Mając poparcie 1011 wyborców, cztery lata temu Zbigniew Gryglas wjechał do Sejmu na plecach Ryszarda Petru (129 tys.) i wydawało się, że ma wobec Nowoczesnej wielki dług. Ale jak się kupuje kota w worku, to kot może nasikać do butów. Albo podrzeć firankę. Gryglas przebił tego kota. Po kabotyńskim występie w Sejmie z opaską Narodowych Sił Zbrojnych na ramieniu przeszedł do PiS. I jak każdy neofita bronił nowej matki żywicielki i każdej jej najgłupszej decyzji. Doczłapał do wyborów. Warszawiacy powiedzieli temu kotu: spadaj. Ale nie z Gryglasem taki numer. Zobaczymy, jaką fuchę PiS mu załatwi. Zdrajców muszą nagradzać, bo ciągle szukają nowych Gryglasów.
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy