Co rektor wie o kobietach

Co rektor wie o kobietach

Polscy fizycy nie zgadzają się z opinią prezydenta Harvardu , że panie są słabsze w naukach ściłych

Na akademickich wydziałach nauk ścisłych jest o wiele mniej kobiet naukowców z powodu „wrodzonych zdolności kobiet i mężczyzn”. Otoczenie społeczne i kulturowe nie ma tu zbyt wielkiego znaczenia, bo kobieta siebie nie przeskoczy. Takie rewelacje ogłosił nie tak dawno Lawrence Summers, prezydent Harvardu, czyli najsłynniejszej uczelni na świecie. Rzecz tym bardziej szokująca, że to twórcze wystąpienie miało miejsce podczas konferencji poświęconej… dyskryminacji kobiet naukowców.
Wybuchł skandal na miarę światową. Biolodzy ze zdwojoną energią zaczęli prezentować swoje prace dokumentujące, skąd bierze się męskość, a skąd kobiecość. Wśród nich byli i tacy, którzy po raz kolejny udowadniali, że mężczyźni mają więcej szarych komórek, a kobiety – więcej połączeń między półkulami mózgu. Kolejne myszki i szczury laboratoryjne dostały swoją dawkę elektrycznych impulsów na poparcie tych tez. I jak to często w życiu bywa, rozgorzała dyskusja. A ta jest pożywką tylko dla stereotypów.
Tymczasem niektórzy wykładowcy Harvardu zaczęli przebąkiwać o dymisji Summersa. Bogaci absolwenci uczelni zagrozili, że zakręcą kurek z pieniędzmi. Dziennik „Boston Globe” opublikował artykuł trzech rektorów innych uczelnianych gigantów: Princeton, Stanford i MIT. Pod krytykującym Summersa artykułem nie chciał jedynie podpisać się rektor Uniwersytetu Yale, co przypłacił studenckimi demonstracjami, w których padały hasła: „seksista” i „szowinista”. Skruszony magnificencja Harvardu wystosował przeprosiny. Że owszem, coś takiego powiedział, ale że wcale nie o to mu chodziło. Trudno jednak nie ulec wrażeniu, że tłumaczenie się przyszło nieco po fakcie. Tak zwani zwolennicy tradycyjnego modelu rodziny dostali koronny dowód na poparcie swoich tez o właściwym miejscu kobiety w życiu. – Ameryka wspaniale zareagowała na wypowiedź prof. Summersa. Tam ludzie nauczyli się już, co to znaczy społeczna równość i jak szkodliwa bywa dyskryminacja. Natomiast boję się o reakcję w naszym kraju. Bo tu, owszem, część społeczeństwa wyraziła swoje oburzenie. Ale na pewno znalazła się grupa ludzi, dla których wypowiedź naukowca z Harvardu była doskonałym potwierdzeniem ich sposobu myślenia – mówi Ewa Woydyłło, psycholog, która niedawno wydała książkę „Sekrety kobiet”. Pisze w niej, że kobiety od lat borykają się z krzywdzącymi je stereotypami. Jej zdaniem, profesor z Harvardu dolał tylko oliwy do ognia. To prawda, posłużył się faktami, ale w sposób obraźliwy i szowinistyczny. Powołał się m.in. na historyczną statystykę. – Owszem, wynika z niej jasno, że wśród matematyków, fizyków, chemików, astronomów i innych naukowców od setek lat przeważali mężczyźni. Ale najwyraźniej pan profesor zapomniał, jaka w średniowieczu, a nawet epoce odrodzenia była pozycja kobiety. Powoływanie się na statystykę będzie miało sens za jakieś 400 lat. Czyli wtedy, gdy nikt już nie będzie dzielił pracowników i studentów na lepszych i gorszych ze względu na płeć.

Genialne informatyczki

– Mamy kilka fantastycznych specjalistek od komputerów. Dziewczyny całą wiedzę o programowaniu i specjalistycznym sprzęcie mają w małym palcu – zapewnia Maria Baranowska z Naukowej i Akademickiej Sieci Komputerowej (NASK). Przyznaje, że w jej firmie ciągle jeszcze większość stanowią panowie informatycy, ale niedługo już to się zmieni. – Dziewczyny są znakomite, biją na głowę niejednego informatyka płci brzydkiej. I w żadnym wypadku nie przypominają babochłopów. Do swojej pracy podchodzą z kobiecym wdziękiem.
W NASK-u płeć nie stanowi w żadnym wypadku kryterium doboru pracowników. Tym bardziej że kobiety coraz częściej biorą się do przedmiotów ścisłych. Na przykład na politechnice istnieją kierunki, które stopniowo dominowane są przez kobiety. – Skończyłam fizykę techniczną i inżynierię biomedyczną na Politechnice Wrocławskiej – recytuje Marta Świątkowska, która prywatnie jest też członkinią Mensy, elitarnego klubu dla najinteligentniejszych ludzi. – Na moim wydziale były tabuny kobiet. Zresztą na uczelniach technicznych jest nas coraz więcej. Pod koniec studiów widziałam na niektórych kierunkach, na przykład na inżynierii środowiska, istny babiniec na pierwszym roku.
Zdaniem Marty Świątkowskiej, kobiety powoli zrywają ze stereotypowym modelem edukacji i już za kilka lat pracodawcy odczują różnicę. – Sama znam świetne informatyczki, fizyczki czy dziewczyny z tytułem inżyniera – mówi i zastanawia się, jak odmieniać te klasycznie męskie zawody. – A co do Mensy, to owszem, mężczyźni stanowią tam większość, ale to dlatego, że więcej panów zgłasza się na testy. Nie ma już najmniejszej różnicy, jeśli chodzi o łatwość w rozwiązywaniu zadań.

Z męskiego punktu widzenia

– Zakładając, że pan z Harvardu nie ma kompleksów wobec kobiet i podchodził do sprawy czysto naukowo, mógł mieć nieco racji – zastanawia się Jacek Leluk, członek Mensy i jeden z najinteligentniejszych ludzi w Polsce. Zaznacza jednak, że jego zdaniem nie ma mowy o różnicowaniu na lepszych i gorszych. Chodzi o sam fakt, że inteligencja może objawiać się inaczej, właśnie ze względu na płeć. – Z jednej strony, w dedukcji matematycznej lepsi są panowie. Mają umysł bardziej analityczny, dokonują selekcji istotnych informacji. Z drugiej jednak strony to kobiety mają zdolność bardziej całościowego obejmowania problemu. Dzięki temu dostrzegają rzeczy, które mogą umknąć uwadze mężczyzn.
Problem jednak ciągle pozostaje. Bo skoro nie ma żadnych imperatywnych badań na temat zdolności damsko-męskich, to czy szefowie najbardziej prestiżowych uczelni mają prawo myśleć o kobietach jako o „zdolnych inaczej”? – Jedynym akceptowanym kryterium doboru studentów są wyniki egzaminów – mówi prof. Jerzy Stelmach, dziekan Wydziału Matematyczno-Fizycznego na Uniwersytecie Szczecińskim. – Może to dziwne, ale matematyka i fizyka są bardzo sfeminizowanymi kierunkami. Na uczelni pracuję już 18 lat i jak dotąd moim najlepszym studentem była kobieta. Inaczej jest już, gdy chodzi o pracowników wydziału: zdecydowanie więcej jest mężczyzn. Dlaczego? Może chodzi o to, że takiej pracy trzeba poświęcać bardzo dużo czasu. Ślęczy się godzinami nad jednym projektem. Tymczasem kobiety mogą mieć myśli zajęte domem, rodziną i dziećmi.
Zdaniem prof. Stelmacha, nie ma co udawać, że kobieta i mężczyzna są tacy sami. Przekonuje, że mężczyźni są bardziej predysponowani do ciężkiej pracy w laboratoriach. – Choć trzeba pamiętać, że Maria Skłodowska-Curie dostała dwa Noble, a Einstein tylko jednego. I to nasza Maria była laboratoryjnym tytanem pracy – mówi.
Czy w ogóle jest sens po raz kolejny wracać do dyskusji o wyższości jednej płci nad drugą, o predyspozycjach kobiet i mężczyzn i o tym, jak komu mózg pracuje? – Nie polemizuję już z takimi ludźmi, jak prof. Summers. Ja z nimi po prostu nie rozmawiam – mówi prosto z mostu Ewa Woydyłło. I dodaje, że równy status kobiet i mężczyzn nie polega wcale na tym, by mężczyzn i kobiet w każdym zawodzie było tyle samo. – Chodzi o to, żeby nikt nikogo nie oceniał z góry. A kobiecość czy męskość nie mają tu nic do gadania.

 

Wydanie: 09/2005, 2005

Kategorie: Nauka

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy