20/2008

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Świat

Londyńczycy wybrali showmana

Korespondencja z Londynu Kandydaci na burmistrza zabiegali o głosy Polaków. Nic dziwnego, w wyborach wzięło udział 66 tysięcy naszych rodaków Tuż przed północą, w piątkową noc 2 maja Centralna Komisja Wyborcza ogłosiła, że przedstawiciel opozycyjnej Partii Konserwatywnej, Boris Johnson, został wybrany na burmistrza Londynu. Po ośmiu latach rządząca angielską metropolią Partia Pracy przechodzi do opozycji. Johnson pokonał Kena Livingstone’a, który od 2000 r. pełnił funkcję burmistrza Londynu. Zdaniem komentatorów i znawców angielskiej polityki, to tylko uwertura do tego, co wydarzy się za dwa lata podczas wyborów powszechnych do brytyjskiego parlamentu. Po raz pierwszy w historii Anglii kandydaci do rad municypalnych zwrócili uwagę na Polaków, słusznie uważając, że ich głosy – w ostatecznym rozrachunku – mogą pomóc w zdobyciu mandatów. Zabieganie o głosy mniejszości polskiej było widoczne szczególnie w stolicy. Kandydaci do fotela londyńskiego burmistrza prześcigali się w obietnicach i umizgach wobec naszych rodaków… Nic dziwnego, tylko w 36 gminach stolicy Anglii na listach do głosowania zarejestrowało się prawie 66 tys. obywateli z polskim paszportem. To poważna siła wyborcza, zważywszy na fakt, że w prognozach na kilka dni przed election day i Ken Livingstone, i Boris Johnson szli łeb w łeb. Po raz pierwszy także polski

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Przeciwstawić się neoliberalizmowi

Liderzy SPD: Polska lewica jest potrzebna Europie Na zaproszenie szefów polskiej lewicy parlamentarnej przyjechali do Polski Kurt Beck, przewodniczący niemieckiej partii socjaldemokratycznej SPD, i Martin Schulz, przewodniczący Grupy Europejskich Socjalistów w Parlamencie Europejskim, a także Matthias Platzeck, premier socjaldemokratycznego rządu Brandenburgii. Wizyta przypadła 9 maja, w Dniu Europy, i była ważnym akcentem świadczącym o poczuciu szczególnej odpowiedzialności Niemców, a zwłaszcza niemieckich socjaldemokratów, za przyszłość społeczności europejskiej, wyzwoloną z tragicznego bagażu historii. Goście uczcili więc Dzień Europy, który nie tylko jest rocznicą tzw. deklaracji Schumana (1950), ale także dniem ostatecznego zwycięstwa nad nazizmem w II wojnie światowej. Złożyli kwiaty pod pomnikiem Powstania Warszawskiego i pomnikiem Powstania w Getcie, a także wzięli udział w debacie z liderami SLD i SdPl, odbyli spotkania w Sejmie i z przedstawicielami rządu. Szczególnie istotna była debata zorganizowana przez Fundację Friedricha Eberta, w której udział wzięli lider SLD Wojciech Olejniczak, przewodniczący SdPl Marek Borowski, przewodniczący SPD Kurt Beck, przewodniczący Grupy Europejskich Socjalistów w Parlamencie Europejskim Martin Schulz i premier Brandenburgii Matthias Platzeck. Oto co powiedzieli Wojciech Olejniczak, Kurt Beck, Martin Schulz i Matthias Platzeck. Wojciech Olejniczak, przewodniczący SLD Przed nami stoją ważne zadania,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Klich na deskach

Sprawa nominacji generalskich zaszkodziła nie tylko ministrowi obrony Prezydent Lech Kaczyński może odtrąbić kolejne zwycięstwo polityczne. Upokorzył i, mówiąc językiem wojskowym, przeczołgał Bogdana Klicha, ministra obrony narodowej. Pewnie w Pałacu Prezydenckim, jak i w siedzibie PiS strzelają szampany. Bo srodze upokorzony minister jeszcze w epilogu pokornie prosił prezydenta o audiencję i z trudem, jak mówili bliscy współpracownicy prezydenta, ją uzyskał… Oczywiście powodem kolejnego konfliktu na linii rząd-prezydent były projektowane nominacje generalskie. Min. Klich złożył wniosek, a Kaczyński po prostu pokazał gest Kozakiewicza. Pomijając całą otoczkę, w jednym prezydent miał i ma rację. Mianowicie, że generałów kosztownych, a niekiedy mało przydatnych jest obecnie w armii już za dużo. Min. Klich pojawił się na swojej funkcji dość przypadkowo (na to stanowisko był przymierzany Bogdan Zdrojewski), zaczął swoje urzędowanie pod bardzo złymi auspicjami. Wziął sobie bowiem na współpracowników wiceministrów, jak się te osoby do dziś w koszarach określa, agentkę i złodzieja. Wkrótce musiał je zdymisjonować. Na pierwszego zastępcę dobrał sobie w drugim rozdaniu byłego szefa Sztabu Generalnego Czesława Piątasa, człowieka bardzo kompetentnego, profesjonalistę w każdym calu. Tyle że równie niedecyzyjnego jak on sam. Eksperci stwierdzili, że Klich, psychiatra z zawodu, wiedział,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Kocioł w strefie ciszy

Kobiet, które dotarły na Ziemię Franciszka Józefa, było niewiele. Jeżeli wszystko pójdzie dobrze, będzie tyle samo, ile na Evereście. Trzy! Jest nas ośmioro. Słońce rozgrzewa jacht. Beztrosko chodzimy po pokładzie w krótkich spodenkach. Nasz cel to Ziemia Rudolfa, najbardziej niedostępny skrawek Ziemi Franciszka Józefa. Tromso to największe miasto północnej Norwegii. „Wrota Arktyki”. Mimo że położone 400 km za kołem podbiegunowym, klimat nie jest surowy ze względu na silny wpływ Prądu Zatokowego. W pośpiechu pakujemy sprzęt. Rozkładamy cały dobytek na pokładzie 15-metrowego jachtu „Panorama”. – Dokąd płyniecie? – zagaduje jeden z przechodniów wpatrzony w polską banderę. – Franz Josef Land – odpowiadam. Kiwa głową z politowaniem. Rejs prowadzi kapitan żeglugi wielkiej Remigiusz Trzaska. Nie przypomina wytatuowanego wilka morskiego. Wysoki, szczupły, z kozią bródką. Został wychowany w tzw. starej szkole żeglarskiej. Dość konserwatywny. Na co dzień pracuje w urzędzie jako informatyk. Do poprowadzenia tej wyprawy przygotowywał się parę lat. Przez ostatni rok analizował sytuację lodową w tym okresie na Ziemi Franciszka Józefa. Trenował jesienią w sztormowych warunkach na Bałtyku. Nasz cel to żeglarski biegun północny. Archipelag wysp na dalekiej północy. Stąd już tylko 900

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Nauka

Eureka

internet Milion polskich domen W tych dniach Polska znalazła się wśród 16 krajów, w których liczba narodowych adresów www z końcówką .pl przekroczyła milion – podał serwis Domeny.pl. Najchętniej wybieramy domeny z rozszerzeniem: .pl (668 tys.), com.pl (196 tys.), net.pl (23 tys.) i waw.pl (16,5 tys.). Domena.pl istnieje od 1990 r., w ostatnich latach liczba adresów rośnie błyskawicznie – w 2005 r. polskich domen było ok. 370 tys., rok później – ponad 500 tys., a pod koniec ubiegłego roku – 760 tys. Dla porównania warto zauważyć, że w Niemczech jest już ponad 12 mln adresów narodowych. Od trzech lat korzystamy też z domen unijnych z końcówką .eu. Zarejestrowano ich już 120 tys., co daje nam szóste miejsce w Unii. zwierzęta Niedobry klimat dla karibu Amerykański biolog Eric Post z Penn State University i Duńczyk Mads Forschammer z uniwersytetu w Aarhus od 1993 r. sześć razy spędzali arktyczne lato, badając karibu w okolicy miasta Kangerlussuaq na zachodzie Grenlandii. W tym regionie wiosenne temperatury wzrosły średnio o 4,63 st. C. Okres kwitnienia roślin przesunął się między 2002 a 2006 r. o dwa tygodnie.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Życie po WSI

Gen. Marek Dukaczewski Co robi bufetowa w wojskowych służbach specjalnych – Panie generale, będzie aneks do raportu o WSI? Słyszałem, że pańskie nazwisko ma być w nim mocno wyeksponowane… – Wieść gminna niesie, że mam być głównym bohaterem. Co jest zrozumiałe, gdyż autor aneksu, Antoni Macierewicz, ma do mnie stosunek dość osobisty. Ale przecież nie chodzi o mnie, aneks mojej sytuacji nie zmieni. Chodzi o coś poważniejszego – o powagę państwa. I bezpieczeństwo ludzi, którzy zaufali polskim służbom. Bo przecież publikowane są nazwiska i oficerów, i ludzi z nimi współpracujących! Tego nie ma nigdzie. Francuzi nie ujawniają swoich źródeł z czasów rewolucji francuskiej. A my? – My ujawniamy. Chociaż raport o WSI, który miał pokazać kanon PiS-owskiej wiary, ten słynny układ, czworokąt służb specjalnych, polityki, biznesu i świata przestępczego, niczego takiego nie pokazał. – Mimo wielkich poszukiwań, przesłuchiwania oficerów! Te przesłuchania prowadzono w późnych godzinach popołudniowych, a nawet w nocy. Ściągano oficerów z zagranicy. Ludzie rzucali swoje obowiązki, realizowane zadania, przyjeżdżali do Warszawy. I po tygodniu czekania mówiono im, żeby wracali na placówkę, bo weryfikatorzy jeszcze nie są gotowi do rozmowy. To usilne poszukiwanie haków, jakichkolwiek dowodów, które wcześniej były publicznie ogłoszone, do niczego nie doprowadziło. Bo przecież gdyby cokolwiek odnaleziono, gdyby w archiwach WSI znalazły się

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.