Wyrok za złe intencje

Dlaczego “Życie” popełniło tak wiele błędów, publikując tekst o pobycie obecnego prezydenta w Cetniewie? Tego procesu być nie powinno. I nie musiało go być. Kto wie, czy taka właśnie nie powinna być najważniejsza refleksja po wyroku w procesie Aleksander Kwaśniewski kontra “Życie” Tomasza Wołka. Sąd przyznał w nim rację obecnemu prezydentowi, nakazując gazecie zamieszczenie na pierwszej stronie “Życia” sprostowania i przeproszenia powoda. Media, także te nie zawsze przychylne Aleksandrowi Kwaśniewskiemu, nie miały tu wątpliwości, rozpoczynając swoje informacje z ostatniej rozprawy od słów: “Prezydent wygrał proces” (w sprawie oskarżeń o kontakty z rosyjskim szpiegiem w Cetniewie, w sierpniu 1994 r.). Nawet pozwana redakcja potrafiła napisać tylko: “Pierwsza runda dla prezydenta”. Dlaczego więc nie powinno być tego procesu? Tysiące ludzi, których oburzyły kłamliwe oskarżenia “Życia”, zapewne są zdania, że po prostu sprawiedliwości stało się zadość. To z pewnością prawda. Sam Aleksander Kwaśniewski nie bez racji przecież mówił po ogłoszeniu wyroku, że jako zwykły człowiek odczuwa cień satysfakcji. Osoba publicznie i na dodatek całkowicie bezpodstawnie opluta chce, by publicznie oczyszczono ją z fałszywych zarzutów. Dla zdrowia życia publicznego w Polsce wyrok piętnujący postawę autorów “Życia” powinien, ba!, musiał zapaść. I tak się stało. W reakcjach wielu zwyczajnych ludzi pojawia się

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2000, 22/2000

Kategorie: Wydarzenia