Uczuciowa gimnastyka

Uczuciowa gimnastyka

Nie wierzę, że jedna osoba może zmienić świat. Ale literatura może powoli na niego wpływać, tak jak kropla wody drąży skałę Zeruya Shalev, pisarka izraelska – Jest pani najgłośniejszą i najczęściej tłumaczoną współcześnie pisarką izraelską. Napisała pani cztery powieści, tomik poezji i książkę dla dzieci. W Polsce jak dotąd ukazały się: „Mąż i żona”, „Życie miłosne” i „Po rozstaniu”. Wydano je jako trylogię, ale nie łączą ich bohaterowie. Co zatem jest spoiwem? Tematyka? – Najpierw w ogóle nie planowałam pisania trylogii, „Mąż i żona” to miała być samodzielna powieść. Ale w trakcie pisania widziałam już, że nie mogę na niej zakończyć. Każda książka jest oddzielna i tak można je czytać, ale łączą się w całość jako pewnego rodzaju badanie literackie – spojrzenie bohaterki, która poznaje siebie i otoczenie. Powieści bardzo intymnie pokazują różne etapy życia rodzinnego. Trylogia bada możliwości przemian miłości, różne sposoby dążenia do szczęścia, rozważa pytania stawiane sobie przez postaci. Bohaterki stają się ofiarami własnych osobowości, ale i wypadków zewnętrznych, zmieniają się, dorośleją. – Pani powieści są bardzo kobiece, pisane z punktu widzenia bohaterek o określonej wrażliwości, borykających się z problemami rodzinnymi i z determinacją budujących własne szczęście. Utożsamia się pani z ruchem feministycznym? – Tak, oczywiście. Jestem za walką o równouprawnienie i jednakowe możliwości dla obu płci, walką, która wciąż trwa. Ale równocześnie nie staram się za wszelką cenę przedstawić tego w moich powieściach. Nie chcę tworzyć literatury zaangażowanej. Przy pisaniu trzymam się z daleka od polityki i dydaktyki, unikam jednoznacznego przesłania. Moje bohaterki i procesy, przez które przechodzą, są przede wszystkim bardzo indywidualne, ale równocześnie ich wybory nie byłyby możliwe bez osiągnięć feminizmu. Kobieta zyskała możliwość samorealizacji. Paradoksalnie zyskała także wolność do bycia zależną od mężczyzny. Teraz to jej wybór, a to stało się możliwe właśnie dzięki zmianie pozycji kobiety. – Na ile czerpie pani inspirację z własnych doświadczeń? – Oczywiście częściowo opisuję własne przeżycia i reakcje, ale moje książki nie są dokumentami. Uczucia, nawet jeśli są mi znane, umieszczam w nowych kontekstach, a rzeczywiste doświadczenia to tylko materiał źródłowy do nowej opowieści. Zwykle zaczynam od sytuacji trochę mi znanej, ale potem idę dalej, niż to się stało w rzeczywistości. Moi bohaterowie żyją własnym życiem i pisząc ich dzieje, sama staram się wczuć w ich emocje, zrozumieć, co czują, przeżyć to, co oni przeżywają. To taka gimnastyka uczuciowa – utożsamiam się z bohaterami, daję im dużo z siebie, ale równie wiele od nich otrzymuję. W pisaniu najważniejsza jest wyobraźnia, fantazja, która rozkwita, zamiast pozostawać przy znanych sobie sytuacjach. – A jakie znacznie ma dla tych powieści erotyka? – Miłość fizyczna nie różni się od innych rodzajów miłości. Kiedy opisuję scenę erotyczną, traktuję ten temat bardzo poważnie. W każdej z moich książek erotyka odgrywa nieco inną rolę, zawsze jednak jest istotna. To odbicie relacji z innymi ludźmi i element rozwoju, również duchowego: miłość fizyczna jest ściśle związana z duszą. Erotyka to także kolejny sposób na poznanie bohaterów. Izraelska niedojrzałość – Pierwszy raz była pani w Polsce w 2003 r., kiedy wydano po polsku „Życie miłosne”. Czy widzi pani jakieś zmiany, które dokonały się przez tych pięć lat? – Moja wizyta była związana z promocją książki, ale wtedy spędziłam tu więcej czasu i pozwoliłam sobie na kilka dni wakacji. Zwiedzałam ważne miejsca Warszawy, zobaczyłam pozostałości getta. Mój wydawca zabrał mnie też do wsi koło Chełma, z której pochodził mój dziadek. To była taka podróż do źródeł. Tym razem jestem tu wyłącznie w celach zawodowych – spędzam w Warszawie dwa dni, wypełnione spotkaniami z dziennikarzami i czytelnikami, a miasto widzę tylko z okien samochodu. – A czy w trakcie tych dwóch wizyt zauważyła pani duże różnice między życiem w Polsce i w Izraelu? Różnice w zachowaniu, mentalności mieszkańców? – Jako gościowi trudno mi mówić o życiu codziennym, niewiele można się nauczyć przy tak krótkich wizytach. Ale zwróciłam uwagę na zjawisko, które widać nie tylko w Polsce, lecz także np. w Rumunii. Wielkie wrażenie wywarli na mnie młodzi ludzie. Tutaj, w krajach wschodniej i środkowej Europy, młode pokolenie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2008, 41/2008

Kategorie: Kultura
Tagi: Agata Grabau