Prof. Zbigniew Ćwiąkalski, były minister sprawiedliwości Przez polskie zakłady karne przewija się 180 tys. osób rocznie. Nie ma mowy, by minister wiedział, którego więźnia do którego więzienia się przewozi – Kiedy pan się dowiedział o śmierci Roberta Pazika, trzeciego już z porywaczy i morderców Krzysztofa Olewnika? – W dniu jego śmierci, w poniedziałek 19 stycznia o siódmej rano zadzwoniła do mnie pani rzecznik prasowa Prokuratury Krajowej, mówiąc: „Niestety, panie ministrze, nie mam dla pana dobrej wiadomości…”. Pomyślałem, że muszę jak najszybciej pojechać do ministerstwa i podjąć określone działania. Posłałem na miejsce, do Zakładu Karnego w Płocku, swojego pierwszego zastępcę, sekretarza stanu odpowiedzialnego za więziennictwo, oraz szefa polskiego więziennictwa, prosząc, aby zbadali sytuację naocznie i zdali mi raport. Akurat zbiegło się to z najgorszym dniem w roku, zapowiedzianym właśnie na 19 stycznia przez Amerykanów. – W tej chwili na stanowiskach nie ma już ani pana, ani pana zastępcy odpowiedzialnego za więziennictwo, ani szefa polskiej służby więziennej wraz z naczelnikiem zakładu karnego w Płocku. – W takich przypadkach decyzja należy do pana premiera. To pan premier jest przywódcą zespołu, który musi być sprawny, energiczny, lojalny, zdecydowany – ale też podporządkowany panu premierowi. Pan premier, przyjmując moją dymisję, zgodził się z tym, że za funkcjonowanie ministerstwa odpowiedzialność polityczną ponosi minister. Ja od samego początku, już w pierwszych swoich wypowiedziach, mówiłem, że nie jestem przywiązany do stanowiska i mogę odejść w każdej chwili, jeśli premier uzna, że byłoby to właściwe. Także pozostali zastępcy składają dymisje, twierdząc, że jeśli przyszli do ministerstwa ze mną, często na gorsze warunki finansowe, niż mieli w swych zawodach prawniczych, to wraz ze mną chcą odejść – mimo że bardzo ich namawiam, aby zostali. Moi współpracownicy są świetnymi fachowcami, byli bardzo wysoko oceniani za profesjonalizm i w Sejmie, i w Kancelarii Premiera. Wcześniej nikt z tej grupy nie odszedł, nie zrezygnował, zespół przez pełne 14 miesięcy działał w niezmienionym składzie. – 14 miesięcy na stanowisku ministra sprawiedliwości to niedługo. – Rzeczywiście to krótko, jak rozmawiałem z ministrami innych krajów Unii Europejskiej, oni dają sobie na rozliczenie zadań trzy-cztery lata. Dlatego słowa pana Michała Kamińskiego, który powiedział, że Zbigniew Ziobro był lepszym ministrem od Zbigniewa Ćwiąkalskiego, są o tyle nieuczciwe, że min. Ziobro rządził o rok dłużej. – Co więc udało się panu zrobić w trakcie swoich rządów? – Mam szereg konkretnych osiągnięć. Uchwalona i ogłoszona została ustawa o wprowadzeniu sądownictwa elektronicznego, trwają przygotowania do jej realizacji (wchodzi w życie 1 stycznia przyszłego roku). Rozstrzygnięto przetarg i podpisano już umowę z wykonawcą systemu dozoru elektronicznego. System zacznie funkcjonować od 1 września, musieliśmy jednak gruntownie zmienić ustawę. Mój poprzednik min. Ziobro biegał do telewizji i chwalił projekt, ale była to ustawa archaiczna, opierała się na stacjonarnych łączach telefonicznych, podczas gdy istniały już znacznie nowocześniejsze rozwiązania – nie mówiąc o tym, iż nawet nie przygotowano specyfikacji istotnych warunków zamówienia i oceniano zupełnie błędnie, że system musi kosztować 400-500 mln zł. My zrobiliśmy przetarg za 225 mln zł i urząd zamówień publicznych stwierdził, że jeszcze nie widział przetargu tak dobrze przygotowanego. Rozwiązaliśmy problem braku asesorów, którzy po wyroku Trybunału Konstytucyjnego od 6 maja nie będą mogli orzekać. Opozycja grzmiała, że dojdzie do dramatycznej sytuacji w sądach, ale doprowadziliśmy do uchwalenia ustawy o krajowej szkole sądownictwa i prokuratury (w piątek Sejm odrzucił weto prezydenta), która stwarza podstawy do przeprowadzania egzaminów na aplikację sądową i prokuratorską, rozwiązując także problem kształcenia kandydatów do tych zawodów. Jest też w parlamencie ustawa o adwokaturze, radcach prawnych i notariacie, ograniczająca uprawnienia korporacji prawniczych. Wprowadziliśmy reformę sądownictwa wojskowego, znacznie ograniczającą uprawnienia sądów wojskowych na rzecz sądów powszechnych. Po drugim czytaniu jest projekt ustawy o rozdzieleniu funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego. Trafiła do Sejmu, przygotowana przez nas, duża nowelizacja prawa karnego (niezależnie od niej wprowadzono już szereg zmian do kodeksu karnego), a także nowelizacja kodeksu postępowania cywilnego i całkowicie nowe prawo międzynarodowe prywatne. Zdołaliśmy implementować wszystkie dyrektywy unijne, nie ma tu żadnych zaległości. Zlikwidowaliśmy przeludnienie w więzieniach. – Bez łagodzenia polityki karnej? – Oczywiście.
Tagi:
Andrzej Dryszel









