Dracula w Unii

Dracula w Unii

W niedawnym sondażu ponad 70% Rumunów przyznało, że ich kraj nie zasłużył sobie na członkostwo w UE, bo nie spełnia podstawowych standardów tej organizacji Rumunia to katastrofa, którą Unia wzięła na swoje barki – kiwa głową mój gospodarz Michael Cimpeanu. Siedzimy w jego hotelu w mieście Brad, w zachodniej części kraju. On i 22 mln jego rodaków od dwóch tygodni są mieszkańcami Unii Europejskiej. I wielu nie wie, dlaczego. Statystyki są bezlitosne. Rumunia i Bułgaria to najbiedniejsze kraje poszerzonej Unii. Byłem tu ostatnio osiem lat temu. Pamiętam skorumpowaną do cna policję i granicę z Bułgarią, której przekroczenie kosztowało kilkadziesiąt ówczesnych marek niemieckich. Pojechałem tam znowu, sprawdzić, dlaczego kraje te znalazły się w gronie bogatych i demokratycznych społeczeństw. Wróciłem – i dalej nie wiem. Warunki są piękne Gdy do Rumunii wjeżdża się od strony Węgier, podróżującego samochodem czeka prawdziwy szok. Brukowane ulice z dziurami wielkości samochodu, wsie pozbawione asfaltu, zabłocone i brudne. Marazm, bieda i śniada skóra mieszkańców przywodzą na myśl wioski rosyjskiego Kaukazu. Tylko flagi inne – obowiązkowo trzy: unijna, rumuńska i natowska. Potwierdzenie zrealizowanych ambicji i potęgi Wielkiej Rumunii. – To były i są ambicje polityków, nie zwykłych ludzi – zapewnia Michael Cimpeanu. – Zwykłym ludziom wystarczy

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 03/2007, 2007

Kategorie: Świat