Będąc młodym lekarzem…

Będąc młodym lekarzem…

O specjalizacji lekarskiej, której nie można dokończyć w Polsce Unia Europejska obiecuje mieszkańcom migrującym wewnątrz niej brak urzędniczych barier. – To puste obietnice – twierdzi Cyprian Świętaszczyk, grudziądzki lekarz, który chciał w Polsce dokończyć specjalizację rozpoczętą w Niemczech. Na pytanie, czy wróciłby, gdyby wiedział, jakie rafy czekają go w Polsce po powrocie z emigracji, dr Świętaszczyk nie namyśla się długo: – Nie wróciłbym. Przynajmniej do momentu ukończenia specjalizacji. I odradzam ten krok wszystkim młodym lekarzom. Dlaczego emigracja? Cyprian Świętaszczyk, bydgoszczanin, nigdy nie myślał o emigracji. Wydawało mu się, że on – świetny student medycyny – po skończeniu studiów łatwo znajdzie dobrą pracę. W końcu trzykrotnie, rok po roku, przyznawano mu ministerialne stypendium, a naukę zwieńczył w 2000 r. dyplomem z wyróżnieniem. Był pewien, że jako lekarzowi neurochirurgowi (od lat marzył o neurochirurgii) na chleb z masłem i szynką nigdy mu nie zabraknie. Jednak życie szybko zweryfikowało jego wyobrażenia. Okazało się, że wyniki osiągane na studiach czy miłość do medycyny nie mają żadnego znaczenia. – Żeby zdobyć dobrą pracę, trzeba było mieć innego rodzaju kwalifikacje. Niekoniecznie medyczne. Ja ich nie miałem, więc podjąłem pracę w szpitalach w Toruniu i Elblągu – wspomina dr Świętaszczyk. – Wynajmowałem mieszkanie, klepałem biedę i czułem, że nie rozwijam się zawodowo

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2011, 49/2011

Kategorie: Kraj