03/2010

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Świat

Nazista w miejskim panteonie

Umieszczenie dwóch nazistów w poczcie burmistrzów Germersheim ujawniło, jak trudno Niemcom mierzyć się z historią III Rzeszy Burmistrz Germersheim, miasta powiatowego w Nadrenii-Palatynacie, zatęsknił za galerią swoich poprzedników na urzędzie. W sali kominkowej urzędu zawisły fotografie dawnych burmistrzów. Nic nadzwyczajnego, gdyby nie dwóch nazistów w galerii. Germersheim, senne miasteczko powiatowe, 20.874 mieszkańców, 34% katolików, 26% ewangelików, muzułmanie, niewierzący… W ostatnich wyborach komunalnych chrześcijańscy demokraci (CDU) otrzymali 16 miejsc w radzie miasta, SPD – siedem, Zieloni – trzy, REP, partia prawicowo-populistyczna – dwa mandaty. Prowincja, jak określa się takie miejsca, postanowiła pokazać światu swoją historię. W sali kominkowej siedziby powiatu upamiętniono burmistrzów Germersheim od 1408 do 1899 r. – bez jednej luki! Marcus Schaile (CDU), burmistrz od miesiąca, nie bez dumy podkreśla, że poszukiwania w archiwach pozwoliły wymienić wszystkich. W sali zawisły też fotografie burmistrzów z lat 1900-2001. Ze ściany dmnie spogląda Otto Angerer. Był burmistrzem Germersheim w latach 1936-1945. Od 1931 r. członek NSDAP, standartenführer SA (odpowiednik pułkownika w siłach zbrojnych III Rzeszy), od 1934 r. – nazistowski inspektor okręgu Nadrenii, „najwierniejszy z wiernych”. – Nie mieliśmy innego zdjęcia poza tym

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Mrs Robinson w opałach

Romans żony premiera doprowadził do kryzysu politycznego w Irlandii Północnej Premier rezygnuje na sześć tygodni z pełnienia obowiązków, być może już nigdy nie wróci do pracy. Żona szefa rządu w klinice psychiatrycznej, a kraj w obliczu politycznego kryzysu. Do tych nieszczęść doprowadził lekkomyślny romans pierwszej damy Ulsteru. W Irlandii Północnej znów rekordy popularności bije „Mrs Robinson”, dawny przebój zespołu Simona i Garfunkela. Komentatorzy robią aluzję do głośnego filmu „Absolwent” z 1967 r., w którym dojrzała, zamężna pani Robinson uwodzi młodego Dustina Hoffmana. W pubach Belfastu opowiadane są dowcipy na temat wierności małżeńskiej polityków. Ale społeczeństwu Ulsteru tak naprawdę nie jest do śmiechu. Miłostki Iris Robinson, 60-letniej żony szefa rządu Irlandii Północnej, mogą doprowadzić do rozpadu trudnej koalicji rządowej katolickich republikanów i protestanckich lojalistów. Robinsonowie uważani byli za wzorową parę. Wzięli ślub w 1970 r., Iris urodziła troje dzieci. Oboje wybrali karierę polityczną – pani Robinson zasiadała zarówno w brytyjskim parlamencie, jak i w zgromadzeniu ustawodawczym Ulsteru, jej mąż Peter został przewodniczącym protestanckiej Partii Demokratycznych Unionistów (DUP) i w czerwcu 2008 r. premierem rządu, w skład którego wchodzi także katolicka partia Sinn Fein. Złośliwi lubili przypominać, że Robinsonowie

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Historia

Centaur tonął trzy minuty

Odnalezienie wraku statku szpitalnego rozbudziło w Australii bolesne wspomnienia z czasów wojny Była to jedna z największych zbrodni wojennych na morzu. 14 maja 1943 r. japoński okręt podwodny I-177 bez ostrzeżenia storpedował bezbronny australijski statek szpitalny „Centaur”. Spośród 332 znajdujących się na pokładzie ludzi tylko 64 ocalało. Z 12 pielęgniarek „Centaura” uratowała się jedna. Tragiczny los pływającego szpitala wstrząsnął wtedy społeczeństwem Australii i zwiększył jego determinację w walce z bezlitosnym wrogiem. W urzędach, w kinach i innych miejscach publicznych wywieszono plakaty „Pomścijcie pielęgniarki”, zachęcające obywateli, aby zaciągali się do wojska. Wraku „Centaura” szukano długo, lecz bez skutku. Kolejną operację zarządził w 2009 r. premier Australii Kevin Rudd. Rząd federalny oraz władze stanu Queens- land złożyły się po 2 mln dolarów australijskich, aby pokryć koszty tej akcji. Poszukiwania prowadził z wyposażonego w nowoczesną aparaturę sonarową okrętu „Seahorse Spirit” sławny łowca wraków, David Mearns. W swej karierze wytropił szczątki ponad 50 statków, w tym najstarszy do tej pory wrak z czasów kolonialnych, portugalski okręt „Esmeralda”, który zatonął w 1503 r. Dwa lata temu Mearns odnalazł wrak australijskiego lekkiego krążownika „Sydney”, zatopionego w 1941 r. wraz z całą załogą w pojedynku

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Niebiesko-żółta k@mpania

Blogi, profile na Facebooku czy Twitterze, kanał na Youtube – kandydaci na prezydenta Ukrainy walczyli o internautów. Najaktywniejsza była Julia Tymoszenko Mówią, że Roosevelt wygrał w wyborach prezydenckich dzięki radiu, Kennedy dzięki telewizji, a Obama – dzięki sieci – tymi słowami Julia Tymoszenko rozpoczyna swój blog (blog.tymoshenko.ua). Zarówno ona, jak i inni kandydaci na stanowisko prezydenta Ukrainy nie chcąc pozostawać w tyle za Zachodem, swoje kampanie prowadzili także w internecie. Wprawdzie zdobywanie wyborców tą drogą nie jest jeszcze na Ukrainie tak powszechne jak np. w Stanach Zjednoczonych (któż z nas nie pamięta zdjęć przedstawiających kandydata na prezydenta Baracka Obamę wysyłającego wiadomość na serwis społecznościowy Twitter?), niemniej jednak kandydaci postanowili spróbować i tego sposobu. Tymoszenko: Chłopcy nie lubią polemiki Oficjalnie kampania wyborcza na Ukrainie rozpoczęła się 20 października 2009 r. Jednak politycy zaczęli pracować na swoje zwycięstwo znacznie wcześniej. Mieszkańcy Kijowa mogli poczuć się nieswojo, kiedy już kilka dni przed rozpoczęciem kampanii całe miasto oblepione zostało plakatami, przede wszystkim pięknej Julii Tymoszenko (jej hasło wyborcze: „Oni gadają. Ona pracuje”) oraz znacznie mniej urodziwego, ale prowadzącego w sondażach Wiktora Janukowycza („Wysłucham wszystkich”). Plakaty to jednak zaledwie

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Umysł Polaka jest spieniężony – rozmowa z prof. Januszem Czapińskim

Gdy przyglądam się elitom politycznym, mam wrażenie, że weszliśmy już w etap społeczeństwa antyobywatelskiego Prof. Janusz Czapiński, profesor na Wydziale Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego i prorektor Wyższej Szkoły Finansów i Zarządzania w Warszawie. Od 1991 r. prowadzi we współpracy z socjologami i ekonomistami badania poświęcone społecznym i psychologicznym problemom transformacji ustrojowej. Kierownik wieloletniego projektu badawczego „Diagnoza społeczna”. – Panie profesorze, jak tam Polacy 2009-2010? Wciąż z siebie zadowoleni? – Tak. Choć trochę mniej niż na początku roku 2009. Bo co prawda, jak powszechnie słychać, Polska przeszła suchą nogą przez kryzys, jednak były grupy, które zostały przez jego odpryski dotknięte. Niektórzy Polacy mają więc powody, żeby czuć pewien zawód. To nie jest zawód wynikający z pogorszenia się warunków życia, tylko zawód wynikający z niezrealizowania różnych marzeń i aspiracji, bo jednak dochody Polaków rosły w roku 2009 coraz wolniej. Chociaż trzeba od razu zauważyć, że gdy dochody przestały rosnąć, Polacy zaczęli ćwiczyć na potęgę różne nowe sposoby kiwania państwa. Polacy są w tym mistrzami. – A wciąż są nieufni wobec wszystkich innych? – Tak. Tutaj nic się nie zmienia. W sumie pozostajemy na poziomie społeczeństwa nieobywatelskiego. A nawet mam wrażenie, zwłaszcza gdy się przyglądam elitom politycznym,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jan Widacki

Lis Zajączkiem?

Na nieśmiałą propozycję Platformy, by zmodyfikować ustawę o IPN, tak by kandydatów do jego rady typowały najbardziej renomowane polskie uczelnie, a także Instytut Historii PAN oraz Instytut Studiów Politycznych PAN spośród osób wyróżniających się wiedzą z zakresu historii Polski XX w., PiS zareagowało histerycznie. W swej histerii zapomniało o „polityce miłości”, a nawet o tym, że Jarosław Kaczyński przepraszał swego czasu środowiska intelektualne za wszystko, co obraźliwego zdarzyło się jego partii o tych środowiskach powiedzieć. Dla większości posłów PiS taki tryb wyłaniania kandydatów na stanowiska członków Rady IPN to dążenie do likwidacji IPN, realizacja pogróżek pod adresem prezesa Kurtyki i samego instytutu wypowiedzianych po opublikowaniu książek o Lechu Wałęsie, ale przede wszystkim oddanie tego narodowego skarbu, jakim jest niewątpliwie IPN, w ręce agentury! Bo środowiska akademickie przeżarte są agenturą! Tak dosłownie z mównicy sejmowej twierdziło co najmniej kilku posłów tej partii. Ujawnienie tego poglądu uzasadnia niechęć posłów PiS – do nauki jako takiej, a w szczególności do uczenia się. Skutki tej niechęci były aż nadto widoczne od dawna, teraz poznaliśmy, zdaje się, jej przyczynę. Stenogram posiedzenia Sejmu z dnia 7 stycznia 2010 r. powinien być lekturą obowiązkową dla wszystkich wykształciuchów i innych

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Prawie jak bezdomni

Lokatorzy kwaterunkowi żyją w warunkach urągających cywilizacyjnym standardom. Szans na lepsze życie nie widać W Polsce żyje rzesza ludzi, którzy z punktu widzenia norm prawnych nie zasługują na miano osób bezdomnych. Jednak bezdomność to zjawisko o charakterze społecznym, niepoddające się kwalifikacji przepisów. Lokatorzy kwaterunkowi żyją w warunkach urągających cywilizacyjnym standardom. Szans na lepsze życie nie widać. Zakazane rewiry Na zewnątrz połamane okiennice. Spróchniałe ściany, w ochronie przed wiatrem i chłodem pokryte kolażem różnokolorowych płyt. Pilśniowych, styropianowych, gipsowych. W oknach, w miejsce powybijanych szyb, wstawiono kartonowe plomby. Pozrywane i dziurawe dachy iluzorycznie splata folia. Cały dwupiętrowy budynek chyli się ku ziemi. Wewnątrz przejmująca wilgoć. Kręte, wąskie schody skrzypią i chwieją się przy każdym wejściu na stopień. W wielu drzwiach poutykane szmaty. Olejna farba z trudem utrzymuje odpadający tynk. To nie jest fragment przewodnika po fawelach, ubogich przedmieściach brazylijskich miast, ani obraz Nowego Orleanu po przejściu huraganu Katrina. Tak wygląda codzienne życie mieszkańców jednego z kwaterunkowych budynków w podwarszawskiej miejscowości. Chylący się ku upadkowi zabytek dawnego stylu świdermajer straszy opłakanym stanem. Takich zdewastowanych, ponadstuletnich drewnianych domów w Radości, Falenicy czy Otwocku jest dużo więcej. Pozostałości dawnych podwarszawskich

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Media

Encyklopedia cywilizacji

Wikipedia zdemokratyzowała wiedzę. Ale ta demokratyzacja w wydaniu serwisu nieuchronnie prowadzi do niedokładności Blisko jedna trzecia wszystkich użytkowników sieci regularnie korzysta z bazy danych największej internetowej encyklopedii. Jest bezpłatna, ale jej twórca prosi o datki. Jednak Wikipedia już dawno przestała być jedynie wirtualnym leksykonem i dziś współtworzy światowy dyskurs. Nie ma tu żadnych filtrów, ograniczeń, ekspertów. Nikt nie ma ostatniego słowa. Wikipedia jest encyklopedią w internecie. Każdy może w niej stworzyć swój własny artykuł lub zmieniać i udoskonalać już istniejące. Co jeszcze wczoraj było prawdą, dziś wcale nie musi nią być. W Wikipedii nie ma żadnych zobowiązań, próżno szukać biur, nikt od nikogo nie wymaga opłat. Zamiast tego obserwować można wzrastającą liczbę anonimowych użytkowników, którzy bezinteresownie rozwijają bazę leksykonu. Brzmi to właściwie jak recepta na stworzenie idealnego chaosu. Stan ten jednak trwa nieprzerwanie od 15 stycznia 2001 r. Różne koncepcje Sami założyciele Wikipedii, Jimmy Wales oraz Larry Sanger, mieli odmienne zdanie na ten temat. W 1992 r. Wales założył własne forum internetowe, gdzie odgrywał rolę moderatora. Chcąc uniknąć problemów, początkowo wszystkie wpisy akceptował osobiście. I mimo że nie było żadnych innych ograniczeń,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.