Archiwum

Powrót na stronę główną
Przebłyski

Poseł Rutkowski reklamuje

Poseł-detektyw Krzysztof Rutkowski udzielił niedawno wywiadu austriackiemu magazynowi „News”. Dziennikarze prosili go o komentarz do bezczelnego napadu rabunkowego. Doszło do niego na austriackiej ulicy, a w ścisłym gronie podejrzanych znaleźli się Polacy. Rutkowski odpowiedział: „My, Polacy, jesteśmy numerem 1 w branży rabunków i włamań. Mamy po prostu wyobraźnię i przebojowość do takich akcji”. Trzeba przyznać, świetnie nas pan poseł promuje w Europie. Czekamy na szczere komentarze, gdyby przez przypadek udało się wejść Rutkowskiemu do Parlamentu Europejskiego.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Przebłyski

Pióro Ryszarda

W tygodniku „Wprost” jako dziennikarz zadebiutował ambasador RP w Kostaryce, Ryszard Schnepf. Urzędujący ambasador – dodajmy. Schnepf opisał kraje Ameryki Środkowej mało przychylnie, ciężkim piórem, w stylu średnio zdolnego studenta. Si tacuissez philosophum manissez – gdyby Schnepf milczał, moglibyśmy sądzić, że to wielka głowa. Ale usłyszeliśmy go i nie mamy złudzeń. Złudzeń nie mają też w MSZ. On tłumaczy się tam, że inny artykuł uzgodnił z centralą, a co innego mu wydrukowali. Tak, tak, panie Schnepf: jaki tygodnik, takie zwyczaje i tacy dziennikarze. A pan pasuje do kompletu.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Przebłyski

SLD z górki na pazurki

W sejmowym głosowaniu za sprawą posłów SLD, a w szczególności wicepremiera Oleksego, poległ rządowy projekt zmniejszenia VAT-u na dziecięce pieluchy i wózki z 22 do 7%. Tańsze będą za to sanki i rowerki. I słusznie, taniej będzie się zjeżdżało, panowie posłowie.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Pytanie Tygodnia

Dlaczego nie płacimy abonamentu RTV i jak to zmienić?

Michał Tober, wiceminister kultury Nie płacimy, bo jest kiepskie prawo. Nasze przepisy dotyczące abonamentu są dziurawe jak ser szwajcarski. Prace, które prowadzimy w rządzie w tej sprawie, nie tylko w Ministerstwie Kultury, ale także w resorcie finansów i Rządowym Centrum Legislacji, zmierzają w kierunku uszczelnienia systemu ściągania abonamentu i zagwarantowania rzeczywistych rygorów administracyjnych. Ktoś mądry powiedział, że od niesprawiedliwości gorsza jest sprawiedliwość bez miecza w dłoni. Przepisy abonamentowe w chwili obecnej to właśnie takie deklaratywne prawo niezawierające rzeczywistych możliwości egzekucji. Danuta Waniek, prezes KRRiTV Jednym z powodów jest zubożenie społeczeństwa. Obywatele muszą płacić za światło, ciepłą wodę i gaz, bo obawiają się odłączenia, tymczasem telewizji i radia nie da się odciąć. Inną przyczyną niskiej ściągalności jest to, iż Poczta Polska, która tym się zajmuje, nie wszędzie dociera, np. na nowe osiedla, by przekazać tam informacje o potrzebie płacenia abonamentu. Poza tym choć bierze prowizję za wpłacony abonament, nie kontroluje ich realizacji. Wielu obywateli uważa, że są zwolnieni z opłat za RTV, skoro odbierają programy za pośrednictwem Cyfry +. Media komercyjne utrzymują, że skoro nie mogą korzystać ze środków publicznych, to telewizja publiczna dla przeciwwagi powinna zejść z rynku reklam. Należy też wspomnieć o instytucjach mających

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Pytanie Tygodnia

Czy osoby posiadające kasety z pornografią nieletnich powinny ponosić odpowiedzialność karną?

PRO Zbigniew Wassermann, poseł PiS Myślę, że tak. Powinno się reagować na tyle ostro, na ile poważne jest niebezpieczeństwo. Istnieją przesłanki świadczące o tym, że samo posiadanie pornografii z udziałem nieletnich rodzi zagrożenie społeczne. Z własnego doświadczenia prokuratorskiego wiem, że w przypadku takich spraw są poważne trudności dowodowe. Nikt nie ma interesu mówić o okolicznościach kompromitujących i nie ma specjalnej woli ostrego, agresywnego ścigania sprawców, gdy chodzi o ludzi niekiedy na eksponowanych stanowiskach, prawie nietykalnych. Można więc apelować o bardziej ofensywne zbieranie dowodów i wymierzanie kar, bo państwo powinno zapewnić bezpieczeństwo tym, którzy sami nie są zdolni do obrony. KONTRA Prof. Zbigniew Izdebski, seksuolog Raczej nie. Zastanawiałem się już dawno nad tym pytaniem i chyba nie potrafię jednoznacznie odpowiedzieć. Moim zdaniem, sama kaseta w istocie nie stanowi dowodu, że jej posiadacz musi być ukarany. W myśleniu o sprawach równie kontrowersyjnych jak pedofilia należałoby zachować zdrowy rozsądek. Ściganie i karanie wszelkiej przemocy wobec dziecka nie podlega dyskusji. Niewątpliwie karalne powinno być przestępcze wykorzystywanie dzieci do celów komercyjnych, zwłaszcza ich udział w filmach pornograficznych, produkcja i rozpowszechnianie takich materiałów, zachęcanie do ich oglądania itd. Mam jednak wątpliwości, czy można karać za samo posiadanie.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

SLD – decydująca rozgrywka

Dla Sojuszu coś nowego oznacza rewolucję – programową, organizacyjną i kadrową, pożegnanie z baronami… Wśród liderów SLD ostatnio panuje nowa moda. Opowiadają sobie o wyjazdach na spotkania z wyborcami. I o tym, jakie są nastroje w tzw. prawdziwej Polsce. Jest w tym trochę z masochizmu, bo tak naprawdę prześcigają się w mało optymistycznych relacjach. – O czym ludzie mówią? – opinia jednego z liderów Sojuszu pokrywa się z tzw. ogólnym wrażeniem. – Przede wszystkim w ich głosach pobrzmiewa ogromny zawód. Jak to się mogło stać? Ten zawód miesza się z rozgoryczeniem. Ludzie zapowiadają wprost: nie liczcie na nas w wyborach europejskich, nikt nie zaangażuje się w kampanię, będziecie robili ją sami. Wystarczy, że teraz świecimy za was oczami. Po drugie, słychać pewne obawy. Bo ileś spraw z katalogu lewicy nie zostało zrealizowanych teraz, a wiadomo, że prawica głęboko je schowa. Więc latami trzeba będzie czekać, aż ktoś nimi się zajmie. No i trzecia refleksja – ludzie wciąż przychodzą. Sale nie świecą pustkami. Niestety, politycy Sojuszu milczą, gdy pytamy o to, jak przyjmowane są ich argumenty. Dwa światy Na naszych oczach następuje rozejście się poglądów i przekonań tysięcy ludzi z ugrupowaniem, które przez ostatnie lata prezentowało ich punkt

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Bez słówka „jakby”

– Jesteśmy jak sprężyna – mówi przewodniczący partii antyklerykałów – którą trzeba puścić w ruch Ponad rok temu byliśmy świadkami wyjścia z podziemia Antyklerykalnej Partii Postępu „Racja”. Delegaci kół terenowych spotkali się ponownie, aby ostatecznie zatwierdzić status i program partii. Bardzo się zmienili. Gdy rok temu antyklerykałowie zjechali do Piotrkowa Trybunalskiego, na sali przeważały zniszczone wiekiem twarze. Pobrużdżone, z grymasem rozgoryczenia. – Źle się dzieje w Polsce – utyskiwali z trybuny zjazdowej i w rozmowach kuluarowych. Ale za tymi hasłami często kryły się osobiste porażki byłych działaczy z PZPR-owskiego zaciągu. Bo gdzieś startowali – jeśli nie do Sejmu, to do samorządów – i wykolegowano ich. Adres Racji potraktowali jako ostatnią deskę ratunku przed odsunięciem na boczny tor. Pewnie dlatego toczące się do późnej nocy obrady zdominowała walka o przywództwo w partii. Ojcem chrzestnym Racji jest Roman Kotliński (Jonasz) – były ksiądz, naczelny łódzkich „Faktów i Myśli”. Ale, jak powiedział delegatom, on już swoje zrobił. – Oczyściliśmy szeregi z ludzi, którzy nam bruździli, zlikwidowaliśmy ruchy rozbijackie, szczególnie aktywne na Podkarpaciu – ogłosił z trybuny. Jonasz na przewodniczącego partii zarekomendował Stanisława Maćkowiaka z Poznania.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

Słaba Polska w słabej Europie

Polska odegrała poważną rolę w osłabieniu Unii Europejskiej wskutek swego jednoznacznego zaangażowania się po stronie Ameryki Generalna aprobata dla polskiej polityki zagranicznej, wyrażona niedawno w Sejmie zgodnym chórem przez koalicję i opozycję, zderzyła się z generalną dezaprobatą dla niej w krajach UE. Dlatego można było oczekiwać, że organizując konferencję pt. „Silna Polska w silnej Europie”, która odbyła się 16 lutego br., prezydent szuka pretekstu do reorientacji polskiej polityki zagranicznej z kierunku atlantyckiego na europejski. Było to pierwsze spotkanie z zapowiedzianej serii prezydenckich debat na temat przyszłej roli Polski w UE i świecie. Wśród gości byli także ci, którzy przybyli z nadzieją na taką reorientację. Nadzieję tę budowali na podstawie listy mówców (Tadeusz Mazowiecki, Piotr Nowina-Konopka, Wojciech Sadurski, Jan Kułakowski, Józef Oleksy, Lena Kolarska-Bobińska); wzrosła w nich ona także z chwilą, gdy prezydent zachęcił do szczerości w tej debacie, a jeszcze bardziej, gdy się okazało, że na widowni znaleźli się minister Włodzimierz Cimoszewicz i kilku innych ministrów jego resortu. Dało to podstawy do domysłów, że konferencja ta nie będzie wyłącznie rytuałem, który zostanie bezlitośnie wykpiony przez kolejne wydanie tygodnika „NIE”; że liczna reprezentacja MSZ uczestniczy w konferencji po to, aby głosów podczas niej formułowanych usłuchać, i że wyciągnie

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

Remanent na lewicy

W partii mogącej liczyć nadal na 10-procentowy, stabilny elektorat zaczęto myśleć o gaszeniu świec Jeśli wyborcy odwracają się plecami do Sojuszu Lewicy Demokratycznej, to nie oznacza jeszcze kryzysu lewicy w Polsce. Oznacza to tyle, że oferta uniwersalnej (żeby nie powiedzieć: zjednoczonej), z nazwy lewicowej partii przestała być dla ludzi atrakcyjna i potrzeba zdecydowanych zmian. W SLD zajmowano się strukturą. Nie zajmowano się ludźmi. W „partii władzy” nie było czasu (może ochoty) na refleksję programową dotyczącą lewicowych wartości. Inteligencja poczuła się nieswojo i zaczęła zerkać w stronę Platformy Obywatelskiej. Hasła lewicowe Samoobrona sparodiowała na użytek populizmu i poszedł do niej współczesny proletariat. Teraz potrzeba gruntownego remanentu i przebudowy na lewicy, aby odnaleźć się w rzeczywistości, odzyskać utraconych ludzi i mieć realne plany na przyszłość. Chora sytuacja Nie mnie oceniać przyczyny dzisiejszej sytuacji. Są one, można powiedzieć, historyczne. Gdy kilka lat temu powstawał SLD, dla wielu ludzi lewicy było to lekarstwo na kłopoty i sposób na skuteczne działanie. Zresztą sytuacja polityczna i kalkulacje wyborcze w pełni uzasadniały zwarcie szeregów. Niewielu było takich, którym to się nie podobało. Przełknięto bez komentarzy określenie „partia władzy”. To brzmiało miło dla ucha. Leszek Miller był bezdyskusyjnym

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony

Jagiełło rap

W tygodniu, który upłynął, dowiedziałem się dwóch ważnych dla mnie rzeczy. Po pierwsze, już wiem, kto to jest grupa sprawująca władzę. Tą grupą jest Michnik z Rapaczyńską. Jednym słowem, tego feralnego dnia przyszedł Michnik do Rywina i mówi: – Słusłusłuchaj stary, popopotrzeba mi sie sie sie… – Siedemnaście mgnień wiosny? – Nie, siesiedemnaście baniek, żeby ci ku ku ku… – Nie przeklinaj, Adamie. – …żeby ci kupić Polsat… I zrobimy tak… ty przyjdziesz do mnie i powiesz: Mi mi mi mi, jak ja się nazywam? – Michnik. – Noooo właśnie i powiesz… daaaaj mi siedemnaście baniek… a jjja ciebie nagram i zaniosę do Wawa… – Radio Wawa. – Nie, raraczej do Rapaczyńskiej… i pooowiem: Lelelewek chce siedemnaście baniek… musimy mu dać. I o tej rozmowie dowiedziała się Aleksandra Jakubowska, wkradła się do gabinetu Michnika i zostawiła magnetofon, który miał być dowodem przeciwko niemu, bo też się zacinał. Druga wiadomość pozwoliła mi zrozumieć, dlaczego nie chciano odtajnić stenogramu rozmowy posła Jagiełły ze starostą Sławkiem… bo wyglądała ona tak jakby ćwierćinteligent mieszkający w blokowisku kumał się z hiphopowcem, w tym miejscu przepraszam wszystkich blokersów. A że mam rację, zacytuję dowolny fragment, który nadaje się do natychmiastowego śpiewania. Jagiełło rap Słuchaj, stary,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.