2009

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Świat

Łowcy lasek niewyjętych

Nie ma jednego sposobu na wszystkie. Ale warto wiedzieć, że na każdą jest sposób Ten tekst miał być o podrywaczach. Kim są? Dlaczego bawi ich uwodzenie? Czy są kolekcjonerami-zaliczaczami? A może poszukiwaczami tej jedynej – idealnej? Jak widzą kobiety? Jakie stosują metody, by je zdobyć? I co to w ogóle w ich rozumieniu znaczy: zdobyć kobietę? Ale w trakcie reporterskich poszukiwań okazało się, że ta druga, „brzydsza” strona ma z nami wielki problem. Naprawdę wielki! Nawet zaprawiony w łowach mężczyzna podchodzi do kobiety jak pies do jeża Zaczęło się od Yuki. Na jednym z internetowych forów poprosiła internautów o pomoc: „Od jakiegoś czasu jestem powiernicą skądinąd bardzo niegłupiego gościa, który ma duży problem – jak poderwać sensowną kobietę? Mnie powoli już kończą się pomysły”. Odpowiedziało kilkaset osób. Każda podsuwała przetestowany przez siebie sposób: „kwiatki podrzucić”; „zagadać: wydaje mi się, że moglibyśmy mieć ładne i mądre dzieciaki”. Ktoś polecał „sposób na Whartona, bo na książki tego pisarza każda panienka poleci”. „Na nieśmiałość też panienki się łapią, bo lubią się takim gościem zaopiekować”. Magness napisał prawie referat: „Jeśli nie wyglądasz jak Bogusław Linda, to zwykłe „Cześć, mała” nie wystarczy. Jeśli na sam twój widok kobiety nie mdleją, nie zapraszają cię do siebie

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Notes dyplomatyczny

Przełom roku to naturalny moment do podsumowań i do refleksji – jak było i jak będzie. Oczywiście, w paru zdaniach nie sposób tego zrobić. Więc tylko zasygnalizujmy. Rok 2009 był w sprawach międzynarodowych rokiem nietuzinkowym. Weszła w życie Lizbona, wyszła za to tarcza antyrakietowa, prezydent Obama wycofał się z tego przedsięwzięcia, co zresztą nas nie dziwi, prorokowaliśmy to już dawno. I w ten sposób nawet najbardziej niebystrzy z naszych polityków przekonali się, jakie jest miejsce Polski w świecie. Z ważnych wizyt – mieliśmy wyścig prezydenta i premiera do krzesła w Brukseli oraz Władimira Putina i Angelę Merkel na Westerplatte. No i – warto nad tym na poważnie się zastanowić – Berlusconiego w Mińsku. Za to Barack Obama ominął Warszawę, choć nie zapomniał zadzwonić, by poprosić o żołnierzy do Afganistanu. Poza tym Jerzy Buzek został przewodniczącym Parlamentu Europejskiego, Włodzimierz Cimoszewicz nie został przewodniczącym Rady Europy, a Bośnia i Hercegowina została niestałym członkiem Rady Bezpieczeństwa ONZ, bo Polska jej to miejsce udostępniła. A w kraju? Tu mieliśmy ciągłą wojnę MSZ z Kancelarią Prezydenta. A w zasadzie ją mamy – oba ośrodki robią sobie na złość, czego m.in. efektem jest kilkadziesiąt ambasadorskich nominacji, których prezydent nie podpisał. To handryczenie się niczego dobrego nie przynosi. Jedni ambasadorowie

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Przebłyski

Seksualne naj, naj

Choć Polacy nie są najlepszymi w świecie kochankami, to przynajmniej w jednej dziedzinie przodujemy – w badaniach życia seksualnego. Niebawem czeka nas największe w historii badanie ankietowe, które ma prześwietlić jakość i częstotliwość kontaktów seksualnych, wiek inicjacji seksualnej i ilość partnerów. Organizatorem ankiety jest prof. Zbigniew Izdebski, a przeprowadzona ona zostanie w internecie. Po prostu każdy będzie mógł przedstawić obraz własnego seksu, wchodząc na stronę www.zlotysrodek.com. Może rekordowa ilość odpowiedzi sprawi, że ilość przejdzie w jakość?

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Przebłyski

Ławka tylko do słuchania

W ramach przygotowań do Roku Chopinowskiego 2010 w kilku punktach stolicy zamontowano za 190 tys. zł specjalne „ławki Chopina”, które grają jego muzykę. Okazuje się jednak, że ławki są takimi tylko z nazwy, bo wykonane z czarnego szwedzkiego granitu są lodowato zimne i siadając na nich, można złapać wilka. Na ławkach tych wygrawerowano mapki, które mają prowadzić turystów szlakiem Chopina, jednak przez nieuwagę owe mapki wskazują odwrotny kierunek wycieczki w stosunku do zaprogramowanego. Z tych wszystkich funkcji pomocniczych bez zarzutu działa więc na razie jedynie odtwarzacz grający muzykę Chopina. Czy nie taniej było zamiast ławek zamontować zwykłe głośniki?

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Przebłyski

„Polska” z IPN pod rękę

Czy Instytut Pamięci Narodowej ufundował propisowskiej gazecie „Polska The Times” ośmiokolumnowy dodatek o stanie wojennym? A może niemiecki wydawca, tak troszczący się o polską historię, sam z siebie zafundował czytelnikom tę klarowną jak konstrukcja cepa ipeenowską wykładnię świata? Z ochoczym wsparciem bardów braci K. na czele z niezwykle płodnym Piotrem Zarembą, niezłomnym pogromcą PRL. Ale jest też taka możliwość, że dodatek zrobili oni w czynie społecznym, by odegrać się za ciężkie krzywdy, jakich doznali 13 grudnia 1981 r. Najgorszy wariant dla tych, którzy produkty IPN Kurtyki uważają za śmieciowe, byłby taki, że za wkładkę do „Polski” zapłacił IPN. Znaczyłoby to, że czytelnicy „Przeglądu” też się do tego dołożyli, bo płacą przecież podatki. Takie marnowanie podatków i publicznego grosza możliwe jest już tylko w Polsce.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Przebłyski

Ujazdowskiego droga do in vitro

Koniec roku kruszy nawet tak skamieniałe serca jak nasze. Zajrzeliśmy więc na stronę internetową charyzmatycznego mówcy i dożywotniego lidera wszystkich kolejnych partii prawicowych Kazimierza Michała Ujazdowskiego. Wielki człowiek z wielkim apetytem (nie tylko na władzę) i wieloma partiami i ruchami, które osobiście zaliczył. W tym roku tylko dwie. Polska XXI i Polska Plus. Gdyby jednak te dwa ruchy dodać, to wyjdzie Kosmos XXX. Wielki człowiek Kazimierz M. Ujazdowski – jak to się zdarza wielkim ludziom – ma też wielkie luki w pamięci. Chwali się w internecie dziadkiem, a o tatusiu ani jednego zdania! Oj, nieładnie! Chyba ze skromności zapomniał też Ujazdowski wymienić te liczne partie i ruchy, do których należał. Bo przecież nie dlatego, że ich się wstydzi? Po prostu długo wędrował do Polski Plus. Nazwa jest zresztą myląca, bo główną misją Ujazdowskiego jest teraz Polska Minus, czyli zwalczanie in vitro. Ale czy człowiek, któremu nie udało się jeszcze niczego zorganizować, może obalić tę metodę?

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Przebłyski

Innowacja jest dobra na wszystko

Pieniądze, które można wycisnąć z unijnego Europejskiego Funduszu Społecznego, zapłodniły przedsiębiorcze osoby we wszystkich sektorach naszego życia publicznego. Ponieważ można uzyskać spore dotacje z powodu innowacyjności, to właśnie innowacje stały się najlepszym kluczem do unijnej kasy. Jak Polska długa i szeroka, odbywają się różne sympozja i konferencje, które mają zaświadczyć, że wszystko jest u nas innowacyjne: innowacyjne są leki, innowacyjne są firmy, innowacyjne technologie w przemyśle, administracji państwowej, biznesie, sporcie itd. Ostatnio odbyła się w Warszawie Międzynarodowa Konferencja naukowa pod hasłem „Innowacje w edukacji akademickiej”, którą zorganizował… Uniwersytet Łódzki, a konkretnie powstałe tam Centrum Upowszechniania Innowacji w Edukacji”. Poza normalną porcją komunałów w stylu, że innowacje są potrzebne, jednym z ustaleń konferencji było to, że nasi nauczyciele akademiccy zbyt mało zarabiają. Za takie odkrycie należałaby się nie tylko dotacja z Unii Europejskiej, ale wręcz Nagroda Nobla. Za innowacje.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Przebłyski

Urban nie musi przepraszać Króla

Redaktor naczelny tygodnika „NIE” Jerzy Urban nie musi przepraszać Marka Króla, właściciela i byłego naczelnego „Wprost”, ani publikować sprostowania twierdzeń, że był on agentem SB. Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił w całości powództwo cywilne o ochronę dóbr osobistych, które w 2005 r. przeciwko wydawcy tygodnika „NIE” złożył Król. Sąd ocenił, że dziennikarze „NIE”, publikując artykuły na temat Króla, „zachowali należytą staranność”. W 1996 r. tygodnik Urbana po raz pierwszy napisał, że Król – przez 18 lat redaktor naczelny „Wprost” – był agentem SB o kryptonimie „Rycerz”. Powtórzono to w 2005 r., powołując się na oficera SB. Właśnie te dwie publikacje stały się powodem procesu. Jeszcze w 1996 r. w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” na pytanie, czy był agentem, Król odpowiadał: „Niczego w życiu nie podpisywałem. (…) Gdy w 1985 r. zostałem zastępcą naczelnego »Wprost«, to raz na miesiąc, raz na dwa miesiące, przychodził do redakcji jakiś facet z SB, meldował się w sekretariacie i pytał o nastroje”. W 2006 r. „Rzeczpospolita” podała, że były oficer SB Witold N., zeznając przy zamkniętych drzwiach jako świadek w tym procesie, potwierdził informacje „NIE”. Jak uzasadniała wyrok sędzia Agnieszka Matlak, w artykułach oparto się m.in. na słowach Witolda N., których „nie

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Notes dyplomatyczny

Przykład idzie z góry. Tydzień temu pisaliśmy o działaniach ministra Sikorskiego, podejrzewając, że więcej w nich chęci pokazania się niż rzeczywistego namysłu. Cóż, ma się na kim wzorować… A inni, zdaje się, wzorują się na nim. Wiele radości w MSZ wywołało piękne dzieło dyrektora generalnego Rafała Wiśniewskiego. Wydał je na pięknym papierze, a było to „sprawozdanie z reformowania służby zagranicznej”. Mój ty Boże… to co on wyda po 1 stycznia? Kiedy dojdzie do połączenia MSZ z UKIE? Kolejne peany? Jeżeli już jesteśmy przy Wiśniewskim, to warto wspomnieć o jeszcze jednej rzeczy. Otóż niesie się już po MSZ wieść, że dyrektor generalny walczy z Akademią Dyplomatyczną. Cóż, placówka ta nie ma lekko – mówią o niej w MSZ, że to akademia PISM-owska, więc nie czuje potrzeb resortu. Ale w tym mówieniu, jak to z reguły bywa, jest i drugie dno. Zasadą bowiem było, że MSZ zatrudniało jej absolwentów. I to się nie podoba dyrektorowi generalnemu. To go uwiera. W tej sprawie dochodziło już do interwencji ministra Sikorskiego, dyscyplinującego dyrektora, który nie mógł znaleźć miejsca w ministerstwie dla absolwenta… Skąd ten opór? MSZ-etowski wiarus ma na to odpowiedź – jeśli trzeba przyjąć 25 osób rocznie, z automatu, to tym samym ma się 25 stanowisk mniej do własnego dysponowania. Tym samym dyrektor

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Sfałszowane leki zalewają Europę

Podrabiane preparaty lecznicze przynoszą większe zyski niż handel narkotykami Coraz więcej sfałszowanych lekarstw dociera do Unii Europejskiej. Dobrze, jeśli w podrobionych preparatach znajdują się tylko mąka, cukier, suszona trawa czy inne placebo. Niekiedy fałszerze umieszczają w tabletkach szkodliwe substancje – składniki płynów przeciw zamarzaniu, zmieloną cegłę, farby antykorozyjne czy pastę do polerowania mebli. Zdaniem ekspertów ONZ, w 2005 r. międzynarodowe gangi podrabiające leki miały obroty w wysokości 35 mld dol. W 2010 r. sięgną one prawdopodobnie 75 mld dol. To wzrost o 90% w ciągu pięciu lat. Te, według angielskiej terminologii, fake drugs, powodują z pewnością wiele zgonów, aczkolwiek dla obszaru Unii Europejskiej nie ma na ten temat danych. Lekarze nie potrafią zresztą rozpoznać, czy śmierć cierpiącego na nadciśnienie pacjenta nastąpiła dlatego, że brał on podrobione lekarstwa bez substancji czynnej. Sekretarz generalny Interpolu Ronald Noble przyznał, że doznał szoku, kiedy dowiedział się, że fake drugs są bardziej śmiercionośne niż terroryzm. W ciągu ostatnich 40 lat terroryści zabili 65 tys. ludzi, podczas gdy tylko w Chinach na skutek zażywania sfałszowanych leków umiera 200 tys. osób rocznie – powiedział Noble podczas międzynarodowej konferencji na temat

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.