Archiwum
Talibowi bije dzwon
Choć powoli, to dociera do głowy Macieja Świrskiego, pisowskiego taliba, którym się ogłosił, że coraz głośniej bije mu dzwon. Obsadzony przez PiS w roli przewodniczącego Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji dał się poznać jako osobnik tak ideologicznie zacietrzewiony, że afgańscy talibowie mogą przy nim uchodzić za liberałów. Nad głową Świrskiego wisi wiele poważnych zarzutów. Na początek grozi mu postawienie przed Trybunałem Stanu. Talib broni się równie nieudolnie, jak kierował KRRiT. Mówi, że to propagandowa nagonka. Albo cyrk białorusko-kafkowski. Ale nawet Kafka miał zbyt małą wyobraźnię, by przewidzieć takie indywiduum na ważnej posadzie.
Proustota życia literackiego
„Ten cały Proust dobry jest dla snobów nie mogących się wcisnąć na pańskie pokoje, a nade wszystko dla ludzi mających nadmiar czasu” – tak Atanazy Bazakbal w „Pożegnaniu jesieni” Witkacego tłumaczy Heli Bertz swoją niechęć do Proustowskiej frazy. Wyraża mniej więcej to samo, co niegdyś pan przetykający rury w łazience rzekł, zoczywszy mnie w godzinach roboczych przy laptopie. „– A czym się pan zajmuje? – Jestem pisarzem. – Ups. Ja tam nie czytam. Po mojemu tylko darmozjady mają czas czytać książki”. Zaiste, czas na to, by się rozkoszować gładkością zdań Prousta, nader nieśpiesznie zmierzających ku konkluzjom, być może czasem odnalezionym tylko dla klasy próżniaczej, a przecież to w zgodnym pojmowaniu krytyków literacka degustacja najwyższej próby, absolutne wyżyny przyjemności intelektualnej, jakich dostarczyć może literatura piękna.
Owóż sam Marcel, dostarczyciel tego wykwintnego narkotyku dla dusz, zawartego w siedmiu tomach, był dziecięciem zamożnych mieszczan, w domu rodziców mieszkał przez całe życie, nigdy nie musiał się kalać robotą, a z uwagi na wątłe zdrowie w ostatnich latach życia wszystkie dnie przesypiał, nocną aktywność poświęcając pisaniu powieści, ale sypialni w tym celu opuszczać nie musiał. Można zatem rzec, że gdyby nie śmiertelna astma, wskutek której przeżył ledwie pół wieku, miałby jako pisarz życie klawe – z wydawcami nie musiał się wykłócać o forsę, bo „W stronę Swanna” wydał sam, a już za „W cieniu zakwitających dziewcząt” dostał Goncourtów, więc potem chętnych oficyn nie brakowało. Modelowy czytelnik „W poszukiwaniu straconego czasu”, o ile nie para się lekturą zawodowo w ramach prac akademickich, jest zatem człowiekiem, któremu czasu nie brakuje, jest wystarczająco bogaty w wolne godziny, by moczyć magdalenkę w herbacie lipowej i zanurzać się w kolejnych tomiszczach rozterek arystokratycznych rodów, ma też wciąż dosyć energii, by po kilku chwilach przy narracji tak niedynamicznej
Co można znaleźć w asortymencie marketu budowlanego?
Market budowlany to prawdziwe centrum zaopatrzenia dla każdego, kto planuje remont, budowę czy prace ogrodowe. Sklepy takie jak Bricomarché oferują wszystko, czego potrzeba, aby zrealizować różnorodne projekty – począwszy od materiałów budowlanych, przez narzędzia, aż po akcesoria ogrodowe. W tym artykule omawiamy, co można znaleźć w asortymencie marketu budowlanego.
Materiały budowlane
W asortymencie marketu budowlanego nie może zabraknąć materiałów budowlanych, które stanowią podstawę każdej budowy lub remontu. W sklepach takich jak Bricomarché klienci znajdą szeroką gamę różnorodnych materiałów, w tym cement, zaprawy, gips, wapno, piasek, cegły, pustaki, bloczki betonowe oraz inne elementy konstrukcyjne. To właśnie te materiały są niezbędne do budowy fundamentów, ścian, stropów czy innych części budynku. Oprócz tego dostępne są także materiały wykończeniowe, takie jak płyty gipsowo-kartonowe, systemy suchej zabudowy, tynki i kleje do płytek, dzięki którym pomieszczenia wyglądają estetycznie.
Materiały wykończeniowe
Market budowlany to doskonałe miejsce, aby zaopatrzyć się w materiały wykończeniowe – farby, tapety, panele, płytki czy podłogi. W Bricomarché nasi klienci znajdą szeroki wybór produktów, które umożliwiają realizację wykończenia. Dostępne są także akcesoria niezbędne do malowania czy tapetowania, w tym wałki, pędzle i taśmy malarskie.
Narzędzia i akcesoria
Elektronarzędzia
Odpowiednie narzędzia są niezbędne podczas realizacji jakiejkolwiek pracy budowlanej. Sklep budowlany to miejsce, gdzie można znaleźć szeroki wybór elektronarzędzi, takich jak wiertarki, szlifierki, pilarki, ale również narzędzia ręczne. Produkty te pochodzą od renomowanych marek, co zapewnia ich wysoką jakość i niezawodność.
Akcesoria do pracy
Oprócz narzędzi markety budowlane oferują również akcesoria, które sprawiają, że prace remontowe czy budowlane stają się łatwiejsze i bardziej precyzyjne. W sklepach można znaleźć taśmy miernicze, poziomice, młotki, wkrętaki oraz zestawy narzędzi, które zaspokoją potrzeby zarówno amatorów, jak i profesjonalistów.
Produkty do ogrodu
Maszyny ogrodnicze
Sklepy budowlane takie jak Bricomarché oferują również szeroki wybór maszyn ogrodniczych, które są niezbędne, aby zatroszczyć się o przestrzeń wokół domu. W ofercie można znaleźć kosiarki, pilarki, wertykulatory, glebogryzarki, odśnieżarki oraz akcesoria do nawadniania. Pomagają one utrzymać porządek w ogrodzie, a także przyspieszają realizację większych prac.
Meble ogrodowe i dekoracje
Oprócz narzędzi i sprzętu sklepy budowlane oferują również szeroką gamę mebli ogrodowych, parasoli, grillów, oraz dekoracji. W Bricomarché dostępne są także pawilony, pergole, donice oraz tekstylia ogrodowe, które umożliwią stworzenie przytulnej przestrzeni na świeżym powietrzu.
Ziemia ogrodowa i podłoża
Każdy, kto planuje prace ogrodowe, wie, jak ważne jest dobranie odpowiedniej ziemi. W sklepach budowlanych znajdziemy szeroką ofertę ziem ogrodowych, torfów, nawozów, a także specjalistycznych podłoży. Bricomarché oferuje różnorodne produkty do uprawy roślin, w tym podłoża, nawozy czy na przykład akcesoria do ochrony roślin.
Akcesoria do majsterkowania
Produkty do renowacji
Każdy, kto planuje przeprowadzenie drobnych napraw lub renowację starych mebli, w sklepie budowlanym znajdzie szeroką gamę przydatnych akcesoriów, takich jak kleje, farby, lakiery i impregnaty. Dzięki nim można łatwo odnowić meble, drewniane elementy wystroju czy podłogi i nadać im nowe życie.
Oświetlenie
Sklep budowlany to również doskonałe miejsce, aby zaopatrzyć się w oświetlenie. Klienci znajdą tu lampy sufitowe, stojące, a także lampy zewnętrzne i ogrodowe, które podnoszą komfort życia oraz podkreślają estetykę wnętrz. W sklepach oferowane jest zarówno oświetlenie w stylu klasycznym, jak i nowoczesne, z energooszczędnymi żarówkami LED.
Market budowlany to miejsce, które oferuje niezbędne produkty i akcesoria do realizacji wszelkich prac budowlanych, remontowych oraz ogrodowych.
Jak wybrać nawierzchnię bezpieczną na plac zabaw? Praktyczny przewodnik od ECO TOP
Artykuł sponsorowany Bezpieczeństwo dzieci podczas zabawy na świeżym powietrzu to priorytet dla rodziców, samorządów i projektantów przestrzeni publicznych. Wybór odpowiedniej nawierzchni na plac zabaw to jedna z kluczowych decyzji, która wpływa nie tylko na komfort i estetykę przestrzeni, ale przede wszystkim –
Faktoring – skuteczny sposób na poprawę płynności finansowej
Artykuł sponsorowany Faktury z odroczonym terminem płatności są powszechne w wielu branżach. Niestety, długie oczekiwanie na przelewy od kontrahentów utrudnia bieżące regulowanie innych zobowiązań finansowych przez przedsiębiorców. Jeśli klienci dodatkowo spóźniają się z płatnościami, rośnie ryzyko powstania
Gdzie kończy się wolność, a zaczyna cudzy teren? O parkowaniu w miejskiej dżungli
Artykuł sponsorowany W miastach, w których liczba samochodów rośnie szybciej niż liczba miejsc postojowych, napięcia między kierowcami a właścicielami posesji stają się codziennością. Parkowanie bywa dziś sztuką kompromisu, ale i źródłem wielu frustracji – zwłaszcza tam,
Polska-Niemcy: wspólna sprawa?
Ze szczególną uwagą przeczytałem felieton prof. Andrzeja Romanowskiego „Polska-Niemcy: wspólna sprawa!” (Przegląd Nr 12, 17-23.03.2025). W felietonie tym zawarte jest pół prawdy o relacjach polsko-niemieckich.
A oto drugie pół prawdy: W ciągu ostatnich 35. lat powstało w Polsce wiele firm niemieckich. Są to niemieckie zakłady przemysłowe, montownie, hurtownie, centra handlowe. Niemcy, krok po kroku zdobywają w Polsce przewagę ekonomiczną.
Aleksander Dziurzyński
Teatr jest niezagrożony
W świecie, w którym coraz więcej rzeczy generuje AI, scena pozostaje przestrzenią, gdzie dzieją się rzeczy ludzkie
Agnieszka Żulewska – aktorka. Zagrała m.in. w filmach „Chemia”, „Demon”, „Cicha ziemia” czy „Ostatni komers”. Związana z warszawskim Teatrem Rozmaitości. Można ją zobaczyć w serialu platformy Max „Porządny człowiek”.
Podobno lubisz po jakimś czasie wracać na ekran, by o sobie przypomnieć, i to projekt musi cię przyciągnąć. Co zatem było przyciągające w serialu „Porządny człowiek”?
– W aktorstwie bywa różnie. Najczęściej propozycja, którą otrzymuję, musi zadziałać na mnie jak magnes. Natomiast w przypadku „Porządnego człowieka” była to przede wszystkim reżyserka Aleksandra Terpińska. Prywatnie się przyjaźnimy. Imponuje mi swoim sposobem działania, myślenia i determinacją. Jest prawdziwą komandoską filmową! Pracuje wspaniale, z niezwykłą umiejętnością ogarniania wielkich planów filmowych. Jako twórczyni ma w sobie ogromną moc, dlatego chciałam spotkać się z nią w pracy.
Twoja bohaterka Kamila, silna, niepokorna kobieta, mogłaby być siostrą innych granych przez ciebie postaci. Masz typ ról, które przyjmujesz?
– Są role, w których czuję się dobrze, i takie, które kompletnie mi nie wychodzą. Źle się czuję w komedii – to dla mnie niezwykle trudny gatunek. Może chodzi o dystans do rzeczywistości, którego mi brakuje? Może coś nie pozwala mi wystarczająco „oddychać”, by komedię złapać i przez siebie przepuścić? Dlatego faktycznie propozycje, które dostaję, mają zwykle większy ciężar gatunkowy. To działa w obie strony – wiem, co mogę z siebie dać, bo jest to forma mi najbliższa; a reżyserzy wiedzą, że mogą mi taki materiał zaoferować, więc spotykamy się pośrodku. To często role kobiet silnych, ale z bagażem życiowych doświadczeń. Mam wrażenie, że to teatr jest miejscem, gdzie mam więcej przestrzeni na różnorodność i mogę bardziej poszaleć. Mam nadzieję, że film też będzie się zmieniał – a może to ja się zmienię? Dojrzewam, więc i moje możliwości aktorskie się rozwijają.
„Demon” Marcina Wrony to nie komedia, wręcz przeciwnie, ale masz w tym filmie fantastyczne sceny, na pograniczu komedii, groteski i właśnie ciężkiego dramatu.
– Może potrzebuję reżysera, który naprawdę czuje komedię i potrafiłby mnie przez nią poprowadzić. Sama intuicyjnie nie umiem tego gatunku wyczuć, trochę się gubię w jego rytmie.
Na pewno też komedią nie jest „Porządny człowiek”. Ponownie grasz matkę. W wypadku Kamili jednak mogłaś czerpać z doświadczenia własnego rodzicielstwa. Widzisz różnicę w przygotowaniu się do roli?
– Tak, to naprawdę radykalna zmiana w sposobie odbierania rzeczywistości – pojawia się ogromne wyczulenie na kwestie związane z posiadaniem potomstwa: jego znikanie, choroby, a także na więź między matką a dzieckiem. Po porodzie nagle otworzyła się potężna, bezgraniczna przestrzeń miłości do tego nowego człowieka. Praca nad tymi tematami na planie jeszcze bardziej to uwypukla.
Teraz inaczej patrzysz na zawód?
– Oczywiście. Wcześniej moje życie było przede wszystkim pracą, wszystko robiłam dla siebie, pod siebie. To dość egoistyczne podejście. Czerpałam garściami, a cała rzeczywistość była podporządkowana moim przyjemnościom i aktorstwu, które też było pasją. Po urodzeniu Gucia jest zupełnie inaczej. Priorytet przesunął się na niego, a dzięki temu mam wrażenie, że w pracy złapałam głębszy oddech. Zawód stał się czymś dodatkowym do tego, co najważniejsze
W piekle dorastania
„Piekło jest szczelne – ani z niego nie da się uciec, a i w nim będąc, próżno wypatrywać szczelin, przez które mogłoby się wsączyć światło nadziei; piekło jest doskonale beznadziejne”. Tak zaczynałem przed 20 laty rozważania w „Tym piekielnym kinie”, książeczce o filmach dotkliwych.
Gdybym ją pisał dzisiaj, poczesne miejsce znalazłoby w niej brytyjskie „Dojrzewanie” w reżyserii Philipa Barantiniego. To jest rzecz do obejrzenia z trzema przerwami na złapanie oddechu, tragedia z trzema antraktami. Gdyby napisać, że to czterogodzinny film albo nawet spektakl telewizyjny w czterech aktach, bylibyśmy bliżej prawdy, ale kategoria miniserial jest marketingowo wydajniejsza w streamingu.
„Dojrzewanie” wiele zawdzięcza najlepszej tradycji brytyjskiego kina społecznego, tyle że ani Ken Loach, ani Mike Leigh nigdy nie wciągnęli widzów w strefę tak nieprzeniknionego mroku. Formalnie to iście piekielna sztuczka – film jest zrealizowany w czterech godzinnych ujęciach, po jednym na każdą część, ale nie mamy wrażenia, że to mastershot dla samodopieszczenia ego operatora – „piekło jest szczelne, próżno wypatrywać szczelin” – nie ma więc i szwów montażowych, jesteśmy z bohaterami bez przerwy, tu i teraz, przeżywamy w czasie rzeczywistym ich koszmar bez taryfy ulgowej.
Dawno nikt nie trzymał się tak ściśle zasady starego, dobrego Hitchcocka: film zaczyna się od trzęsienia ziemi, a potem napięcie stopniowo rośnie. Na dzień dobry mamy klasyczny „wjazd na chatę o szóstej rano” brygady uzbrojonej po zęby, która wyciąga z łóżka posikanego ze strachu 13-latka i zgarnia go na dołek pod zarzutem najcięższego z przestępstw. I tyle z kryminału, od razu zaczyna się najwyższej próby dramat psychologiczny, następują etapy dociekania i odsłaniania prawdy, które są właściwie przekraczaniem kolejnych kręgów piekła.
Chcesz być odpowiedzialnym rodzicem? Nie wystarczy









