30/2010

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Kraj

Bieszczadzkie pułapki

Po raz pierwszy od 44 lat nie będzie dyżurki GOPR pod Tarnicą. Ratownicy wystawią tylko piesze patrole. Turyści są zdani sami na siebie W tym roku pierwszy raz od 44 lat pod Tarnicą w Bieszczadach nie ulokowała się letnia dyżurka GOPR. Pół biedy, gdyby chodziło tylko o to. Ale bieszczadzki GOPR ma więcej problemów, a ich końca nie widać. Dyżurka na Przełęczy Goprowskiej, mówią ratownicy, nie została zlikwidowana, lecz zawieszona. Jeśli w przyszłym roku wystarczy pieniędzy – wznowi działalność. Pewnie nadal pod wojskowym namiotem, choć to już nie czasy, by w ten sposób pracować. – Wiele zależy od Bieszczadzkiego Parku Narodowego – twierdzi Grzegorz Chudzik, naczelnik Grupy Bieszczadzkiej GOPR. – Od trzech lat jesteśmy w konflikcie, współpraca nie układa się najlepiej. Stąd obawy, czy park zechce zaangażować się w poprawę bezpieczeństwa turystów w górach i postawić pod Tarnicą drewniany schron, który latem można by zaadaptować na dyżurkę. W razie wypadku i burzy Zgodnie z rozporządzeniem Rady Ministrów z 1997 r. za bezpieczeństwo turystów przebywających w górach odpowiada administrator danego terenu, w tym przypadku BdPN. GOPR jedynie szuka zaginionych piechurów, zwozi z połonin tych, którzy złamali nogę lub zostali ukąszeni przez żmiję, reanimuje zawałowców. Ale też, o czym mało kto pamięta, pomaga straży granicznej

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

Chorzy na wzrost

Od 15 do 20% światowego PKB jest marnotrawstwem, nie dostarcza ludziom żadnej wartości użytkowej poza wyciskaniem zysków Minęły już czasy, gdy krytyka wzrostu gospodarczego jako wskaźnika rozwoju uchodziła za domenę radykalnie lewicowych recenzentów kapitalizmu. Gdy jesienią 2008 r. kryzys uderzył w USA, by następnie rozlać się na cały świat, ekonomiści i publicyści gospodarczy przecierali oczy ze zdumienia, patrząc, jak kraje, które do niedawna cieszyły się imponującym wzrostem PKB – m.in. Irlandia i Łotwa – niemal z dnia na dzień znalazły się pod kreską, natomiast gwałtownie w górę wystrzeliły zgoła inne słupki – wskaźniki bezrobocia. Twierdzenie, że wzrost produktu krajowego brutto nie oznacza rozwoju, a co najwyżej przyrost produkcji, i że w warunkach zdominowania rynków finansowych przez kapitał spekulacyjny nie mówi on nic o fundamentach gospodarki ani o powszechnym standardzie życia – przestało być już ekonomiczną herezją, a przyjęło się wręcz jako komunał. Na początku 2008 r. prezydent Nicolas Sarkozy powołał specjalną komisję mającą na celu opracowanie alternatywy wobec PKB – wskaźników gospodarczych rzetelnie oddających stan rozwoju cywilizacyjnego i poziom życia społeczeństw. O komisji od razu zrobiło się głośno z racji nazwisk jej członków. Joseph Stiglitz, Amartya Sen, Kenneth Arrow

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Jak wojowałem pod Grunwaldem

I znowu rozbiliśmy krzyżackie hufce. Przedstawiciel „Przeglądu” osobiście poczuł słodki smak zwycięstwa Dzień był jasny, bez wiatru. Bory stały w ciszy nieruchome. Jeno z powodu suchości powietrza wznosiły się po drogach kłęby złotego kurzu, a nad owymi kłębami płonęły jakby ogniki niezmiernie w słońcu błyszczące. Zbyszko ukazywał je mówiąc: – Wiecie, co to się tam tak łyska nad kurzawą? To groty kopij i sulic. Zewsząd ciągnie naród na Niemca – tak Sienkiewicz opisywał marsz polskich oddziałów na Grunwald. W tym roku było dość podobnie, tyle że gdy przeszły wojska, ciągnące na pole bitwy już od pierwszych dni lipca, to w kłębach kurzu płonęły ogniki tysięcy samochodów wiozących ludzi, którzy pragnęli obejrzeć wielką batalię. Przybyło ich pono ze 150 tys., co znaczy, że na Polach Grunwaldzkich stanęło znacznie więcej luda niż w 1410 r. Mnie przypadła w udziale zaszczytna funkcja sługi obozowego i giermka w walnej chorągwi zakonnej Fryderyka von Wallenroda. Jako że pożądane było zachowanie historycznych proporcji liczebnych, wedle których wojsk polsko-litewskich było dwa razy więcej niż Krzyżaków, część chorągwi zakonnej – w tym ja – została jednak odkomenderowana w szeregi Litwy. A ponieważ szeregi te w sumie były dość szczupłe, więc i mnie, człekowi

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Piotr Żuk

Obywatele terroryści

Co jakiś czas możemy usłyszeć biadolenie różnych organizacji biznesowych o utrudnieniach ze strony biurokracji państwowej w prowadzeniu działalności gospodarczej. Również politycy od prawej do lewej strony polskiego parlamentu uznają za właściwe wspominać regularnie o konieczności likwidacji przeszkód i procedur dla naszych biednych przedsiębiorców. Wtedy zazwyczaj słyszymy slogany o potrzebie uelastycznienia polskiej gospodarki. Szkoda, że te postulaty dotyczą tylko małej części społeczeństwa, a większość komentatorów życia publicznego nie dostrzega absurdów państwa wobec aktywności tzw. zwykłych ludzi. Polacy tworzą jedno z najbardziej biernych społeczeństw w Europie – zdecydowana większość żyjących w Polsce nie należy do jakichkolwiek organizacji społecznych, nie uczestniczy w demonstracjach, nie angażuje się w życie społeczności lokalnej i próbuje rozwiązywać swoje problemy tylko na własną rękę. W momencie, kiedy jednak dochodzi do przypływów aktywności obywatelskiej i demokracja otrzymuje ożywcze impulsy, ludzie zaczynają się organizować, wychodzić na ulice, protestować, organizują demonstracje i strajki – wtedy politycy mówią o „kryzysie demokracji”. Niedawno w czasie kampanii wyborczej wszyscy drżeli o poziom frekwencji wyborczej i mimo że prawie połowa uprawnionych do głosowania ostatecznie została w domu, i tak media oraz politycy ogłaszali sukces frekwencyjny. Z drugiej strony, kiedy niewielka mniejszość społeczeństwa polskiego traktuje demokrację bardziej serio niż

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.