Wszystko się zużywa. Nawet niemiecka dyplomacja. Za czasów ambasadora Reinharda Schweppego placówka w Warszawie należała do tych, którym zazdroszczono sprawności. Ale to już przeszłość. Jest nowy ambasador Michael H. Gerdts. I nowy rzecznik prasowy John Reyels. W tym, co robi, przypomina Kononowicza, niedoszłego prezydenta Białegostoku. Znanego z zapowiedzi, że tak zrobi, że niczego nie będzie. No i nie ma. Nie w Białymstoku, ale w ambasadzie. Nie ma kontaktów. Nie ma informacji. Zero materiałów. Coś jednak musi zajmować uwagę dyplomatów. Ostatnio Reyels zajmował się upamiętnieniem niemieckich żołnierzy poległych na wojnie. Tyle że miejsce wybrano niefortunnie. Cmentarz Północny w Warszawie, gdzie leżą Niemcy polegli w czasie pacyfikacji powstania warszawskiego. Na dodatek w uroczystości chciano wmanewrować MON i Sztab Generalny. Polacy na szczęście z zaproszenia Reyelsa nie skorzystali. I pomyśleć, że w ambasadzie Niemiec przez lata pracowali urzędnicy, którzy znali naszą historię. Może więc Reyels skorzysta z naszej rady. Uczyć się. Uczyć. Share this: Click to share on Facebook (Opens in new window) Facebook Click to share on X (Opens in new window) X Click to share on X (Opens in new window) X Click to share on Telegram (Opens in new window) Telegram Click to share on WhatsApp (Opens in new window) WhatsApp Click to email a link to a friend (Opens in new window) Email Click to print (Opens in new window) Print