Zimno ratuje życie

Do celów leczniczych zaczynamy wykorzystywać zjawiska zachodzące w przyrodzie Dr Andrzej Byszewski– anestezjolog z Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie Kiedy na przełomie listopada i grudnia z napięciem śledziliśmy losy małego Adasia, który wyszedł w nocy i został znaleziony w stanie skrajnego wyziębienia, prof. Skalski często podkreślał, że życie chłopcu uratowało równomierne obniżenie temperatury. Jak zatem jest z hipotermią w medycynie? – Leczenie zimnem było stosowane jeszcze w czasach wojny rosyjsko-japońskiej 1904 r. i to była jedna z pierwszych metod znieczulenia miejscowego. Wtedy amputacje wykonywało się po zamrożeniu, a konkretnie zanurzeniu kończyny w przerębli. Ale już w latach 70. zaczęto przeprowadzać operacje kardiochirurgiczne w głębokiej hipotermii, czyli po obniżeniu temperatury ciała do 15-16 st. C, po podłączeniu krwiobiegu do krążenia pozaustrojowego. Po co obniżało się temperaturę? – Wówczas nie można było operować bijącego serca, należało je zatrzymać, a to jest możliwe tylko w hipotermii, ponieważ niska temperatura ma ogromne znaczenie dla ochrony komórek organizmu przed niedotlenieniem i w konsekwencji ich śmiercią. W temperaturze 15-16 st. C czynność bioelektryczna mózgu maksymalnie zwalniała, co istotnie zmniejszało zapotrzebowanie na tlen i jego metabolizm. A co mogłoby się stać, gdyby nie oziębiono ciała? – Ponieważ w tej technice operacyjnej zatrzymuje się serce pacjenta oraz maszynę do krążenia pozaustrojowego, człowiek by nie przeżył. Zimno

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 07/2015, 2015

Kategorie: Zdrowie