44/2005

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Kraj

Polisa na każdą okazję

Polskie Towarzystwo Ubezpieczeń wyróżnia się elastycznością. Tutaj można negocjować Najpierw ubezpieczenia komunikacyjne, potem także coraz mocniejsza pozycja na rynku ubezpieczeń majątkowych i finansowych – to droga rozwoju Polskiego Towarzystwa Ubezpieczeń. Droga nie całkiem typowa, bo PTU SA jest jedynym towarzystwem w Polsce, które pomyślnie, bez pomocy państwa, zrealizowało program naprawczy i wyszło z kłopotów. Dla innych, które miały problemy, skończyło się to plajtą. Dziś PTU systematycznie poprawia wyniki i zdobywa nowych klientów. Duża w tym zasługa ubezpieczenia majątkowego Alfa – podstawowego produktu PTU przeznaczonego dla osób indywidualnych. To pakiet mieszkaniowy, zawierający kilka ubezpieczeń. – Podstawowym jest ubezpieczenie od pożaru i innych zdarzeń losowych (np. uderzenia pioruna, zalania wodą, wybuchu gazu), gdzie ochrona dotyczy murów, ścian, podłóg, ruchomości domowych oraz wyposażenia domu czy mieszkania. Alfa jest jednocześnie ubezpieczeniem od kradzieży ruchomości domowych, czyli czegokolwiek, co mamy w domu, odpowiedzialności cywilnej w życiu prywatnym i od nieszczęśliwych wypadków poza pracą. Na uwagę zasługuje ubezpieczenie odpowiedzialności cywilnej w życiu prywatnym. Jego specyfiką jest szerszy zakres niż w innych towarzystwach ubezpieczeniowych, zawężających ochronę do sytuacji związanych z domem lub mieszkaniem. W PTU chroniona jest

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Sylwetki

Wirtuoz z Nakła

Odtąd twoje życie będzie się dzielić na przed i po konkursie – napisał Krystian Zimerman do Rafała Blechacza 20-letni Rafał Blechacz wyłączył telefon komórkowy i nie chciał rozmawiać z dziennikarzami na długo przed rozpoczęciem XV Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina. A i w trakcie wolał grać, niż mówić. Nawet nie chciał słuchać, jak spisują się konkurenci. Na każdym etapie zmagań, zaraz po swoim występie, znikał. I jak mógł najszybciej, wracał z rodzicami do Nakła. W rodzinnym miasteczku, w Kujawsko-Pomorskiem czekał na werdykt jury. – I słusznie – komentuje jego profesorka, Katarzyna Popowa-Zydroń. – Nawet najwygodniejszy pokój hotelowy nigdy nie jest domem, gdzie człowiek szybko odzyskuje spokój i równowagę. A wewnętrzne uspokojenie jest niezbędne, żeby dobrze zagrać. W Nakle, z dala od dziennikarzy i konkursowej wrzawy, Rafał po prostu nabierał sił do dalszej walki. W rezultacie, gdy się okazało, że to Rafał zdobył pierwsze miejsce, nawet żurnaliści akredytowani przy konkursie niewiele potrafili powiedzieć o zwycięzcy. Kim jest ten niewysoki, drobny, piwnooki i utalentowany młodzieniec? – zastanawiali się wszyscy. Ci, którzy go dobrze znają, mówią, że jest inny, nietypowy, bardzo skromny, pracowity, nad wiek dojrzały. I zaskakujący. Od dziecka. Pierwsze melodie Tata Rafała, Krzysztof Blechacz (48 lat,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Notes dyplomatyczny

Uważni czytelnicy zwrócili nam uwagę, że przechodząc al. Szucha, furkotu już się nie słyszy. A to z tego powodu, że dyrektor generalny, Krzysztof Jakubowski, wziął dwa tygodnie urlopu i pojechał do Genewy. W jakim celu? Rzecz oczywista, nie na zakupy. Jakubowski był przez sześć lat ambasadorem RP przy genewskim biurze ONZ, uparcie starał się (aczkolwiek bez sukcesów), o posadę w ONZ, więc pewnie teraz pojechał dopinać do końca sprawy, bo po raz kolejny kandyduje na ważne stanowisko w Genewie. Ha! Niech dopina, bo z tymi Indiami może mu nie wyjść… Furkotu w al. Szucha nie słychać także dlatego, że gmach MSZ pustoszeje z dnia na dzień. Wyjechał już wiceminister Andrzej Załucki do Pragi. Przed wyjazdem zastanawiał się, jak długo będzie tam ambasadorem… Pół roku? Rok? A może jakoś przetrwa całą kadencję? Wyjechał też Piotr Świtalski do Strasburga. Będzie tam ambasadorem przy Radzie Europy. On powinien dotrwać całą kadencję, aczkolwiek wszystko jest możliwe – zwłaszcza po tym, jak premier Marcinkiewicz zapowiedział, że będzie tępił absolwentów MGIMO. Oj, dobry panie, może premier Marcinkiewicz dowiedziałby się wcześniej czym jest MGIMO, czyli Moskiewski Państwowy Instytutu Stosunków Międzynarodowych? „To jest uczelnia, która również w czasach radzieckich oferowała przyzwoity poziom

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Media

BBC już nie po polsku

Kiedy w grę wchodzą pieniądze, sentymenty przestają być ważne. Przekonała się o tym warszawska sekcja BBC – Plotki pojawiły się kilka miesięcy temu. Oficjalnie o zamknięciu polskiej sekcji BBC dowiedzieliśmy się w ubiegły wtorek. Wiadomość przekazano nam w elegancki sposób: do Warszawy przyjechała osoba z centrali BBC – tak reporterzy polskiej sekcji relacjonują przyjęcie decyzji o zlikwidowaniu rozgłośni. Po 66 latach BBC Polska, jeden z symboli polskiej radiofonii, przechodzi do historii. Do końca marca 2006 r. zostanie zlikwidowana wraz z dziewięcioma innymi językowymi sekcjami radia BBC. Brytyjski nadawca rozpoczyna proces gruntownej reorganizacji firmy. Wprowadza oszczędności, które zostaną przeznaczone na stworzenie nowej, nadającej w języku arabskim telewizji BBC Arabic. Tak kończy się mit radia, którego słuchało kilka pokoleń Polaków. Tu mówi Londyn Pierwsza audycja w języku polskim została wyemitowana przez BBC 7 września 1939 r. Cztery dni po przystąpieniu Wielkiej Brytanii do wojny z Niemcami. Po słynnej dzisiaj zapowiedzi „Tu mówi Londyn…” nadano przemówienie inauguracyjne ambasadora RP w Londynie, Edwarda Raczyńskiego. Sekcja polska BBC była jedną z pierwszych sekcji językowych w ramach Serwisu Zagranicznego (później Serwisu Światowego) BBC. Po wojnie odegrała istotną rolę

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Na pomoc uchodźcom

Z pomocy humanitarnej wielonarodowej dywizji w Iraku skorzystało już ponad pół miliona osób Korespondencja z Iraku Trzy wystrzały przebijają się przez hałas panujący na drodze. Krótka seria z karabinu maszynowego przechodzi wysoko ponad kabiną jadącej z naprzeciwka ciężarówki. Jej kierowca wciska nogą hamulec i gwałtownie odbija w prawo, zjeżdżając na pobocze. Mijający go konwój terenówek przemyka z dużą prędkością środkiem dwupasmowej jezdni. I o to w tym wszystkim chodzi – od kiedy w Iraku zaczęły wybuchać samochody, zwyczajne mijanie miejscowych aut przez pojazdy wojsk koalicji okazało się zbyt niebezpieczne. Odtąd jadący na czele każdej kolumny samochód pełni funkcję „przeganiacza” – siedzący w wieżyczce żołnierz, machając ręką, nakazuje jadącym z naprzeciwka zjechać na bok. Jeśli ktoś nie zastosuje się do tych poleceń, padają strzały ostrzegawcze w powietrze… Jak na patelni Agresywne zachowanie na drodze (jak zastrzegają wojskowi, podyktowane zasadami bezpieczeństwa) nijak nie przystaje do charakteru misji powierzonej konwojowi. W jego skład, poza ochroną, wchodzą żołnierze z komórki CIMIC, zajmującej się współpracą cywilno-wojskową. – Naszym zadaniem jest dotarcie do obozu uchodźców, który miał powstać 20 km za miastem Hamza – tłumaczy przed wyjazdem ppłk Cezary Kiszkowiak, dowódca grupy

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Zagadki Lockerbie

Czy dowody, na podstawie których skazano libijskiego agenta, zostały sfabrykowane? Niewinny człowiek siedzi od lat w więzieniu, terroryści cieszą się wolnością, a rodziny ofiar zamachu daremnie czekają na sprawiedliwość – piszą oburzeni czytelnicy szkockich gazet. Coraz więcej świadczy bowiem o tym, że dowody, na podstawie których szkocki sąd skazał libijskiego agenta za podłożenie bomby na pokładzie boeinga 747 linii Pan Am, zostały sfabrykowane. 21 grudnia 1988 r. rozerwany przez eksplozję samolot „Maid of the Seas” runął na Lockerbie. W katastrofie zginęło 270 osób, w tym 11 mieszkańców tego szkockiego miasteczka. W sierpniu br. były wysoki rangą oficer szkockiej policji, pragnący na razie zachować anonimowość, przekazał na ręce adwokatów skazanego za zamach nad Lockerbie Libijczyka Abdelbaseta al-Megrahiego zaprzysiężone pisemne oświadczenie. Emerytowany policjant stwierdził w nim, że koronny dowód oskarżenia, część szwajcarskiego chronometru MST-13, który jakoby posłużył jako zapalnik w bombie, została sfabrykowana, i to przez funkcjonariuszy amerykańskich służb specjalnych. Autor oświadczenia napisał, że zachował w tej sprawie milczenie, gdyż bał się reakcji przełożonych, a potem był pewien, że zapadnie wyrok uniewinniający. Obecnie jednak musi powiedzieć prawdę, aby pozostać w zgodzie z sumieniem. Zadziwiające, ale media „głównego nurtu” prawie nie informowały o szokującym

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Odmówię Wojewódzkiemu

Konkurs to dla mnie zło konieczne, ale od początku wiedziałem, na co się decyduję Rafał Blechacz, zwycięzca XV Konkursu Chopinowskiego – Lubi pan ostre pytania? – Zależy jakie. Ale proszę pytać. – Ode mnie takiego pan nie usłyszy, ale na przykład Kuba Wojewódzki może z czymś podobnym wypalić. – Myśli pan, że zaprosi mnie do swojego programu? – To bardzo prawdopodobne. – Powiem wtedy, że mam bardzo dużo pracy, próby, koncerty, nagrania. – Teraz, po triumfie w Warszawie posypie się mnóstwo propozycji artystycznych i medialnych. Czy wszystkie pan przyjmie? – Chyba nawet nie byłbym w stanie. Zaraz po konkursie myślałem, że będę miał parę dni relaksu, a tutaj dzień po dniu zaproszenia. W piątek Katowice z orkiestrą, w sobotę recital we Wrocławiu, w niedzielę w Krakowie, w listopadzie znów dwa koncerty w Filharmonii Narodowej w Warszawie. Moja pani profesor, Katarzyna Popowa-Zydroń, mówi, że nie należy rezygnować z takich okazji, bo nagroda daje możliwości, które warto umiejętnie wykorzystać. Ale zapewne trzeba będzie komuś odmówić, bo muszę jeszcze się uczyć, jestem przecież studentem III roku, trzeba poszerzać repertuar, rozwijać się artystycznie. – Kto będzie kierował pańską karierą, kto ułoży jej strategię?

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony

Skorpiony

Podobno skorpiony, zamknięte razem w jednym naczyniu, zaczynają razić się wzajemnie swoimi żądłami i giną. Nie wiem, czy ten obraz zabójczej koegzystencji pajęczaków jest prawdziwy, ale kohabitacji polityków odpowiada niechybnie. Po ukonstytuowaniu się w Niemczech wielkiej koalicji przypuszczałem, że pani Merkel, która objęła stanowisko kanclerza, może mieć znaczne przykrości ze strony opozycji, to znaczy socjaldemokratów Schrödera. Nieuchronne konflikty na tej osi mogłem sobie wyobrazić. Nie sądziłem natomiast, że to jej sojusznik, Edmund Stoiber, czyli prezes CSU, którego pełnym poparciem cieszyła się w czasie batalii o urząd kanclerski, rzuci się na nią bezpośrednio po sukcesie własnej partii, połączonej aliansem z CDU. Do tego wszystkiego zaatakował on czas przeszły, a mianowicie jakieś niedostatki prowadzonej przez panią Merkel kampanii wyborczej. Ponieważ nie można przeszłości odmienić, agresywności Stoibera nic racjonalnie usprawiedliwić nie jest w stanie, oprócz powołania się na obyczaje skorpionów. Cała sprawa toczy się w Niemczech, nie jest jednak nigdzie powiedziane, że analogicznych konfrontacji, rozrywających uprzednio zawarte porozumienia międzypartyjne, nie należy się spodziewać gdzie indziej. Mam na myśli oczywiście nasz kraj, gdzie pojawiły się już zwiastuny narastającego antagonizmu pomiędzy wielkim przegranym w ostatnich wyborach, czyli Platformą Obywatelską a jej koalicjantem

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Mediacje zamiast rozprawy

Sądy coraz częściej proponują stronom, żeby zawarły ugodę, a nie procesowały się do upadłego Jestem gotów do poważnych rozmów z Jeronimo Martins Dystrybucja. Dotychczas jednak proponowano mi zwrot należności za towar, jeśli zrezygnuję z odszkodowania. Nie zgadzam się, bo moja firma upadła, pracę straciło 60 osób. Dlatego się procesujemy – mówi Edward Gollent, szef stowarzyszenia poszkodowanych przez JMD, któremu zapłacono o ponad milion złotych za mało za artykuły chemii gospodarczej dostarczane do sklepów Biedronki. Portugalski kontrahent potrącił mu prawie jedną trzecią należności z tytułu kosztu rzekomych promocji. Gollent odzyskał już połowę długu z odsetkami, walczy o resztę i o odszkodowanie za upadłą firmę, z JMD procesuje się też kilkunastu innych dostawców. W podobnej sytuacji są miliony ludzi w Polsce. Przed sądami cywilnymi toczy się prawie 6 mln najrozmaitszych spraw, większość o zapłatę należności. Ciągną się one w nieskończoność, średnie opóźnienie przekracza rok. Od 10 grudnia sądy cywilne będą mogły za zgodą stron kierować sprawy do mediacji. – To pozwoli na znaczne przyśpieszenie i uproszczenie postępowania. Strony będą musiały być aktywne, gotowe do argumentacji i obrony swego stanowiska. Osoby lepiej przygotowane, wyposażone w porządne pisma procesowe, z kompetentnymi pełnomocnikami, znajdą się

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Grzeszni kapłani z Miasta Aniołów

Archidiecezja Los Angeles będzie musiała zapłacić miliardowe odszkodowanie ofiarom księży pedofilów Aż 560 skarg trafiło do sądów przeciwko archidiecezji Los Angeles. Pozwy złożyły osoby molestowane seksualnie przez księży. Wiele opowieści pokrzywdzonych wywołuje przerażenie. „Po odprawieniu mszy i pozdrowieniu wiernych o. Clinton Hagenbach wracał do pokoju, gdzie oglądałem telewizję i jadłem czekoladki. Potem siadał koło mnie i całował mnie w usta”, zaczął swą relację Francisco Malo, 34-letni mechanik samolotowy, który w połowie lat 80. był ministrantem w kościele św. Józefa w Hawthorne. Malo do dziś nie może dojść do siebie po tych przejściach. Nie ma odwagi zmienić pieluszki swojej córeczce. Nie pozwala nikomu opiekować się dziećmi. W nocy odsuwa się jak najdalej od żony, nie chce być przez nikogo dotykany. Francisco uważa, że Kościół powinien za to zapłacić. Zwierzchnicy archidiecezji dążą do zawarcia ugody z ofiarami pedofilów w sutannach. Wiadomo, że będzie ona Kościół słono kosztować. W grudniu ub.r. diecezja Orange w Kalifornii załatwiła sprawę polubownie, zobowiązując się wypłacić 85 ofiarom zdeprawowanych duchownych 100 mln dol. Szacuje się, że archidiecezja w Los Angeles, największa w USA i skupiająca prawie 5 mln katolików, będzie musiała przekazać pokrzywdzonym około 1

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.