13/2004

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Kraj

Miała być jedynaczka

O tym, że urodzi bliźniaki syjamskie, Dorota Płóciennik dowiedziała się tuż przed porodem Swoje dzieci znam tylko z fotografii prasowych – mówi Dorota Płóciennik, mama bliźniaczek syjamskich, które urodziły się 14 marca w Bytomiu. 20-letnia mama leży pokonana i zszokowana w szpitalnym łóżku. Wydarzenia ostatnich kilku dni potoczyły się w lawinowym tempie. Jeszcze tydzień temu była przekonana, że czeka na jedno zdrowe dziecko. Dorota i Aleksander Płóciennikowie są biedni. Oboje bezrobotni, ona tuż po zasadniczej szkole handlowej, on, 28-letni tokarz, bezskuteczne szukający pracy. Nie mają prawa do zasiłku. Żyją z tego, co Olkowi uda się zarobić dorywczo i z pomocy rodziny. Mają swoje mieszkanie i dziecko zaplanowali. Jednak nie było ich stać na prowadzenie ciąży w gabinecie prywatnym. Dorota skorzystała z usług Niepublicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej Sigma w Bytomiu. – Nikt nie polecił mi tego lekarza. Poszłam na pierwszą wizytę i trafiłam do niego. Ginekolog był miły, nabrałam do niego zaufania. W sumie byłam na wizycie cztery razy, za każdym razem robiono mi badanie USG – mówi mama bliźniaczek. – Lekarz mówił, że wszystko przebiega prawidłowo, pokazywał nawet zdrowe serduszko na ekranie. Jedno. Podczas ostatniego badania lekarz stwierdził,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Tylko nie „sprawni inaczej”

W naszym języku trudno znaleźć wobec nich określenia, które nie urażają, są łatwe w użyciu i łatwe do zaakceptowania Jak mówić o niepełnosprawności? Jakich używać terminów, by nikogo nie urazić, uniknąć wulgarności, a jednocześnie wyrażać się precyzyjnie? Nasz język nie dostarcza dobrych wzorów. Słowa zaczerpnięte z oryginalnej terminologii medycznej – debil, imbecyl, kretyn, idiota, matołek – bardzo szybko stały się wyzwiskami, przeszły do języka wulgarnego. Sami niepełnosprawni nie lubią też na przykład, gdy mówi się o nich jako o osobach upośledzonych. Przez negację – To ludzie bardzo wrażliwi, mający wiele zahamowań społecznych, ich rodziny również bardzo silnie reagują na niewłaściwe określenia, łatwo ich zrazić i skrzywdzić. Najbardziej poprawne, choć też nie do końca akceptowane przez tych, których dotyczy, jest określenie osoba niepełnosprawna. Niepełnosprawny może być samochód czy odkurzacz, tu mamy konstrukcję dwuczłonową, podkreślającą, że chodzi o osobę. Jeden ze znanych tygodników użył natomiast niedawno sformułowania „niepełnosprawne muminki”. – Tak mówili o sobie sami niepełnosprawni w jednej ze wspólnot, ale ludzie zdrowi nie powinni używać podobnych słów wobec chorych – mówi ks. Tadeusz Zaleski z Fundacji im. Brata Alberta w Radwanowicach. – Język włoski ma tu ładne określenie anticapati, Brytyjczycy mówią handicapped. Oznacza to,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Media

Ballada o Polsce

Krytyka „Ballady o lekkim zabarwieniu erotycznym” pokazała, że lepiej schować głowę w piasek, niż przyznać, że problem istnieje Prawda w oczy kole – mówi stare przysłowie. I znowu okazało się, że tak właśnie jest. Pretekstem stały się roznegliżowane ciała tarzających się w kisielu bohaterek „Ballady o lekkim zabarwieniu erotycznym”, dokumentu Ireny i Jerzego Morawskich. Komisja Etyki TVP zarzuciła nadawcy, producentowi i autorom cyklu, że naruszyli zasady etyki dziennikarskiej obowiązujące w telewizji publicznej. Świadczyć ma o tym „wielokrotne eksponowanie scen prezentujących treści o charakterze erotycznym, wzmacniane scenami inscenizowanymi”. Podobnego zdania była Rada Programowa TVP. Wreszcie KRRiTV upoważniła swoją przewodniczącą, Danutę Waniek, do nałożenia na nadawcę kary. Tymczasem „Ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym” przykuwała widzów przed telewizorami. Szokowała, ale jednocześnie pokazywała rzeczywistość. I tak została zrozumiana przez przytłaczającą większość odbiorców. „Przecież ten program był emitowany ku przestrodze młodych dziewczyn, naiwnych i nieświadomych zatrudnienia przez podobnych panów jak Mończyk. Ten dokument nie był demoralizujący, ale pouczający młode dziewczyny poszukujące kariery na wybiegu”, napisał internauta w portalu Onet.pl. Podobnego zdania byli pozostali. Jak więc doszło do tego, że dokument, mimo szokujących nieraz treści, był świetnie oceniany przez widzów, ale wzbudził niesmak

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.