja trumpolska

Donald Trump podczas wizyty w Polsce w najbliższych dniach ma wesprzeć skrajną prawicę w naszym kraju, pochwalić politykę antyuchodźczą, przywalić Europie, rozegrać polską „suwerenność” przeciw Niemcom. O czym później będzie rozmawiał z Władimirem Putinem podczas szczytu G20 w Hamburgu – nie wiadomo. Raczej nie o ministrze Macierewiczu i książce Tomasza Piątka na temat tajemniczych i niepokojących uwikłań polskiego ministra destrukcji w relacje z ludźmi bliskimi Kremlowi, w tym aferzystami i mafią. Ta bez większego konkretnego znaczenia wizyta kłopotliwego i nieprzewidywalnego przywódcy amerykańskiego mogłaby się stać jednak powodem refleksji nad polskim otumanieniem Stanami, wykraczającym wszak ponad pisowskie zachwyty nad faszyzującym narcyzem, któremu udało się skutecznie sprzedać samego siebie Amerykanom. Dopóki USA, przynajmniej deklaratywnie, stanowiły niepodważalnie mocny filar NATO, można było w jakimś stopniu rozumieć te polityczne przytulanki i przymilanki całej polskiej klasy politycznej, która łasiła się do kolejnych rządców zza wielkiej wody kosztem budowania silnych relacji z europejskimi sąsiadami (Niemcami, Francją, Wielką Brytanią – dopóki nie obrexiciała). Nie wiem, czy tłumaczyło to angażowanie się w awantury wojenne w Iraku i Afganistanie, albo więzienie CIA w Polsce. Ale kiedy Trump zapowiada wystawienie Niemcom kilkusetmiliardowych faktur w dolarach za ochronę NATO, kiedy pomija kluczową

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2017, 27/2017

Kategorie: Felietony, Roman Kurkiewicz