Co w „Życiu” piszczy

Co w „Życiu” piszczy

Dziennikarze od czterech miesięcy nie dostają pensji W telewizyjnym tygodniku „Antena” i dzienniku „Życie” trwa zamieszanie. Wyczuwa się niepokój. Dziennikarze, którzy od kilku miesięcy nie otrzymują wynagrodzenia, są zrozpaczeni, ale próbują walczyć o swoje. Każda z redakcji wybrała własny sposób na odzyskanie należności. 23. numer „Anteny” nie trafił do kiosków we właściwym czasie. Zdesperowani dziennikarze przez kilka dni uniemożliwiali wysłanie go do drukarni. W „Życiu” dziennikarze nie dostają pensji od marca. By odebrać to, co im się należy, podjęli decyzję o wejściu w spór zbiorowy z szefami. Właścicielem obu gazet jest notowana na giełdzie spółka 4Media. Jej kłopoty to najbardziej spektakularny przykład problemów, z jakimi boryka się polski rynek mediów. Złego piękne początki Powstanie „Życia” od początku budziło duże emocje. Założony w 1996 r. przez Tomasza Wołka dziennik miał trafiać do czytelników o prawicowych poglądach. Jednak nie podbił takich rzesz, jak się spodziewano, i zaczął przynosić straty. W 2000 r. kupiła go spółka 4Media, wtedy występująca jeszcze pod nazwą Chemiskór i będąca właścicielem garbarni. Podejrzewano, że w nowym wcieleniu powołała ją do życia właśnie powstająca Platforma Obywatelska, która chciała sobie zbudować zaplecze medialne. W wyniku zmian, Tomasza Wołka na stanowisku redaktora naczelnego zastąpił Paweł Fąfara. Ku radości dziennikarzy, którym groziła utrata pracy, nowy właściciel rozpoczął inwestycje. Zmieniono makietę na bardziej nowoczesną i kolorową, postawiono na krótkie formy dziennikarskie. Dziennik miał się rozwijać i zdobywać nowych czytelników. Ale zamiast podbijać prasowy rynek, popadł w tarapaty. Według danych Związku Kontroli Dystrybucji Prasy, jego sprzedaż spadła z 39 tys. (we wrześniu 2001 r.) do 32 tys. egzemplarzy. Trudności, które nasiliły się w listopadzie 2001 r., dotknęły nie tylko „Życie”. Dziennikarze pism należących do 4Media zaczęli dostawać wynagrodzenia z opóźnieniem. „Antenę” drukowano na papierze gorszego gatunku. – W listopadzie ub.r. pieniądze wpłynęły na nasze konta z dwutygodniowym poślizgiem, ale uznaliśmy to za wypadek przy pracy. Jednak od stycznia tego roku problemy stale narastały – mówi dziennikarka „Życia”. W ramach oszczędności dwukrotnie przeprowadzono zwolnienia, przede wszystkim ograniczając liczbę współpracowników. Dziennikarze zaczęli odchodzić z gazety z własnej woli. Gdzie są pieniądze? Pierwsze spotkanie z prezesem wydającej „Życie” spółki Dom Wydawniczy Wolne Słowo dziennikarze odbyli przed świętami Wielkanocy. Obiecano im, że już nie będzie opóźnień w wypłacaniu wynagrodzeń. – Po tym spotkaniu wypłacili nam zaległe pensje. Zresztą ostatnie, jakie widzieliśmy przez długi czas – dodaje dziennikarz „Życia”. Na początku czerwca pracownicy dziennika założyli komisję zakładową „Solidarności”. Zarząd DWWS poinformował ich, że stara się o kredyt, by zdobyć środki na wypłaty, ale go nie otrzymał. Zapewniono jednak, że część zaległych pieniędzy za marzec i kwiecień lada dzień wpłynie na konta pracowników, a kolejne w najbliższych dniach. Dzięki temu obu stronom udało się wynegocjować porozumienie, w myśl którego do pierwszego lipca właściciel miał uregulować wszystkie zaległości finansowe. Zapłacił tylko za połowę kwietnia. – Zapewniano nas, że będą środki z pożyczki, że jest inwestor, więc nie będzie z tym problemu – opowiada jeden z dziennikarzy. Umowa nie została dotrzymana. – Prezes złamał dane nam słowo – stwierdza szef „Solidarności” w „Życiu”, Piotr Tęczyński. W takiej sytuacji dziennikarze odnowili spór zbiorowy, zaś prezes DWWS złożył rezygnację z „powodów osobistych”. – Ostatnio mieliśmy spotkanie z wiceprezesem grupy 4Media, Dariuszem Kaszubskim. Obiecał nam, że wkrótce zapłacą nam za resztę kwietnia, potem za następne miesiące. To były głównie słowa, świetlane perspektywy. Uwierzymy, gdy zobaczymy pieniądze – mówi dziennikarka „Życia”. Kaszubski przyznał się pracownikom, że choć spółka bezpośrednio nie nadzoruje funkcjonowania pisma, starała się interweniować zawsze, gdy dostała informację o problemach. – Już kilka miesięcy temu zasypano dziurę finansową – podkreśla Piotr Tęczyński. Za karę wymówienie Znacznie gorzej potoczyły się losy dziennikarzy „Anteny”, którzy domagali się spłaty zaległości nie tylko od własnej firmy, ale również od wydawcy „Życia”. Zespół tygodnika przygotowuje bowiem dla dziennika codzienne strony telewizyjne oraz dodatek „Tele Życie”. Dziennikarze nie otrzymywali pensji od marca. Kiedy zespół kolejny raz upomniał się o wynagrodzenie, wydawca telefonicznie zagroził zwolnieniem wszystkich pracowników.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2002, 27/2002

Kategorie: Media