Wódko, ratuj!

Wódko, ratuj!

Skąd brać pieniądze na zapchanie dziury budżetowej? Od tych, którzy je mają Nasza gospodarka jest szóstą bądź siódmą gospodarką Unii Europejskiej, jest gospodarką liczącą się – dowodziła 8 października 2008 r. z sejmowej trybuny wiceminister finansów Katarzyna Zajdel-Kurowska. I zapewniała solennie wybrańców narodu: – W chwili obecnej nie ma żadnego ryzyka wskazującego na to, że kryzys finansowy dotknie polskie banki. W stenogramie sejmowym błysnęło słowo „oklaski”. Jeszcze niedawno premier Tusk, minister finansów Rostowski oraz rodzimi niezależni eksperci zapewniali nas, że „fundamenty mamy zdrowe”. Naród jednak odkrył, że złoty stracił procentowo wobec dolara i euro więcej niż ukraińska hrywna, a na giełdzie dominują kolejne „czarne” poniedziałki, środy i piątki. Potem wybuchła afera z opcjami walutowymi. Bezrobocie zaczęło rosnąć. W końcu premier ogłosił, że jednak kryzys jest, i to ciężki. 19 lutego br. w Sejmie odbyła się mocno spóźniona debata na ten temat, która szybko zmieniła się w farsę. Telewidzowie zapamiętali ministra Rostowskiego, który porzucił swe nienaganne maniery angielskiego dżentelmena, by grubym słowem rugać ekspremiera Kaczyńskiego za nieobecność, gdy on przemawia. Jednak rząd musi działać. Zwłaszcza gdy dobierają mu się do skóry takie tuzy jak były minister finansów Mirosław Gronicki

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 11/2009, 2009

Kategorie: Kraj