Wydry jedzą to, co najłatwiej zdobyć Tej zimy Narew zamarzła tylko raz i na krótko. Mimo to udało mi się zaobserwować jedną z moich ulubionych scen o tej porze roku – wydrę polującą w przeręblu na hibernujące żaby trawne. Bóbr przyjaciel Mimo że płazy są jedną z głównych grup zwierząt, których inwentaryzacje czy nadzory przyrodnicze prowadzę, tym razem nie było mi specjalnie żal żab, chociaż wydra żerowała przez kilka godzin, pochłaniając ich kilkadziesiąt, a może kilkaset. Narew w miejscu mojego zamieszkania tworzy dogodne warunki do zimowania żab trawnych. Niestety, w tym roku było to jednorazowe wydarzenie, choć w minionych latach wydra powracała w to miejsce przez kilka-kilkanaście dni. A może liczba żab tak się zmniejszyła, że nie było po co wracać? Wszak płazy są najszybciej ginącą grupą kręgowców (o czym szerzej pisałem w PRZEGLĄDZIE z 4 października ub.r.). W przeciwieństwie do żab wydry mają się dziś dużo lepiej. Jednak od XIX w. ich liczebność drastycznie spadała, dlatego wpisano je do Polskiej Czerwonej Księgi Zwierząt z 1992 r., a trzy lata później znalazły się pod ścisłą ochroną. Przyczyną tego było najpierw intensywne polowanie. W drugiej połowie XIX w. w samej Kongresówce oficjalnie na futra pozyskiwano ok. 1 tys. osobników rocznie. Rzeczywista śmiertelność była zapewne znacznie wyższa. Po II wojnie światowej doszło do tego zanieczyszczenie wód spowodowane szybkim uprzemysłowieniem kraju i kanalizacją miast, często z pominięciem oczyszczania ścieków. Populacja wydr znalazła się na skraju przepaści, w latach 80. było to 1,2 tys. osobników, choć część danych naukowych sugerowała zaledwie 700 wydr w Polsce. Jeszcze gorzej było w Europie Zachodniej, miejscami gatunek wyginął tam zupełnie. Sytuacja zaczęła się zmieniać wraz z początkiem lat 90. Z jednej strony, na skutek upadku wielu zakładów pracy, a później otwierania w miastach nowoczesnych oczyszczalni ścieków poprawiła się czystość wód. Z drugiej, wprowadzono ochronę prawną. Wreszcie sama biologia wydry, zwierzęcia niezwykle plastycznego, sprawiła, że gatunek odbudował liczebność w Polsce i wielu innych krajach. Choć gdzieniegdzie pomógł w tym człowiek, np. w Holandii w 2002 r. dokonano reintrodukcji wydr. Wspomniana plastyczność ma i ciemne strony. Dawniej wydra była uznawana za zwierzę sygnalizujące czystą wodę. Prawdopodobnie było to związane z presją łowiecką, wydry uchowały się tam, gdzie człowieka było najmniej, a co za tym idzie – woda była najmniej skażona. Od kiedy polowania na wydry ustały, zwierzęta pojawiły się w wodach dalekich od uznania za zdatne do picia. W 1998 r. przy niewielkim dopływie rzeki Guadiamar w południowej Hiszpanii doszło do awarii przemysłowej, w wyniku czego znaczna ilość toksyn zawierających m.in. metale ciężkie zabiła życie w rzece poniżej ujścia. Rok później wydry i ich ofiary wróciły do rzeki, mimo utrzymującego się wysokiego stężenia metali ciężkich. Wydry, jako drapieżniki szczytowe, są szczególnie narażone na kontakt z zanieczyszczeniami związkami mającymi zdolność kumulowania się w organizmach żywych, np. metalami ciężkimi. Badania wykazały, że w odchodach wydr było nawet trzy razy więcej metali ciężkich niż w kale wydr z niezanieczyszczonych wód. Możemy jedynie się domyślać, jaki wpływ na zdrowie i żywotność wydr miało podwyższone stężenie ołowiu, cynku, miedzi czy arsenu. Jeszcze jeden czynnik w Polsce i prawdopodobnie w Europie Zachodniej wpłynął na wzrost liczebności wydr. Odbudowa populacji bobra. Małe cieki wodne są chętnie wykorzystywane przez wydry do przemieszczania się, ale niespecjalnie nadają się do życia. Bobry budujące tamy i zalewające znaczne połacie terenu zmieniają sytuację, tworzą warunki dla ryb, płazów i innych ofiar wydr. Zarówno bobry, jak i wydry trafiły do pierwszego wydania Czerwonej Księgi, ale nie znalazły się w jej wznowieniu. Sytuacja tych zwierząt poprawiła się na tyle, że z ochrony ścisłej przeniesiono je do częściowej. Wygląda na to, że staropolskie powiedzenie „zwie się bóbr, ma przydomek wydra”, pozostaje aktualne. Rybne menu Wydra jest powszechnie znana z zamiłowania do ryb. Ba! Nierzadko jest oskarżana o dziesiątkowanie ryb hodowlanych. Nie zawsze jest to przesadą, sam znam przynajmniej jeden przypadek wyżarcia dosłownie wszystkich ryb ze stawu, choć po prawdzie staw był niewielki. Nic dziwnego, że ochrona częściowa uwzględnia możliwość










