Wpisy od Mateusz Adamczyk
Pieskie życie
Co język mówi o naszym stosunku do zwierząt
Zezwierzęcieć, zejść na psy, skundlić. Jeśli przybysze z obcej planety ocenią nasz stosunek do zwierząt na podstawie języka, to nie wypadniemy najlepiej. W polszczyźnie aż roi się (kolejna zwierzęca metafora, ale raczej nieszkodliwa) od określeń, które pokazują, że zwierzę to istota niższa, podległa człowiekowi.
I nie ma w tym nic dziwnego – taką wizję świata przechowują również inne języki i jest ona dość oczywista ze względu na to, że język jest antropocentryczny, stawia człowieka w centrum. A to dlatego, że powstał, byśmy mogli_ły opowiadać o sobie. Gdy poszperamy głębiej, szybko zobaczymy, że nasz językowy stosunek do zwierząt jest w dużej części pogardliwy, a często także pełny przemocy. I widać to choćby w przywołanych przykładach. Jeśli potępiamy jakieś zachowania, uznajemy je za okrutne i zwyczajnie „niegodne człowieka”, to mówimy właśnie o zezwierzęceniu albo zbydlęceniu obyczajów – tak, jakby wszystko, co złe (niemoralne), było właściwe zwierzętom.
Wprawdzie mówimy, że pies jest najlepszym przyjacielem człowieka, ale wartość tej przyjaźni mierzona jest chyba wyłącznie tym, że psy okazują nam wierność (wierny jak pies, psie przywiązanie) i są nam posłuszne (psi obowiązek). Wtedy (i tylko wtedy) jesteśmy w stanie przypisać im pozytywne cechy oraz okazać współczucie. Dlatego np. mówimy, że ktoś czuje się jak zbity pies albo wiedzie psi los, wyrażając w ten sposób przekonanie, że to sytuacja pełna cierpienia i trudności.
Pozostałe określenia dotyczą już wyłącznie negatywnego stereotypu psa. O kłamcy powiemy, że łże jak pies, a o kimś, kto stracił renomę, podupadł moralnie – że zszedł na psy. Kiedy chcemy obrazić kobietę i zasugerować jej „złe prowadzenie się” albo złośliwość, używamy słowa suka. W przypadku mężczyzny będą to kolejno pies na baby i sukinsyn. To, że psom przypisujemy rozwiązłość, widać też w wyrazie… psocić, który (tak, tak!) pochodzi od słowa pies i oznaczał dawniej „cudzołożyć”. Dlaczego? Ponieważ nasi przodkowie kojarzyli rozwiązłość z zachowaniem suki w czasie rui.
Seks to od wieków społeczne tabu, dlatego wszelkie „zachowania odstające od normy” chętnie przypisujemy zwierzętom jako tym, które ze względu na brak kultury kierują się wyłącznie instynktem – chucią, której tak się wstydzimy. Obrazuje to także nasz „ulubiony” wulgaryzm kurwa, który jest żeńskim odpowiednikiem słowa kur w rozumieniu „kogut” i który pierwotnie oznaczał kurę czy kokoszkę. Jak wiemy, koguty nie mają stałych partnerek i spółkują z wieloma kurami w gospodarstwie. Przez analogię do kogucich zachowań oberwało się także samej kurze, która „nie stroni” od przygodnego seksu z takim amantem, a dodatkowo czerpie z tego korzyści, bo kogut nie tylko pozwala się kurom rozmnożyć, ale też ich broni. Dlatego po pewnym czasie neutralna kurwa stała się „kobietą lekkich obyczajów”. Podobny proces zaszedł też w języku francuskim, w którym znajdziemy wyraz cocotte („kurka” oraz „kobieta lekkich obyczajów”).
Ale wróćmy do psów. Z polszczyzny można wyczytać bowiem także, że pies to zwierzę agresywne. Ktoś może być przecież zły jak pies lub można kochać kogoś jak psy dziada w ciasnej ulicy („nie znosić kogoś, być agresywnym w stosunku do kogoś”). Taki stereotyp wiąże się też z wyrazem psikus, który dziś wprawdzie nie kojarzy się z agresją, ale pochodzi od połączenia psi kus, w którym kus to wariant słowa kęs. Całość oznaczała pierwotnie „ugryzienie psa”, następnie „podstępne, wredne ugryzienie”, a w końcu – „złośliwy żart”. A skoro jesteśmy już przy gryzieniu, a więc w pewnym sensie i niszczeniu, to dodam, że od wyrazu pies pochodzi również czasownik… psuć. Niestety, pieskie życie w języku wiodą również koty. (…)
Koty mają się w polszczyźnie chyba nawet gorzej niż psy. Pewnie dlatego, że nie są nam posłuszne.
Kot występuje w naszym języku jako symbol czegoś fałszywego, grzesznego właśnie – i widać to w takich pogardliwych określeniach jak kocia wiara („wiara fałszywa, nieprawdziwa”) czy życie na kocią łapę, czyli „życie w związku nieformalnym, bez ślubu”, które do niedawna powszechnie uznawane było za grzeszne.
Ponadto kot, jako zwierzę dobrze radzące sobie w ciemnościach, od wieków kojarzony był z diabłem.
Kiedy ktoś odwiedza w pośpiechu wiele miejsc, próbując nerwowo coś załatwić, to mówimy, że biega jak kot z pęcherzem. Wbrew naszym makabrycznym skojarzeniom nie chodzi na szczęście o narząd… choć właściwie chodzi o narząd, ale nie koci i nie żywego, ale zabitego wcześniej zwierzęcia. Pochodzenie tego frazeologizmu
Fragment książki Mateusza Adamczyka Jak słowo daję. Współczesny poradnik językowy, Znak Jednym Słowem, Kraków 2025
Słownictwo jak odcisk palca
Czy analiza języka może pomóc złapać przestępcę?
Pewien serial Netfliksa przedstawia historię pościgu za jednym z najsłynniejszych przestępców z USA, który podkładał ładunki na uniwersytetach oraz lotniskach – stąd jego pseudonim: Unabomber (university and airline bomber). Śledztwo FBI długo nie dawało żadnych rezultatów i dopiero analiza lingwistyczna manifestu Teda Kaczynskiego (bo tak nazywa się terrorysta, który odsiadywał wyrok dożywocia) pozwoliła na opracowanie profilu przestępcy.
Profilowanie lingwistyczne pozwala na zdobycie informacji o poszukiwanej osobie na podstawie tego, co ta osoba napisała. Analizowane są przede wszystkim słownictwo, jakiego używa, formy gramatyczne, a także forma samego tekstu. Brzmi niewiarygodnie? To popatrz na to!
Z cech językowych zawartych w manifeście Unabombera oraz jego listach do prasy udało się wywnioskować, że sprawcą jest osoba co najmniej 50-letnia, z katolickiej rodziny, dorastała w Chicago, a następnie przez pewien czas mieszkała w Kalifornii, choć większość życia spędziła na północy USA. Zdobyła także wyższe wykształcenie w naukach ścisłych. Skąd to wszystko wiadomo?
O wieku terrorysty świadczyły m.in. teksty naukowe cytowane w manifeście, pochodzące z lat 70. XX w., co wskazywało na to, że poszukiwana osoba studiowała właśnie w tamtym czasie. Uwagę zwracało także sformułowanie „Holly Robots”, które używane było przez Robina z popularnego serialu dla młodzieży z lat 60., opartego na komiksie o Batmanie. Kolejną poszlaką okazała się ortografia – wyrazy takie jak willfully czy clue zawsze występowały w analizowanych tekstach w uproszczonej postaci. Nie były to jednak zwyczajne błędy, ale konsekwencja lektury dziennika „Chicago Tribune”, który ukazywał się w latach 40. i 50. Właściciel gazety był zwolennikiem uproszczenia angielskiej pisowni i wymagał tego od swoich dziennikarzy. Wskazuje to także na miejsce, w którym dorastał Kaczynski.
W tekstach zwrócono uwagę na wyraz sierra, używany głównie na terenie Kalifornii. Brak innych słów specyficznych dla języka tego terenu wskazywał, że poszukiwany przestępca nie pochodzi z tych rejonów, ale jedynie tam pomieszkiwał. Zwłaszcza że używał
Fragment książki Mateusza Adamczyka Jak słowo daję. Współczesny poradnik językowy, Znak Jednym Słowem, Kraków 2025









