Lis Zajączkiem?

Lis Zajączkiem?

Na nieśmiałą propozycję Platformy, by zmodyfikować ustawę o IPN, tak by kandydatów do jego rady typowały najbardziej renomowane polskie uczelnie, a także Instytut Historii PAN oraz Instytut Studiów Politycznych PAN spośród osób wyróżniających się wiedzą z zakresu historii Polski XX w., PiS zareagowało histerycznie. W swej histerii zapomniało o „polityce miłości”, a nawet o tym, że Jarosław Kaczyński przepraszał swego czasu środowiska intelektualne za wszystko, co obraźliwego zdarzyło się jego partii o tych środowiskach powiedzieć. Dla większości posłów PiS taki tryb wyłaniania kandydatów na stanowiska członków Rady IPN to dążenie do likwidacji IPN, realizacja pogróżek pod adresem prezesa Kurtyki i samego instytutu wypowiedzianych po opublikowaniu książek o Lechu Wałęsie, ale przede wszystkim oddanie tego narodowego skarbu, jakim jest niewątpliwie IPN, w ręce agentury! Bo środowiska akademickie przeżarte są agenturą! Tak dosłownie z mównicy sejmowej twierdziło co najmniej kilku posłów tej partii. Ujawnienie tego poglądu uzasadnia niechęć posłów PiS – do nauki jako takiej, a w szczególności do uczenia się. Skutki tej niechęci były aż nadto widoczne od dawna, teraz poznaliśmy, zdaje się, jej przyczynę. Stenogram posiedzenia Sejmu z dnia 7 stycznia 2010 r. powinien być lekturą obowiązkową dla wszystkich wykształciuchów i innych przedstawicieli łże-elit, którzy gotowi byli uwierzyć w głoszoną przez prezesa Kaczyńskiego politykę miłości i dać się zwieść umizgom PiS do inteligencji, w szczególności zaś do środowisk naukowych. Rzecz w tym, że najbardziej pryncypialni i nieprzejednani byli ci posłowie PiS, którzy przeżywszy w PRL znaczną część życia, z komuną zaczęli walczyć, dopiero gdy stało się to zajęciem bezpiecznym, a nawet przynoszącym poklask i awanse. Dzięki dostępnym w internecie katalogom wychwalanej przez nich instytucji, czyli IPN, można łatwo sprawdzić, że większość z nich przed 1989 r. z żadną komuną nie walczyła, a w każdym razie ich walki bezpieka bądź nie dojrzała, bądź nie uznała za godną uwagi, nie zaprzątała sobie nią głowy i nie odnotowała w swoich papierach. Brak też w tych materiałach jakichkolwiek oznak ich prześladowania w czasach PRL. Musi niezmiernie frustrować niektórych posłów PiS, że IPN krytykują, wniosek do Trybunału Konstytucyjnego o uznanie niezgodności ustawy „dezubekizacyjnej” z konstytucją podpisują tacy ludzie jak Andrzej Celiński czy Bogdan Lis. Celiński był kiedyś członkiem KOR, później sekretarzem Wałęsy, był w stanie wojennym internowany. Podobnie Lis. Jeden z przywódców strajku w stoczni gdańskiej w 1980 r., później członek najściślejszego kierownictwa „Solidarności”, jeden z filarów solidarnościowego podziemia, więziony w stanie wojennym. W debacie o IPN nerwowo nie wytrzymał poseł Girzyński, z wykształcenia podobno historyk (którzy agenci go edukowali i czy w swej przewrotności nie wyedukowali go źle?). Wygarnął więc Lisowi i Celińskiemu wprost z mównicy, że mając piękną kartę z czasów walki o suwerenną Polskę, teraz tak zaprzedali się komunie. Jako historyk zdobył się też poseł na stosowny przykład. Przyrównał Lisa i Celińskiego do gen. Zajączka, który kartę miał piękną i bohaterską, nawet nogę stracił na wojnie, a na starość zaprzedał się carowi jako namiestnik Królestwa Kongresowego. To nader trafne porównanie poseł Girzyński zakończył mało oryginalnie: „Nie idźcie tą drogą!”. Rzeczywiście, nie powinien się Lis w Zajączka przemieniać (o Celińskim już nie wspomnę, bo to jeszcze trudniejsze). Ale czy króliczek ma prawo lisa upominać, żeby się w zajączka nie przemieniał? Tak to przenieśliśmy się w krainę baśni, gdzie bezkarnie grasują rozmaite króliczki, co to myślą, że mają moralne prawo lisy i niedźwiedzie pouczać. Przenosząc się w krainę literatury pięknej, i tak od polityki nie uciekniemy. Na ostatnim bowiem posiedzeniu Sejmu narzędziem, ba, orężem politycznego sporu posłowie PiS uczynili nie tylko pioruny swych myśli, ale także cytaty z literatury. Wspomniany poseł Girzyński, który Lisa z Celińskim ostrzegał i pouczał, sięgając do dzieł La Fontaine’a, Platformę zaatakował cytatem z Herberta. Obrona IPN cytatem z autora, którego nie tak dawno zlustrowało „Wprost”, może najzręczniejszym chwytem erystycznym nie była, ale nie czepiajmy się. Przyznać trzeba, że w świecie literatury PiS porusza się swobodnie, może nawet nieco zbyt swobodnie. Któż jest w stanie przebić posłankę Annę Zalewską, która w tejże debacie przekonywała, że „idee „Ody do młodości” wpisują się w całą koncepcję IPN”! Okazuje się, że Mickiewicz pisząc „Odę do młodości”, miał na myśli IPN i chyba samego prezesa Kurtykę.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 03/2010, 2010

Kategorie: Felietony, Jan Widacki
Tagi: Jan Widacki