Wpisy od Ewa Likowska
Wolałbym być sławnym koszykarzem
Mężczyzna chce być sławny, ceniony, mieć władzę, bo dzięki temu może mieć powodzenie u pięknych kobiet Rozmowa z Woodym Allenem WOODY ALLEN {właściwie Allen Stewart Koenigsberg) ur. 1. 12. 1935 i amerykański aktor, reżyser i scenarzysta filmowy, często parodiujący utarte konwencje, stereotypy i mody społeczne. Twórca m.in. filmów: „Annie Hall”, „Manhattan”, „Mężowie i żony”, „Alicja”, “Strzały na Broadwayu”, “Tajemnica morderstwa na Manhattanie”, “Jej wysokość Afrodyta”, “Wszyscy mówią, kocham cię”, „Przejrzeć Harry’ego”, „Sława”. – Bohaterowie pana filmów wzbudzają sympatię. Tymczasem w filmie „Przejrzeć Harry’ego” tytułowy bohater to człowiek odrażający – samolubny cynik, neurotyczny maniak seksualny. Skąd taki pomysł? – Co w tym dziwnego? Większość mężczyzn to cynicy mający obsesje seksualne. „Time” ogłosił kilka lat temu wyniki ankiety i okazało się, że przeciętny człowiek myśli o seksie przeciętnie co cztery minuty. Ta wiadomość zrobiła na mnie wrażenie. Będąc na planie, zwróciłem uwagę, że prawie 90% męskiej ekipy filmowej zazwyczaj rozmawia o seksie, o kobietach. Kiedy przysłuchiwałem się mężczyznom konwersującym w barze przy piwie, okazało się, że głównie opowiadają o swoich podbojach, o seksie. Mniejsza z tym, że często zmyślają, ważne, że to zaprząta ich
Jak zostać masonem?
Do masonerii nie można wstąpić, trzeba zostać do niej zaproszonym Artykuł „Masoni polscy”, zamieszczony w 3 nr. „Przegladu”, wywołał duże zainteresowanie czytelników. Najczęściej powtarzały się pytania: jak można zostać masonem, jaka jest struktura loży, hierarchia światowa. W poniższym tekście staramy się wyjaśnić te sprawy. Teoretycznie masonem może zostać każdy, kto ceni idee wolności, równości i braterstwa, a w przypadku Wielkiej Loży Narodowej Polski – dodatkowo wierzy w Wielkiego Budowniczego. Jednak do loży nie można po prostu wstąpić, trzeba zostać do niej zaproszonym. Selekcja członków jest staranna – trzeba „zasługiwać” na przyjęcie do wolnomularstwa, postępować zgodnie z jego ideami, dokonać czegoś w swoim zawodzie. Procedura przyjmowania nowego członka jest długa – po pierwsze, musi on mieć poręczyciela, który zgłosi się jego kandydaturę. Następnie wszyscy bracia muszą jednoznacznie się wypowiedzieć w tajnym głosowaniem, czy zgadzają się przyjąć nowego brata. Głosują za pomocą kul białych i czarnych. Wystarczą trzy czarne kule, czyli głosy sprzeciwu, aby wniosek o przyjęcie nowego członka odrzucić. Jeżeli będą dwie czarne kule, to osoby sprzeciwiające się muszą po zebraniu uzasadnić swoje zdanie. Aby nie popełnić pomyłki, głosowanie powtarza się
W cieniu reżysera
Mało kto pamięta nazwisko autora scenariusza Rozmowa z Piotrem Wereśniakiem, scenarzystą i reżyserem Piotr Wereśniak – ma 30 lat. Studiował kulturoznawstwo na Uniwersytecie Wrocławskim oraz reżyserię filmowo-telewizyjną na Wydziale Radia i Telewizji na Uniwersytecie Śląskim. – Czy pisania scenariuszy można się nauczyć? – Oczywiście, że tak. Są do tego instruktażowe książki, zresztą żelazne zasady dobrego scenariusza nie są tajemnicą, wymyślili je starożytni dramaturdzy. Osobiście uważam, że aby dobre scenariusze, trzeba dużo pisać. – Zna pan jakąś receptę na dobry scenariusz? – Nie znam. Sądzę, że nie ma takiej recepty. Gdyby była, wszyscy pisaliby dobre scenariusze. – Można wyżyć z pisania scenariuszy? – Można. Przez długi czas utrzymywałem się wyłącznie z pisania. Znam parę osób, które świetnie z tego żyją. – Czy łatwo wejść do środowiska scenarzystów? – Łatwo, ponieważ jest bardzo duże zapotrzebowanie na dobre scenariusze. Kiedyś, gdy były tylko dwa programy telewizyjne, podobno było trudno. Ale w ostatnich latach pojawiło się wiele stacji telewizyjnych, którym bardziej opłaca się produkować polskie, tanie seriale, zwłaszcza telenowele i sitcomy, niż płacić ciężkie pieniądze za wyprodukowane za granicą. Uważam, że jeśli ktoś dobrze pisze, bez trudu zrobi w Polsce
Andrzej Wajda w anegdocie
– To będzie wspaniała scena. A potem przyjdą aktorzy i mi to wszystko spieprzą Daniel Olbrychski, aktor Cechą Andrzeja Wajdy, jest to, że patrzy na cały świat przez kamerę, przez kadr, zastanawia się, jak to, co widzi, można wykorzystać w ujęciu filmowym. Pamiętam taką scenę z okresu kręcenia ”Brzeziny”. Pewnego razu przechodziliśmy z Andrzejem koło zagajnika. Rosły tam dziwne, wysokie sosny – do połowy miały rozłożyste konary, bardzo szerokie, natomiast wyższa cześć drzew była całkiem pozbawiona gałęzi. Wajda przystanął, popatrzył na te drzewa i powiedział: – Słuchaj, gdyby tak ściąć te sosny do miejsca, gdzie mają gałęzie – jakie ciekawe światło można by uzyskać! Albo taki przykład: Kiedyś Andrzej Wajda był chory i uskarżał się, że lekarstwa, które przyjmował, wysuszają go. – To okropne uczucie – opowiadał – od tych leków mam sucha skórę, suche paznokcie, właściwie mam cały suchy organizm. Ty wiesz – ożywił się nagle – to byłby dobry tytuł filmu! Inna anegdota. Koniec lat 60., Warszawa. Do Polski przyjechał pewien Amerykanin z San Francisco, z branży filmowej. Poszliśmy z nim i z Wajdą do kawiarni. Po jakimś czasie Wajda zobaczył, że jedzie jego trolejbus –
Krok do kompromitacji
Na organizację polskiej prezentacji na targach we Frankfurcie wydano 7,5 mln zł, a efekty są znikome O tym, że Polska będzie honorowym gościem międzynarodowych Targów Książki we Frankfurcie w 2000 roku, było wiadomo ponad dwa lata temu. Frankfurckie targi książki są największą imprezą tego typu na świecie. Bycie honorowym gościem targów oznacza nie tylko promocję książek i wydawnictw, ale wielomiesięczną obecność w niemieckich mediach międzynarodowych. Lepszą promocję kultury trudno sobie wyobrazić. Ministerstwo Kultury ustanowiło pełnomocnika ds. Frankfurtu, Janusza Foglera, który roztaczał wspaniałe wizje naszej prezentacji w Niemczech. Czego tam miało nie być… Planowano wspaniałe imprezy artystyczne: wystawy plastyczne, koncerty, pokazy filmów, spotkania z twórcami, promocje książek, prezentację dorobku kulturalnego i regionów Polski. Mieli nas reprezentować Henryk Górecki, Krzysztof Penderecki, Krystian Zimerman, Andrzej Wajda, Roman Polański, Andrzej Makowicz, Tomasz Stańko, teatry Wierszalin i Gardzienice. Efektownych deklaracji było wiele, nie pomyślano jednak o tym, że imprezy gdzieś muszą się znaleźć sponsorzy, że kosztorys musi być realny. W efekcie z wielu pomysłów trzeba zrealizować. Sale w dobrych teatrach czy muzeach rezerwuje się nawet na dwa lata przed rozpoczęciem nowego sezonu, teraz jest już za późno.
Autor na rynku
Wywiad autora w piśmie kobiecym to najlepsza forma promocji książki Rozmowa z Adamem Widmańskim, prezesem wydawnictwa W.A.B. – Jak doszło do powstania wydawnictwa? – Gdy w 1991 roku rozstawałem się z Niezależną Oficyną Wydawniczą i zastanawiałem się, co robić dalej, jednym z pomysłów na życie było założenie własnego wydawnictwa. Na szkoleniu organizowanym przez Polską Izbę Książki poznałem Beatę Stasińską, która była w podobnej sytuacji. Równolegle o swoim pomyśle rozmawiałem z Wojtkiem Kuhnem, którego znałem od kilku lat. W efekcie na jesieni 1991 r. w trójkę założyliśmy Wydawnictwo W.A.B. – Ile osób dzisiaj pracuje w firmie? – Poza trójką właścicieli jest sześcioro pracowników i wielu współpracowników. – Czy od początku mieli państwo klarowną wizję rozwoju wydawnictwa? – Profil firmy kształtował się w trakcie jej rozwoju. Zaczynaliśmy od poradników medycznych, książek popularnych z zakresu medycyny. Wówczas podobnych pozycji nie było na rynku, dlatego nasze pierwsze poradniki sprzedawały się w wysokich nakładach rzędu 30-40 tys. egzemplarzy. Sprzedanie takiego nakładu pozwalało nam wydać następne tytuły. Potem stopniowo profil wydawnictwa się zmieniał, publikowaliśmy tłumaczone z angielskiego poradniki psychologiczne. Od początku próbowaliśmy też, ze zmiennym szczęściem, publikować literaturę piękną. Dopiero jednak w ostatnich
Prestiż – wstydliwe pożądanie
Najwyżej w Polsce jest cenione wyższe wykształcenie – nie władza, nie pieniądze – Czym jest prestiż? – Prestiż jest oceną, która hierarchizuje ludzi, ustawia ich wyżej bądź niżej w hierarchii społecznej, przysparza bądź ujmuje szacunku. Jest to swego rodzaju ocena, powstaje wtedy, gdy przykładamy skalę swoich wartości do rozmaitych cech innych osób – poczynając od wyglądu zewnętrznego, po stanowisko, kwalifikacje zawodowe, wykształcenie i stan zamożności. Jest to ocena hierarchizująca ludzi na skali lepszy-gorszy, wyższy-niższy. Prestiżu bezpośrednio nie widać. – W swojej monografii o prestiżu pisze pan, że ”pogląd o zanikającej ważności prestiżu popada w sprzeczność z potrzebą elityzmu, czyli chęcią wywyższania się wobec innych, która występuje nawet w rozmowie między pasażerami pociągu”. Twierdzi pan też, że pragnienie prestiżu występuje na wszystkich piętrach hierarchii społecznej, nie wyłączając przedstawicieli underclass, obejmującej tzw. margines, lumpenploretariat, bezrobotnych. – W kwestii prestiżu nikt nie jest całkowitym abnegatem. Chęć wywyższania się, wiążąca się z przekonaniem, że jednak są również ludzie zajmujący niższą pozycję, dodaje sił, wzmacnia poczucie własnej wartości, pozwala żyć, rozbraja napięcia społeczne i konflikty. – Czy w takim razie każdy człowiek zabiega o prestiż? A jeśli tak, czy to wynika z jego
Perły i plewy
Co w ubiegłym roku było kulturalnym wydarzeniem, a co całkowitym nieporozumieniem? Olga Lipińska reżyser Perły: Chciałabym pochwalić działalność Teatru Wielkiego, który zajmuje się kulturą wysoką. W ubiegłym roku zachwyciły mnie zwłaszcza przedstawienia baletowe – rosyjski balet Eifmana oraz szwedzki balet Birgit Kulberg, a także nasz balet pod kierunkiem Birgit Kulberg i Mata Eka – “Carmen” i “Panna Julia”. Za ważne odnotowania wydarzenie kulturalne uważam też sprowadzenie przedstawienia baletowego “Gizelle” z La Scali przez Aleksandra Gudzowatego na dziesięciolecie jego firmy “Bartimpex”. Podoba mi się, że pan Gudzowaty, zamiast zorganizować kosztowny bankiet czy bal, wolał sprowadzić przedstawienie wybitnego światowego teatru. Plewy: Najbardziej drażni mnie rozwój sitcomów w telewizji. Te programy, mające na siłę rozśmieszyć widza, uważam za klęskę i dno kulturalne. Andrzej Zakrzewski minister kultury i dziedzictwa narodowego Mimo iż był to kolejny rok finansowej “bryndzy” polskiej kultury – i ją zaliczyłbym właśnie do “plew” – był to chyba dość dobry dla niej czas. Mnie samemu zdarzyło się kilkakrotnie uczestniczyć w niezwykłych wydarzeniach kulturalnych – z wielkim wzruszeniem i zachwytem dla talentu Andrzeja Wajdy oglądałem ekranizację “Pana Tadeusza”. Podobne emocje wywołał też u mnie warszawski koncert Krystiana
Perły i plewy
Co w ubiegłym roku było kulturalnym wydarzeniem, a co całkowitym nieporozumieniem? Olga Lipińska reżyser Perły: Chciałabym pochwalić działalność Teatru Wielkiego, który zajmuje się kulturą wysoką. W ubiegłym roku zachwyciły mnie zwłaszcza przedstawienia baletowe – rosyjski balet Eifmana oraz szwedzki balet Birgit Kulberg, a także nasz balet pod kierunkiem Birgit Kulberg i Mata Eka – “Carmen” i “Panna Julia”. Za ważne odnotowania wydarzenie kulturalne uważam też sprowadzenie przedstawienia baletowego “Gizelle” z La Scali przez Aleksandra Gudzowatego na dziesięciolecie jego firmy “Bartimpex”. Podoba mi się, że pan Gudzowaty, zamiast zorganizować kosztowny bankiet czy bal, wolał sprowadzić przedstawienie wybitnego światowego teatru. Plewy: Najbardziej drażni mnie rozwój sitcomów w telewizji. Te programy, mające na siłę rozśmieszyć widza, uważam za klęskę i dno kulturalne. Andrzej Zakrzewski minister kultury i dziedzictwa narodowego Mimo iż był to kolejny rok finansowej “bryndzy” polskiej kultury – i ją zaliczyłbym właśnie do “plew” – był to chyba dość dobry dla niej czas. Mnie samemu zdarzyło się kilkakrotnie uczestniczyć w niezwykłych wydarzeniach kulturalnych – z wielkim wzruszeniem i zachwytem dla talentu Andrzeja Wajdy oglądałem ekranizację “Pana Tadeusza”. Podobne emocje wywołał też u mnie warszawski koncert Krystiana
Rynek gasi optymizm
– Wydawnictwo książkowe ”Wiedza i Życie” ma już prawie 10 lat i silną pozycję na rynku książki. A jakie były początki? – Początki były związane z prasą. Kiedy pracowałem jeszcze w ”Przeglądzie Tygodniowym”, dostałem ofertę poprowadzenia miesięcznika ”Wiedza i Życie”, który wówczas miał kłopoty ze sprzedaniem kilkunastotysięcznego nakładu. Wraz z kolegami przekształciliśmy go w kolorowy, nowoczesny magazyn popularnonaukowy. Ku zdumieniu wszystkich pierwszy nakład 200 tys. egzemplarzy rozszedł się. W tym czasie koncern RSW Prasa rozpadł się, powstawały spółdzielnie dziennikarskie. My także zawiązaliśmy spółdzielnię i nazwaliśmy ją ”Wiedza i Życie”. Początkowo wydawaliśmy tylko czasopismo, a od 1990 r. także książki. – Pamięta pan pierwszy tytuł? – Oczywiście, to był ”Atlas zwierząt świata”, wydany w nakładzie 100 tys. egzemplarzy. To były dobre czasy dla wydawców – bez trudu dostaliśmy 300 tys. marek pożyczki, w ciągu miesiąca sprzedaliśmy cały nakład i zarobiliśmy dwukrotnie. W ciągu pierwszego roku z pożyczonych 300 tys. marek zrobiliśmy 4 mln dolarów obrotu na książkach. – Czy od razu spółdzielnia miała pomysł na wydawnictwo? – Chcieliśmy wydawać ładne, kolorowe, nowoczesne książki. W tym czasie Polska przeżywała zmianę systemu i wartości. Jeszcze w ‘89 r. średnia płaca wynosiła 20