Wolność po zabójstwie

Wolność po zabójstwie

Dyrektor Zakładu Karnego w Sztumie, który zabił więźnia, wychodzi na wolność. Zagadką pozostają jego motywy 9 października 2011 r. ok. godz. 11 Andrzej G., dyrektor Zakładu Karnego w Sztumie, wchodzi do celi i wyprasza jednego z dwóch więźniów. Wyproszony zeznał później, że po powrocie znalazł zakrwawione ciało Józefa S. i wszczął alarm. W śledztwie ustalono, że dyrektor, ppłk Andrzej G., kilkakrotnie dźgnął więźnia nożem w szyję, czym spowodował uszkodzenie tętnicy. Andrzej G. pozostawił list, którego treści nie ujawniono. Krążyły domysły i pogłoski o trudnych relacjach sprawcy i ofiary. Sprawca Zakład Karny w Sztumie należy do najpilniej strzeżonych w Polsce. Tutaj trafiają najgroźniejsi przestępcy: gwałciciele, wielokrotni mordercy, psychopaci. Andrzej G. pracował w Sztumie sześć lat. Z więziennictwem związany był ćwierć wieku. Miał bardzo dobrą opinię. Wzorowy funkcjonariusz w randze podpułkownika, z wykształcenia psycholog. Zatrzymany w dniu zabójstwa do zbrodni przyznał się od razu, jednak odmówił składania szczegółowych zeznań. Była niedziela, dzień wyborów parlamentarnych. W więzieniu zorganizowano komisję wyborczą, cele pozostawiono otwarte, żeby więźniowie mogli zagłosować. Rygor nie był tak surowy jak w zwyczajne dni. Bezpośrednich świadków morderstwa nie było, niczego nie zarejestrował monitoring. Andrzej G. w celi przebywał kilka

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 14/2012, 2012

Kategorie: Kraj