Wpisy od Witold Bereś

Powrót na stronę główną
Media

Pięknoduch z bejsbolem

Nie musisz się interesować polityką, ale na pewno polityka zainteresuje się tobą

To stare powiedzenie winno budzić pięknoduchów, którzy, jak to śpiewał Młynarski, chcieliby „Pszczele mleczko duszkiem pić / I po mieście hasać”. Przyznam, że i ja, i duża część redakcji magazynu „Kraków i Świat” do takich pięknoduchów należy. Och, czytać poezje Ewy Lipskiej i chodzić do Teatru STU. Tyle że gdy dopadła nas polityka, zostaliśmy ze swoimi wyrafinowanymi smakami jak Himilsbach z angielskim. Bo przez osiem lat pałkarze z Nowogrodzkiej glajchszaltowali kulturę: musiała być katolicka w formie i narodowa w treści.

Lecz jest jeszcze gorszy przejaw pięknoduchostwa – wciskanie go w świat polityki.

Na przykład nie brakowało opinii, że Trump nie ma szans z Kamalą, bo ona jest miła. Ale przecież to już Franklin Delano Roosevelt, gdy w trakcie kampanii usłyszał, że mądry człowiek na pewno na niego zagłosuje, zaripostował: „To za mało. Potrzebuję poparcia 51% wyborców”. Dziś w Polsce trwa debata, kto z koalicji będzie prezydentem RP. Ba, przeczytałem apel pięknoduchów, że będzie im równie dobrze z prezydentem Trzaskowskim, jak i prezydentem Sikorskim.

Halo, czy jest na sali lekarz? Bo zamki na piasku to pięknoduchostwo najgorsze. Nie potrafimy wprowadzać zmian w zdewastowanym państwie, bo wszystko blokuje nieduży geniusz ziemi małopolskiej, Andrzej Sebastian. A my już wiemy, że wygramy, i jedynym problemem jest to, czy przyszły kandydat pozyska życzliwość nowego prezydenta USA! Wygląda na to, że niektórzy pozamieniali się na mózgi z papugą kakadu i potrafią tylko bezmyślnie potakiwać Większemu Bratu. A może najpierw się zastanówmy, co mamy do zaproponowania? Jak skłonić już dziś rozczarowanych wyborców wolnościowych, aby jutro w ogóle wzięli udział w wyborach?

Dla jasności: Trzaskowski to w stu procentach mój światopogląd. Ale to Sikorski daje nadzieję (niedużą) na ewentualne zwycięstwo. Może dlatego, że nie jest ładny i sympatyczny. Bo kampania Trumpa nauczyła nas jednego – idzie czas większej polaryzacji, negatywnych emocji i bejsbola. Do kosza z mrzonkami o przemarszu środkiem polskiej drogi i o kandydacie łączącym – te czasy skończyły się wraz z chwilą, gdy brat zabił brata (i nie ma tu żadnych aluzji do 10 kwietnia).

Oni wystawią – bo łakną wojny – pana Czarnkopodobnego i będzie się liczyła tylko bezwzględna walka na noże. Tak, to fatalne. I mamy na to wpływ jak na tornado. Jedyne co, to trzeba liczyć, że po katastrofie szybko odbudujemy kraj.

Jako ludzie kultury i mediów deklarujemy w winiecie magazynu „Kraków i Świat”, że kultura ma być otwarta, ale przede wszystkim bezpartyjna. Co nie znaczy – obojętna. Na szczęście konstytucja nie wymusza kochania przeciwników. Nie. Różnimy się i to jest piękne. Ba, mamy prawo do mocnych emocji: miłości, a nawet nienawiści (w granicach prawa).

Jeśli też tak uważacie, zaprenumerujcie magazyn „Kraków i Świat”. Pierwszy nowo-stary numer ukaże się 20 stycznia 2025 r. Ci, którzy do 30 grudnia wpłacą 300 zł na przedpłatę prenumeraty, otrzymają dodatkowo piękną krakowską, dziękczynną grafikę autorstwa Beaty Malinowskiej-Petelenz.

Zerknijcie więc na www.PanaceumStudio.pl. A na wszelki wypadek: Bereś Media sp. z o.o., nr konta: 38 1240 4575 1111 0011 3361 8881, z dopiskiem „redakcja Kraków i Świat”.

Mamy obowiązek okazywać swój światopogląd. Za różnymi wartościami demokratycznymi. Ale zawsze przeciwko łajdactwom autorytaryzmu.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Media

Więcej światła, proszę

Nadchodzi mrok. A ja namawiam, żeby rozpraszać go kulturą – polecam magazyn „Kraków i Świat”, z którym redakcja właśnie skacze do basenu wolnego rynku. Ale czy tam w ogóle jest woda?

Zwycięstwo za Atlantykiem faceta, który chciał leczyć covid „zastrzykami ze środka dezynfekującego”, to wsparcie dla wszelakich prawico-szajbusów. A jeśli dodać strach przed światowym konfliktem, media społecznościowe nie do okiełznania i demona, który za chwilę wykluje się ze sztucznej inteligencji – to można upaść na duchu. Ale może zamiast ślomtać, wziąć się do roboty? Sposobem są wolne media, szeroko pojmowana kultura obywatelska, edukacja humanistyczna i wspólnota ludzi myślących podobnie. Nie jest nas tak mało!

Przed laty, gdy Tusk rządził po raz pierwszy, ale w TVP świetnie się mieli narodowcy, jeden z ważnych polityków Platformy popatrzył na mnie z byka. Namawiałem go, aby wymusić zmiany w telewizji. Żachnął się ponuro: „Przecież ci, co mają telewizję, wcale nie wygrywają wyborów”. Zacząłem mu tłumaczyć, że kulturotwórcza misja mediów to coś więcej i ratuje społeczeństwo przed populizmem. A ten na to z pobłażaniem: „Eh, to pan mówi o takiej odległej, powyborczej perspektywie…”.

W ten sposób jesienią 2023 r. poszli głosować po raz pierwszy ci, którzy od dziesiątego roku życia nie słyszeli w szkołach ani mediach niczego innego poza dyrdymałami o „żołnierzach wyklętych”. To, że dzięki nadludzkiemu wysiłkowi obywateli zło zostało odsunięte – to cud niemal. Ale kolejny cud jest mniej prawdopodobny niż World Cup dla jedenastki biało-czerwonych. Zacznijmy więc pracować wokół wartości wolnościowych i europejskich.

Ja akurat, krakus z serca, chciałbym tych, którzy myślą podobnie, zachęcić do budowania takiej wspólnoty wokół magazynu „Kraków i Świat”, który obchodzi 20-lecie. Że taka wspólnota jest możliwa, dowodzi choćby to zaproszenie „Przeglądu” (dzięki!). Ale sprawa jest trudna, bo rezygnuję z ciepełka samorządowego etatu i wyprowadzam nasze pismo na ocean niespokojny spieprzonego rynku mediów i kultury III RP.

Spieprzonego? Mało powiedziane. Ustawa o prowadzeniu działalności kulturalnej powstawała ponad 30 lat temu, między cysternami przemycanego spirytusu i cielęciną z polowego łóżka. Ustawa o mediach pamięta doradców króla Łokietka. O punkcie 98 z przedwyborczych „Stu konkretów”, gwarantującym artystom zabezpieczenie socjalne, nie wspomnę, żeby ktoś się nie zadławił ze śmiechu.

Ale podejmiemy to ryzyko. Nie, nie dlatego, że samorząd nam niemiły – bardziej dlatego, że cała Polska tonie w marazmie. – Ahoj, kapitanie, 2 km przed nami wielka góra lodowa… – O, poważna sprawa, powołajmy speckomisję. (I już godzinę później – dup!).

A ja, dziaders z młodzieżową nadzieją, wierzę, że nam się uda. Że ludzi wrażliwych namówię do prenumeraty – kto do końca 2024 r. wykupi ją w przedsprzedaży, otrzyma w przyszłym roku sześć podwójnych numerów pisma opowiadającego o kulturze, która politykom się nie kłania, i dziękczynną grafikę. A jakby się znaleźli dobroczyńcy z większą kasą, to będzie jeszcze komplet pożywnych książek (o prof. Majchrowskim oraz Hassliebe między krakówkiem a warszawką), i tajno-syte spotkania pod Wawelem.

Wszystkie dane znajdziecie na stronie: PanaceumStudio.pl.

Spróbujemy?

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Aktualne

Za co kochamy PORTRETY

BOSKA Kasia Chlebny, MAGICZNY „Hometown” Anny Kokoszki-Romer i Mateusza Kudły, do tego SZALONY WYSTĘP Teatru Nowego Proxima w Krakowie. PORTRETY ponownie rozstrzygnięte! Film dokumentalny „Polański, Horowitz. Hometown” został uznany za najlepsze dzieło biograficzne roku

Kultura

Każda najpiękniejsza kobieta świata

Vademecum relacji damsko-męskich Jerzego Pilcha „Mężczyźnie zawsze myli się miłość z pożądaniem, taka jest ekonomia jego mózgu. Na przykład męskie oko zbudowane jest w ten sposób, że za kobietami na ulicy musi się on oglądnąć. To nie jest kwestia jego słabej czy silnej woli, lecz zdeterminowanie anatomiczną konstrukcją. Nie ma na to rady. Przypuszczam, że praojcu Adamowi też to się mieszało. Aczkolwiek nie miał zbytniego wyboru, bo w okolicy była tylko jedna kobieta. I może dlatego utwierdził się w przekonaniu, że żywione do niej uczucie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.