Tomasz Jastrun

Powrót na stronę główną
Felietony Tomasz Jastrun

Zjadanie pająka

Po obejrzeniu na Netfliksie serialu „Cesarzowa Sisi” („The Empress”), o cesarzowej Austrii Elżbiecie, wracam do jej biografii pióra Brigitte Hamann. Czytam tę książkę po raz drugi, a jak po raz pierwszy. Jedyna zaleta słabej pamięci. Szalona, niezwykła, piękna cesarzowa, mistrzyni jazdy konnej, a przecież kobiety musiały na koniu siedzieć bokiem, okrakiem dama nie mogła, co za nieprzyzwoitość. Jazda konna była obsesją cesarzowej. Sisi ryzykowała złamanie karku, skakała przez trudne przeszkody. Dzisiaj pewnie zdobyłaby złoty medal olimpijski. Była nieszczęśliwa w związku z cesarzem Franciszkiem Józefem, który jak na cesarza był porządnym człowiekiem i kochał ją bez granic. Lubiła go i szanowała, ale nie kochała (pod koniec życia załatwiła mu nawet kochankę). Jak się zdaje, była oziębła seksualnie. Mimo szalonej liberalnej fantazji i chorobliwej walki o niezależność nie miała kochanków. W poezji – napisała setki wierszy, uwielbiała Heinego – przedstawiała siebie jako królową wróżek Tytanię. Była niedostępna, lękając się, że miłość mogłaby ją pozbawić mocy i uroku. W wierszach przedstawiała mężczyzn jako osłów. Zaskakuje, ile wiemy o Sisi, jest wiele dokumentów, listów, dzienników, nawet fotografii. Wyłania się z tego wielobarwny portret niezwykłej, nieszczęśliwej kobiety, która miała wszystko, a to wszystko było jej przekleństwem. Celny jest jej wierszyk o samej sobie.

Im więcej mam, tym więcej chcę,

I serce nie przestaje śnić.

A gdy się ziści szczęście me,

Już szczęściem mym przestaje być.

Dama dworu cesarzowej, hrabina Maria Festetics, prowadziła dziennik, błyskotliwe są jej opisy Elżbiety: „W niej jest wszystko, ale pomieszane jak w nieuporządkowanym muzeum – pełno skarbów, z których nie ma żadnego pożytku. Ona nie wie, co ma z tym wszystkim zrobić”.

Dwór cesarski był skostniały, konwencjonalny, Elżbieta buntowała się całą sobą, miała liberalne poglądy, nagminnie bez zapowiedzi odwiedzała zwykłych ludzi ciekawa ich życia, szła bez ochrony. I tak zginęła, dźgnięta pilnikiem

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Tomasz Jastrun

Maskarada wyborcza

Po debatach zamieściłem na Facebooku notatkę: „Po pierwszej prezydenckiej debacie miałem wrażenie, że Nawrocki to kołek wystrugany z drewna, pomalowany na biało i na czerwono. To się utrwaliło po drugiej debacie, tym razem w TV Republika. Nie oglądałbym jej – wymiotnie reaguję na tę telewizję – gdyby nie synek, który chciał ją obejrzeć ze mną. Zalew prawicowego populizmu. Dobrze, że nie wziął w tym udziału Trzaskowski, źle świadczy o Hołowni, że się stawił. Hołownia, a szczególnie Zandberg zachowują się tak, jakby KO była takim samym złem jak PiS. Zandberg jest tak ideologiczny, że w to wierzy. Hołownia tym gra. W sumie obrzydliwe i żałosne widowisko. Grzegorz Braun jawnie głosi antysemickie poglądy i nikt w studiu go za to nie piętnuje. Mentzen, Nawrocki i Jakubiak je podzielają, więc się nie dziwię. Ale dlaczego Hołownia i Zandberg nie powiedzieli na ten temat słowa? Jedyne wytłumaczenie, kiepskie, że Braun ma status wariata, ale Hitler też nim był.

Te gry i gierki po naszej stronie wyglądają żałośnie i doprowadzają do pasji nas, którzy boimy się przegranej na rzecz faszyzującej prawicy. Zandberg i Biejat biegają do Dudy, podają mu rękę, piją z nim kawę i herbatę, uwiarygodniając go w ten sposób. To też jest kompromitacja. Do niedawna łudziłem się, że Hołownia narcyzm trzyma w cuglach, chyba jednak się myliłem. Mieć takiego koalicjanta to wielka bieda. Bardzo dużo w nas emocji, ale jeśli przez was, prowadzących swoje małe gierki, przegra Trzaskowski, nie będzie wybaczenia. Sam Trzaskowski niezły, ale czy wystarczający? O ileż lepiej radziłby sobie w debatach Sikorski. Czy nie są wzruszające kpiny prawicy z Trzaskowskiego, że kulturalny i zna języki? Na dodatek pewnie codziennie bierze prysznic.

W każdym razie wszystkie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Tomasz Jastrun

Starość i młodość

Nadal czytam cztery tomy „Notesów” Andrzeja Wajdy, to lektura na wiele tygodni. Ciekawie rysuje się portret żony reżysera, Krystyny Zachwatowicz.

Od lat nie miałem z nią kontaktu, pomyślałem, że powinienem jej posłać wybór wierszy. Wspierała Wajdę z wielkim zrozumieniem, niezwykle intensywnie, wytrwale i pracowicie uczestniczyła w jego życiu. Była prawdziwą partnerką, niektórzy uważali, że częściowo go programuje i pilnuje, ale z „Notesów” to nie wynika.

Wajda pisze: „Wieczorem w operze »Wesele Figara«. Nie mogę z Krysią chodzić do teatru, a zwłaszcza na opery, bo cały czas mnie szczypie, że źle. Tłumaczę: Ależ, Krysiu, to przecież nie ja wyreżyserowałem – nic nie pomaga, za chwilę znowu zaczyna…”. Świetnie pamiętam to jej szczypanie, raz go doświadczyłem.

Krysia ma teraz 95 lat. Byłem z nią bliżej niż z Andrzejem. Od bardzo dawna do niej nie dzwoniłem, nie odzywałem się, jakbym nie śmiał, jakbym nie chciał przeszkadzać jej w starości. Jakby poważny wiek był niezwykle pracowitym i czasochłonnym zajęciem. Ale takie milczenie to przecież grzebanie kogoś w ciszy. W serdecznym więc odruchu dzwonię – odbiera, głos trochę zmieniony, cieszy się, mówi, by ją odwiedzić w Krakowie.

Wracając do „Notesów” Wajdy – czemu nie nazwać ich dziennikami? Trochę szkoda, że nie ma w nich więcej sfery, powiedzmy, domowej. Ale to i tak niezwykle bogaty zapis. Wajda wszędzie chodził z notesem. Nie tylko w nim notował, też malował, wycinał z gazet i wklejał – powstał wielowymiarowy obraz jego pracy i życia.

Artystycznym

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Tomasz Jastrun

Siekiera i skalpel

Badania nastolatków mówią, że „spada u nich poczucie szczęścia. Coraz więcej młodych wskazuje szkołę i rodzinę jako źródła negatywnych emocji”. A przecież nigdy jeszcze młodzi nie mieli tylu atrakcji i możliwości co teraz. Ale też nigdy nie było tak wiele rywalizacji, porównywania, zaszczuwania się w internecie, tyle presji na posiadanie. Apetyt zaczął rosnąć w miarę jedzenia, niebywale obżeramy się pokarmem i rzeczami. Szczęście mieszka głównie w celebracji mijającego czasu, a na to właśnie nie mamy czasu.

Patrzę na swoich synków, bardzo, ale to bardzo chcą mieć dużo pieniędzy, bo tyle jest wokół rzeczy, które można kupić. Dlatego Franek marzy o jakiejś pracy, a ma 14 lat. Ma różne pomysły, jak zarobić, ostatni to plantacja marihuany. Ale jemu pasje przyrastają co miesiąc, ze starych nie rezygnuje, więc to wszystko mu się nie mieści w jednej głowie.

Mam Franiowi opowiedzieć o Polsce Ludowej, potrzebuje tego na lekcje historii. Okazuje się, że to karkołomnie trudne zadanie, jąkam się, wikłam, irytuje mnie moja bezradność, złoszczę się na siebie i na niego. Pewnie gdybym miał wykład w dużej sali dla dorosłych, radziłbym sobie lepiej. Dla niego Polska Ludowa to odległa planeta, coś niepojętego. To dlaczego żeście się nie zbuntowali, pyta. Tłumaczę mu, że jak się siedzi w więzieniu, bunt bywa niemożliwy lub nieskuteczny.

Salon literacki w ładnym domu, ta willowa dzielnica jest nazywana „Pod skocznią”. Stała tu metalowa skocznia narciarska, nieco przypominająca małą wieżę Eiffla. Świetnie ją pamiętam, chyba nasza wolność ją zjadła. A obok dom gen. Jaruzelskiego, brzydkie pudełko. Napisałem niedawno na blogu, że chętnie wypiłbym kawę z generałem, a na Kaczyńskiego kawę tylko bym mógł wylać. Mój przyjaciel z Toronto, teraz w argentyńskiej Patagonii, ale

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Tomasz Jastrun

Mów mi wuju

Andrzej Duda popiera Karola Nawrockiego, robi to jednak nie z przekonaniem, lecz z wyrachowania. Wie, że jeśli Nawrocki zostanie prezydentem, to na jego tle bardzo zyska i nawet dzisiejsi wrogowie będą go wspominać z rozrzewnieniem. To, że Mentzen goni Nawrockiego i lawinowo przybywa zwolenników Konfederacji, może niepokoić. Jeśli Mentzen przegoni Nawrockiego w wyścigu o pierwszą turę, jestem pewien, że w drugiej prezes zagryzie zęby i będzie nawoływać do głosowania na Mentzena. Może nawet zasugeruje, że to brat, chociaż nie bliźniak, ale duchowo pokrewny.

Niedawno Mentzen zwierzył się: „Nie powinno się zabijać niewinnych dzieci. Nawet jeżeli to niewinne dziecko sprawia komuś wielką traumę. Nie mamy prawa zabić innego człowieka tylko dlatego, że ten człowiek sprawia nam przykrość, że jest dla nas nieprzyjemny, że może bardzo zaszkodzić naszemu życiu. Nie zabijamy niewinnych ludzi”, mówił o aborcji w przypadku ciąży powstałej w wyniku gwałtu. Mentzen właśnie wbił sobie nóż w brzuch, gwałt jako nieprzyjemność. Tak powstał nowy eufemizm. „Co ci się stało, żeś taka smutna? Spotkała mnie nieprzyjemność”.

Generalnie gwałciciele to ci obcy, imigranci. I jakże często kobiety wrabiają biednych facetów w gwałt. Nie wolno ufać kobietom. Zresztą kobieta nie powinna za dużo się ruszać, jej miejsce jest w kuchni. W kuchni nikt jej nie skrzywdzi. A ochrona zdrowia płatna, studia też. I pomyśleć, że milionom wyborców ten niewielki człowieczek, trochę przypominający prosiaka, bardzo się podoba. Sprawnie pływa w internecie. Mój syn 14-latek powtarza bzdury, które gada Mentzen, i jak w sklepie z zabawkami wybiera z jego gadania, co mu się podoba. Że niskie podatki, że Trzaskowski winien, że zbudowano muzeum klocek. To są takie klocki propagandowe, równo ucięte, można się nimi dowolnie bawić.

Brytyjski pisarz Nate White pisze prozą niemal ironiczny poemat o Trumpie. Oto małe fragmenty: „Trumpowi brakuje pewnych cech, które Brytyjczycy tradycyjnie cenią. Na przykład nie ma klasy, uroku, opanowania, wiarygodności, współczucia, dowcipu, ciepła, mądrości, subtelności, wrażliwości, samoświadomości, pokory, honoru i wdzięku – wszystkich tych cech, którymi hojnie został obdarzony jego poprzednik, Obama”. W finale tekstu: „W końcu nie da się przeczytać jednego jego tweeta, usłyszeć jednego czy dwóch zdań tego człowieka, by nie widzieć w nich otchłani. (…) Jest Picassem małostkowości; Szekspirem gówna. (…) Nawet jego wady mają wady itd. w nieskończoność. Bóg wie, że na świecie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Tomasz Jastrun

Dojrzewanie

Musk oświadczył, że „fundamentalną słabością zachodniej cywilizacji jest empatia”. Trump, Orbán, Erdoğan, Netanjahu, Kaczyński na pewno z nim się zgadzają. Hannah Arendt kiedyś napisała: „Śmierć ludzkiej empatii jest jednym z najwcześniejszych i najbardziej wymownych sygnałów kultury, która zaczyna staczać się w barbarzyństwo”. Tak, ludzkie zło to najczęściej efekt braku empatii, jej erozji. Pozbawiony empatii był faszyzm. Ani wielcy, ani mali zbrodniarze nie potrafili wczuwać się w duszę innego człowieka. Musk ma o tyle rację, że po wojnie Europa nauczyła się empatii, stąd taka waga przywiązywana do każdego życia, zniesienie kary śmierci, opieka zdrowotna inna niż w Stanach. Musk uważa to za słabość – więc słabością jest niechęć do mordowania innych?

Mały zakładzik na Grochowskiej, ciemna dziupla z antyczną maszyną do szycia i z osobliwą siwą panią – naprawia się tu zużyte abażury. Mamy takie dwa od przedwojennych lamp. To ostatnie takie zakłady. Oddychać nimi i zapamiętać ich zapach, bo odchodzą. Nasze lampy są przedwojenne i taki zdaje się ten zakładzik. Zabawne, że nadal w określaniu przeszłości tak użyteczny jest termin „przedwojenny”. Wiadomo, że chodzi o II wojnę światową. Czy nie czeka nas nowe zdarzenie w skali światowej, które stanie się rowem tektonicznym dla nowego stulecia?

Nowo otwarty Kaufland, stanął obok naszego pięknego centrum handlowego Ferio, gdzie jest m.in. Carrefour, a najbliżej duży Lidl. Nic, tylko kupować i obżerać się. I hodować brzuchy, i wydawać majątek na żarcie. Obżarstwo stało się chorobą XXI w., panuje epidemia otyłości. Dramat z dziećmi. Są różne obżarstwa, cierpimy też na manię kupowania i mnożenia rzeczy. I tak bez litości grabimy i dewastujemy naszą planetę, w co Trump i nasza prawica nie wierzą. Planetę dał nam Bóg i możemy z nią robić, co tylko chcemy. Podpierają się tu Biblią

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Tomasz Jastrun

Dywan wyciągnięty spod nóg

Trump i Musk, czyli schamienie polityki światowej. Straszne, że to płynie właśnie ze Stanów, które były dla nas wzorem demokracji. Czy obserwujemy dramatyczne załamanie się cywilizacji Zachodu? Przecież mali Trumpowie także już są w Europie. I Trump przytula tych swoich braci, jak choćby Orbána. Na razie nie wiemy, jak odpowiadać na zamach na demokrację, który narodził się z naszych trzewi. Nie jesteśmy też pewni, jakie są przyczyny takiego szerzenia się populizmu. Zapewne głównym sprawcą jest szybkość zmian cywilizacyjnych – jakby ktoś ludziom wyciągał dywan spod nóg, a ci w panice chwytają się bezmyślnie tego, co sztywne i skostniałe.

Kolejny spektakl z Trumpem w roli głównej to konferencja prasowa w obecności sekretarza generalnego NATO Marka Ruttego. Trump kocha robić z siebie błazna, a durniów z tych, którzy mu w spektaklu towarzyszą. Rutte znalazł się w idiotycznej sytuacji. Wokół grupka doradców i republikańskich kongresmenów. Wszyscy nadskakują szefowi, cyniczni i żałośni, grono lizusów z wywalonymi jęzorami. Takich scen spodziewałem się w Rosji, nigdy w Stanach.

„Wybraniec” („The Apprentice”) – bardzo dobry film o młodym Trumpie. Grający go aktor Sebastian Stan kandydował do Oscara. To opowieść, jak Trump uczył się zła – miał tu mentora – jak rósł jego narcyzm, jak podłym stał się człowiekiem. Ta historia stanowi klucz do dzisiejszego Trumpa, ale też do duszy skrajnej prawicy, także naszej, która go popiera. Umiera krzepki w Polsce mit Stanów, również we mnie i czuję się z tym jakoś niezręcznie. „Mit amerykańskiej demokracji

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Tomasz Jastrun

Szaleństwo i nadzieja

Trzęsienie ziemi w Europie i wielkie emocje – „tata” nas zostawił, musimy sobie radzić sami. Jesteśmy przecież dorośli i mamy bogatą historię, która przypomina, jak byliśmy wojowniczy – często za bardzo. A Polska zbroi się na potęgę. Okropne, ale chyba nie ma rady. Przychodzi czas, że zaczynamy się bać o naszych chłopców. Tusk zapowiada powszechne szkolenia wojskowe. Premier jak bóg wojny przemawiał w Sejmie. Kaczyński i jego banda w kłopocie. Nie mogą nie zgodzić się z Tuskiem, a to przecież zdrajca. Kaczyński więc burczy do mikrofonów, że musi się zmienić „cała pedagogika społeczna”, trzeba skończyć z „pedagogiką tchórzostwa”, musi być „powrót do etosu rycerskiego”. Mówi to ktoś, kto do złudzenia przypomina giermka Don Kichota, Sancho Pansę.

Janusz Waluś, polski emigrant mieszkający w RPA, jest mordercą, dostał karę śmierci, zamienioną na dożywocie. Zamordował ciemnoskórego działacza antyapartheidowego Chrisa Haniego. Wyszedł po 30 latach i wrócił do Polski. I, jak się okazuje, nie zmienił poglądów. Witał go na lotnisku Grzegorz Braun, a Dariusz Matecki, poseł PiS, którego właśnie zapuszkowano, witał go na Facebooku. Generalnie dla naszych narodowców Waluś to ostatni „żołnierz wyklęty”. Od Walusia odcina się mieszkająca w Polsce córka, która ma liberalne poglądy: „Przez wiele lat walczyłam, żeby ojciec miał prawo wrócić do swojej rodziny. Teraz okazało się, że ten człowiek może być niebezpieczny dla kraju, który ja kocham. Chce przyłożyć rękę do faszyzmu i rasizmu”. Warto wiedzieć, jakich idoli ma nasza narodowa prawica – po idolach ich poznasz.

Żyjąc w stanie ciągłego obrzydzenia do PiS, nie zauważyliśmy, że rośnie w siłę Konfederacja. I nagle Mentzen goni Nawrockiego. Obaj odrażający i siebie warci. Najlepiej, gdyby te dwa drapieżniki pożarły się nawzajem w walce o prezydenturę. Któryś jednak przeżyje, a wtedy istnieje

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Tomasz Jastrun

Gęsty czas

Dałem Franiowi stary zegarek mojego ojca. Omegę, cebulę. Przed wojną odmierzał leniwy czas jemu i biednym uczniom w szkołach, bo ojciec był nauczycielem. Zegarek o dużej, okrągłej, białej twarzy chodził z ojcem w czasie wojny, widział tragiczną wędrówkę ludów we wrześniu 1939 r., potem chodził we Lwowie, okupowanym najpierw przez Rosjan, potem przez Niemców. W końcu przemierzał mroki warszawskiej okupacji. Nigdy nie rozmawiałem z ojcem o zegarku. Nie wiem, kiedy przestał go nakręcać i zamienił na zegarek na rękę. Możliwe, że omedze przestało bić serce 80 lat temu, a teraz, proszę, cud – nakręcona ożyła prawie po stuleciu i chodzi punktualnie. Niesamowite.

Franek, nasz 14-latek, szczęśliwy, chce nosić zegarek na łańcuszku. Chłopak modny, tylko markowe ubrania, można zbankrutować. Pewnie ze względu na modę zgodził się na sesję zdjęciową dla „Newsweeka” – mógł się wystroić. To zdjęcia do tekstu o starszych ojcach. Antek za żadne skarby, „nie i już, kropka”. Franek po sesji wpadł w panikę: byle to nie zawisło w internecie, jak będzie w internecie, może zostać wyśmiany przez kolegów. Młodzi śmiertelnie boją się ośmieszenia w sieci. Papieru Franek się nie boi, papier jest dla starców, tam koledzy go nie wypatrzą.

Pozowaliśmy w rękawicach bokserskich, markując walkę. Bałem się, że zdjęcie będzie błazeńskie, ale wyszło świetnie.

Nic w ostatnich latach nie było tak wykomentowane jak rozmowa w Gabinecie Owalnym w Białym Domu: Trump, Vance i Zełenski. Piszę o tym już tylko z kronikarskiego obowiązku. Byłem przerażony. Pozwolono nam zajrzeć nie tylko do kuchni negocjacji, ale też do toalety. Doszło do słownego mordobicia. A przecież prezydent Ukrainy, który siedział na brzegu wielkiego, żółtego fotela, znalazł się w paszczy lwa. Na dodatek był skazany na angielski, mówi nieźle, ale nie bardzo dobrze. Taka sytuacja językowa też osłabia. Wykazał się więc straceńczą odwagą. Politycy i komentatorzy są zgodni, że czegoś takiego jeszcze nie wiedzieli. Ja miałem dziwne uczucie, że to nie dzieje się naprawdę.

Chamstwo Trumpa i Vance’a

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Tomasz Jastrun

Kula w łeb

Wariackie wystąpienie Trumpa na kongresie konserwatystów. Gadał jak szaleniec, nic nie trzymało się kupy, za to kupa się tego trzymała – wołał, że czego Biden się dotknął, „zmieniało się w gówno”. Narcyzm wyciekał Trumpowi wszystkim otworami ciała. Przywódca wolnego świata bełkotał, robił miny, a w finale wykonał taniec pawiana. Tłum co chwila wstawał i klaskał. Duda i Mastalerek byli obecni w tym tłumie fanów, błyszczeli nawet w pierwszym rzędzie, też co chwila wstawali i wiwatowali, siadali i wstawali – jak kukiełki. Właściwie bardziej na miejscu byłoby położyć się. Duda ociekał dumą, bo pogadał wcześniej z Trumpem, całe dziesięć minut, a ten o nim wspomniał w swoim wariackim wystąpieniu. Łatwo obliczyć, że z tak gadatliwym i dominującym prezydentem Duda miał góra trzy minuty, aby przekonać go do polityki wobec Ukrainy i Polski. Ale nasza prawica teraz tygodniami będzie się tymi trzema minutami onanizować: krótko było, ale jaka rozkosz!

Trump myśli Putinem, a nasza prawica myśli Trumpem – co z tego wynika? To jednak kłopotliwa sytuacja dla propagandy PiS. Na dzisiaj wykładnia polityczna PiS jest taka: bronimy Trumpa i snujemy opowieści, że winna wojnie jest Rosja, ale również trochę Zełenski i bardzo Zachód, jego elity i Tusk. To się robi bardzo pokrętne, ale sekciarskie umysły wyznawców PiS wszystko sobie naprostują i wyjaśnią. Wierze nie są potrzebne logika ani fakty. Elity jako obelga – jeden z objawów choroby populizmu. Trump też wini za wszystko elity – gdziekolwiek zadomawiał się populizm lub faszyzm, atakowano elity, a gdzieniegdzie nawet palono książki.

Świetnie to ilustruje książka Harariego „Nexus. Krótka historia informacji od epoki kamienia do sztucznej inteligencji”, której tematem jest szeroko pojęta informacja. Harari pisze o przywódcach populistycznych: „Lud jest jednomyślny – i tylko oni reprezentują jego wolę

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.