Turbo Kot

Turbo Kot

Tekst jest dość krótki, napisany prostym angielskim. Akurat na 30 minut lektury przed snem. Włączam podcast i słyszę przyjemny głos, który czyta bezpretensjonalnie, ale nie bezbarwnie. Jedną ręką poprawiam podunię, drugą drapię po tyłku psa. Szykuje się przyjemność: na zdjęciu umieszczonym obok tekstu zbliżenie damskich i męskich ust w pocałunku. Nie ma to jak love story przed snem. Wprawdzie to strona internetowa „New Yorkera”, ale już widzę, że nie trzeba się szczególnie wysilać – zdania są proste, a metafor mało. Nie będę musiała co chwilę wchodzić na Wikipedię, żeby sprawdzić, co to jest lakuna lub malaise. Cóż, to obyczajówka. Pracująca w kinie 20-letnia dziewczyna poznaje 34-latka. Wymieniają się numerami telefonów i zaczynają pisać do siebie esemesy, a w końcu umawiać się na randki. Historię poznajemy z perspektywy dziewczyny, której dość podoba się ten nieco grubawy i jakby staroświecki, ale mądry i (chyba) dojrzały mężczyzna. Wszystko to bardzo nowocześnie podane. Nie ma pustych przebiegów – jedno zdanie gładko przechodzi w następne. Lekkość i wiarygodność psychologiczna jednocześnie, jak to tylko Anglosasi potrafią. Słucham dalej, śledzę tekst na laptopie. Pies się przewraca na plery i wystawia w moją stronę swój olbrzymi, ciepły korpus, gdyż jest to 40-kilowy labrador. Nie tak łatwo go wygłaskać, zajmując się w tym czasie

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.