Chałtura na Święcie Świni

Chałtura na Święcie Świni

Mówimy czasem, że naszym przeżyciem pokoleniowym było otwarcie pierwszych sex-shopów Robert Górski– lider Kabaretu Moralnego Niepokoju Rozmawia Mariusz Cieślik JĘZYKOZNAWSTWO SCENICZNE W swoich skeczach bardzo uważnie przyglądasz się zmianom, które zachodzą w języku. – Język opisuje nas najlepiej – to doskonałe źródło wiedzy o społeczeństwie. Popularność poszczególnych słów, ich zanikanie lub zmiana znaczenia wiele o nas mówią. Dlatego żul z mojego skeczu z lat 90. prosi o podwiezienie do Sienna Exclusive Trade Mark Center. Wtedy wszystko się nazywało „Center” albo „Point”, strasznie irytowała mnie ta inwazja anglicyzmów. Teraz mamy tego mniej, ale zaczęła się z kolei moda na kretyńskie imiona z Zachodu – takie jak Kraddox z naszego skeczu. Były też czasy, że Polacy się wstydzili tradycyjnych imion, co widać choćby w filmach Lubaszenki czy Pasikowskiego. Nie było tam żadnego Zdzisława czy Michała, tylko Max albo Franz. Inwazja anglicyzmów już za nami, ale teraz źródłem wynaturzeń stało się przesadne umiłowanie staropolszczyzny. – To pocieszające, że po takich wynaturzeniach powoli wszystko wraca na właściwe tory. Cóż, kabaret rzeczy zaobserwowane powiększa do niewiarygodnych czy karykaturalnych wręcz rozmiarów, bo tylko wtedy może wydobyć ich istotę. „Jadłopodawca”, o czym przekonujemy się, będąc

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2012, 50/2012

Kategorie: Wywiady