17/2022

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Felietony Jerzy Domański

Jazda bez hamulców

Cynizmu mogą uczyć się od nich najwięksi oszuści i manipulatorzy. Od 12 lat PiS prowadzi makabryczną grę z Polakami. Trumny smoleńskie traktuje jak kartę wyborczą. Z powodzeniem. Udało się na tym wygrać po dwa razy wybory parlamentarne i prezydenckie. Próbują więc po raz kolejny. Prezes Kaczyński wyciągnął z przechowalni Macierewicza, który w głoszeniu bredni jedzie bez hamulców. A gdy został dodatkowo zachęcony przez Kaczyńskiego, z jeszcze większą mocą powtórzył stare kłamstwa. Ale Macierewicz jest tylko narzędziem. Tragiczną katastrofą pod Smoleńskiem manipuluje osobiście Kaczyński. I robi to bez skrupułów. Tak, by mieć z tego jak największe korzyści polityczne. Wbrew stwarzanym przez niego pozorom, po 12 latach w „operacji zamach” nie ma już żadnych emocji. Jest tylko chłodna, cyniczna kalkulacja. Socjotechnika ogłupiania. I przekonanie, że w kłamstwa po wielokroć powtarzane prędzej czy później ludzie muszą uwierzyć. Siła propagandy rośnie, a rozumu maleje. Prawdziwy raj dla szalbierzy. Za nieprzestrzeganie procedur w lotnictwie płaci się życiem pasażerów i własnym. A nieprzestrzeganie zasad w polityce pozwala rządzić i kraść na potęgę. Nie jest to oczywiście pierwszy przypadek budowania mitu wokół katastrofy lotniczej. Od katastrofy w Gibraltarze, w wyniku której śmierć poniósł gen. Sikorski z grupą współpracowników, minęło już 79 lat. A jeszcze niedawno katowicki oddział IPN badał ją jako…

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Przebłyski

Jak Duda z Trumpem wojował

Niech was nie zmylą oznaki ożywienia i nagła aktywność prezydenta Dudy. Jego przemówienia są jak etiudy aktorskie. Z Dudą w roli głównej i z rosnącym poziomem samouwielbienia. Gorzej z treścią tego, co prezydent ogłasza narodowi. Zaczęliśmy się martwić, bo pamięć Dudzie wysiadła. Jak nic amnezja. Biedaczek nie pamięta już nawet swojego pana. Tego, któremu niedawno chciał budować Fort Trump. A teraz w tygodniku „Sieci” (nr 11) mówi: „Z prezydentem Trumpem także różniło mnie wiele”. Przekopaliśmy wszystkie wypowiedzi Dudy na temat Trumpa. Umizgi, czołobitność, czyhanie na niego w hotelu przy windzie, kucanie przy jego biurku. Cztery lata żenady. A w pamięci zero. Jeszcze trochę i zapyta, kto to jest ten Trump.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wojna w Ukrainie

Deklasacja dronem

W rosyjskiej zupie pojawił się żar, bayraktar – śpiewają Ukraińcy Z filmów udostępnianych przez ukraińską armię można wywieść błędny wniosek – że wojna, która rozpoczęła się 24 lutego, to starcie rosyjskich pancernych kolumn z niewielkimi oddziałami piechoty, wyposażonej w wyrzutnie przeciwpancerne i drony. W rzeczywistości konflikt toczy się w znacznie szerszym spektrum, ma też bowiem charakter tradycyjnych, ciężkich lądowych zmagań formacji zmechanizowanych, wspartych potężnym ogniem artylerii lufowej i rakietowej. Przekaz ukraińskiej propagandy skupia się na działaniach, w których przewaga obrońców jest wyraźna. To sposób budowania morale własnego wojska i społeczeństwa, a jednocześnie metoda na zaskarbienie Ukrainie przychylności zachodniej opinii publicznej, rodzaj podziękowania za udzielone wsparcie materiałowe. „Nie marnujemy przekazanej nam przez Zachód broni”, przekonują Ukraińcy. Jako że ma to pokrycie w faktach, także w wymiarze strategicznym (rosyjska porażka na północy Ukrainy), zachodnie rządy w coraz większym zakresie dozbrajają armię obrońców. Minął już – zdaje się, że bezpowrotnie – okres wątpliwości, czy przekazany sprzęt nie wpadnie w ręce Rosjan. Pojedyncze sztuki agresorzy oczywiście przejmują, sporo broni niszczą w trakcie walk, ale przede wszystkim dostają za jej sprawą potężne lanie. Dosłownie i w przenośni, w postaci upadłego na dobre mitu „trzeciej armii

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Historia

Jak udowodnić zamach

Śmierć gen. Sikorskiego katowicki oddział IPN badał jako… zbrodnię komunistyczną 3 września 2008 r. Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu Instytutu Pamięci Narodowej w Katowicach wszczęła śledztwo w sprawie – jak napisano w oficjalnym komunikacie – „zbrodni komunistycznej polegającej na sprowadzeniu niebezpieczeństwa katastrofy w komunikacji powietrznej w dniu 4.07.1943 r. w Gibraltarze w celu pozbawienia życia premiera i Naczelnego Wodza Sił Zbrojnych RP generała Władysława Sikorskiego, przez co doszło do katastrofy samolotu »Liberator« Mk II nr ew. AL 523 należącego do 511. dywizjonu brytyjskich Królewskich Sił Powietrznych, w wyniku czego śmierć ponieśli generał Władysław Sikorski i towarzyszący mu obywatele RP: Zofia Leśniowska, gen. bryg. Tadeusz Klimecki, płk. dypl. Andrzej Marecki, por. mar. Józef Ponikiewski, Adam Kułakowski oraz Jan Gralewski, tj. o przestępstwo z art. 225 par. 1 i 215 par. 1 Kodeksu karnego z 1932 r. w zw. z art. 2 pkt 1 ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu”. Na uwagę zasługuje fakt, że śledczy IPN zakwalifikowali domniemane sprowadzenie niebezpieczeństwa katastrofy w Gibraltarze jako zbrodnię komunistyczną, czyli niejako od razu wskazali jej sprawcę. W dalszej części komunikatu można było przeczytać,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Przebłyski

Kultura, k… kultura

Wszyscy ludzie kultury, którzyście tacy wykształceni, że na wylot znacie kulturę rosyjską, wojownicy Internetu tacy odważni, że sam minister kultury Pietrek Gliński z głębokiej wiochy pcha się między was do pierwszego szeregu („Z przestrzeni publicznej kultura rosyjska powinna zniknąć”). (…) Jak oceniacie kulturę polską, którą sami współtworzycie. (…) Nie potrafiliście obronić swoich podstawowych wolności, konstytucji, niezawisłych sądów (mniejsza o to, że już przed pozbawieniem ich niezawisłości nie były niezawisłe) etc. Nie potrafiliście obronić swoich kobiet przed pozbawieniem ich prawa do własnego ciała. Nie potrafiliście zapobiec temu, że mały putinek został ministrem edukacji i uczynił lekturami waszych dzieci książki, w których np. Ukraińców nazywa się „ludnością tubylczą”, a pochwala się torturowanie i mordowanie niewinnych kobiet. Jacek Podsiadło, Facebook

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Roman Kurkiewicz

Gruby był

Oczywiście nigdy nie był gruby, pewnie dlatego został „Grubym”. Był, jak to mówimy, żeby nie powiedzieć: odszedł, opuścił nas, zmarł, upadł, zostawił. Niespodziewanie, nieoczekiwanie, za wcześnie, bez sensu, z zaskoczenia, ni z gruchy, ni z pietruchy. Wszedł do jeziora jak każdego dnia w roku, wrócił na podwórko domu odległego o kilkanaście metrów od wody, przewrócił się i już nigdy nie siądziemy razem przy ogniu. Był nieznany i sławny, bliski bardzo wielu ludziom, był kimś, do kogo chętnie się wraca i rozpoczyna na nowo zawieszoną rozmowę, choćby przerwaną lata wcześniej. Rzeźbił, pisał, grał. Uśmiechał się i rozmawiał. Wędrował po Mazurach Garbatych. Z kosturem. Gładził drewno i kamień, znikał we mgle trocin i pyle granitu. Z tej chmury wyłaniał się z bryłami, kształtami, rzeźbami – ptakami, smukłymi czaplami i żurawiami, ciężkimi, kamiennymi słoniami i żabami, zdziwionymi rybami. Odnajdywał je wszystkie, biorąc do ręki korzeń, starą deskę, ścięty pień, polny kamień. I oddawał zaklęte w formę. Kiedyś powiedziano by o nim: artysta ludowy, bo mieszkał na wsi i rzeźby miały w sobie prostotę i nieawangardową rozpoznawalność. Możemy sobie darować. Siedzimy za to wciąż na jego stołkach, fotelach, tronach, podestach, tarasach, książki układamy na wydrążonych w balu komnatach-półkach. Miał w sobie coś z dawnego „artysty”

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Kto na nowo zjednoczy Francuzów

Pierwsza tura wyborów pokazała głównie gniew i polaryzację Jeszcze dwa tygodnie temu zaplanowane na 10 kwietnia głosowanie zdawało się czystą formalnością. Wydarzeniem, które po prostu musi się odbyć. Na zwycięstwo bezpośrednio w pierwszej turze szans nie miał nikt, ale ubiegający się o reelekcję Emmanuel Macron utrzymywał bezpieczną przewagę sondażową nad rywalami. Éric Zemmour okazał się zbyt radykalny nawet dla francuskich konserwatystów, Marine Le Pen mocno oberwała – przynajmniej wizerunkowo – w pierwszych tygodniach marca za swoje konszachty z Putinem. Obecny od pół wieku na scenie politycznej weteran lewicy Jean-Luc Mélenchon wydawał się nieatrakcyjny, a kampania Valérie Pécresse przerodziła się w jedną wielką wizerunkową klapę. Macron nie był przez ostatnie pięć lat prezydentem idealnym, zarzucano mu, nierzadko słusznie, odklejenie od problemów klasy ludowej, elitarność i arogancję, ale w połowie marca nie za bardzo miał już z kim przegrać. Wtedy niosła go fala wywołana inicjatywą dyplomatyczną. Był jedynym europejskim przywódcą, który regularnie rozmawiał z Władimirem Putinem. Mimo że nic tymi rozmowami nie osiągał, a Putin stale go ośmieszał, czy to ośmiometrowym stołem, czy mało dyplomatycznymi komentarzami wypowiadanymi przez Siergieja Ławrowa, liczył się sam fakt. Rośnie i spada Ale potem nastąpiło

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj Wywiady

Jakby plunął mi w twarz

Konferencja Macierewicza to było kłamstwo i bezczelność Paweł Deresz – mąż posłanki Jolanty Szymanek-Deresz, która zginęła w katastrofie smoleńskiej Widział pan konferencję, podczas której Antoni Macierewicz prezentował raport swojej podkomisji? – Jestem pod wrażeniem, jak można grać zmyśleniami, kłamstwami. Jestem pełen podziwu dla Macierewicza, że potrafi tak kłamać. Jest w tym mistrzem. Słuchał go pan i… – I czułem się, jakby ktoś pluł mi w twarz. Taka to była konferencja! Przede wszystkim kłamstwem jest to, że były jakiekolwiek wybuchy. Wszystkie poważne instytucje na świecie twierdziły, że żadnego wybuchu nie było. Badano wrak, badano ciała – na 700 próbek tylko na trzech były obecne cząsteczki materiałów wybuchowych. Ale minimalne – to mógł być np. ślad od broni funkcjonariuszy BOR. O żadnych bombach nie ma mowy. Trudno uwierzyć, że były wybuchy, skoro w ich wyniku odpadło skrzydło, a samolot jeszcze sześć sekund leciał, załoga niczego nie zauważyła, podchodziła do lądowania. – Macierewicz mówił też, że nie było żadnego kontaktu z brzozą, podczas gdy wszyscy specjaliści zajmujący się katastrofami lotniczymi twierdzą, że właśnie brzoza uszkodziła skrzydło samolotu. I tak dalej… Proszę pana, za te kłamstwa on powinien być albo leczony, albo ścigany. Podejrzewam go zresztą o poważną chorobę psychiczną. Ale w PiS

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Książki

Buta u władzy

Im dłużej osoba znajduje się u steru państwa lub partii, tym bardziej nasila się syndrom buty Bardzo dokładną charakterystykę polityka, którego cechuje buta, sporządził David Owen, neurolog i psychiatra, parlamentarny podsekretarz stanu ds. marynarki wojennej (1968-1970), minister stanu w resorcie zdrowia (1974-1976) i minister spraw zagranicznych (1977-1979) Wielkiej Brytanii. Obserwował okiem fachowca kolegów z rządu i kontrpartnerów zagranicznych. Opierając się na dokumentacji medycznej, narysował profile postaci, które zapisały się w historii jako niezrównoważone. Rezultaty prac zamknął w pouczającej księdze „Chorzy u władzy”1, która pozwoli niejednemu politykowi ujrzeć własną podobiznę. Mamy tam sylwetki obydwu Rooseveltów, Chamberlaina, Hitlera, Churchilla, Stalina, Mussoliniego, de Gaulle’a, Breżniewa, Chruszczowa, Thatcher, Jelcyna, Mao Zedonga, Chomejniego, Blaira. Pozostało jeszcze sporo miejsca m.in. dla Kaddafiego, Somozy, Amina, Rezy Pahlawiego, Pinocheta, Videli, Duvaliera, Trujilla etc. Zwracam uwagę na to etc. i polecam ostatnie zdanie książki: Następstwa butnego zachowania – które niepoddane ograniczeniom przekształca się z aroganckiej asertywności w zapalczywość i lekkomyślność, w niewielkim stopniu uwzględniającą fakty bądź prawdę, kogokolwiek lub jakichkolwiek spraw dotkną, mogą być niezmiernie poważne. Wniosek o powadze brzmi banalnie, ale ważny jest

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kronika Dobrej Zmiany

Tak kończy Przyłębski

Trwa serial, a nawet już telenowela z powrotem ambasadora Andrzeja Przyłębskiego z Berlina. Zapowiadany był ten powrót w ubiegłym roku, po pięciu latach. W trakcie przyjęcia z okazji Święta Niepodległości 11 listopada ambasador zapowiedział, że zjedzie za kilka miesięcy, czyli na początku 2022 r. Podczas spotkania 31 stycznia 2022 r. pożegnał się z podwładnymi. O tym spotkaniu poinformowała rządowa PAP, która również zamieściła pożegnalny wywiad z ambasadorem. Czyli koniec? Może tak, może nie. Ani PAP, ani Kancelaria Prezydenta nie podały bowiem informacji o odwołaniu ambasadora. Takiego oficjalnego komunikatu nie ma. MSZ nie przekazało także wiadomości o rozwiązaniu z nim stosunku pracy, co następuje po odwołaniu przez ministra spraw zagranicznych ambasadora niebędącego pracownikiem służby zagranicznej. Mamy zatem ambasadora na najważniejszej sąsiedzkiej placówce czy nie? Coś jest w tej sprawie niezałatwione. Otóż na stronach MSZ RFN widnieje nazwisko Pawła Sergiusza Gronowa jako kierującego ambasadą RP w Niemczech. Natomiast na stronie internetowej naszej ambasady w Niemczech nie kieruje nią nikt. Nie wiemy, czy Paweł Sergiusz Gronow zastępuje pana Przyłębskiego, bo ten pojechał na święta do Warszawy i wróci, czy też będzie kierował ambasadą jako chargé d’affaires do przyjazdu następnego ambasadora. Może kierować długo, bo – jak się

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.