24/2013
Gdzie jest bankier Kaddafiego?
Władze libijskie poszukują ukrytych miliardów dyktatora Władze Libii poszukują 80 mld dol. reżimu Kaddafiego, ukrytych w różnych krajach na tajnych kontach albo zainwestowanych w firmy, nieruchomości, diamenty i złoto. Urzędnicy z Trypolisu udali się do Republiki Południowej Afryki, gdzie podobno widziany był tajemniczy Baszir Saleh Baszir, zwany bankierem Kaddafiego. „To jedyny człowiek w Libii mający wszystkie informacje na temat inwestycji Kaddafiego w Afryce. Pilnie go potrzebujemy”, powiedział Abdel-Hamid el-Dżadi, libijski finansista, który pomaga rządowi w tropieniu pieniędzy reżimu. Jak pisze ukazujący się w RPA „Sunday Times”, w maju br. Baszir Saleh pokazał się w pięciogwiazdkowym hotelu Michelangelo w Johannesburgu. Według wcześniejszych informacji, udziały w hotelu miała rodzina Kaddafiego, który w październiku 2011 r. został zabity przez rebeliantów w Syrcie. Diamenty i złoto Wysłannicy rządu Libii twierdzą, że Baszir ulokował w czterech bankach i w dwóch przedsiębiorstwach w RPA miliard dolarów, częściowo w postaci kamieni szlachetnych i złota. Jedno z kont jest na nazwisko wuja Kaddafiego, emerytowanego generała. Libijscy funkcjonariusze zwrócili się do władz Republiki Południowej Afryki o pomoc w odzyskaniu tych pieniędzy, które, jak podkreślają, nie są własnością rodziny obalonego dyktatora, lecz narodu. Dygnitarze z RPA z ostentacyjnym brakiem entuzjazmu obiecali zbadać
Bobry pod ostrzałem
Co zrobić, żeby mniejszyć szkody Po opublikowaniu sondy na temat zmiany statusu gatunków w Polsce chronionych, bobra i kormorana („P” nr 22), otrzymaliśmy sporo sygnałów od czytelników, głównie popierających żądania ograniczenia populacji tych zwierząt, a co za tym idzie – szkód wyrządzanych hodowcom ryb i rolnikom, czyli gospodarce. Jeśli chodzi o bobry, powinniśmy wiedzieć, że przez ostatnie 80 lat rozmnożyły się u nas ogromnie. Po I wojnie światowej żyły tylko w dorzeczach dwóch kresowych rzek, Niemna i Prypeci. W 1939 r. naliczono zaledwie 400 sztuk bobrów w Polsce. Po II wojnie zakupiono 26 bobrów na Wschodzie i wypuszczono je na wolność nad Biebrzą i Potokiem Oliwskim. Dziś, po aktywnej reintrodukcji tego zwierzęcia, jego populacja wynosi wiele tysięcy – w 2000 r. było ok. 18 tys. sztuk. Czy to znaczy, że bobry mogą się stać zwierzętami łownymi, jak w XVII-XIX w., kiedy polowano na nie dla futer? Strzelać czy nie strzelać Dziennikarz Adam Wajrak, przeciwny odstrzałowi tych zwierząt, porównał nawet koszty likwidowania szkód wyrządzanych przez bobry z korzyściami, jakie przynoszą środowisku, naprawiając to, co zepsuł człowiek. I wyszło, że bobry są naszymi dobroczyńcami. Wykonują „za nas” pracę wartą ok. 100 mln euro (chodzi głównie o spowolnienie przepływu wód i zapobieganie suszy, ale także
Bezpodstawnie oskarżony – rozmowa z prof. Jerzym Szaflikiem
To przykre, że w Polsce, kraju, w którym mamy tak niewiele autorytetów, naszą specjalnością jest ich niszczenie Panie profesorze, w połowie sierpnia zaszłego roku minister zdrowia Bartosz Arłukowicz odwołał pana z funkcji konsultanta krajowego w dziedzinie okulistyki i dyrektora Banku Tkanek Oka w Warszawie. Jakie postawił panu zarzuty? – Problem polega na tym, że tak do końca to nawet dzisiaj nie wiem jakie. O ile dobrze pamiętam, powołał się na wątpliwości dotyczące dystrybucji rogówek. Afera, której nie było Ministerstwo Zdrowia złożyło do Centralnego Biura Antykorupcyjnego zawiadomienie w sprawie „niejasności proceduralnych w zakresie przeszczepu rogówek w Polsce”, a CBA kilka dni później zawiadomiło prokuraturę. – Pozwoli pani, że uściślę: CBA zrezygnowało z prowadzenia tej sprawy i przekazało ją do prokuratury. A ta wszczęła dochodzenie w sprawie ewentualnych nieprawidłowości w należącym do pana Centrum Mikrochirurgii Oka „Laser”. Jak pan zareagował na te informacje? – Czekałem cierpliwie, aż sprawa zostanie wyjaśniona. Trwało to długo, bo minęło pół roku, zanim zakończono postępowanie prokuratorskie. Zostało ono umorzone. Prokuratura stwierdziła, że nie było żadnego przestępstwa i nie ma żadnych niejasności. Wszystko odbywało się zgodnie z prawem. W kierowanym przez pana do sierpnia 2012 r. warszawskim Banku Tkanek Oka pracownicy resortu zdrowia przeprowadzili kontrolę. Wnioski z niej również były dla
Władza leży na ulicy – rozmowa z Andrzejem Celińskim
Oczekiwanie na zmianę w Polsce jest tak głębokie, że mały impuls może spowodować gwałtowne posypanie się całej sceny politycznej Program ma znaczenie Czy otrzymał pan zaproszenie na Kongres Programowy Lewicy? – Jestem członkiem komitetu honorowego kongresu. Nie wezmę jednak w nim udziału. Nie bardzo rozumiem. – Zaproponowanie mi udziału w komitecie honorowym, znalezienie się w jednym gronie z Zygmuntem Baumanem, Aleksandrem Kwaśniewskim, Andrzejem Walickim, Danielem Olbrychskim czy Bronisławem Łagowskim było dla mnie prawdziwym zaszczytem. Opowiedziałem się za otwarciem kongresu na różne siły polityczne oraz za nieutożsamianiem go z żadną konkretną partią. To powinna być platforma możliwie najszerszej debaty o takich wartościach jak spójność społeczna, równość możliwości młodego pokolenia, liberalizm kulturowy. Debaty o najważniejszych wyzwaniach czasu: o oczywistym dla gospodarki rynkowej konflikcie między kapitałem a pracą, o roli państwa narodowego w warunkach globalnej organizacji kapitału, o konkurencyjności Europy wobec Chin, o demokracji i sprawiedliwości, o państwie rzeczywiście cywilnym, czyli obywatelskim, o migracjach i cywilizacji euroatlantyckiej atakowanej przez odmienne normy kulturowe… Kongres lewicy mógł zostawić trwały ślad myślenia o przyszłości. Mógł pan o tym wszystkim opowiedzieć uczestnikom kongresu. – Sądziłem, że jako uczestnik komitetu honorowego będę miał stosowne miejsce
Wypiłem… Jechałem… Zabiłem
Sprawcy wypadków po alkoholu różnią się od innych więźniów. Co teraz myślą? Ponad 5 tysięcy kierowców siedzi za spowodowanie śmiertelnego wypadku. Paweł Kacprzyk, kierownik Oddziału Zewnętrznego ZK Białołęka w Popowie, przyznaje, że wypadkowicze różnią się od innych osadzonych. Nie ma w nich agresji, nie ciągnie ich do grypsujących, trzymają się na uboczu i chętnie biorą udział w programach psychokorekcyjnych dla więźniów. Kontakt z tzw. normalsami jest dla nich szczególnie cenny, bo na wolności mieli poukładane życie, robili kariery, snuli plany. Żyli szybko i niestety czasem za szybko usiedli za kierownicą. Alkohol nie zdążył wyparować, a oni już wchodzili w niebezpieczny zakręt, za którym czekała śmierć. Wyroki za kombinację dwóch artykułów, 178a i 177, Kodeksu karnego (jazda pod wpływem alkoholu i spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym) to ich pierwsza kara i pierwszy kontakt z więzieniem. Nic dziwnego, że robią wszystko, żeby jak najszybciej stąd wyjść. Są wdzięczni, że mogą pracować w kuchni, przy remontach, sprzątaniu czy drobnej budowlance, z przepustek wracają przed czasem. Jednym słowem, celują w samodyscyplinie i samokontroli. Paweł Kacprzyk mówi o takich jak oni, że mają wyższy od innych osadzonych poziom autorefleksji, ale to akurat może przeszkadzać, bo czasem, żeby przetrwać więzienie, lepiej zapomnieć, odciąć się od przeszłości. Zabójcy mimo