Wojna zabrała nam najpiękniejsze lata

Wojna zabrała nam najpiękniejsze lata

Dziś odchodzimy i jest nam żal, że to, co z takim trudem budowaliśmy, jest trwonione, a nasz wysiłek jest niedoceniany W chwili wybuchu wojny miałem 12 lat, kiedy się skończyła, byłem 18-letnim młodzieńcem. Każdemu z nas okres między 10. a 20. rokiem życia najgłębiej zapisuje się w pamięci, wtedy też powstają najgłębsze bruzdy w naszych uczuciach. Dla mego pokolenia taką bruzdą była wojna. Nigdy nie byłem w gimnazjum, dopiero po wojnie trafiłem bezpośrednio do liceum. Żałuję tych lat szkolnej, beztroskiej młodości – nie miałem jej! Zamiast tego była okupacja, obławy, szubienice na ulicach, rozstrzeliwanie zakładników, godzina policyjna, stałe poczucie zagrożenia, okrutny reżim niemiecki. W Lublinie, gdzie mieszkałem, ciągle groziły katorgi na zamku i Majdanku. Często unosił się stamtąd zapach palonych ciał. Uczyłem się jak prawie cała nasza młodzież prywatnie czy na kompletach. Za tajne nauczanie można było trafić do Majdanka, Oświęcimia, a w najlepszym wypadku na lubelski zamek. W 1944 r. na kompletach zdałem małą maturę. Byłem synem lekarza, ale pokolenie wojenne to też chłopi, robotnicy. To chłopi wstępowali do Batalionów Chłopskich dzielnie walczących z wrogiem. W lasach Lubelszczyzny, Kielecczyzny istniały gniazda oporu Armii Krajowej,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2010, 35/2010

Kategorie: Opinie