43/2015

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Kultura

Posłuchajcie, jak grał Chopin!

Akceptuję eksperymenty, pod warunkiem że pianiści potrafią przekazać nam ducha chopinowskiej muzyki Prof. John Rink – pianista, teoretyk i członek jury XVII Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina Skąd badacze twórczości Fryderyka Chopina tak dokładnie wiedzą, jak on grał na fortepianie, jaki był jego styl wykonywania własnych utworów? – Wiedza ta pochodzi z co najmniej czterech źródeł. Po pierwsze, z pozostawionych nam relacji świadków, osób, które miały szczęście słuchać występów Chopina, a przecież on koncertami zarabiał na życie, i zarabiał nie najgorzej. Drugie źródło to opinie krytyków – głównie we Francji – których jest całkiem sporo. Były również fachowe omówienia koncertów młodego Chopina, gdy jeszcze żył w Polsce, ale tych jest zdecydowanie mniej niż francuskich. Kolejnym źródłem są zawarte w różnych dokumentach opinie na temat gry pisane przez samego Chopina. Takie wskazówki znajdują się np. w listach, a przecież wiemy, że pianista pozostawił obfitą epistolografię. Wiele uwag znajdujemy w licznych opublikowanych tekstach byłych uczniów Chopina. Także w rękopisach jego utworów znajdują się niekiedy dosyć precyzyjne wskazówki, jak grać poszczególne frazy. Wreszcie jest wiedza wynikająca z analizy odręcznego pisma kompozytora, która może nam sugerować, jak używał on dłoni, palców;

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jerzy Domański

Lewica daje wybór

Na chwilę przed wyborami nie wystarczy analiza sondaży. Trzeba decyzji. To oczywiste. Tym bardziej że wyniki tych wyborów wcale oczywiste nie są. Dawno nie było na finiszu tylu partii mających szansę na wejście do Sejmu. Mniejszym partiom sprzyja zmęczenie, a i dezaprobata wobec działań dominujących od dekady PO i PiS. Trwanie w tym klinczu jest dla wielu wyborców tak beznadziejne, że nadzieje lokują w tych, którzy do władzy dopiero aspirują, choć wyraźnie widać, że więcej u nich chęci niż kompetencji. Jeśli po debatach i tuż przed ciszą wyborczą różnica między PiS a PO będzie tak duża jak teraz, to część dotychczasowego elektoratu PO może poprzeć Zjednoczoną Lewicę, a część partię Petru lub Kukiza. Zjednoczona Lewica powoli przekonuje do siebie wyborców rozczarowanych mętną polityką i kłótniami w ostatnich latach. Proces jest powolny, bo do list Zjednoczonej Lewicy doczepili się, niestety, ludzie od dawna będący dla lewicy kulą u nogi. Cała nadzieja w mądrości wyborców, którzy tych psujów wyeliminują. Zjednoczoną Lewicę poparł ostatnio Włodzimierz Cimoszewicz. Wcześniej często krytycznie mówił o liderach SLD, a że w ogóle nieskory jest do pochwał, jego poparcie nabiera dodatkowej wartości. Zwłaszcza że polityków o tak czystych rękach i tak rozległych kompetencjach w Polsce ze świecą szukać. I prof. Grzegorz W. Kołodko, który swoje

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Spis treści

Spis treści nr 43/2015

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

El Greco i jego podpis

Czy konserwatorka podrobiła sygnaturę mistrza? Mieczysław Morka jest historykiem sztuki, byłym pracownikiem Instytutu Sztuki PAN. Doktoryzował się pracą „Polski nowożytny portret konny i jego europejska geneza”. Jest wybitnym znawcą malarstwa europejskiego, zwłaszcza włoskiego. Na początku lat 90. zakwestionował autentyczność niektórych obrazów z kolekcji Janiny i Zbigniewa Porczyńskich. Sprawie poświęcił dwie książki: „Kolekcja Porczyńskich – genialne oszustwo?” oraz „Kolekcja im. Jana Pawła II. Kompromitacja Kościoła i państwa”. Dziś, po ponad 20 latach od wykrycia afery, Galeria Porczyńskich, choć wciąż istnieje, straciła znaczenie artystyczne i jest wynajmowana na różne uroczystości i imprezy okolicznościowe połączone z bankietami. Odkrycie jedynego w Polsce obrazu El Greca, słynnego hiszpańskiego malarza pochodzenia greckiego, było nie lada sensacją, zważywszy na okoliczności, w jakich do tego doszło. Na plebanii kościoła w Kosowie Lackim podczas inwentaryzacji Instytutu Sztuki Polskiej Akademii Nauk w 1964 r. dwie historyczki sztuki, Izabella Galicka i Hanna Sygietyńska, zobaczyły wizerunek św. Franciszka. Zachwycone wykrzyknęły: – Honthorst, wspaniały Honthorst! Podczas wcześniejszej inwentaryzacji, jeszcze z lat 1952- 1954, inny specjalista uznał bowiem, że „Ekstaza św. Franciszka”, bo taką nazwę nadano wówczas obrazowi, jest dziełem holenderskiego malarza Gerrita van Honthorsta.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.