23/2005

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Kraj

Tako rzecze… Tomasz Nałęcz

Motto: Poseł ma konstytucyjne prawo mówienia rzeczy mądrych i głupich. „Gazeta Wyborcza”, 2-3.03.2002 JAKO LEWICOWIEC Partia wzięła się raczej z chęci przebywania w gronie ciekawych, sympatycznych ludzi, choć oczywiście legitymacja ułatwiała awans. „Gazeta Wyborcza”, 30.10-01.11.1993 Gdy wybuchła „Solidarność”, a potem stan wojenny, byłem bardzo zajęty sprawami domowymi. Urodził mi się syn, który był dzieckiem alergicznym. Do polityki nie miałem głowy. „Gazeta Wyborcza”, 30.10-01.11.1993 Z SdRP wypłukał mnie aparat. „Gazeta Wyborcza”, 30.10-01.11.1993 Kombatanctwo jest dla ludzi bardzo ważne. Rzeczywiście wielu ludziom przeszkadzało oddychanie tym samym powietrzem, co dawni członkowie PZPR. Traktowano mnie jak chorego na AIDS. „Gazeta Wyborcza”, 30.10-01.11.1993 Będąc w opozycji, Sojusz nabrał socjaldemokratycznych rumieńców i porzucił swoją liberalną bladość. „Gazeta Wyborcza”, 30.04-03.05.1999 Jako opozycjonista… Od wielu lat domagamy się jak najmniejszego wpływu państwa na kwestie obyczajowe. Widzimy potrzebę nowelizacji ustawy antyaborcyjnej, która dziś nie pozwala kobiecie na podjęcie decyzji o macierzyństwie. „Głos Wybrzeża”, 8.05.2001 …i jako współrządzący koalicjant Jest to sprawa, w której Polacy są bardzo podzieleni i w której nie uda się zdobyć większości. A ponieważ widzę o wiele pilniejsze problemy (…), chciałbym zostawić sprawę aborcji tak, jak

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Teatr po szwedzku

Przeciętny Szwed chodzi do teatru pięć razy częściej niż Polak O czym mowa, kiedy wspominamy o szwedzkim dramacie czy teatrze współczesnym? – pyta Ann Mari Engel, szefowa szwedzkiego oddziału ITI (Międzynarodowego Instytutu Teatralnego). – O Ingmarze Bergmanie? Aastrid Lindgren? Zespole Cullberg Ballet? Oczywiście tak, przede wszystkim o nich, no, może jeszcze o Larsie Norénie, który na dobre już zadomowił się w Europie, w tym w Polsce, i jest dzisiaj prawie tak sławny jak Strindberg. Szwedzki teatr i dramaturgia to jednak zjawisko o wiele szersze i bogatsze, a bujne życie teatralne, prowadzone z myślą o żywej obecności teatru w życiu publicznym, może być przedmiotem prawdziwej zazdrości. Choć Szwecja to potencjalnie niewielki rynek teatralny, 9 mln Szwedów kupuje co roku aż 5 mln biletów teatralnych. Dla porównania: 40 mln Polaków kupuje zaledwie 4 mln biletów -pod względem aktywności teatralnej Szwecja wyprzedza nas zatem o sześć długości! Nie ma w tym nic przypadkowego czy tajemniczego, przeciwnie, to efekt żmudnie prowadzonej polityki kulturalnej, na którą składa się subsydiowanie trzech teatrów narodowych, 35 regionalnych i miejskich, spośród których dziesięć systematycznie objeżdża najodleglejsze zakątki kraju, prowadzenie edukacji teatralnej i poprzez teatr,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Sylwetki

Biskup dialogu

Benedykt XVI uhonoruje abp. Henryka Muszyńskiego, swojego bliskiego współpracownika, kapeluszem kardynalskim? Kapelan abp. Muszyńskiego, ks. Mirosław Jasiński, dokonuje cudów, aby zmieścić 40 minut dla dziennikarza w kalendarzu zajęć swego szefa, mimo iż od 1999 r. nie jest on już wiceprzewodniczącym Konferencji Episkopatu Polski. Niedawno umówiliśmy się z księdzem arcybiskupem na wywiad w samolocie Rzym-Warszawa. Obawiałem się, że będzie pewien kłopot, bo leciałem, oczywiście, w klasie ekonomicznej. – Niech pan będzie spokojny, ksiądz arcybiskup nigdy nie lata biznesem – zapewniła mnie na rzymskim lotnisku znajoma pracownica LOT-u. Do tras, na których podróżuje, dzieląc czas między archidiecezję, Watykan a uniwersytety Wiednia, Monachium, Berlina, Genewy, Jerozolimy i Chicago, doszła od 1999 r. Bruksela. Jeździł tam często jako delegat Polski ds. kontaktów z Komisją Episkopatów Wspólnoty Europejskiej. Wkrótce jednak będzie musiał bardziej się skoncentrować na zadaniach w kraju. W Watykanie mówi się o kapeluszu kardynalskim dla niego na pierwszym konsystorzu, jaki zwoła Benedykt XVI. Ze stolicą metropolitalną w Gnieźnie związany jest tradycyjnie tytuł prymasa Polski. Sam ksiądz arcybiskup nie rozmawia na takie tematy. Gniezno odzyskane „Najchętniej czytam to, co ludzie świeccy mówią o teologii”, wyznaje dziennikarzowi. Abp. Muszyńskiego charakteryzują najlepiej

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

Opowieści spod krzyża

Z symbolami religijnymi spotykamy się na każdym kroku. Czy pomagają one łagodzić obyczaje? Czy Polska jest krajem wyznaniowym, czy nie? Formalnie nie, faktycznie w znacznym stopniu tak. Problem w dużej mierze leży w powszechnej świadomości ludzi, którzy postrzegają symbole religijne jako neutralne, naturalne bądź „przezroczyste”. Krzyż wisi w Sejmie. Czy to znaczy, że kraj jest wyznaniowy? Czy tylko, że wszyscy obywatele III RP wykazują sentyment do tego symbolu? Czy że wszyscy zgadzają się na wartości, jakie on reprezentuje? (A jakie właściwie dziś w Polsce?). Krzyże wiszą w szkołach, aptekach i salach szpitalnych – nie katolickich, tylko państwowych. Konstytucja mówi o osobności państwa i Kościoła, lecz niewiele to znaczy, bo tu bardzo wiele znaczących rzeczy nic nie znaczy. Ploteczki Do niedawna w mojej okolicy był taki staroświecki sklep z mięsem – mięso po części rąbano na miejscu i wielu ludzi, w tym ja, kupowało tam jedzenie dla swoich psów i kotów. Przy drzwiach na zaplecze stał klasyczny pieniek do rąbania mięsa, w którym tkwił tasak, a nad wejściem, nad pieńkiem, tasakiem i zazwyczaj jakimś ciemnoczerwonym ochłapem wisiał krzyż z Chrystusem, a poniżej Papież. Zapamiętam też posterunek policji na Bielanach, gdzie krzyż, dwa razy taki jak godło państwowe, wisiał ponad orłem, a pod orłem i krzyżem stała pani w mundurze,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Medycyna broni się przed nową maturą

Rektorzy akademii medycznych uznali, że o przyjęciu na studia będzie decydował wynik egzaminu maturalnego (wersja rozszerzona) z chemii, biologii i fizyki. Później przestraszyli się swojej odwagi i wprowadzili absolutną nowość, czyli „Test predyspozycji do studiów medycznych – wspomagające kryterium edukacyjne”, który we wszystkich akademiach odbędzie się w tym samym terminie, 7 lipca. Skąd pomysł na test? Otóż problem tkwi w pieniądzach. – Nie mamy jeszcze doświadczenia, nie wiemy, jak matura 2005 będzie różnicować kandydatów – mówi prof. Jacek Wysocki z Akademii Medycznej w Poznaniu. – Istnieje niebezpieczeństwo, że wielu maturzystów będzie miało tyle samo punktów. Mamy obowiązek ich przyjąć, ale jeśli przekroczymy limit, sami zapłacimy za ich kształcenie. Gdy sami przeprowadzaliśmy egzaminy wstępne, byliśmy pewni, że 150 pytań pozwoli nam wybrać wyraźnie najlepszą grupę. Kandydaci na lekarzy są przerażeni kolejną poprzeczką. Odwagi nie dodają im informacje zamieszczone na stronach internetowych uczelni. Zraża nowomowa wyjaśnień w rodzaju: test pozwala na „porangowanie kandydatów ze względu na stopień opanowania wybranych, badanych umiejętności przydatnych w procesie studiowania”. Z nielicznych prostszych zdań można się dowiedzieć, że test nie sprawdza poziomu inteligencji, ma za to sprawdzić, czy kandydat rozumie, co czyta. – Test w postaci 20 pytań

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

Szekspir a sprawa polska

Czytając wywiad z Peterem Brookiem, przeprowadzony przez Ewę Likowską („Przegląd” nr 15 z 17.04), przypomniałam sobie wstrząsające wrażenie, jakie na polskich teatromanach wywarł „Król Lir” w reżyserii Petera Brooka. Działo się to z początkiem lat 60., gdy nie tylko w Polsce triumfowała interpretacja Jana Kotta, który – jak wiadomo – odczytał najgłębszą tragedię Szekspira przez pryzmat „Końcówki” Becketta jako rodzaj groteski absurdalnej. Jan Kott w swoim słynnym eseju w ogóle nie wspomina Kordelii. Brook na scenie nie mógł tej postaci pominąć, ale stwierdził (w wywiadzie dla francuskiego dziennika „Le Figaro”) co następuje: „Kordelię można przedstawić równie silną i brutalną jak jej siostry (…). Wszystkie trzy są córkami Lira: dobroć Kordelii jest na modłę rodzinną twarda i pełna pychy (…). Powieszenie Kordelii jest zupełnie nieuzasadnione, nie wynika żadną miarą z przyczyn znanych klasycznej tragedii…”. Swoją drogą ciekawe, jak obecnie Peter Brook ocenia swą ówczesną opinię o „Królu Lirze”, skoro – jak powiedział w rozmowie z Ewą Likowską – nie ma sensu „teatr negatywny, który pokazuje, że świat jest bez sensu, a ludzie źli”. A przecież taka właśnie wizja wynikała zarówno z eseju Jana Kotta, jak ze świetnego skądinąd spektaklu Brooka. Moja osobista

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Lokomotywa uczelni

Dr inż. Paweł Fabijański – prodziekan ds. nauczania, Wydział Elektryczny Politechniki Warszawskiej Żartobliwie można powiedzieć, że kształcimy zaklinaczy piorunów, choć oczywiście nasze wydziały mają poważniejsze nazwy. Studiować u nas można na trzech kierunkach: na automatyce i robotyce, elektrotechnice oraz informatyce. Absolwenci pierwszego kierunku będą w przyszłości projektować konstrukcje i układy automatyki, sterowania mikroprocesowego urządzeń przemysłowych, nawet programować roboty i zautomatyzowane centra obróbcze. Na kierunku elektrotechnika absolwent zdobywa kwalifikacje zarówno w zakresie wielkich mocy i dużych prądów, jak i małych mocy. Jedną ze specjalizacji jest technika wysokich napięć i technika odgromowa, właśnie ochrona przed piorunami i szkodami popromiennymi. Kierunek informatyka kształci w dziedzinie inżynierii komputerowej oraz informatyki w elektroenergetyce. Warto dodać, że nasza informatyka jest traktowana jako nauka użyteczna, maksymalnie zbliżona do praktyki, umożliwiająca tworzenie nowego oprogramowania i aplikacji na bazie już istniejących. Ten kierunek jest najbardziej oblegany, m.in. dlatego że młodzi ludzie uciekają od studiowania tradycyjnych nauk technicznych. Szukają czegoś oryginalnego. Jednak moim zdaniem, inżynier, który nie zna problemów eksploatacyjnych, jest niedouczony. Dziś zaczyna brakować nie informatyków, ale osób zajmujących się czystą techniką.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.