Wpisy od Krzysztof Daukszewicz

Powrót na stronę główną
Felietony

Z archiwum „X”

(Nagranie przemycone z zebrania niezidentyfikowanej organizacji politycznej omawiającej swoje zaangażowanie w europejski rozwój wsi polskiej) Wiecie, koledzy, słucham ja ostatnio tej telewizji, mówię „słucham”, bo staram się przy okazji robić coś pożytecznego dla nas wszystkich tu zebranych, słucham i szlag mnie trafia, jak ta Unia Europejska i ta cała Bruksela traktują te nasze komisje restrukturyzacyjne. A myśmy je sobie powołali tylko tak jak ona chciała, prawda, chłopaki? (Zbiorowe: – Prawda, kurza twarz!) Powiedziała ta Unia, że biura naszego rozwoju majo mieć europejski standard, no to i będo miały, dlatego w każdem powiecie majo mieć po trzysta metrów, tyle ile przeciętna nasza wiejsko chałupa, a poza tym, mając polskie doświadczenie, wiemy, że przy małym biurku mało się załatwia i że chłop bez przestrzeni nie ma czym oddychać! Prawda, dziewczyny?! (Zbiorowe: – Prawda, kurka wodna!) No właśnie! Czyli tak naprawdę to, co oni chcieli, to my zrobili. To się teraz te europejskie france przyczepiły, że w tych komisjach to są tylko same szwagry i teściowe. No dobrze, mówimy, może i są, ale tylko teściowe po studiach! Szwagier po zawodówce może być tylko kierowco w tej komisji albo kierownikiem zaopatrzenia. A co jest, dajmy na to, winna moja z wyższym wykształceniem historycznym, że się zna na europejskiej ekonomii rolnictwa i tylko przez przypadek

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony

2 + 2 =?

Pan wicepremier Grzegorz Kołodko w wywiadzie telewizyjnym, w którym opowiadał o marchewce, nożyczkach i dobrodziejstwie płynącym z 7,5-procentowej abolicji, stwierdził na zakończenie, że obecny rząd jest w takiej sytuacji, że nawet stwierdzenie matematyczne 2 + 2 = 4 zostanie oprotestowane przez opozycję. I po części ma rację, co udowadnia teza Platformy Obywatelskiej, że mieliśmy w naszym kraju agentów uczciwych i nieuczciwych, ale ja wątek matematyczny pociągnę dalej. Dzieci poszły do szkoły i będą przez dziesięć miesięcy uczyć się, jak Polskę miłować i szanować. Z historii dowiedzą się, że Stalin był bandytą, Związek Radziecki tworzył najokrutniejszy system na świecie, to wszystko przeczytają w najnowszych podręcznikach, ale na przerwach, być może, spróbują sobie wyjaśnić, dlaczego ponad połowa obecnego społeczeństwa, w tym i ich rodzice, uważa PZPR za jedynego porządnego żywiciela, a Państwowe Gospodarstwa Rolne za dobrodziejstwo. Na lekcjach języka polskiego łykną Żeromskiego i Mickiewicza, potem wrócą zdezelowanym gimbusem do domów, włączą po cichu „Psy” Pasikowskiego z Bogusiem Lindą i będą starały się zrozumieć, na czym tak naprawdę polega kultura słowa w naszym języku. Potem usiądą na lekcji matematyki i będą z wypiekami na twarzy rozwiązywać zadania z jedną albo kilkoma niewiadomymi. I ja takie zadanie teraz dam. Wicepremier Marek Pol, drogie dzieciaczki, chce

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony

Papież inaczej

Od paru dni mam czas potępiania Jerzego Urbana za to, co napisał w „NIE” o Janie Pawle II. Ponieważ w odróżnieniu od prawicowej młodzieżówki nie czytam jego tygodnika, to i nie mam powodu pozywać go do sądu. Mnie bardziej od tego, co wysmażył Jerzy Urban, zaskoczyła pomysłowość obecnego rządu, który z okazji wizyty Ojca Świętego kupił sobie 14 luksusowych bmw, w tym siedem przeciwpancernych, wmawiając społeczeństwu, że jak ktoś siedzi w pancernym aucie, to dotrze bliżej ołtarza, nie zważając nawet na to, że ma się własną ochronę. Podobno na pytanie posła strony przeciwnej: „Dlaczego zakupiono aż siedem kuloodpornych bmw?” pytający usłyszał odpowiedź: „Bo nie wiedzieliśmy, do którego wsiądzie Papież”. To bardzo ładny pomysł i ja bym go nawet rozbudował, dołączając również instytucje pozarządowe. Przychodzi żona do domu i mówi do męża: – Wiesz co, Staszku, kupiłam dzisiaj futro z norek i do tego kołnierz z polarnego lisa. – A z jakiej okazji? – Z okazji przyjazdu Ojca Świętego do kraju. – Ale przecież są upały, rozrzutna babo!!! – Nie krzycz na mnie – odpowiada żona – ja myślałam, że Ojciec Święty zostanie do chłodów. Pomysłowość rządu coraz bardziej wszelako mi imponuje, i to prawie we wszystkich dziedzinach. Dowiedziałem się, że Ministerstwo Finansów kombinuje zarządzenie, żeby opodatkować pieniądze, które dostaniemy,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony

ChSG

Są przypadki w naszym życiu, na które normalny człowiek nie zwróci najmniejszej uwagi, a jeżeli nawet taki cud się stanie, to co najwyżej splunie za siebie i pójdzie dalej. Niestety, są ludzie ogarnięci ChSG i ci plują inaczej. Jakiś czas temu pod Łodzią w miejscowości Domesin czy Domosin, nie pamiętam dokładnie, tamtejszy ksiądz z paroma dewotkami uchwalił, że Brzechwa nie powinien zostać patronem ich szkoły podstawowej, ponieważ udowodniono ponad wszelką wątpliwość, że Kaczka Dziwaczka jest nie-Polakiem i z tego powodu nie nadaje się na naszą czerninę. Całe szczęście, że dzieci były przytomniejsze od dorosłych i stanęło na tym, że poezja, nawet dziecięca, jest ważniejsza od pochodzenia. Ale Polak to Polak i ma niepodważalne prawo nielubić innego człowieka, nawet jeżeli papież Jan Paweł II prosi, żeby go polubić. To można od biedy zrozumieć. Ale wydawało mi się, że nie dotyczy to krasnoludków. I pomyliłem się. Dostałem mianowicie takie oto pismo: „Podkowa Leśna, 6 maja 2002 r. Do Rady Miasta Podkowa Leśna Zarząd Towarzystwa Przyjaciół Miasta-Ogrodu Podkowa Leśna wyraża dezaprobatę wobec uchwały Rady Miasta w sprawie nadania imienia podkowiańskiemu przedszkolu. Uważamy, że na sesji Rady dyr. przedszkola dopuściła się mistyfikacji. W tradycji literatury dziecięcej wiele jest postaci zasługujących na miano patrona.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony

Krótkie obrazki z życia służb wartowniczych kilku armii

Izrael, 15 stycznia 2003 r. Dowódca sztabu generalnego przyjmuje pułkownika, który wraca z Hebronu. – Zadanie wykonane? – Tak jest, panie generale! Z bezwzględną konsekwencją!!! – Został jakiś dom?! – Ależ skąd, rozjechaliśmy wszystkie buldożerami wedle rozkazu! – A zauważyliście w czasie tej akcji coś, co by nasuwało jakieś podejrzenia? – Nie, zdziwiło mnie tylko, panie generale, że Palestyńczycy ratowali z domów przede wszystkim łóżka. – No tak, mogłem się tego domyślić – zauważył generał – trzeba będzie przy każdym z tych łóżek wystawić wartownika, panie pułkowniku. – Z jakiego powodu, panie generale?! – Ponieważ inaczej to będą chcieli jak najszybciej urodzić nowych zamachowców! *** Rosja, Moskwa 11 sierpnia 2003 r. Dowódca sztabu generalnego wzywa szefa batalionu wartowniczego chroniącego obiekty na terenie stolicy. – Czy wiecie, panie pułkowniku, z jakiego powodu was wezwałem?! – Nie domyślam się, panie generale! – Otóż nasze zwierzchnictwo chce, żeby wokół pomnika upamiętniającego bohaterskich marynarzy z okrętu podwodnego „Kursk” postawić czteroosobową wartę, która czuwałaby tam dzień i noc bez chwili przerwy. – To piękne uhonorowanie ich śmierci, panie generale! – Panie pułkowniku, tu nie chodzi

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony

Trafić w biznes

Minister Hausner – zanim Uniwersytet Jagielloński przysłonił mu horyzonty, za co poprosił o odszkodowanie w wysokości 100 tys. zł, za które chce albo poszerzyć okna, albo odsunąć przybudówkę od siebie – wpadł na pomysł, żeby młodym ludziom za pomocą tańszych kredytów umożliwić w miarę przyzwoity start w życiu. Banki niespecjalnie garną się do takiej pomocy, ponieważ mają świadomość, że w wielu przypadkach może to być pożyczka bezzwrotna. Banki najchętniej pożyczają tym, którzy chcą wziąć 10 mln, też z reguły nie do spłacenia, ale z gwarancją, że 20% tej sumy w ogóle z banku nie wypłynie, tylko przepłynie ze skarbca do ogromnej koperty. To jest obecnie tak zwana polska norma, dzięki której mamy takie mniej więcej kariery. Najpierw technik rolnik. Potem szanowany biznesmen. Później dwudziesty na liście najbogatszych. A na koniec Roman K. Co znaczy, że prokurator odebrał nazwisko, zostawiając pieniądze. Według najnowszych badań dotyczących młodzieży, która przygląda się fortunom budowanym za skromne pensyjki, znaczna część nie marzy już o żadnym stażu czy terminowaniu w zakładzie piekarniczym za 300 zł miesięcznie. Młodzież chce osiągnąć to samo, tylko jeszcze szybciej. Dlatego jeżeli nie otrzyma płacy, że którą w ciągu roku kupi mieszkanie, samochód i motocykl z silnikiem o pojemności 1000 litrów, to gotowa wziąć się za przemyt,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony

Klima

Nic tak nie daje się we znaki człowiekowi jak upały w kraju o umiarkowanym klimacie. Umiarkowanym, czyli góra plus 25 stopni Celsjusza i ani stopnia więcej. A tu nagle okazało się, że doba poniżej 30 stopni powoduje, że moja babcia natychmiast włącza elektryczne ogrzewanie, bo robi się jej za zimno. Na takie upały najlepsza jest klimatyzacja i wiedzą o tym między innymi tramwajarze z miasta Łodzi, miasta, w którym odkryto, że człowiek po śmierci jest o wiele cenniejszy niż za życia. Tramwajarze z miasta Łodzi wystąpili więc do swoich szefów z prośbą, żeby znaleźli sposób na upały w tramwajach, które składają się, jak wiadomo, ze szkła, blachy i kieszonkowców i w dniu, kiedy jest 30 stopni w cieniu i w kabinie mamy przedpołudnie na pustyni Sahara, czyli coś około plus 60. Szefowie myśleli i myśleli w swoich pomieszczeniach wyposażonych w trzystopniowe wiatraki i dyskutowali jednocześnie, czy rzeczywiście jest tam tak gorąco, czy tylko tramwajarzom od tego upału porąbało się w głowach. Na wszelki wypadek wysłali więc umyślnego na zwiady, ale okazało się, że nie oszukują, ponieważ umyślny sparzył sobie rękę, dotykając wajchy do kierowania tramwajem, bo po co tramwajowi kierownica, kiedy jeździ po szynach. Wrócił umyślny do dyrekcji i powiada: – Rzeczywiście jest tak gorąco, że aż mam bąble. Trzeba jakoś tym

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony

Za, a nawet przeciw

Każdy czas ma swoich bohaterów i nie wiem, czy to ja przed chwilą wymyśliłem, czy dawno ktoś przede mną, ale to się zgadza. Ostatni tydzień miał takich „gierojów” sześciu, ale za to chodzących parami. Pierwsza to Andrzej Olechowski i Lech Kaczyński, którzy są „za, a nawet przeciw” w wyborach na prezydenta Warszawy. Są „za”, ponieważ w wyborach samorządowych tworzą koalicję, i są „przeciw” z powodu tego właśnie wspólnego, choć odrębnego kandydowania. Monika Olejnik zaprosiła obu panów do swojej audycji, żeby się bliżej dowiedzieć, co ich ze sobą teraz łączy. Najpierw sojusznicy już pod okiem czujnych kamer szukali sposobu, jak się wzajemnie tytułować, żeby sprawić wrażenie autentycznego szacunku. Pierwszy znalazł wyjście Andrzej Olechowski, który zaczął zwracać się do Lecha Kaczyńskiego per „panie ministrze”. Początkowo tą brawurą oszołomił i zaskoczył swojego zacnego, jak wynikało z komplementów, koalicjanta, a nawet i rywala, ale ten szybko podniósł się po ciosie, ponieważ przypomniał sobie, że i Andrzej Olechowski był kiedyś ministrem i od tej chwili nieświadomy obywatel miał prawo myśleć, że u nas przed godziną rząd się zmienił. A po rozmowie okazało się, że „panie ministrze” to jedyny element, który ich tak naprawdę łączy. Drugą parę „za, a nawet przeciw” stworzył parlament wspólnie z panem premierem, ponieważ tego samego dnia przed południem

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony

Nasz publiczny

Iran nie jest krajem, za którym przepadam, i wygląda na to, że nie przepada za nim i większość młodych Irańczyków, którzy z powodu zacofania ekonomicznego i bezrobocia coraz częściej uciekają w świat. Ale od czasu do czasu potrafi zaskoczyć jakimś pomysłem, który mnie się podoba. Otóż wyczytałem w jednej z gazet, że na chłostę i grzywnę skazano ośmiu członków piłkarskiej reprezentacji Iranu za odwiedzenie domu publicznego w Teheranie. I krążą opinie, że to kara zbyt okrutna. Być może, w tamtym rejonie świata i owszem, ale u nas mogłaby przynieść naprawdę zbawienne skutki. Do dzisiaj nie wiadomo, co się stało z naszą reprezentacją w Korei, i długo jeszcze nie będziemy wiedzieli. Nie do końca wierzę Bońkowi po tym, jak na pytanie dziennikarza: „Co będzie, jeśli się panu nie powiedzie na stanowisku trenera?” odpowiedział: „To jest wasz problem. Ja sobie na pewno w życiu poradzę”. I doszła jeszcze do tego afera ze Szczakowianką Jaworzno i RKS Radomsko, czyli widać, że burdel jest w całym związku i w lidze. I żadne pytania ani prośby o wyjaśnienie czegoś bliżej nie pomogą, więc myślę, że najbardziej by tu pomogła kara grzywny plus 170 batów. Z tym że u nas chłosta przeznaczona by była dla naszych działaczy, a zawodnicy w tym czasie siedzieliby w agencji towarzyskiej, gdzie zaangażowanie w grę byłoby o wiele większe niż na boisku.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony

Wycinka

Walka klasowa czym była, wszyscy wiemy i nie ma co się nad tym rozwodzić. Biedni wspólnym zrywem usiłowali zabrać bogatym, a kiedy to się udało, część z nich natychmiast bogaciła się, wtedy reszta zamożnych przechodziła do opozycji. Opozycja zawiązywała grupy nieformalne, które w różny sposób próbowały odebrać chociaż część swojego. A historyczny efekt tych działań jest taki, że tylko przybywa biednych. Tam, gdzie się kończy walka klasowa, zaczyna się demokracja albo dyktatura. Nam się tym razem trafiła demokracja. Tutaj walczy się z przeciwnikiem politycznymi metodami, które nakazują dobre obyczaje i partie sprawujące aktualnie władzę. Czyli kulturalnie. Przykładem takiej kultury może być sprawa Lecha Wałęsy, pseudonim BOLEK, i Józefa Oleksego, zaszyfrowanego jako OLIN. W ostatnim czasie zauważyłem jednak zjawisko niepokojące. Albo brakuje już materiałów obciążających stronę przeciwną, albo ja czegoś nie rozumiem. Swoi zaczęli wybijać swoich. Najpierw Leszek Miller, bez rozmowy z zainteresowanym, zaproponował Józefa Oleksego jako najlepszego kandydata na prezydenta Warszawy, zakładając, że jeżeli ten się zgodzi, to przegra, a jeżeli odmówi, to straci zaufanie znaczącej części SLD. W tym samym czasie poseł Giertych powiedział, że gdyby Antoni Macierewicz chciał

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.