Wpisy od Marek Maruszczak

Powrót na stronę główną
Zwierzęta

Obcy są wśród nas

Inwazyjne gatunki obce zwierząt tak już mają, że często wyglądają uroczo. Przynajmniej na początku

Chociaż w przeciwieństwie do pewnego agenta sprzed kilku dekad wcale nie chcę w to uwierzyć, to inwazyjne gatunki obce przyczyniły się do wyeliminowania niezliczonych zagrożonych gatunków rodzimych. Przede wszystkim przez drapieżnictwo i roznoszenie pasożytów oraz patogenów niebezpiecznych chorób. Tylko my, ludzie, jako gatunek jesteśmy w tym bardziej skuteczni, ale u nas nie nazywa się tego inwazyjnością, tylko odkryciami geograficznymi, demokracją albo all inclusive. (…)

Inwazyjne gatunki obce tak już mają, że często wyglądają uroczo. Przynajmniej na początku, zanim dzieci podrosną, a rodzice uznają, że przecież żółwikowi będzie dobrze w osiedlowym stawie (jeżeli miał szczęście) albo w kanalizacji. (…)

Wśród inwazyjnych gatunków obcych zwierząt przodują te, które da się trzymać w akwarium. Z jakiegoś powodu ludzie uważają, że mały żółwik albo ślimaczek nie poczynią w środowisku naturalnym takich spustoszeń jak choćby tygrys albo hipopotam. No, może poza mieszkańcami Kolumbii, którym na pamiątkę po Escobarze zostały najbardziej zagubione hipopotamy świata. Szczerze mówiąc, ja bym już wolał tygrysa od żółwi. Przynajmniej w wiadomościach pokazywaliby coś mniej potwornego niż zwykle. Niestety, dużo bardziej prawdopodobne niż to, że wielki kot zje nam sąsiada, jest to, że rumiane żółwie przetrzebią lokalną populację traszki i zrobią nieuczciwą konkurencję naszemu błotniakowi. (…)

Nie wszystkie zasługi w roznoszeniu gatunków inwazyjnych możemy przypisać naszemu świadomemu działaniu. Część, i to prawdopodobnie większą, rozwlekliśmy niechcący. Jednym z głównych sposobów, w jaki gatunki inwazyjne zwiedzają świat, są wody balastowe statków oraz zewnętrzne części ich kadłubów. To w ten sposób z USA do Europy dotarły raki pręgowane. I to właśnie wielkie odkrycia geograficzne zapoczątkowały jedną z największych inwazji w dziejach świata. Przyczyniły się również do rozwleczenia obcych gatunków zwierząt i roślin.

Według niektórych szacunków szkody czynione przez gatunki inwazyjne są nawet większe niż te powodowane przez zanieczyszczenie środowiska. W sumie nic dziwnego – środowisko w końcu samo się nie zanieczyści. (…) Wiele z inwazyjnych zwierząt jest samodzielnych, szczególnie teraz, kiedy luty jest nowym marcem itd. – aż do czerwca, który w centrum miasta stanowi przedsionek piekła zamaskowany pod postacią połowy hektara taniego granitu z Azji.

W opozycji do gatunków obcych znajdują się gatunki autochtoniczne, czyli rodzime. Gatunki rodzime to nasi zwierzęcy ziomeczkowie, fauna z sąsiedztwa, krewni i znajomi królika. Nie oznacza to, oczywiście, że jeżeli nadarzy się okazja, to nie upitolą nas w końcówkę człowieka. Oznacza natomiast, że są u siebie – i trzeba to uszanować. No więc takimi gatunkami rodzimymi w Polsce są np. żubr, bóbr, łoś, lis, wilk, kuna, koń, wydra, ryjówka, zając i szakal złocisty. Obecność szakala w tej wyliczance jest całkowicie naturalna i wynika z tego, że gatunki, które sobie do nas same przykopytkowały, bo im się np. habitat rozciągnął z powodu gorąca, są traktowane jako rodzime. Podsumowując – jeżeli samo przylezie, to swojak, jeżeli przyniesiemy w kieszeni albo na podeszwie buta, to obcy.

Tłuszczur

piżmak/piżmoszczur

Piżmoszczur albo piżmak, jak kto woli, to taki podrabiany bóbr z Ameryki, który tak naprawdę jest w sumie chomikiem. Swoją nazwę zawdzięcza urodzie oraz temu, że samcowi podczas rui śmierdzi z bebecha. Piżmoszczura pokrywa tłuste, błyszczące futerko, które sterczy mu na wszystkie strony, jakby przed chwilą wyszedł z kąpieli. Prawdopodobnie tak właśnie było, bo drań uwielbia środowisko wodne. Gdyby to od niego zależało, całymi dniami siedziałby w wodzie albo obok niej i wcinał tatarak.

Dom piżmoszczura to szereg korytarzy z wejściem pod wodą, wydrążony nad brzegiem jakiegoś zbiornika. Tuż obok siebie podobnych tuneli może być kilka – i wtedy mamy do czynienia z kolonią oraz zamachem na polską architekturę wodną. Piżmoszczur być może wygląda jak chomik, który wpadł do słoja z melasą, ale wcale nie jest taki słodki. Przede wszystkim ze względu na zwyczaje mieszkaniowe. Gość lubi drążyć dziury w brzegach rzek, groblach i tamach. Nie przejmuje się zbytnio, że człowiek uregulował brzegi, a teraz on robi z nich ser szwajcarski. To, czy zawsze regulowaliśmy słusznie, to już jest inna sprawa i nie potrzebujemy żadnego importowanego niby-bobra, żeby nam błędy wytykał.

Zimą piżmoszczur obiera inną strategię budowlaną. W pocie piżmaka zbiera łodygi trzcin sitowia i inne wodne chabazie i buduje z nich chatkę, która wyglądem przypomina brzydki brązowo-zielony kopiec, ale i tak jest lepsza niż to, co ludzie

Fragmenty książki Marka Maruszczaka Głupie zwierzęta Polski i jak je znaleźć, Znak Koncept, Kraków 2025

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Zwierzęta

Jak salamandra z podkowcem

Polskie góry to nie tylko Zakopane, no i niestety Zakopane to nie tylko góry. Jeżeli jednak macie zdrowe kolana i zdecydowanie za dużo czasu, to w górach znajdziecie zwierzęta, o które trudno w innych częściach kraju. Na przykład niedźwiedzie, świstaki, a nawet salamandry plamiste. Z drugiej strony można tam też spotkać górali – sam nie wiem, co gorsze. Od wszystkich stworzeń, również górskich, powinniśmy podczas obserwacji zachować odległość przynajmniej 100 m. Wiadomo, od niedźwiedzi nawet więcej, a od salamandry jednak mniej, bo nic człowiek nie zobaczy. (…)

Jeżeli w górach – czy gdziekolwiek indziej – spotkamy zwierzaka, np. jelenia, a nawet niedźwiedzia, to oczywiście nie wolno do niego podchodzić. Jeżeli zwierzak podejdzie do nas, trzeba powoli się wycofać. Nie powinniśmy krzyczeć, ale można zacząć mówić spokojnie, żeby stwór zakumał, z kim ma do czynienia. Jeżeli do nas podszedł, to zrobił to z jednego z dwóch powodów. Albo nie wie, że jesteśmy ludźmi, i trzeba mu to uświadomić, albo wie – i to jest ta gorsza ewentualność. W takim wypadku ktoś wcześniej musiał go przyzwyczaić do ludzkiej obecności. (…)

Kozica Bachleda-Curuś

kozica tatrzańska

Kozica to najbardziej znany symbol Tatr, zaraz po korkach na Zakopiance, kiblach po 10 zł i pobudkach na kacu w schronisku pośrodku niczego. To żywa legenda i niewyczerpane źródło inspiracji dla pokoleń tamtejszych geografów. Kozi Wierch, Kozia Dolina, Kozi Grzbiet. Może gdybyście nie mieszkali w koziej dupie, to mielibyście trochę więcej wyobraźni. (…)

Kozice mimo niesprzyjających wzorców środowiskowych (to znowu o was, górale) są całkiem towarzyskie. Żyją w grupach rodzinnych po 5-15 osobników. Ktoś uznał, że dobrą nazwą dla tych kozich spędów będzie słowo „kierdele”. (…) Kozice mają rogi. I to wszystkie – zarówno żeńskie, jak i męskie. Rogi kozicy nazywa się hakami, bo są hakowato odgięte do tyłu. Ten odświeżający powiew rozsądku etymologicznego od razu sprawia, że człowiek staje się podejrzliwy. Na szczęście i górale, i kozice to solidne firmy i zawsze możemy liczyć na jakąś krzywą akcję w ich wykonaniu. Na przykład na to, że te rogate zarazy prawie zostały wytępione, bo góralskim myśliwym, czyli polowacom (serio?), bardzo przypadł do gustu zlepek niestrawionego jedzenia, wylizanych włosów i czystego zła, który powstaje w żołądku kozicy. Mowa o bezoarze, rzekomym kamieniu jelitowym, który mieszkańcy gór w swojej mądrości uznali za lek na całe zło. (…)

Owca z Erasmusa

muflon śródziemnomorski

Muflon to taka dzika owca z Korsyki. To znaczy – technicznie rzecz biorąc – jest odmianą owcy domowej, którą wcześniej ściągnięto na tę wyspę z Azji (istnieje również teoria, że muflon jest reliktem dawnego większego obszaru występowania dzikiej owcy w Europie). U nas w każdym razie hasa sobie na wolności. Skoro sobie hasa, to zgadnijcie, kto się nim interesuje? Tak jest, myśliwi, którzy od października do lutego walą do muflonów jak do kaczek. Z jednej strony muflony, sprowadzone do Polski, niszczą runo leśne i mogą naruszać rumowiska skalne, co z kolei szkodzi różnym górskim chabaziom. Z drugiej można było o tym pomyśleć, zanim ściągnęliśmy je sobie na habitat, i to w celach łowieckich.

Poza Polską różne muflony żyją np. na Hawajach i Wyspach Kanaryjskich. (…) Muflony najchętniej siedzą na niskich terenach górskich, takich do 2000 m nad poziomem morza, i żrą tam rośliny zielone, owoce, żołędzie i bukiew. Typowa dieta góralska, zanim wynaleziono płatne parkingi w Zakopanem. Zwykle muflony trzymają się w grupach zwanych kierdelami. Wyjątkiem są stare tryki, które często żyją samotnie oraz w milczeniu. Nie dotyczy to owiec, które beczą, a najstarsza z nich przewodzi stadu.

Statystyczny muflon osiąga ok. 90 cm długości i waży do 40 kg. Ma też fikuśnie pozawijane rogi. Gdyby je rozprostować, to dostalibyśmy nawet 80 cm rogu i bardzo wkurzonego muflona. (…)

Niedźwiedź brutalny

niedźwiedź brunatny

Dzieci lubią misie, misie lubią dzieci, ale do zwyczajów żywieniowych niedźwiedzi brunatnych wrócimy za chwilę. Jeżeli chodzi o misiowe potomstwo, to występuje ono najczęściej w liczbie sztuk dwie. Zanim jednak dojdzie do porodu, który najczęściej ma miejsce w lutym, niedźwiedzica przez ok. 6-9 miesięcy nosi maluchy pod sercem, tuż obok na wpół przetrawionego turysty. Jeżeli cofniemy się jeszcze odrobinę, to popełnimy grube faux pas, bo władujemy się misiom w środek okresu godowego, który trwa od 10 do 30 dni i obejmuje niedźwiedzenie się z tak dużą liczbą partnerów, jak to tylko możliwe. I tak to właśnie jest w tym Ciechocinku.

Maluchy po urodzeniu ważą jedynie pół kilo, czyli tyle, ile przeciętny kebab na cienkim, i mniej więcej tak samo trzymają temperaturę, więc mama musi je przez jakiś czas ogrzewać całą wielką niedźwiedzicą. Po sześciu miesiącach nie taki mały miś waży już nawet 30 kg, ale nie myśli o odejściu od maminej piersi. Będzie ją eksploatował jeszcze przez kolejne dwa lata, zanim przerzuci się na jagódki oraz turystów. No dobrze, niedźwiedzie brunatne tak naprawdę rzadko jedzą turystów, i całe szczęście, bo antybiotyki i inne kancerogeny w naszych organizmach ubranych w trekkingowe ciuchy mogłyby im poważnie zaszkodzić. Misie w Polsce jedzą przede wszystkim korzonki, jagody i mięso

Fragmenty książki Marka Maruszczaka Głupie zwierzęta Polski i jak je znaleźć, Znak Koncept, Kraków 2025

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Zwierzęta

Karmniki, czyli jak utrudnić sobie życie

Zamontowanie w ogrodzie karmnika dla ptaków jest jak ugryzienie ptasiego wilkołaka. Czyli w sumie ptakołaka. Ani się obejrzycie, a w każde wolne poranki, popołudnia i w zasadzie dowolne inne pory dnia będziecie nagabywani przez hordy pierzastych darmozjadów, i to nawet jeżeli nie macie jeszcze dzieci. Zaczniecie szukać w internecie promocji na orzechy i wymieniać się z innymi ptakoświrami ziarnem oraz owocami. Wydacie masę kasy na lornetki, aparaty, maść na ból pleców i płyn do mycia okien, na które dzień w dzień będziecie chuchać, usiłując wypatrzeć, co za pierzasty dziad właśnie odwiedził wasz karmnik. To jeszcze nie koniec. Gdy pakujecie się w to ptasie bagno, skazujecie się na społeczny ostracyzm.

Nikt o zdrowych zmysłach nie będzie chciał słuchać o różnicach pomiędzy pleszką a pliszką. Poza innymi ptasiarzami rzecz jasna, z którymi niejeden raz wdacie się w pełne emocji dyskusje dotyczące wyższości dzięcioła zielonego nad zielonosiwym. Wszystkim postronnym wasze debaty będą przypominały w najlepszym wypadku atak histerii podczas przymusowego leżakowania w przedszkolu, a w najgorszym – exposé szefa rządu przed wyborami.

Mimo że samo zamontowanie karmnika już jest wyrokiem, to jednak warto mieć wybór, jakiego rodzaju przekleństwo sprowadzacie na siebie i swoją rodzinę. Pamiętajcie, że zostaliście ostrzeżeni.

Kule TŁUSZCZOWE

W zasadzie to kule, krążki, choinki, dzwonki i dowolny inny kształt, jaki ktoś zdecydował się uformować z obrzydliwej mieszanki zwierzęcego tłuszczu oraz niewielkich ziaren. Niektórzy lepią z tej paciei nawet humanoidalne figurki i pajacyki. Jeżeli nie boicie się pobrudzić sobie rąk i zawsze marzyła wam się legenda o Prometeuszu w wersji live action, to śmiało, tylko nie oczekujcie potem zaproszenia na grilla od sąsiadów.

Tłuszczowe konstrukcje możecie zarówno kupić, jak i zmajstrować. Niektóre z nich mają sznurki do powieszenia na gałęzi drzewa. Inne są sprzedawane w siatkach jak kartofle, a jeszcze inne wkłada się do specjalnych metalowych tuboklatek. Wybór umiejscowienia zależy głównie od tego, co chcecie mieć upstrzone resztkami jedzenia i ptasim guanem.

Takie karmniki sprawdzą się zimą do przyciągnięcia sikorek, wróbli i innego ptasiego drobiazgu, który wygląda na roślinożerców, ale w głębi duszy opitoliłby was bez mrugnięcia okiem, gdyby tylko pozwoliły mu na to rozmiary. Jeżeli natomiast coś was podkusi, żeby powiesić taki karmnik latem… Cóż, najlepiej najpierw to przetestujcie: umieśćcie sobie kostkę smalcu na parapecie lub za telewizorem. Jest szansa, że wzbudzicie zainteresowanie nie tylko ptaków, ale również licznych owadów i innych robali. Dodatkowy bonus to zmniejszenie zużycia wody w mieszkaniu, kiedy opuszczą was już wszyscy bliscy i przyjaciele.

KARMNIKI NA SZYBĘ

Te wyposażone w przyssawki abominacje najczęściej mają formę małych domków, które przykleja się do szyby, licząc, że nie spadną z niej przy pierwszym większym podmuchu. Trzeba jasno zaznaczyć, że są to konstrukcje dla ludzi odważnych, ponieważ pozwalają na oglądanie ptaków z bliska i w całym ich przerażającym majestacie. Do takiego karmnika można wrzucić w zasadzie wszystko, od ziaren po niewielkie owoce, a nawet postawić w środku malutkie poidełko.

Fragmenty książki Marka Maruszczaka Głupie ptaki Polski. Przewodnik świadomego obserwatora, Znak Koncept, Kraków 2024

Fragmenty książki Marka Maruszczaka Głupie ptaki Polski. Przewodnik świadomego obserwatora, Znak Koncept, Kraków 2024

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Zwierzęta

Jaki to dziób?

Niektóre ptasie dzioby działają jak obcęgi, a inne jak dłuta, a nawet jak ssaki lub cedzaki

Ptaki zaczynają się gwałtownie, bez ostrzeżenia, od najbardziej niebezpiecznego kawałka, czyli od dzioba. To tak, jakby człowiek wchodził wszędzie z wyciągniętym przed siebie, przyczepionym do twarzy nożem. Tak jest, ptaki mają nożotwarze i nie rozumiem, dlaczego częściej się o tym nie mówi. Rząd rozsyła do wszystkich informacje o tym, że wieczorem może trochę mocniej wiać i trzeba pościągać gacie z balkonów, ale słowem nie zająknie się, że w pobliżu grasują hordy latających stworów z ostrzami na twarzach. Mało tego, jak człowiek zacznie się bardziej interesować tematem, to okazuje się, że niektóre noże działają jak obcęgi, a inne jak dłuta, a nawet jak ssaki lub cedzaki. (…)

PTAKI WSZYSTKOŻERNE

W Polsce należą do nich krukowate, np. gawron, wrona siwa, kawka, sroka, sójka i ten przerośnięty dziad w żałobnym kubraku, czyli kruk. Ptaki wszystkożerne mają najbardziej uniwersalne dzioby, dzięki czemu mogą żreć… w zasadzie wszystko. Właściciele tych zwykle prostych i symetrycznych dziobów nie pogardzą owadami, niezbyt twardymi nasionami, owocami, ale również jajami innych ptaków, ich dziećmi oraz padliną. Pod tym względem przypominają Polaków za poprzedniego ustroju lub studentów współcześnie. Świńska noga w galarecie? Tak, poproszę, to moje pierwsze mięso i deser w tym kwartale.

PTAKI OWADOŻERNE

Na przykład muchołówka, jaskółka, pliszka, sikorka, słowik i dudek. Ich dzioby są drobne i delikatne. Krótsze i szersze u ptaków łapiących zdobycz w locie i dłuższe, jeżeli grzebią one za nią na ziemi, między liśćmi i w innych paskudnych miejscach, jak w Warszawie. W ostateczności owadożercy mogą użyć swoich delikatnych dzióbków do opędzlowania jakiejś jagody, ale jeżeli nie są dokarmiani, to najchętniej zwiewają na zimę do ciepłych krajów.

PTAKI ZIARNOŻERNE

Jeżeli jakiś ptak spędza zimę w Polsce, to jest duża szansa, że należy do ziarnojadów

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Zwierzęta

Ptakodeweloperka

Czyli gniazda w środowisku naturalnym.

Wbrew tezom forsowanym przez zwolenników późnego kapitalizmu każdy powinien gdzieś mieszkać. W odróżnieniu od większości ludzi ptaki nie muszą jednak w tej kwestii polegać na kondycji branży budowlanej i łasce pańskiej, to znaczy programach rządowych. Ptaki same są całkiem sprawnymi konstruktorami.

Niektóre gniazda wyglądają jak świątynie boga śmierci, a inne to po prostu dziura w drzewie. Ptasie konstrukcje można podzielić na kilka sposobów, ale tutaj skupimy się na dwóch. Pierwszy to podział na gniazda ukryte, półukryte i odkryte, czyli to, w jakim stopniu gniazdo szpeci krajobraz.

Gniazda ukryte – zaliczamy do nich konstrukcje schowane w głębokich dziuplach, norach i budkach lęgowych, które są niewidoczne z zewnątrz. Gdyby istniała jakaś ptasia ustawa krajobrazowa, to te gniazda by się w nią wpisywały. Żeby nie było za prosto, gniazda ukryte dzielą się dodatkowo na wysłane i niewysłane. W przypadku wysłanych na dnie gniazda znajdują się różne ptasie farfocle, jak patyki, kawałki roślin, mech lub resztki martwych ptaków, czyli pióra. W niewysłanych jajka leżą wprost na podłożu, czyli na przykład na próchnie pokrywającym dno dziupli, jak u dzięciołów. Zimorodki, podobnie jak mieszkańcy Trójmiasta, gniazdują nad wodą, w norach o szerokości ok. 8 cm. Nora składa się z korytarza długiego na ok. 60-70 cm, na którego końcu znajduje się komora lęgowa, a w niej samica i od sześciu do siedmiu jaj. W przypadku Gdańska w „apartamencie” zamiast samicy znajduje się warszawiak na Airbnb.

Gniazda półodkryte – mieszczą się zwykle w dziuplach z dużym wejściem i zazwyczaj mają wyściółkę. Z takich miejscówek korzystają na przykład kopciuszek i rudzik. Gniazdo rudzika nie jest łatwe do zlokalizowania. Cwaniak chowa je między korzeniami drzew, w dziuplach, w dziurze w ścianie, na gzymsach, w połamanych drzewach i innych równie uroczych lokalizacjach. Gniazdo zbudowane jest z gnijących liści i mchu, tak jak połowa nowych budynków wielorodzinnych w naszym kraju.

Gniazda odkryte – mogą być zamknięte jak u świstunek, strzyżyka, piecuszka czy pierwiosnka lub otwarte jak u sroki bądź skowronka. Zamknięte to różne wariacje na temat kulistych kształtów z bocznym wejściem. Wyobraźcie sobie kokon, tylko znacznie większy. W dodatku siedzą w nim ptaki. Fuj.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Zwierzęta

Jak one śpiewają

Lato, 2.30 wieczorem. Wróciliście właśnie do domu z intensywnej sesji czytania encyklopedii. W oczach wam się dwoi od tekstu, a nogi plączą się, bo z biblioteki do mieszkania jest przecież kawałek drogi. Wiecie, na czym polega odpowiedzialność, więc pijecie szklankę wody przed pójściem spać i opadacie na łóżko. Jesteście na tyle przewidujący, że nie zdjęliście ubrań, w końcu rano i tak musielibyście je znowu zakładać. Jest już prawie 3.00, ale zadbaliście o wszystko, możecie zamknąć oczy. I wtedy się zaczyna.

3.00 (60 minut do brzasku)
Drozd śpiewak zaczyna napierdzielać grubo przed świtem. Dobrze wie, co robi, więc przezornie nadaje ze znacznej wysokości, np. z wierzchołków drzew lub dachów. Jego wrzask jest różnorodny, żebyście przypadkiem nie nauczyli się ignorować konkretnej melodii. Dla pewności kradnie motywy muzyczne swoim krewnym, innym
ptakom i ZAiKS-owi.

3.10 (50 minut do brzasku)
Do gry wkracza rudzik, który nie dość, że śpiewa, to gwiżdże, i to wszystko w zmiennym tempie. Jego jazgot to w zasadzie zew godowy, więc treść jest mocno niecenzuralna. Kto wie, gdyby nie zaszył się w podszyciu leśnym, może nagrałby
nowy hit lata.

3.15 (45 minut do brzasku)
Wjeżdża kos, i to na grubo. Mały drań sadowi się na najwyższych gałęziach, żeby wkurzyć ludzi na możliwie największym obszarze. Jeżeli mieszkasz w mieście, prawdopodobnie właśnie jego przeklinasz co rano od marca do lipca.

3.20 (40 minut do brzasku)
Świergotek drzewny bywa nazywany kanarkiem drzewnym. Są też świergotek polny i łąkowy. Zgadnijcie, jak bywają one nazywane? Oczywiście nie jest to komplement. Ten jazgotliwy drań nie potrafi zamknąć dzioba nawet w powietrzu. Mało tego, kiedy zerwie się do lotu ze szczytu drzewa, na którym jeszcze przed chwilą świergolił, zwrotki jego piosenek stają się
dłuższe i uciążliwsze.

Fragmenty książki Marka Maruszczaka Głupie ptaki Polski. Przewodnik świadomego obserwatora, Znak Koncept, Kraków 2024

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.