Świat
Jesień terrorystów
Czy masakra na Bali zapowiada nową ofensywę Al Kaidy? „Nowy 11 września”, pisze angielski dziennik „The Sun”. Terroryści znów zadali straszliwy cios. W masakrze na indonezyjskiej wyspie Bali zginęło co najmniej 190 osób, a ponad 300 zostało rannych. Eksperci ostrzegają, że fanatyczni bojownicy Al Kaidy gotują się do nowych uderzeń. Istnieją obawy, że islamscy radykałowie pragną rozpalić dżihad, wykorzystując eksplozję nienawiści wśród muzułmanów, którą z pewnością wywoła amerykańska inwazja na Irak. Bali cieszy się sławą raju na ziemi, wyspy bogów, ojczyzny wiecznego szczęścia. Co roku przybywa tu prawie 1,5 mln turystów, żeglarzy, miłośników tańca i surfingu, których kuszą plaże ze śnieżnobiałym piaskiem, egzotyczna roślinność i turkusowe wody oceanu. Wyspa należąca do Indonezji – najludniejszego islamskiego kraju świata – zamieszkana jest przez tolerancyjnych wyznawców hinduizmu, których nie oburzają turystki w stroju topless. Do tej pory omijały ją wstrząsające Indonezją zamieszki, konflikty polityczne i etniczne. Nieszczęście spadło jak grom z jasnego nieba. Amerykańskie służby specjalne ostrzegały wprawdzie, że Al Kaida zagnieździła się w Indonezji i przygotowuje zamachy, nikt jednak się nie spodziewał, że bomby wybuchną właśnie na Bali. Wybuchły w sobotę, 12 października, 30 minut przed północą. Popularna miejscowość wypoczynkowa Kuta
Europa patrzy na Irlandię
Czy referendum w Irlandii opóźni rozszerzenie UE? Dziesięć krajów kandydackich w 2004 roku wejdzie do UE. Tak ogłosiła Komisja Europejska. Historyczna operacja zjednoczenia kontynentu może jednak ulec opóźnieniu, jeśli 19 października Irlandczycy po raz drugi odrzucą w referendum traktat z Nicei. Przewodniczący Komisji Europejskiej, Romano Prodi, uznał ewentualne irlandzkie „nie” za scenariusz katastrofy i wezwał do zintensyfikowania kampanii informacyjnej. Obywatele powinni wiedzieć, że jeśli do powiększenia Wspólnoty nie dojdzie, w Europie Środkowej i Wschodniej może rozpalić się nacjonalizm podobny do tego, który zniszczył Jugosławię. Komisarz UE do spraw jej rozszerzenia, Günther Verheugen, powiedział, że nie wie, w jaki sposób proces zjednoczenia ma postępować, jeśli obywatele Zielonej Wyspy powtórzą swe „nil” (po gaelicku oznacza „nie”). Przewodniczący Parlamentu Europejskiego, Irlandczyk Pat Cox, ostrzegł, że w takim przypadku rozszerzenie może zostać opóźnione co najmniej do 2006 roku (kiedy to będzie gotowy nowy traktat, przygotowywany przez konwent pracujący pod przewodnictwem byłego prezydenta Francji, Valery’ego Giscarda D’Estaign). Traktat w Nicei, wynegocjowany z wielkim mozołem w końcu 2000 roku, określa reformy instytucjonalne, które Wspólnota składająca się z 15 państw musi wprowadzić, aby stało się możliwe przyjęcie kolejnych dziesięciu, może nawet 12
Brazylia głosuje na Lulę
Były tokarz i autentyczny zwolennik lewicy będzie prezydentem największego kraju Ameryki Łacińskiej Przed prezydenckimi wyborami w Brazylii (pierwsza tura odbyła się 6 października) astrologowie przepowiadali nieprzewidziany rezultat głosowania. Oscar Quiroga, najbardziej znany z brazylijskich wróżbitów, publikujący na co dzień swoje horoskopy w gazecie „Estado de Sao Paulo”, przestrzegał nawet, że elekcja spowoduje „polityczne zamieszanie i naruszy logiczny porządek rzeczy”. Kto jednak spodziewał się, że była to zapowiedź nagłej zmiany politycznych preferencji Brazylijczyków i zwycięstwa „czarnego konia” w prezydenckim wyścigu, miał prawo poczuć się rozczarowany i oszukany przez… gwiazdy. W pierwszą niedzielę października 115 mln mieszkańców największego kraju Ameryki Łacińskiej zagłosowało niemal dokładnie tak, jak przewidywały sondaże opinii publicznej już od kilku tygodni. Ponad 46% głosów uzyskał główny faworyt (i na 99% zwycięzca wyznaczonej na 27 października prezydenckiej dogrywki), lewicowy radykał Luiz Inacio Lula da Silva. Jego główny rywal, popierany przez prawicę i wielki biznes były minister zdrowia Jose Serra, otrzymał niemal dokładnie o połowę mniej głosów. Kto uznałby jednak te wyniki za całkowity blamaż tamtejszych astrologów, nie będzie miał racji. W rezultaty sondaży do końca nie chcieli wierzyć także
Rozwiane nadzieje Serbów
Druga tura wyborów prezydenckich może doprowadzić do politycznego chaosu w Belgradzie Serbowie po raz pierwszy od czasu obalenia reżimu Miloszevicia zostali wezwani do urn. Prawie połowa wyborców została jednak w domu. Kraj nie może przezwyciężyć kryzysu. W społeczeństwie szerzy się przygnębienie. Obywatele przestali ufać swym skłóconym przywódcom. Prezydent Vojislav Kosztunica, który zapewne wyjdzie z elekcji zwycięsko, i premier Serbii Zoran Dzindzić gotują się do walki o władzę. „Po co miałabym głosować? Wydałam miesięczną emeryturę w jeden dzień tylko na żywność. Politycy się spierają, naród cierpi i pyta: Kiedy to się wreszcie skończy?”, mówi Ksenija Miloszavljević, emerytowana urzędniczka bankowa, przemierzająca belgradzki bazar Bajlonova Pijaca w poszukiwaniu taniej sałaty i ziemniaków. Kiedy w październiku 2000 roku w niemal bezkrwawej rewolucji Serbowie obalili reżim Miloszevicia społeczeństwo ogarnął entuzjazm. Wydawało się, że Jugosławia (z której pozostała już tylko Serbia i maleńka Czarnogóra) stanie się wreszcie normalnym krajem, w którym żyjący we (względnym) dostatku obywatele nie interesują się zbytnio polityką. Zwłaszcza młodzi mieli nadzieję, że nadchodzi czas wolnego handlu, otwartych granic i rozwoju ekonomicznego, który doprowadzi Belgrad do Unii Europejskiej. Premier Zoran Dzindzić wezwał serbskich ekspertów gospodarczych z innych krajów, aby z ich pomocą
Miss Universum z paszportem RP
Pisząc o rezygnacji Rosjanki z tytułu najpiękniejszej i koronie dla Justyny Pasek, żadna z nowojorskich gazet nie zająknęła się, że jest ona związana z Polską Kiedy 29 maja br. telewizja polska retransmitowała wybory Miss Universum, rodzina Pasków oglądała show w różnych miejscach. Józef i Zofia w Krzywymstoku w powiecie tomaszowskim na Zamojszczyźnie. Ich dzieci Edyta (ostatni rok geografii na Uniwersytecie Warszawskim), Robert (absolwent Politechniki Lubelskiej) i Michał (student Politechniki Warszawskiej) – w stolicy. Kiedy na estradzie pojawiła się reprezentantka Panamy i padło jej nazwisko wszyscy Paskowie oniemieli. Komentator przedstawiał: „Justine Pasek”, ale przed nimi stała Justyna, Justysia… Córka chrzestna, bratanica, stryjeczna siostra. Reprezentantka Panamy. Zadzwonił z Finlandii Stachu, sąsiad Pasków z Wożuczyna: „Józek! Nasza wożuczanka idzie na najpiękniejszą „laskę” świata. Zdrowie twojej chrzestnej! Żeby tylko wygrała…”. Za jakieś pół godziny dzwoni ksiądz Józef Tucki, proboszcz parafii w Dubie, dawniej w Wożuczynie. „Sam chrzciłem! Ma się tę rękę, co? Tylko żeby z tą Ruską wygrała…” – krzyczy podekscytowany. Robert Pasek bierze za słuchawkę i stara się dodzwonić do TVP, żeby powiedzieć, że o miano najpiękniejszej walczy jego siostra stryjeczna. Nagrywa się, zostawia namiary. Nikt nigdy nie oddzwoni. Wygrywa 24-letnia Rosjanka Oksana Fiodorowa,
Kuchnia śmierci Saddama
Czy iracki dyktator ma broń masowej zagłady? Amerykańscy politycy ostrzegają świat: Bagdad wciąż dysponuje arsenałem niszczycielskiej broni. Saddam Husajn może wkrótce zdobyć bombę atomową. Jeśli tak się stanie, Irak „będzie mógł walczyć o dominację na całym Bliskim Wschodzie, przejąć kontrolę nad znaczną częścią światowych zasobów energii, bezpośrednio zagrozić sojusznikom USA i zastosować wobec Stanów Zjednoczonych nuklearny szantaż”, alarmuje wiceprezydent Dick Cheney. Politycy z Waszyngtonu głoszą, że Saddam buduje rakiety o zasięgu tysiąca kilometrów, które – wyposażone w głowice z bronią biologiczną i chemiczną – zagrożą nie tylko Izraelowi, ale także niektórym krajom Europy. Bagdad może przekazać broń masowej zagłady terrorystom Al Kaidy. Nie pomogą inspekcje Narodów Zjednoczonych, gdyż iraccy wojskowi potrafią ukryć swój oręż. Należy więc obalić despotę znad Tygrysu, w razie konieczności siłą. Tylko w ten sposób można zapewnić światu bezpieczeństwo. A przecież jeszcze w ubiegłym roku CIA w raporcie przedłożonym Kongresowi twierdziła: „Nie ma bezpośrednich dowodów, że po wycofaniu się kontrolerów ONZ w grudniu 1998 r. Irak wznowił swój program broni masowej zagłady”. Obecnie Waszyngton, który już zdecydował się na wojnę, oraz jego brytyjski sojusznik niemal co tydzień przedstawiają nowe „fakty” świadczące o tym,
Zielony motor Niemiec?
Partia Joschki Fischera jest jedynym zwycięzcą wyborów w RFN Koalicja socjaldemokratów i Zielonych w Niemczech minimalną większością głosów wygrała wybory. Społeczeństwo, publicyści i zagraniczni politycy przyjęli ten wynik bez entuzjazmu. Jedynym zwycięzcą jest partia Zielonych i jej lider, Joschka Fischer, minister spraw zagranicznych i najpopularniejszy polityk Niemiec. Zieloni zdobyli 8,6% głosów, rekordowy wynik w dziejach partii. Żaden z instytutów przeprowadzających sondaże opinii publicznej nie przewidział takiego sukcesu. Tylko dzięki zwycięstwu partii ekologów Gerhard Schröder pozostał kanclerzem. Po wyborach w 1998 r. Schröder porównywał triumfujących socjaldemokratów do kuchmistrza, który będzie rządził krajem przy pomocy „zielonego” kelnera. „Teraz, gdyby kelner się nie postarał, szef kuchni poszedłby na bezrobocie”, napisał tygodnik „Der Spiegel”. Zieloni prowadzili, zresztą podobnie jak inne partie, kampanię bardzo personalną, wysuwając na plan pierwszy swego szefa dyplomacji. Mówili na wiecach: „Możecie głosować na socjaldemokratów, ale drugi głos jest głosem Joschki” (Podczas wyborów w RFN oddaje się dwa głosy: na kandydata w danym okręgu i na partię). I to hasło okazało się bardzo nośne. Zieloni zyskali wiele głosów właśnie kosztem SPD. Joschka Fischer ściągał sympatię jak piorunochron błyskawice. Dawny lewicowy
Irak Saddama
W Iraku rośnie pewność, że wojna ze Stanami Zjednoczonymi i ich sojusznikami jest tylko kwestią czasu. W ubiegły czwartek prezydent George Bush oficjalnie oskarżył reżim Saddama Husajna o powiązania z organizacjami terrorystycznymi, stwierdzając, że „w Iraku znajdują się terroryści z Al Kaidy”. Rząd Wielkiej Brytanii ostrzega natomiast, że Irak ma broń masowego rażenia. Irakijczycy demonstrują wierność Saddamowi Husajnowi, a liczne parady wojskowe mają przekonać naród, że Amerykanom nie będzie łatwo. Jednak armia iracka, choć liczna, jest słabo wyposażona. Demonstranci, którzy gniewnie potrząsają karabinami na tle wszechobecnych portretów Saddama, najprawdopodobniej nie będą mieli wielu okazji, aby ich użyć, gdyż Amerykanie zapowiadają kolejną „chirurgiczną wojnę” z powietrza. Irak, kraj o drugich pod względem wielkości złożach ropy na świecie, dziś boryka się z głębokim kryzysem gospodarczym spowodowanym sankcjami gospodarczymi nałożonymi ponad 12 lat temu przez ONZ. Program „Ropa za żywność” nie poprawił sytuacji wielu głodujących, zwłaszcza dzieci. Poza tym w kraju już jest 750 tys. osób bez dachu nad głową. WK
Maki śmierci w Hindukuszu
Afganistan znów jest największym światowym producentem heroiny Afgańscy rolnicy cieszyli się, gdy upadał reżim talibów. „Natychmiast postanowiłem zasiać opiumowy mak. Kto mi teraz zabroni?”, mówi wieśniak Mohammed Azin spod Dżalalabadu. Azin ma dziewięcioro dzieci biegających w łachmanach i skrawek pola, które katastrofalna susza zamieniła w skałę. Opium uprawiał także za rządów talibów. Ci islamscy fanatycy przez lata osiągali narkotykami milionowe zyski z handlu. Według szacunku Departamentu USA, w 2000 r. zebrano w Afganistanie 3656 ton opium, surowca, z którego wytwarzana jest czysta heroina, zaś opiumowe pola rozciągały się na powierzchni ponad 80 tys. hektarów. Przywódca talibów, mułła Omar, doszedł w końcu do wniosku, że uzyskiwana z zielonych makówek brunatna opiumowa pasta jest zakazana przez religię Proroka. W lipcu 2000 r. Omar wydał Dekret 19 zakazujący uprawy opium. Przestrzegano go bezwzględnie. Nad całym niemal krajem krążyły śmigłowce talibów, wypatrując różowych i fioletowych kwiatów maku lekarskiego. Wieśniaków, którzy nie zniszczyli swych upraw, wieszano bez sądu. Produkcja opium drastycznie spadła – do 74 ton – wielu rolników straciło jednak środki do życia. „Bez opium zarobiłem równowartość 150 dol. rocznie. Moje dzieci głodowały. Na suchej ziemi nie uda się