35/2019

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Felietony Jerzy Domański

Polityczny pic obietnic

Jaki tekst jest najczęściej powtarzany przez polityków PiS i PO? Nasza partia stosuje szczególnie wysokie standardy, a wy… I tu słyszymy litanię ciężkich grzechów popełnionych przez przeciwnika politycznego. Grzechy są na tyle ciężkie, że w wielu krajach każdy z osobna wyrzuciłby ich sprawców z polityki. Ale nie u nas. Bo w Polsce wystarczy trochę odczekać. I wrócić do gry w nowych barwach partyjnych. Od 14 lat rządzi PiS na zmianę z PO. Jaki jest bilans tych rządów? Wystarczy zrobić porządny spis zarzutów, jakie PO i PiS zgłaszają wobec siebie, i wniosek będzie oczywisty. Te partyjne pojazdy są jak kilkunastoletnie wraki ściągane do Polski z Unii. Nie mają paliwa, a ich kierowcy są niedouczeni albo zajęci dorabianiem na boku. Szefowie tej zdezelowanej kawalkady nie wiedzą, dokąd jadą. A nawet po co. Beznadzieję pasażerów, czyli wyborców pogłębia brak sensownej alternatywy. Ta, która jest, może wystarczy na etap przejściowy po POPiS. Ale żeby Polacy, zwłaszcza młodsi, uwierzyli politykom, trzeba nowej jakości. I odwagi, by wreszcie przerwać ten polityczny pic obietnic. Żyjących tylko do czasu, gdy macherzy od piaru nie wymyślą nowych. Niestety, tylko na papierze i w mediach. Bo w realnym życiu mamy zamiatanie problemów pod dywan. Czy któreś ze strategicznych wyzwań, jakie stoją przed Polską, jest rzetelnie przemyślane i realizowane? Czy o któreś z nich toczy się

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Święta wojna godnościowa

Politycy PiS ciągle mówią o godności. Czy ich deklaracje mają cokolwiek wspólnego z rzeczywistością? – Tak jak polskiej godności bronił rząd Beaty Szydło i sama pani premier, tak broni jej dzisiaj, w szczególnie trudnej sytuacji, rząd Mateusza Morawieckiego. I to jest obrona godności, prawa do obrony tej godności, ale także jest to sprawa obrony naszych elementarnych interesów, naszej przyszłości (…). I nie zejdziemy z tej drogi! (…) Warto walczyć! – grzmi Jarosław Kaczyński na internetowym nagraniu jednego z zeszłorocznych przemówień. – Przywrócenie godności Polaków jest naszym wielkim celem – deklarował z kolei przed wyborami do Parlamentu Europejskiego prezes PiS na konwencji regionalnej swojej partii pod Rzeszowem. – Nasi przeciwnicy tego celu nie rozumieją. W Chełmie na przedwyborczym pikniku rodzinnym pod hasłem „Dobry czas dla Polski” pod koniec lipca: – Będąc u władzy, staraliśmy się przez cały czas zabiegać o materialne warunki życia, ale także – co bardzo ważne – o godność Polaków, o to, by żyło się godnie, byśmy się czuli równi. Śledząc wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego i przedstawicieli rządu, można odnieść wrażenie, że od czterech lat słucha się tego samego przemówienia. Jednym z jego kluczowych słów jest godność: przywracana, broniona, narodowa,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Przebłyski

Kempa straszy

Co zabrać na pokład rządowego samolotu? Plecaki z przyborami szkolnymi dla dzieci z Aleppo w Syrii? Czy może jeszcze jedną osobę na egzotyczną wycieczkę? Jak myślicie, co zrobiła Beata Kempa z partii Ziobry? Dla ułatwienia podpowiemy, że 80 plecaków pracowicie zebranych przez ludność z Sycowa, skąd pochodzi Kempa, odnalazło się niedawno w miejscowej szkole. Każdego, kto o tym mówi, Kempa straszy sądem. Skoro więc mamy siedzieć, to dopiszemy, że jak dla nas to Kempa straszy… w Brukseli.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Australia mówi stop

Australijczycy surowo traktują nielegalnych migrantów, zsyłając ich do obozów, które przypominają więzienia Kurd Behrouz Boochani wierzył, że Australia będzie jego domem i schronieniem przed problemami. To tam chciał zbudować nowe życie i w końcu czuć się bezpiecznie. W Iranie nie mógł na to liczyć. Był dziennikarzem, a to niosło wiele zagrożeń. Prędzej czy później mogły go czekać poważne konsekwencje za nieprzychylne rządowi materiały prasowe. Czarę goryczy przelało aresztowanie 11 publicystów związanych z kurdyjskim pismem „Werya”. Behrouz postanowił uciekać, ale nowe miejsce pobytu wybrał nie najlepiej – próbował nielegalnie dostać się drogą morską do Australii. Bezskutecznie. Australijczycy stosują surową politykę wobec osób ubiegających się o azyl. Ostatecznie Behrouz wylądował na wyspie Manus, w obozie dla uchodźców. Mija już osiem lat, odkąd tam mieszka. Książka na WhatsAppie Kilka miesięcy temu świat usłyszał o nim. Mężczyzna napisał książkę „No Friend But the Mountains”, którą tworzył, zapisując kolejne rozdziały w aplikacji WhatsApp na telefonie. Niecodzienna metoda nie była wyborem, lecz koniecznością. Boochani obawiał się, że strażnicy zniszczą jego tekst, więc uznał, że to najlepsza opcja, by miał on szansę przetrwać. Krok po kroku, fragment po fragmencie jego wydawca gromadził przesyłane informacje.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Zabójcza siła pieniądza

Pieniądz zabija. Także wirtualny. Potwierdzeniem tego jest samobójstwo Tobiasza Niemiry z Olsztyna, związanego z firmą zajmującą się kryptowalutą Za pieniądze ludzie gotowi są zabijać, o czym świadczą zwłaszcza historie gangsterów, którzy bez skrupułów strzelają do konkurenta, jeśli próbuje przejąć mafijny rynek. Takie przypadki zdarzały się też w Olsztynie na przełomie wieków, kiedy doszło do prawdziwej wojny gangów. Jej skutkiem było kilka ofiar śmiertelnych. Dopóki ta krwawa rywalizacja rozgrywała się wewnątrz przestępczego światka, opinia publiczna obserwowała ją niczym amerykańskie filmy kryminalne. Dopiero gdy gangi zaczęły porywać ludzi, zapaliła się czerwona lampka, głównie w kręgach biznesu, bo kidnaping dotyczył przede wszystkim tej sfery. Wojownik na pierwszej linii Wtedy powstało Warmińsko-Mazurskie Stowarzyszenie na rzecz Bezpieczeństwa, na czele którego stanął młody, wówczas ledwie 26-letni Tobiasz Niemiro, pasierb znanego restauratora, który powierzył mu prowadzenie popularnego lokalu w centrum Olsztyna. Za główny cel stowarzyszenie postawiło sobie powstrzymanie porwań. Dotknęły one nie tylko dorosłych – w tym właściciela hurtowni z obuwiem, dilera samochodowego i przedsiębiorcę budowlanego – ale także kilkunastoletniego syna innego biznesmena, o czym pisaliśmy na łamach PRZEGLĄDU. Niemiro i jego koledzy zmobilizowali policję, która na poważnie wzięła się do kidnaperów, prokuratura doprowadziła

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Trudna walka z pedofilią

Bogaty Kościół działa na granicy prawa, a nawet to prawo łamie Mec. Janusz Mazur – adwokat ofiary księdza pedofila działającego wiele lat na terenie archidiecezji wrocławskiej i diecezji bydgoskiej Czy dzisiaj w Polsce adwokat musi się wykazać dużą odwagą, żeby bronić ofiarę kościelnego pedofila? – Nie, bo adwokat, żeby mógł dobrze wykonywać swój zawód, w ogóle musi być odważny. To oczywiste, że każdy ma prawo do obrony. W tym ofiary księży pedofilów czy zakonników pedofilów. Takie sprawy nie wymagają szczególnej odwagi, raczej wyjątkowego zaangażowania. Są bowiem bardzo, bardzo trudne. Dlaczego? – Ponieważ pedofilię przez lata ukrywano, a raczej wiedza o tym zjawisku nie była powszechna. Zresztą nie tylko w Kościele inaczej ją traktowano. Sam dawno temu prowadziłem jako obrońca sprawę pedofila – tłumacza, który nie tylko wykorzystywał małoletnich, ale jeszcze kontaktował ich z pedofilami z Zachodu. I traktowano to jako drugorzędnego rodzaju występek. Ale od tamtego czasu zmieniła się moralność. Jesteśmy bardziej wrażliwi na krzywdę człowieka, a dziecka w szczególności. Ale chyba i kiedyś, i teraz dużo łatwiej walczyć z pedofilią w szkole niż w Kościele. – Kościół otoczył się szczelnymi murami: murem konkordatu i murem kodeksu kanonicznego. Te mury wspierane są dodatkowo przez instytucje państwa polskiego. Państwa, które niby

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Publicystyka

Czy Morawiecki jest Ślązakiem?

Gdzie jest Mateusz Morawiecki? Na to pytanie jest prosta odpowiedź – Mateusz Morawiecki jest na Śląsku. Dostał pierwsze miejsce na liście PiS w Katowicach, więc prowadzi tam kampanię wyborczą. Choć z Katowicami nic go nie łączy. Tę kampanię obserwuję z pewną zawodową fascynacją. W historii III RP nie było chyba podobnej bezczelności – że premier de facto przeprowadza się do okręgu, z którego kandyduje, i objeżdża go regularnie, sprawy państwa odkładając na bok. Zwróćmy też uwagę, jak prowadzi kampanię. Co ludziom opowiada. „Zachowaliśmy górnictwo, perłę polskiego przemysłu”, to jedno z jego zaklęć. „Bronimy polskiej rodziny”, to kolejne. Albo takie: „dla nas europejskość to są europejskie płace, a nie jakieś obyczajowe eksperymenty”. W sumie nic nie mówi. Górnictwo, które miało za czasów PiS rozkwitnąć, powoli zamiera. Za to kwitnie import węgla z Rosji i osiągnął już pułap 20 mln ton rocznie. To – jak podpowiadają fachowcy – równowartość czterech, pięciu kopalń, dających 20 tys. miejsc pracy. Europejskie płace – to też obietnica. Pusta. Bo jeżeli z ust szefa rządu pada stwierdzenie: „Powinniście zarabiać więcej”, to aż się prosi odpowiedzieć: „To chłopie, daj!”. Tak więc w rzeczywistości kampania Morawieckiego na Śląsku to wizytowanie, uśmiechanie się, ładne słowa. I obrazki w telewizji. I jest już

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Przebłyski

Rusek od Kim Ir Sena

Co trzeba łyknąć, żeby napisać, że „Edward Gierek tak uprawiał politykę i umacniał swoją pozycję w regionach, jak Kim Ir Sen”? Nie wiemy, co autorka tego błyskotliwego opisu bierze, ale Małgorzata Rusek taką właśnie potęgą własnego umysłu pochwaliła się na łamach… „Gazety Wyborczej”. Gratulując pani Rusek żarliwości i zapału w uprawianiu własnej wersji historii, liczymy, że tekstem „Duś się, Tomku, w swoim domku” bardzo umocniła swoją pozycję w „Gazecie Wyborczej”.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Przebłyski

Głąb pod rękę z TVP Info

Ten message jest adresowany do oficerów, którzy marzą o lampasach generalskich. Jaka jest najkrótsza droga do podpisu Dudy na nominacji? Zatkać organ powonienia i pójść śladem gen. Głąba, który w 2016 r. wydał rozkaz nr 15871/16 i wysłał go do wszystkich jednostek Garnizonu Warszawa, którymi dowodził: „Polecam, aby podstawowym źródłem informacji pozyskiwanych z mediów w codziennej działalności służbowej były programy telewizji publicznej, w szczególności TVP Info”. W nagrodę został namaszczony przez Macierewicza na generała i wprowadzony do garnizonu przez samego Misiewicza.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Roman Kurkiewicz

Polska jako gra planszowa

Rzeczywistość polityczna, w której sędziowie sprawujący urząd wiceministra sprawiedliwości czy podobne zlecają, moderują, zasilają poufnymi dokumentami internetowe nękanie politycznych adwersarzy, również sędziów, a wszystko to i za pieniądze, i za awanse – wymyka się już spokojnym ocenom. W całej aferze wiceministra (byłego już – poniósł straszliwą karę, pozwolono mu podać się do dymisji) uderza, do jakich rozmiarów (a co za tym idzie skuteczności) rozrosło się równoległe państwo dezinformacyjne PiS, w którym płynnie przechodzi się od najwyższych urzędników państwowych, poprzez usłużnych, choć opłacanych trolli internetowych, do zatrudnionych w mediach publicznych funkcjonariuszy medialnych. Wszystkie te działania – już nie na obrzeżach i granicy prawa, lecz jawnie prawo łamiące – całkowicie wymykają się zainteresowaniom służb państwa, które winny się nimi zajmować, bo okazuje się, że to sprawcy i kierujący procederem oczerniania sędziów sami są najwyższą władzą w resorcie sprawiedliwości. Poczucie bezgranicznej bezkarności sprawia równocześnie, że kiedy afera wychodzi na jaw, bo ujawnia ją jedna „skruszona” trollerka, widzimy niemal całkowity brak prób zatarcia za sobą śladów, fuszerkę i kompletny brak wiedzy o mechanizmach działania w sieci. Po ujawnieniu afery Piebiaka, natychmiast przerobionej przez prorządowe media na aferę posła opozycji (!), z całą mocą wraca metafora polskiego państwa z tektury.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.