Zwycięskie mocarstwa postanowiły, że majątek wysiedlanych Niemców przeszedł na własność państwa polskiego Mimo obszernej dyskusji na temat stosunków Polska-Niemcy nie znamy w pełni powojennych skutków prawnych o poważnym znaczeniu dla Polski. Czy istnieją jeszcze polscy eksperci, którzy się nimi zajmują? Tymczasem krytykuje się nawet ustalenia z Jałty, bez których nie byłoby postanowień poczdamskich z sierpnia 1945 r., a więc nie byłoby i Polski w dzisiejszych granicach. Głosy naszych polityków i publicystów są przeniknięte dobrymi chęciami, lecz treść postanowień poczdamskich nie jest w pełni znana. Nie umie się tych postanowień przełożyć na dzień dzisiejszy, mimo że mają charakter wieczysty, a ich skutki w odniesieniu do państw nieprzyjacielskich w II wojnie światowej nie mogą być przez nikogo podważane. Tak przewiduje Karta Narodów Zjednoczonych. Identycznie jest z decyzjami powołanej przez zwycięskie mocarstwa Sojuszniczej Rady Kontroli nad Niemcami. Nie wiemy nawet, co jest porażające, że nie istnieje już żadne państwo pruskie! Zostało zlikwidowane ustawą nr 46 Sojuszniczej Rady Kontroli nad Niemcami 25 lutego 1947 r. Który z dzisiejszych polityków czytał ostatnio jakąkolwiek monografię o Poczdamie? Kto czytał monografię o likwidacji państwa pruskiego (np. prof. Alfonsa Klatkowskiego; PWN, Warszawa 1967)? Ustawa nr 46 wynika z Jałty oraz Poczdamu. Jest w istocie realizacją postanowień zwycięskich mocarstw o wymazaniu z mapy Europy Prus jako państwa. Ma też charakter wieczysty i w odniesieniu do nas daje klarowny obraz korzyści, jakie uzyskaliśmy. Pruskie terytorium na wschód od Odry i Nysy Łużyckiej zostało oddane w ręce polskie. Rzecz zaś w tym, że w związku z likwidowaniem jakiegoś państwa wszystko, co znajduje się na jego terytorium, dzieli w całości los tego terytorium. Nie jest to do podważenia w prawie międzynarodowym. Mienie nieruchome, mienie ruchome (np. dzieła sztuki, biblioteka byłego państwa pruskiego), stosunki prawne itp. przechodzą w całości i bez żadnych ograniczeń na własność tego państwa, które przejęło określone terytorium. Zarówno likwidowane państwo, jak i jego wartość nie mogą stanowić przedmiotu przetargów i np. być wykorzystywane, w tym przypadku przez Niemców, jako część reparacji wojennych na rzecz państw zwycięskich (w tym na rzecz Polski). Godzi się przypomnieć, nadal w części parafrazując fragmenty opracowań prof. A. Klatkowskiego, że dzięki ustawie nr 46 Polska uzyskała dodatkowo przejrzysty tytuł do zgłaszania, po dzień dzisiejszy, wszelkich swoich roszczeń, jeśli dotychczas nie zostały zaspokojone, łącznie ze wszystkimi odszkodowaniami i restytucjami – za pracę niewolniczą (ale w pełni), za ukradzione i zniszczone różne dobra, w tym kultury itp.; natomiast Republika Federalna Niemiec i jej obywatele nie mają żadnych podstaw prawnych do jakiejkolwiek restytucji w żadnych dziedzinach. Trzeba jednak, aby rząd i Sejm decydowały w symbiozie o naszej polityce zagranicznej. Musi być jednolita. Nie wracajmy do zanarchizowanej Polski szlacheckiej. Nie podniecajmy się także jak ckliwi Słowianie ładnymi słowami, a ostatnio słowami kanclerza RFN, który osobiście nie ma zamiaru popierać roszczeń swoich ziomków do majątków porzuconych lub pozostawionych w Polsce. Przypomnijmy sobie starożytnych Rzymian, którzy twierdzili, że verba volant scripta manent (słowa ulatują, a pozostaje to, co na piśmie). Niemcy zasadę znają, mają wielu prawników, w tym wyspecjalizowanych w sprawach niemiecko-polskich. Jednak ich sędziowie Powiernictwo „Pruskie” zarejestrowali! I cóż z tego, że to „tylko spółka prywatna”. Prusy przecież nie istnieją. Głównym sensem powołania spółki jest wystraszenie Polaków na Ziemiach Odzyskanych i wyłudzenie od nich pieniędzy za porzucone i pozostawione nieruchomości. Niestety, prawie wszystkie media w naszym kraju straszą również Polaków tym powiernictwem. Nie chcą nawet mówić lub pisać: tzw. Powiernictwo Pruskie. Według prawa międzynarodowego, takie powiernictwo nie może być uznane w sądach międzynarodowych ani polskich. Obowiązuje Karta Narodów Zjednoczonych zakazująca naruszania wszelkich postanowień mocarstw zwycięskich po II wojnie światowej. Znając jednak polskie sądy i niektóre ich wyroki, charakteryzujące się często nieznajomością historii własnego kraju, wnoszę w tym miejscu o zorganizowanie przez Ministerstwo Sprawiedliwości specjalnego szkolenia dla młodych sędziów oraz prokuratorów; chodziłoby o zapoznanie ich z problematyką prawną zamykającą II wojnę światową i o główne fragmenty stosunków polsko-niemieckich od końca XVIII w. To propozycja poważna. W Niemczech do postanowień poczdamskich podchodzono jak pies do jeża. Ale musiano się nimi zajmować. O likwidacji Prus nie chciano natomiast nie tylko pisać, ale i mówić. Ostatnio przeczytałem ze zdziwieniem, że znaleźli
Tagi:
Janusz Obodowski









